Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2013, 01:16   #12
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
[Media]http://www.youtube.com/watch?v=z3Vw2_mAxzk[/Media]

Strzały, broń tak stara, tak prymitywna i tak niezawodna niczym synonim wojny. Tym razem jednak najwierniejsi przyjaciele łuczników, trafili na kogos kto wręcz śmiał się im w twarz, kto pokazywał im ich niższość, wpędzając w powolne objęcia depresji. Ot zwykły inwalida, chłopiec który bez pomocy wózka nie mógł sie ruszać, bez problemu unikał nadlatujących ataków. Wystarczył jeden ruch, delikatne przesunięcie ciała, tak że świst powietrza muskał je żartobliwie, ale wraży grot nie mógł go dotknąć. Wszystko to zas było jeszcze bardziej upokarzające, gdy zdało się sprawę z tego, iż białowłosy praktycznie nie przykłada do tego wielkiej uwagi. Wiekszość energii intelektualnej skupił na dziwnej białej kostce, która znajdowała się przed nim, zainteresowanie strzałami spadło do niezbędnego minimum.
- Pierwsza na pewno mówiła o tobie. -stwierdził chłopak przypatrując się białej personifikacji przepustki do kolejnego poziomu. - Nagnij... to wymaga rozważenia. Czyżbyś była swoista kostką rubika, która zamiast kolorów wymaga tego samego? I czemu każdą? Chodzi o twe ściany, czy może jest was tu więcej. - tak rozmyślając dłonie młodego geniusza delikatnie wysunęły sie w stronę kostki, by sprawdzić czy ta obdarzy go darem jakim będzie kontakt z jego ciałem.
Odczucia płynące z jego zmysłu dotyku z całą pewnością nie było wystarczające, zwłaszcza, gdy niemal bez przerwy było ono przerywane przez rozcinające powietrze strzały. Jedna z nich posiadała na sobie pojedyncze słowo: “Uważaj”, inne zaś miały na sobie kilka małych pakunków, minęły jednak ciało szarowłosego przy jego minimalnym wysiłku.
- Ta podpowiedx pewnie tyczy się trucizny lub ładunków wybuchowych przy strzałach. -stwierdził na głos chłopak, lepiej mu się myślało gdy słyszał własny głos. Następnym co zrobił była próba przekręcenia ścian kostki przy pomocy dłońi, niczym w słynnej wspomnianej już wczesniej zabawce.
Działania geniusza miały znacznie mniejszy efekt niż to, co czynił gdy działania opierały się tylko na jego mocy obliczeniowej, czy też zwyczajnie poprzez sam umysł. Tym razem mozna było potrzebować czegoś jeszcze.
Kolejne kilka strzł zaczynało lecieć z kolejnych, coraz dziwniejszych kierunków. Nawet po złożeniu toru lotu każdej z nich - całość nie tworzyła niczego.
- Czy podpowiedzi sa chronologiczne? Poprzez pojawienie się informacji o byciu ostrożnym, w momencie gdy strzały zostały wyposażone w nowy element zapewne tak... -zamyślił się chłopak, lekko odchylając sie, tak że kolejna strzała przeleciała tuż przed jego szyją. - Co za tym idzie kość jest nadżędna... ale potrzebna jest dopiero od słowa “każdą”, jedyną zaś mnoga rzeczą w tej dziwnej sferze sa strzały. -myslał dalej a jego dłoń z kostką ugięła sie lekko jak gdyby badał jej masę. - Tak więc kośc istrzały teoretycznie sa powiązane i prowadzą do nagięcia. Trzeba nagiąć zasady czy kość... a może należy zrobić to... -stwierdził i nagle podrzucił kostkę tak by zablokowała ona tor lotu strzały zmieniając go, najlepiej w taki sposób by pocisk uderzył w kolejny nadlatujący, wywołując tym samym cała lawinę efektów teorii chaosu.
Kość jednak była na tyle niemiła, że... pozostała w miejscu. Strzał z każdym działaniem młodzieńca nadlatywało coraz więcej, jednak ciągle nie miał z nich uniknięciem żadnych problemów. Niemal każda z nich miała na sobie mały pakunek.
- Nie mam czasu na takie bezsensowne zagadki... -mruknał chłopak po czym skupił siłe swego umysłu na kostce, starając sie zmienić jej strukturę, nagiąc ja do swojej woli... zas jeżeli to nie dało efektu, postanowił przechwycic tym sposobem jedną ze strzał i przy jej pomocy uderzyc w kostkę.
Strzała została przemieniona w sługusa Makaia, zderzając się z powierzchnią bialej kostki. Jedynym, co złowrogo uśmiechało się w jego kierunku, było dziwne zawiniątką, które przy kontakcie z mocą szarowłosego zapaliło się. Sekunde później strzała stworzyła potężną barierę dymu. Tym razem geniusz widzial tylko kość przed sobą, zaś najstarszy przyjaciel łuczników zniknął. Coś, jakiś szósty, czy może nawet siódmy zmysł podpowiadał mu, że utrudnienie widoku to nie jedyne jego zastosowanie.
- Jeżeli mowa o zasadach może to zadziała... -stwierdził chłopak spokojnym głosem, jak gdyby porażki go niezrażały. Cóż wszak nauke tworzyło sie metoda prób i błędów, najpierw było trzeba przeprowadzić kilka eksperymentów nic podjęło sie dedukcję, zaś ostatnim pomysłem na proste rozwiązanie zagadki przez Makaiego było to... iż po prostu opuścił kostkę niczym zwykłą zabawke odmierzająca liczbę pół w grach planszowych. Chciał zobaczyc czy ta poturla się w ciemności, może była drogowskazem, a on tylko pionkiem?
jeśli coś mogło zyskać element stałości w tym obcym dla geniusza świecie, to z pewnością jego... błędy. Najwyraźniej czymś, czego brakowało geniuszowi były zadania skupiające się nie tyle na wykorzystaniu pisanych praw, lecz na czymś tak mylnym, błędnym jak ludzka interpretacja. Gdy kosta, nawet po pozbawieniu jej podłoża, pozostała na swoim miejscu kilka kolejnych strzał przemknęło przez nicość, rozrzucając fragmentu dymu na kilka stron. Chłopak uniknął poraz kolejny, jednak tym razem pociski wydawały się być znacznie szybsze.
To też była kolejna podpowiedź, kostka nie ruszyła się z miejsca. Czyli w jakimś sensie rzeczone nagięcie musiał obyć związane z rpzesunięciem kostki w przestrzeni... jednak nie był w stanie zrobić tego przy pomocy strzał czy tez swego umysłu. Czyżby sala chciała by użył tego czego tak bardzo nienawidził? Było to wątpliwe. Probówał podrzucać wcześniej kostke przy pomocy siły mięśni, jednak ta wciąż nie chciała drgnąć, mogły być tego dwa powody - kostki nie dało sie ruszyc i była ona jedynie zmyłka w kluczu do pokonania przeszkód tej sali, drugą możliwość to to iż kostkę należało poruszac w ustalonej sekwencji, jednakowoż to nie było zbyt sensowne. Skoro wieża dawała mozliwość podróży do sekwencji musiałaby być tu podpowiedź, takowej zaś w ciemności Makai nie uświadczył, zaś szybkie wyliczenia przeprowadzone w głowie, porównujące poprzedni pokój z torem latających tutaj strzał, nie wykazały podobieństwa. Zagadka chciała by rozwiązano ją szybko, tempo i ilość strzał wskazywały na to jednoznacznie, tak więc nie mogłabyc skomplikowana, prawdopodobnie był to typowy paradoks geniusza, słabośc z której Makai zdawał sobie sprawę. Niektóre zadania były proste... za proste by ktos o wielkiej wiedzy i inteligencji wpadł na nie od razu, odrzucając je odruchowo jako zbyt oczywiste. Nagle Makai zdał sobie sprawe z pewnej rzeczy, cały czas odruchowo liczył prędkość strzał... była ona niezmienna, jednak te wydawały się szybsze, co znczyło że to on zaczął spowalniać.
Czyżby kostka posiadała tak wielką moc by zaginac czas, czyli mówiąc prościej.. czyżby była zbitkiem tak wielkiej masy, niczym mała czarna dziura? Czyżby dla tego nie dało sie jej poruszyć w tak prosty sposób? Tłumaczyłoby to tez ciemność w sali, światło zostało by pochłonięte przez kostkę, aczkolwiek rpzeczyłoby to poruszaniu się strzał. Ręka chłopaka powędrowała do kieszeni, z której wyjął nagle malutka latarkę, chociaż zdawało sie że wcześniej jej tam nie było, teraz urządzonko spoczywało dzielnie w dłoni geniusza, by pomóc mu w kolejnym eksperymencie. Białowłosy nacisnął na guzik kierując snop cząsteczek wprost na biała kostkę.
Działania geniusza potwierdzały wszystkie jego domysłu krążące wokół paradoksu geniusza. Każde jego działanie dawało spodziewany efekt, jednak kostka pozostała niewzruszona. Padło na nią swiatło, jednak i to nie dało Makaiowy dodatkowych informacji o strukturze takowej. Czymś, co coraz bardziej denerwowało młodego śmiałka była ilość strzał połączona z jego coraz wolniejszą reakcją. Żadna z nich nadal nie sprawiała mu godnego wspomnienia zagrożenia, pełniąc raczej funkcję much kąsających słonia.
Kość, Każda, Nagnij. -te trzy słowa krążyły po jego głowie, tworząc coraz to nowe tory dedukcji. Jednak im bardziej skomplikowana wydawała się teoria, tym bardziej zawodnym był rezultat. Pierwsze z nich “Kość” było całkiem zrozumiałe, chodziło o biały obiekt przed nim, jedynym synonimem tego słowa mogły być jego własne kościa, jednak nie sądził by o nie chodziło, nagięcie wszystkich wapiennych struktur w ciele było niemożliwe.
Każda” to słowo było dośc zagadkowe... każda kość? Każda teoria? Każda myśl? Jedno było pewne, chodziło o określenie ilości, nie chodziło o wykonanie jednego ugięcia, lecz każdego w danym apskecie. Mogło to mieć tez znaczenie metaforyczne, na przykład takie że każda zasada w tym pokoju jest odwrócona.... nagięta. Może odpowiedź była banalna... może by wyjśc wystarczył otego chcieć? Może należało nagiąć wszystkie zasady, czyli tez ta w której Makai był podmiotem zagadki, czyniąc kostkę jego sługa a siebie mistrzem.
- Ile jest dwa plus dwa? -zapytał kostki sprawdzając i tą niezbyt naukową teorię.
Jakże ciężkim i niewdzięcznym zadaniem dla barda jest opisywanie niepowodzeń, może właśnie dlatego każdy z nich skupia się na niemalże mitycznych podejściach herosów, którzy za pierwszym razem niszczą kod enigmy, pokonują smoka pierwszym uderzeniem. Jednak daleko temu było to prawdy, zaś genialny chłopiec był tego świadomym. Tym jednak, co idealnie pełniło rolę przekazu emocji, tym razem nie były słowa. Mimika szarowłosego, który pracował pod coraz większą presją, którym narzędziem były strzały, wystarczała do ukazania wszystkiego. Warga, której przygryzienie tak kusiło młodego śmiałka była tym, na co właśnie padał by kadr. Wystarczyło jedno spojrzenie na jej drżącą powierzchnię, by być pewnym że jej posiadacz pracuje, coraz bardziej wytężając swe nieograniczone zdolności.
Tym razem nadzrocy postępu wydawali poruszać się jeszcze szybciej, pozostawiając tylko strzępy gazu w okolicy. Nawet jego brak nie zmienił nic, jedynym co liczyło się dla szarowłosego był teraz biały sześcian. Co może z nim zrobić, by uniknąć momentu, w którym ilość strzał przekroczy jego zdolności unikania.
Makai na chwile przymknął oczy, w tym samym momencie kładać dłoń na sześcian, naprężył lekko swe nikłe miesnie i spróbował go po prostu popchnąc przed siebie, wiedział jednak że to nie przyniesie efektu, nie taki był tego cel. Ta chwila pozwoliła mu na krótki moment przypomnieć twarz kobiety po która przybył do wieży. Jeżeli miał nagiąć wszystkie zasady, każdą cechę zdrowego rozsądku to dla niej był w stanie to zrobić. Dla tego postanowił zrobic cos, czego jako naukowiec na pewno nigdy by nie uczynił. Wyobraził sobie że jego ręka wnika w sześcian. Skoro był on jedynym materialnym punktem w tej sali, może był też wyjściem,a odrzucając zmysły i rozsądek dało się te drzwi odnaleźć.
Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony białego sześcianu z całą pewnością zaczynał doprowadać geniusza do szaleństwa , zaś widok jego lubej mógł sprawić tylko jedno. Nawet jeśli w skali większości osób nawet najwyższy poziom skupienia nie dorównywał przeciętnemu podejściu Makaia, to właśnie teraz zaczynał on trzymać na smyczy wszystkie ogry pełniące rolę niesfornego losu.
Resztki gazu, które znajdowały się w pomieszczeniu miały wkrótce pokazać drugie ze swoich zastosowań. Jedna ze strzał niosła wraz z sobą mały płomień, który w kontakcie ze smugami dymu stworzył piękną, oraz co gorsza - całkiem silną eksplozję.
Nareszcie cos co rozumiał - wybuch. Fala uderzeniowa, moc,pęd powietrza, nic nie kryło przed nim tajemnic. Jednak nie można było tego ignorować, dla tego też z nosa chłopaka wypłynął strumyk krwi, zaś eksplozję w każdym miejscu z którego jej siła mogła dosięgnąć chłopaka otoczyła niemal namacalna bariera, stworzona tylko z siły jego umysłu. Telekineza jka zwali ją laicy, stworzyła barierę chroniąca go przed obrażeniami. Palec chłopaka, otarł krew która wypłynęła z nosa, a następnie ubrudzony od substancji palec przejechał po kostce, by sprawdzic jej reakcje na ten czynnik. Najbardziej irytowała geniusza statecznosc przedmiotu. Niereagował na nic, przez co nie dało wyciągac się wniosków z poprzednich działań. Czy była ona niewrażliwa na ruch, czy po prostu siła włożona w te próby była zbyt mała. Póki kostka “milczała” nie był w stanie tego ocenić, zaś podpowiedzi na strzałach wydawały mu sie bez sensu- aczkolwiek zapewne miały sens dla głupców, którzy nie potrafili ich analizować. Zapewne ktos o przeciętnej inteligencji albo zostałby już rozstrzelany przez strzały, albo w totalnie głupi i nie przynoszący żadnej ewolucji na przyszłość sposób rozwiązał to zadanie. Makai był już pewny jednego, naukowe podejście mu tu nic nie da, przedmiot po prostu opierał się jakiejkolwiek logice działań.
Jedynym, co tym razem osiągnął szarowłosy była krótka, minimalistyczna jak każdy jego ruch plama krwi. Z oddali nadlatywały kolejne strzały, zaś coś podpowiadało szarowłosemu że i tym razem ich rola nie skończy się na przeleceniu, które nawet dla spowolnionego umysłu chhłopaka było zbyt wolne.
Coś tchnęło geniusza, przypomniał sobie o pewnym urządzeniu na chwilę przed tym, gdy to zostało aktywowane. Coś pojawiło się przed twarzą Makaia, coś o czym zdawał się zapominać od dłuższego czasu. Okienko z wiadomością od jedynej poznanej mu w tej wieży osoby: Yozory.

“ A, jeszcze jedno! Informuj mnie o postępach”

A wraz z nią avatar dziewczyny, która zdawała się być jedynym łącznikiem chłopaka z celem.

Makai aptrzył chwilę na kulkę, po czym zaczął sie głośno śmiać, pierwszy raz od dłuższego czasu coś go tak rozbawiło. - Oczywiście że nie wpadłem na odpowiedź skoro miałem ją przy sobie! - krzyknął wesoło do ciemności jako takiej, a między jego włosami śmignęła kolejna strzała. - Nikt nigdy nie dał mi klucza, zawsze sam go budowałem... najprostsza z możliwych odpowiedzi na którą nigdy bym nie wpadł. -stwierdził wesoło po czym jego palce zatańczyły na klawiaturze, zas odpowiedź została wysłana do dziewczyny:

Dziękuję, wszystko idzie jak najlepiej.” - po naciśnięciu klawisza odpowiedzialnego za wysłanie wiadomości, Makai spojrzał na kieszen lewitująca przed nim.
- Podłącz się do tej kostki. - mówiąc to jeszcze raz sie uśmiechnął. Zapomniał o najważniejszej wskazówce... każdy miał kieszeń, tak więc każdy mógł tą zagadke rozwiązać. Teraz wystarczyło oczekiwac efektów, które lada moment miały nastąpić.
Geniusz mógł mieć coraz więcej powodów do zmartwień, jednak, wbrew każdej poprzedniej próbie, której doświadczył w tym pomieszczeniu, jego humor zyskał prawdziwe powody do gwałtownego skoku w górę. Wraz z podłączeniem się do denerwującej swą niewinnością białej kostki zadanie stało się banalne, by nie rzec - za łatwe dla Makaia. Przed oczyma ujrzał on swoistą kostkę rubika, lecz każda z jej mniejszych części zamiast kolorów, posiadała skomplikowane równania. Poziom żadnego z nich nie był niski, ba, nawet mędrcy zgłębiający meandry królowej nauk mieliby kłopot w znalezieniu odpowiedzi.
Zagadka była więc perfekcyjną pułapką, jednak jej cel - był dobrany z wielką, jeśli nie absolutną niedokładnościa. Nawet strzały, które tym razem leciały w liczbie równej kolejnym wielokrotnościom dziesiątki, zdawały się mu nie przeszkadzać, bowiem kątem oka, zupełnie przez przypadek rozwiązał on już jeden z problemów, zaś kieszeń przekazała wynik.
Chłopak uśmiechnął się kącikiem ust. - No nareszcie jakas rozgżewka intelektualna. -stwierdził po czym parsknął na widok jednego z równań.- To przecież można by policzyć na palcach. -stwierdził rozbawiony, po czym wprowadził wynik tak skomplikowany, że istota mająca tyle palców by móc go obliczyć, wyglądałaby naprawdę cudacznie.
Strzały, to one teraz były większym problemem, oczywiście unikanie ich nie było problemem. Wojownicy ze wszystkich zakątków świata zawsze uważali, że siła to potęga, im większy zamach i mocniejszy cios tym lepszy efekt. Był to typowy przykład logiki idioty. Minimalizm to klucz do sukcesu, nie trzeba być nad ludzko szybkim by uniknąc ciosu mieczem, strzały czy nawet pocisku karabinu. Jeżeli wykonuje się tylko te ruchy które sa potrzebne by uniknąć ataku, w dokładnie takim stopniu jaki jest do tego potrzebny, można być wolny, wręcz ślamazarny a uchodzić za najszybszego na świecie. Problem jednak pojawiał sie w momencie wielkiego natężenia liczby unikanaych przedmiotów. Ich trasy przecinają się, tworząc prawdziwą sieć osobliwości i wzajemnych powiązań, które nagle pokazują minimalista ich największe braki. Co bowiem nam po tym że wiemy jakie ruchy wykonać by uniknąć ciosu ,gdy okazuje sie, że w miejscu gdzie powinna znaleźć się nasza głowa zaraz pojawi sie kolejna strzała. W pewnym momencie zuchwałość może zamknąc nasz w klatce, małym więzieniu które powoli zamykając swoje objęcia sprawi, że w końcu nawet oszczedność ruchów nie uratuje nas od najgorszego.
Taka była teoria, jednak nie uwzględniała ona pojawienia się czynnika jakim był Maka. Geniusz który za nic miał sobie obowiązujące zasady fizyki czy matematki, młody osobnik który postanowił udwodnić, że nie jest kimś kogo mogłaby opisac teoria. Strzały tańczyły w jego włosach, przelatywały obok jego uszu, niemal ocierały się o skórę, gdy on kiwał się nieznacznie na swoim krześle. Jednak było to dośc irytujące, niczym atakowanie przez zawziętego komara, dla tego po chwili, nagle wszystkie strzały dookoła chłopaka zatrzymały się. Dokładnie na sekundę, która pozwoliła mu stworzyć wzór, zas następnie ponownie ruszyły, tym razem jednak żadna nie zbliżała sie do niego, na tyle by trzeba było ich unikać.
Telekineza, siła tak nie doceniana, w rekach geniusza rosnąca do rangi broni prawdziwej zagłady. Makai otoczył siebie jak i kostkę polami telekinetycznymi, które niczym linnie pola magnetycznego ustwione były pod różnymi kontami, tak by nieważna skąd przyleciała strzała, zawsze wpadła w bariere która zakrzywi jej ruch w taki sposób by pocisk nawet nie zbliżył sie do rozwiązująceo zadania naukowca.
Najwyraźniej chłopiec, który był pretendentem do tytułu najinteligentniejszego ze wszystkich znajdujących się w wieży świadków, miał podstawy do roszczenia o tytuł. Nawet pomimo poruszania się z prędkością zbliżoną do zera, a przynajmniej tak małą, by nie móc nawet ujść za normalną, jego ciało omijało nadchodzące ataki. Przynajmniej dopóki jego główny, jeśli nie jedyny atut - umysł, nie stwierdził, że wystarczy już swoistej rozgrzewki.
Szarowłosy natknął się kiedyś w jednej z ksiąg z tak bezpodstawnych nauk jak historia, czytanych tylko i wyłącznie dla odpoczynku od świata pokrytego cyframi, na teorię opisującą rozwój preferowany przez dawnych mieszkańców jego systemu. Było to na długo przed tym, gdy został on zdominowany przez ludzi inteligentnych, a co za tym idzie - odległość od epoki ciała była tak wielka, że odsyłała te ideały do przysłowiowego lamusa.
“Juvenis et captiosus” znane większości pod nazwą “Kalos Kagathos” to zbiór ideałów opisujących sposoby zrównoważonego rozwoju: kształtowania zarówno ciała, jak i umysłu. Rzecz, która niektóym przychodziła tak prosto, w innych krainach była nie do pomyślenia. Właśnie to sprawiało, że za szybkość tak bardzo różną od jego możliwości, że niesposób nie nazwać jej pozorną, geniusz płacił sporą cenę. Nawet jeśli każda strzała odbijała się teraz od stworzonej bariery, to było to męczące.
Makai mógł jednak wytrzymać wszystko, przynajmniej tak długo, jak posiadał mozliwośc zajęcia jego umysłu czymś przyjemniejszym, tym zaś była kostka, pełna zagadek. Żadna z nich nie była wyzwaniem dla szarowłosego, co sprawiało że już dwie z sześciu ścian padły pod siłą naporu jego umysłu.
Para ścian wystarczyla, bowiem w umyśle szarowłosego pojawiło się wystarczająco dużo informacji, by podał każdy kolejny wynik bez potrzeby zaglądania na pytanie. Kość zatańczyła, zas po chwili każdy z jej boków utworzył kwadrat zawierający informacje tylko jednego typu.
Sześcian zaczął samoczynnie opadać, zaś gdy zbliżył się do podłoża, sprawił że to otwarło się, ujawniając równię pochyłą prowadzącą w dół. Ciemność sprawiała, że nikt, nawet szarowłosy nie miał możliwości przewidzenia co się dzieje, ciekawość jednak zwyciężyła, a on właśnie kroczył w ciemność.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline