W trakcie drogi, tak jak wcześniej, Hallex pilnował Julii i jej dzieci oraz trzymał się z legionistami. Jego zdrowie nie poprawiało się i przedłużająca się podróż coraz bardziej go męczyła, toteż z ulgą przywitał widok pobojowiska ― znaczył on, że są już blisko miasta. Gdy wyszli na skraj pola bitwy, był właśnie w środku konwersacji z Julią, którą wreszcie spytał, możliwie delikatnie, o okoliczności jej porwania przez dzikusów. Chciał się dowiedzieć czegoś więcej o niej i o jej rodzinie.
―
Przed Apokalipsą mieszkałam wraz z mężem w mieście Roelis, na północy Cesarstwa ― opowiadała kobieta. ―
Byłam zamożną i szanowaną obywatelką. Mój mąż Publius Vericus, był urzędnikiem. Straciłam wszystko poza moimi dziećmi, z którymi schroniłam się wraz z nielicznymi ocalałymi z Roelis. Bogowie widocznie uznali, że dość się wycierpiałam i przeżyliśmy Długą Zimę. Gdy zimno odeszło, poznałam Scypiona, który okazał się troskliwym i dobrym człowiekiem. Razem z nim i paroma innymi ocalałymi z Nocy Ognia zawędrowaliśmy do lasów na wschód od Vix, gdzie założyliśmy naszą osadę. Żyliśmy w niej nie niepokojeni przez obcych, aż do chwili, gdy... ― Głos się jej załamał i wtuliła się w ramię Hallexa. ―
Aż pojawili się mutanci. Zabili Scypiona i... i porwali nas do swojej osady... Resztę już znasz... Druga kobieta Scypiona, Lidia została tam zabita przez tą okropną bestię...
Obejmując Julię i szepcząc do niej uspokajające słowa, Hallex myślał sobie: "Hm, a zatem nie ma nic przeciwko poligamii!".
Dojrzawszy następnego dnia grupę jeźdźców, podzielił się tym, co widział, z legionistami.
―
Ten na przedzie, to jeden z nas, ale reszty konnych nie poznaję. Zauważyliście? Mają sztandar z herbem kruczego skrzydła. Wiecie, co to może znaczyć? ― powiedział szybko, wciąż czując nieprzyjemne mrowienie karku.
Regius - wiedza 97, porażka
Castor - wiedza 46, porażka
Marco - wiedza 49, porażka
Varro - wiedza 16, sukces!
Wszyscy przyglądali się uważnie sztandarowi umieszczonemu na kiju. Jedynie na twarzy Varro pojawił się wyraz świadczący o tym, że rozpoznał chorągiew.
―
Czarne skrzydło ― mruknął stary legionista. ―
To znak jednego z jarlów Ubby Lothbroksonna, jeśli się nie mylę to Jœrna Jœrnsonna. Wygląda na to, że Wasz towarzysz ściągnął komitet powitalny.
―
Jarl ― prychnął Hallex, po czym dodał z zaniepokojeniem: ― T
o nie może być dobre. Myślicie, że dobrze nam się przyjrzeli? Może jeszcze uda się części z nas gdzieś schować? ― powiedział szybko, rozglądając się na boki w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. ―
W razie czego będzie można wypaść na nich z zaskoczenia, no i... ― Wskazał na Julię i jej dzieci.