Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2013, 22:27   #5
lukaszk
 
lukaszk's Avatar
 
Reputacja: 1 lukaszk nie jest za bardzo znany
13 maja 492NI
Obudziły mnie o pierwsze promienie słoncza. Rozejrzałem się wszyscy chłopi płci obojga i wieku wszelakiego stali już na nogach. Nie zdziwiło mnie odkąd pamiętam zawsze rano gdy jadłem śniadanie we dworze wyglądając przez okno mogłem zobaczyć ludzi szykujących się do pracy na polu. Teraz spostrzegłem dzieci skaczące po łące, ktoś tam puścił konie by napiły się rosy i popasły. Chłopi zdążyli nawet zrobić ognisko przy którym siedziała część z nich kończąc śniadanie. Obudziłem Borysa i Sadko. Poszliśmy zjeść śniadanie. Na które była świeżo upolowana przez Janusza sarna, a raczej to co z niej zostało. Nie ważne, że trochę mało. Ważne, że mięso i ciepłe, a jak coś to się chlebem zaje. Przy ognisku przywitał nas myśliwy Jacek i powiedział.
-Zwierzyny w tych burzliwych czasach coraz mniej bo to nasi tak samo jak i wrogowie nasi polują więcej niż się powinno i lasy nasze uboższe w zwierzynę tak samo jak i osady na pograniczu wyludnione. Jak tą sarnę którą upolowałem zobaczyli chłopi to pięściami musiałem bronić żeby coś zostało dla was.Rozejrzałem się rzeczywiście jeden chłop miał trochę Krzywczy nos niż reszta. Zawołałem do najbliższego chłopa.
- To prawda co Janusz rzekł żeście w głodzie o swoim panu zapomnieli?
- Pani ale ja możesz zzznaczy myśmmmy bylim głooodni sarna sporrra a pan tak ssspał że żal by byłłło budzić.
- To ja waszym rodzinom od śmierci niechybnej życie ratuje a wy mnie w rzyci macie!!? Ja wasz jeszcze tak przećwiczę, że tą sarnę całą zwrócicie!
- Przzeprrraszam panie.
Skulił się że strachu i odszedł.
-Cholera trzeba zacząć wstawać wcześniej to najlepsze kąski będą i nie zabraknie. Powiedziałem i popatrzałem po kompanach.
Po śniadaniu popatrzyłem na chłopów. Nadal okazywali entuzjazm ale już mniejszy niż wczoraj pewnie sprawką tego był cały dzień drogi na który byli nieprzygotowani ostudził zapał nawet najgorliwszych chłopów. To nic szybko się przyzwyczają pomyślałem. Chłopi większość szlachty uważa ich za gówno-jadów ponieważ z gównem mają na co dzień do czynienia. Jednak są silniejsi od mieszczuchów i bardziej od nich przyzwyczajeni do trudów. Są też jednak od nich głupsi i dużo bardziej zabobonni. Ale to nic łatwiej nimi rządzić. Niestety to działa w obie strony wróg tez może udać na przykład duchy żeby ich wystraszyć. Wierzeń ludowych sam lubiłem słuchać jako dziecko mimo, że ojciec zabraniał i mówił że ciemnota mi mąci w głowie i wtedy nawet wykształciło się coś na kształt sympatii do nich. Choć jak trzeba było któremu dać batem za ucieczkę ze wsi to robiłem co trzeba. Słonce nie zdążyło całe wyjrzeć gdy wyruszyliśmy. Droga minęła spokojnie choć nadal obawiałem się zasadzki. Po kilku godzinach ukazał się nam wzniesiony na wzgórzu stary kamienny zamek. Zbudowany jeszcze za czasów Klaudiusza II. Gdy podjechaliśmy pod bramę zobaczyłem ponad setkę chłopów którzy także przybyli tutaj z wozami. Podjeżdżam do jednego chłopa i pytam.
-Ludu czegoście przyszli tak licznie pod zamek Henryka. Chyba nie buntować się?
- Panie ork menda przyszedł z toporami do chałupy i szafkę na kapcie rozłupał. Panie to dobra szafka dębowa wczoraj ze szwagrem ześmy składali żeby jak gość jaki poszedł to miał gdzie buty postawić i kapcie wziąć. Mi zniszczyły orkowe mendy. Skąd ja teraz szafkę wytrzasnę Panie ach te orkowe mendy
- A mi krowy przepłoszyły zielone żmije nie dobre. Się rozbiegły i gdzie mi teraz po lasach ich szukać. Wszystko przez te orki.
- A ja się tam nawet cieszę bo teściowom mi ubiły jak żeśmy uciekali
- Cicho Bogdan a w ogóle to nie ubiły tylko ześ sam im Mamusię rzucił na pożercie.
- Oj tam oj tam chałupa już się paliła trzeba było uciekać to im rzuciłem żeby czas zyskać, zresztą to Itak zawsze stara jędza była.
- Wy Malinowscy to zawsze zeście mendy były żeby teściową wyrzucac lepiej powiedzcie jakżes z młynarzem do mąki piach dosypywał żeby podatek zapłacić.
-Ty się Janusz nie odzywaj bo nie o tym rozmowa prowadzona jest a poza tym ty to ty jesteś młynarzem i żeśmy razem przy winie do wora wkładali bo nam się po pijaku mąka na ziemie wysypała.
-Panie a wracając do temata potem to już pół wiochy się paliło i zielone skurczysyny drugą pochodniami podpalali ale straż wiejska z kijami ostrymi czy też z włóczniami jak to się mówi. Broń dali i kazali walczyć tośmy walczyli i się nawet udało wygrać i przepędzić te zielone bestie.
- No ale wioska spalona to żeśmy Se tyłkiem klapli pomyśleli i wymyśleli że gdzie jak gdzie ale tutaj możemy się udać. Ale panie te trepy koszarowe nie chcą nasz wpuścić. Mówią że tylko wysoko urodzonych tylko wpuszczą z rozkazu Hrabiego a przecież tu gór żadnych nie ma. Panie jakby nam zielone bestie Pana nie ubiły toby tam poszedł i pojechał po tych klawiszach a tak to nam zostało tylko siedzieć tutaj pod bramą dobrze chociaż, że deszcz nie pada.
-Tyle osób z jednej wsi. Zapytałem zdziwiony.
- A nie Panie to z różnych jesteśmy. My z jednej tamci z innej i tamci dalej też.
Odwracam się do moich ludzi i mówię.
- Słyszeliście nie wpuszczają chłopów poczekajcie ja porozmawiam z Hrabią.Przepchnąłem się przez tłum. Podszedłem pod wielką bramę. Krzyknąłem na jakiegoś faceta w kolczudze przedstawiłem się i kazałem się prowadzić do Hrabiego. Wpuścił bez słowa sprzeciwu. Wchodząc na dziedziniec zauważyłem, że przez wojnę jest tu nie lada ruch. Kuźnia pracowała tak, że słychać było nawet na zewnątrz, łuczniczy strzelali do tarcz a jakiś oficyjer musztrował nowych rekrutów których stopy były związane w snopach. Krzyczał ciągle SŁOMA! SIANO! SŁOMA! SIANO! Wartownik zaprowadził mnie na przez dziedziniec do pałacu stojącego od najstromszej strony wzgórza. Cały zamek składał się jeszcze z czterech grubych baszt i muru między nimi tworzącego kształt prostokąta. W mur wbudowane były pomieszczenia dla wojska. Na dziedzińcu były jeszcze niedawno postawione drewniane konstrukcje jak np. kuźnia. Poszliśmy przez wielką sale która kiedyś odbywały się uczty a teraz była prawie cała zastawiona bronią. Miałem tu czekać na Hrabiego Henryka. Zjawił się po paru minutach i powitał mnie.
-Panie mój wieś mą zwaną oślą łąką która została nadana memu pradziadowi z łaski twego pradziada została najechana i spalona przez zieloną zarażę. Wielu moich poddanych zginęło. Przez wiele lat napełniali kufry twych poborców podatkowych swoją ciężką pracą. Przysięga lenna każe mi jako seniorowi dać rodziną które ucierpiały tego dnia pamiętnego 11maja Nowego imperium 492 nowa drogę życia. Jednak ja nade wszystko chcę zemścić się na orkach za to co zrobiły. Proszę byś znalazł pracę i schronienie dla tych rodzin tak okrutnie potraktowanych przez najeźdźców gdy ja będę walczył.
-Tak właściwie to sam ruszam na wojnę i miałem zamiar wysłać posłańca do wszystkich moich wasali ale sami przyszliście no prawie wszyscy tylko jeden jeszcze się nie zjawił.
-Hrabio gdy stałem pod bramom i czekałem aż mnie wpuszczą grupa chłopów opowiedziała mi o tym jak ich wioskę napadnięto a podczas obrony zginął ich pan. Obawiam się, że osoba o której mówisz nie żyje.
-Jak to, dlaczego dopiero teraz się dowiaduję!?
-A czy to nie ty Hrabio dałeś rozkaz każ strażnikom by wpuszczali tylko stan szlachecki do zamku?
-Eee no dobra nie ważne. Chodzi o to, że chciałem ci właśnie zaproponować służbę w armii był byś oficerem. Oddałbyś przysługę ojczyźnie wyruszając na wojnę razem ze mną a potem jak już wrócimy otrzymasz chwałę i tytuły. A o kobiety się nie martw znajdzie się coś dla nich.
-Hmm tak właściwie to samemu chciałem ruszyć ale kupą to chyba raźniej będzie. I więcej orków można pokonać nie mówiąc już o saracenach. Tylko że moi ludzie są słabo uzbrojeni i będę musiał ich przeszkolić.
-Nie ma problemu i tak wyruszam za pewien czas, niech wstąpią do straży. Będziesz mógł ich szkolić do czasu gdy wyruszymy. Zbrojownia ostatnio opustoszała ale kuźnia pracuje dzień i noc więc coś na pewno się znajdzie. Dostaniesz też własny pokój w zamku.
-Chętnie dołączę mój oddział do twej wyprawy Hrabio. Pójdę niezwłocznie powiadomić o tym moich ludzi.
Wyszedłem na dziedziniec i poszedłem do lichwiarza który wymienił mi złotego Klaudiusza na osiem srebrnych koron. Następnie wróciłem do moich ludzi. Rozdałem korony kobietom i powiedziałem, że znajdą wraz z dziećmi schronienie w zamku. Następnie powiedziałem chłopom:
- Zamierzam dołączyć do wyprawy wojennej Hrabiego Henryka. Pójdziemy razem z jego wojskiem. Jednak zanim wyruszymy minie kilka dni przez ten czas was przeszkolę. Hrabia Henryk obiecał też wydać wam lepszą broń w zbrojowni. Na czas pobytu tutaj wstąpicie także do straży zamku.
Wszystkich chłopów ucieszyło zapewnienie bezpieczeństwa rodziną i możliwość zemsty na orkach jednak aż trzecia część odmówiła służby tłumacząc się, że Hrabia kazał płacić za duże podatki.
Poszedłem do kowala który przyjął nasze w pośpiechu zbite z desek pawęże i topory zdobyte na orkach. Obiecał na jutro lepsze tarcze i broń bardziej przystosowaną dla ludzi.
Nadszedł wieczór chłopi zagnieździli się w koszarach. Hrabia kazał kobietom które przywiozłem zszywać przeszywanice. A ja kładłem się do snu w swoim pokoju oglądając mój glejt oficerski.
 
lukaszk jest offline