Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2013, 14:32   #148
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Kiedy zmieniali samochód, Ferrick wykonała krótki telefon do Jack i umówiła spotkanie z lekarką. Potem skoro ręce były już skute kajdankami przez Waltersa, starannie skleiła nogi Alexa taśmą klejącą. Nie zapomniała też o ustach. Zrobiła to bardzo starannie. Powinno nieźle zaboleć przy odklejaniu.
- Wsadźmy go do bagażnika, bo po drodze zabierzemy jeszcze Evans.

Cisza nie zapadła na długo. Felipa odpaliła swój holofon i połączyła się z Dirkuerem prosząc o drugą dawkę serum prawdy.
- Nic nam nie załatwi - podsumowała na głos aby pozostali wiedzieli na czym stoją. - Odsunęli go od sprawy i nie ma do niczego dostępu. Spróbuję inaczej...

W dalszej kolejności przeprowadziła kilka rozmów, które brzmiały jak przewijana na przyspieszonych obrotach taśma do nauki hiszpańskiego. Mimo iż nie rozumieli treści było jasne, że latynoska pozbawiona jest swojego zwyczajowego zapału i entuzjazmu. Owszem, wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego ale uleciała gdzieś cała radość jaką zazwyczaj dawała jej nawijka.

- Zrobimy sobie przystanek za Morris Park, si? Mój amigo opchnie nam serum od ręki. Za tysiąc eurobaksów. Apeluję o zrzutkę, jestem chwilowo spłukana.
- Mamy jeszcze nieco wspólnej kasy - Ann wyciągnęła do latynoski rękę rozpoczynając transfer pieniędzy.

Kiedy saperka zatrzymała samochód we wskazanym miejscu, latynoska wysiadła z wozu i zniknęła na jakiś czas w starej kamienicy, przed którą tłoczyło się kilku podejrzanie wyglądających hombres w za dużych ciuchach i z widocznymi tatuażami. To nie była młodzież eksperymentująca z modą ale stara recydywa. Z oczu źle im patrzyło a i przez dwie minuty kiedy czekali na latynoskę, gringos wykazywali względem vana maksimum zainteresowania jak psy, które muszą oglądnąć, obwąchać i obsikać nowe drzewo w okolicy. W końcu Felipa wyszła. Jeszcze chwilę zamarudziła na rozmowie z typkami, aby w finale wymienić z nimi uścisk przedramienia poprzedzony klepnięciem w ramię.

- Jedź - rzuciła lądując z powrotem na tylnej kanapie samochodu i opierając czoło o przyciemnianą szybę. Ależ była nieswoja. Jakby nie zgadzało się miejsce i czas w którym powinna się teraz znajdować.

Po drodze zahaczyli o knajpę wujka Li aby zgarnąć stamtąd Jack. Felipa posunęła się na środek w kierunku Remo i zrobiła dziewczynie miejsce na tylnym siedzeniu.
- Jak twój facet? - zaraz pożałowała tego pytania. Jeśli nie przeżył to w zasadzie wolałaby nie wiedzieć.

Jack siedziała nad kubkiem zielonej herbaty, kiedy pojawili się pozostali. Napój został praktycznie nienaruszony, kiedy zapłaciła za niego i weszła do auta ciągle lekko powłócząc nogą. Była śmiertelnie blada, rozczochrana, a pod oczami straszyły ciemne wory nie wyglądało jednak by była pod wpływem jakichś dragów. Przynajmniej nie było żadnych oznak fizyczny, bo lekarka zachowywała się przerażająco beznamiętnie.
- Jak jego siostra przyleci to odepną go od aparatury podtrzymującej funkcje życiowe - odpowiedziała chłodno na pytanie Felipy, ale zaraz zmieniła temat – Co to za gościu? Skąd go zgarnęliście?

Przez całą sprawę Jack działała z boku i teraz dopiero wyszło jak dużo ma braków. Gadania było sporo i zazwyczaj Felipa zaczęłaby po prostu paplać ozorem i streszczać zdarzenia z ostatnich dni ale akurat w tej chwili... po prostu nie miała siły. Nadal czuła skutki przedawkowania zasyfionych narkowtyków, zapach krwi Newt Weaver na skórze i ogólną apatię. Milczała.

Ann zerknęła we wsteczne lusterko na Felipę i Remo. Jeśli o nią chodziło nie miała ochoty na opowieści. Chyba też nikt się tego po niej nie spodziewał.
Jechała zgodnie ze wskazówkami których udzielała jej Felipa. Latynoska pokierowała ją do miejsca, o którym wcześniej wspomniała - ogrodzonego siatką osiedla mieszkalnych bloków przyszykowanych pod rozbiórkę. Felipie źle się kojarzyło to miejsce. Pierwszy raz zabiła tam człowieka. Tak z zimną krwią. Bezdusznie. Nie znała nawet jego imienia chociaż twarzy nie zapomni nigdy. Czasem jej się śnił po nocach. Młody chłopak z tatuażem anioła na szyi.

- Tam - wskazała wszystkim klatkę schodową. - Piwnice są nieźle wygłuszone. Jak padnie strzał to nikt się nie powinien zainteresować. Niech ktoś tego hijo de puta wyciągnie z bagażnika.

Ed nie odzywał się do nikogo podczas drogi w zamyśleniu bawiąc się tłumikiem przy pistolecie. Kiedy Ann wyłączyła silnik, wysiadł z auta. Otworzył bagażnik. Sprzedał solidnego kopa obcasem dobijając po nerkach leżącego zboczeńca. Poprawił rękawiczki na swoich dłoniach i wytargał skutego w kajdanki Alexa na ziemię. Tym razem chwycił nieprzytomnego faceta za buta i pociągnął w kierunku czarnego otworu wskazanych przez Felipę drzwi. Theleon sunął się za Waltersem na plecach szorując bojowym skafandrem po mokrym asfalcie.

W piwnicy Felipa wybrała możliwie przestronne pomieszczenie. W rogu stało zdezelowane metalowe krzesło, zupełnie jakby czekało cierpliwie na ten moment aż Alex Theleon posadzi na nim swoją winną dupę.
- Przywiąż go Eddie i ocuć, si? - poleciła latynoska sama zaś wyciągnęła z kieszeni flakonik z serum i podkręciła go do aplikatora w kształcie małej fikuśnej spluwy.

Remo, milczący podobnie do Eda, z samochodu wyciągnął nie tylko swoją torbę ze sprzętem, ale także urządzenie zagłuszające od Dirkuera. Przydawało się częściej niż się spodziewał. Ustawił to wszystko w pomieszczeniu. Odpowiedział na zaległe pytanie Evans.
- To szef tego całego burdelu na kółkach, który za nami podążał. Przyczyna wszystkich nieszczęść wielu ludzi.

Złość lekko wyrwała Jack z przytępienia. Czuła się ignorowana, zadała pytanie, a wszyscy je zlali patrząc tępo w szybę. Wyglądali na zmęczonych to fakt, ale chyba nie zakładali, że jej to wystarczy, że powie „ah, tak no dobrze, to koleś, który zabił Diego, wierze wam, że to on.”.
Nie ciągnęła już wątku podczas jazdy ciekawa czy ktoś w końcu odpowie. I doczekała się; odpowiedział Remo z lagiem godnym hakera.

I na tym najwyraźniej zamierzał przestać.
- Jedna osoba? Sam złowieszczy szef na szczycie? Żadnej bardziej zorganizowanej grupy? Skąd w ogóle go zgarnęliście? I skąd macie pewność, ze on jest na szczycie łańcucha pokarmowego?
Dopóki nie dostanie odpowiedzi na pytania nie miała zamiaru wpadać w milą rozkosz świadomości, że mają kogoś kto jest winien. Nie chciała się pomylić.

- Opowiem ci wszystko Jack, ale jak już załatwimy tą sprawę, si? - urwała dopytywania Felipa. - Skończymy przesłuchanie i ci streszczę que pasaa.

Alex, otumaniony i mocno już obolały po niezbyt miłym traktowaniu jego ciała przez ostatnie minuty, nie opierał się, gdy przywiązywano go do krzesła i wstrzykiwano serum. Jego działanie było podobne do zaobserwowanego u Carlosa jakiś czas temu. Ciałem targnęły spazmy. Mimo, że zaczął mówić, jego zachowanie było inne niż wcześniej pochwyconego. Cóż, serum było inne, może działało inaczej?
- Kto jest twoim kretem W CT? - zapytała Felipa.
- Matthias Franz, członek zarządu.
- Czy w innych organizacjach także masz kretów? Nazwiska - rzucił rozkazująym tonem Ed.
- Tylko w Umbrelli mam kogoś od ważnych informacji, to Maria Boven, szefowa laboratorium tutaj w Nowym Yorku. Choć ona myśli, że wynosi te informacje dla kogoś zupełnie innego niż my. Z Kalisto dość ściśle współpracowałem.
Poza nią, spokojnym, zrezygnowanym tonem wymienił jeszcze kilka pomniejszych nazwisk, również z korporacji OI-TEK. Jego ciałem znów wstrząsnęły drgawki. Jack wcześniej nie widziała z zewnątrz zachowania człowieka poddanego serum prawdy, ale wyraźnie źle ono działało na Alexa.
- Jak dezaktywować twój system zabezpieczeń? Jak to działa? - pytanie padło z kolei od Remo.
- Których zabezpieczeń? Dziewczyny umrą wraz z moją śmiercią. Do ich wszczepów dotrze sygnał destrukcji. Mogę go też aktywować sam, wprowadzając komendę we wbudowanym w moje ciało komputerze.
- Podaj numery tajnych kont i hasła - o dziwo zainteresowanie w kwestii dodatkowych dinero do zgarnięcia wykazała Ferrick.
- Główne konto jest poza krajem, autoryzowane moim głosem, próbką DNA i szyfrem, który mogę wygenerować tylko ja. Podpisałem specjalną klauzulę i tylko ja osobiście mogę z niego korzystać. Konto operacyjne jest w One Banku, tutaj w Stanach. Dane do niego są zapisane na moim dysku.
Jego głos był coraz cichszy.
- Jaki był twój związek z Suarezem i Aleksandrem? - zapytała jeszcze Felipa.
- Suarez dla mnie pracował od dawna. Alexander od niedawna. Miał nam przekazywać co wiedział, ale wiedział niewiele. Zmusiliśmy go do tego, wiedział, że zabijemy jego matkę gdy zdradzi...

Evans zaklęła nagle, dopiero teraz dostrzegając co się dzieje. Ale było już za późno. Ciało Alexa drgnęło, jakby został porażony prądem, a przesłuchiwany nagle stracił przytomność. Jego oczy pozostały otwarte, a krótka, przeprowadzona przez nie myślącą przecież teraz jasno Jack potwierdziła, że zadziałały jakieś zabezpieczające wszczepy, dosłownie "wyłączając" Alexa. Na pewno wysłały także jakiś sygnał, ale ten został zablokowany przez sprzęt Dirkuera. Jeniec żył jeszcze, cokolwiek jednak go wyłączyło, było bardzo skomplikowanym, działającym na mózg i nerwy urządzeniem.
Wyglądało to dokładnie tak, jakby był robotem, zaprogramowanym przez kogoś tak, by przestał działać w razie problemów. Zabezpieczenie zadziałało z opóźnieniem, za to skutecznie.
Co gorsza, wstrząs elektryczny mógł go dodatkowo "wyczyścić" z danych.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 03-03-2013 o 14:37.
liliel jest offline