Julia instynktownie oparła się rękami o ziemię, przybierając pozycję do szybkiego biegu "na czterech łapach". Pochyliła głowę ku ziemi, nasłuchując, czy czterej przeciwnicy to jedyne zagrożenie, jakie czai się w najbliższym otoczeniu.
Jej serce zabiło szybciej na myśl o przelaniu krwi wroga. Powoli poczłapała w kierunku orków, narzucając po drodze maskującą pelerynę, gwoli bezpieczeństwa i kamuflażu. Starała się zajść przeciwników od boku, by pozostać niewykrytą, i umożliwić sobie błyskawiczny atak. W jej rękach niemal natychmiast znalazł się nóż do rzucania. Bez pośpiechu, w pełnym spokoju oceniła sytuację. Tak jak ją szkolono: z wyrachowaniem, na zimno, bez emocji.
Rozpędziła się, i gdy tylko znalazła się wystarczająco blisko, rzuciła nóż w jednego z orków, po czym rzuciła się na drugiego, bez problemu rozrywając jego gardło ostrymi pazurami. Krew trysnęła, Julia poczuła posokę na rękach przez tą krótką chwilę, gdy znajdowała się w pobliżu orka. Atak nastąpił jednak tak szybko, że nie zdążyła nawet zauważyć czy nóż, który rzuciła, trafił do celu. Nie zdążyła też zaatakować nikogo innego. Szybki doskok połączony z rozcięciem krtani przeciwnika i natychmiastowa ucieczka do lasu sprawiły, że nie mogła wyglądać inaczej niż czarna smuga za plecami pozostałych zielonoszarych. |