Thompson & Hargreaves:
Praca od momentu rozkazu kapitana szła gładko. W pewnym momencie zerwał się jednak spory wicher, który targał piaskiem we wszystkie strony. Osłony na twarz z trudem wytrzymywały, a przez moment czuliście jakby ktoś biczował was po ich powłoce. I tak przez kilka dobrych minut. Gdy było po wszystkim, spostrzegliście jak sporo zapasów i sprzętu jest przykryte ogromnymi warstwami piachu. Momentalnie też spora grupa pracowników o żółtej cerze ruszyła z prowizorycznymi łopatami by w mig uwinąć się z odgarnianiem. Po godzinie wspólnej, wytężonej pracy udało się wam załadować wszystko co przewidywała umowa. Serwomotory robota którym sterowała Jo-Ann przestały działać tuż po zakończeniu załadunku. Jakiś skośnooki, ciągle uśmiechnięty pracownik kiwając głową odepchnął ją nieco na bok od panelu, by następnie podejść do maszyny i zacząć przy niej grzebać. Tak czy siak była wolna, i mogła w spokoju zając się czymś innym. Thompsona ogarnęło spore zmęczenie, ale zanim do tego doszło, zdążył zebrać próbkę proszku i schować do... kieszeni (bo nic innego nie miał pod ręką), a następnie prowizorycznie uszczelnić załadunek. Nadal się sypało, ale znacznie mniej niż wcześniej. To wszystko co mógł w tej sytuacji zrobić. Wkrótce też doszło do niego, że jego ciało okazało się być dosyć kiepsko przystosowane obecnie do pracy fizycznej. Zakwasy powodowały że z trudem w ogóle dowlókł się do stanowiska pilota. Moduł medyczny persocoma sugerował mu wypicie półtora litra wody i dawkę tabletek witaminowych. Pozostawało teraz czekać na dalsze rozkazy kapitana.
--- --- --- ---
Malachius:
Po wydaniu rozkazu, byłeś świadkiem całkiem wytężonej pracy zespołowej. Hargreaves i Thompson od razu zabrali się do pracy, i nawet piaszczyste mini-wiry które miotały piaskiem dookoła nie zniechęciły ich. Do godziny powinni się wyrobić, toteż znowu do ciebie należała decyzja o kolejnym kroku. Musiałeś pamiętać o podpisaniu umowy, a także zdecydować czy lecicie teraz, czy wpierw wolicie naprawić statek.
--- --- --- ---
Nakamura:
Zaraz po tym dziwnym wydarzeniu, nim jeszcze podjąłeś decyzję czy sprawdzić źródło potencjalnego szmeru, czy zwalić to na zmęczenie i alkohol, do sali wszedł niespodziewanie Quincy.
-
Hej - rzucił krótko przy drzwiach -
Dzięki za uratowanie tyłka tam wtedy, serio nie sądziłem że te typki z QuickSlashu doczepią się mnie jak tylko wyjadę poza teren kopalni... Dobrze, że już ich nie ma! - Falck przysiadł się obok -
Co taka zaskoczona mina? Stało się coś?