26-02-2013, 14:29 | #201 |
Reputacja: 1 | - W takim razie, większe ryzyko, wyższa stawka - Malachius wzruszył ramionami na wzór DiG, kapitan nie był zakłopotany, kapitan się targował.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
26-02-2013, 14:34 | #202 |
Reputacja: 1 | Malachius: - To jakaś niedorzeczność?! - wściekł się nie na żarty dyrektor - To ja ryzykuję również, i jeszcze mam dopłacać? - kilku ludzi wokół odwróciło się w waszą stronę, ale ewidentnie widząc zdenerwowanego przełożonego, szybko wrócili do swych czynności lub nawet odeszli parę kroków dalej - Ustaliliśmy cenę, a teraz bawimy się w kotka i myszkę. Dobrze, dopłacę wam. Ale chcę mieć stu procentową pewność, że wasz statek jest sprawny i mój transport jest bezpieczny. Tylko proszę podać cenę i lepiej niech będzie ostateczna, albo spławię was stąd i powiadomię władze.
__________________ Something is coming... Ostatnio edytowane przez Rebirth : 26-02-2013 o 14:37. |
26-02-2013, 23:34 | #203 |
Reputacja: 1 | Gdy w oddali zamajaczyła sylwetka siedziby firmy zleceniodawcy Bumeranga, Azjata zszedł do ładowni. W chwili, kiedy Shin pomyślał, że lata temu ludzie musieliby własnoręcznie dźwigać takie rzeczy, podziękował w duchu za za roboty, które ich w tym wyręczały. Dzięki tym wszystkim ułatwieniom ludzie zdawali się jednak zbyt zawierzać sprzętom. Na sygnał, że funkcje życiowe Sancheza ustały, Shin tylko westchnął pod nosem. Nikt nie mógł mu już pomóc, skoro on, medyk, leżał ranny. Z braku lepszego zajęcia poszedł do baru na statku. Wypicie szklanki jakiegoś alkoholu było obecnie chyba najlepszą opcją pożegnania kompana. |
27-02-2013, 08:29 | #204 |
Reputacja: 1 | - Proszę, bez gróźb, jesteśmy poważnymi ludźmi - Malachius odparł chłodno i westchnął - Możemy zapomnieć o dodatkowych pieniądzach. Załadujemy towar i ruszymy od razu, w zamian za swobodny dostęp do stacji naprawczej w kopalni i pomoc w dyskretnym zdobyciu części.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
28-02-2013, 14:14 | #205 |
Reputacja: 1 | Malachius: Vincenzo wyraźnie zdziwiony tą nagłą zmianą zdania i jednocześnie propozycją, odparł zupełnie spokojnie: - Nasza stacja naprawcza? Cóż, jeśli jakkolwiek okaże się wam przydatna, to proszę bardzo. Jest do waszej dyspozycji. Tylko chcielibyśmy w ciągu doby, maksymalnie dwóch być spakowani. Nie ociągajcie się zbytnio - i już miał odchodzić, ale przypomniał sobie o drugiej kwestii - Co do tych części. Nie wiem, nie jesteśmy warsztatem dla statków. Może któryś z kapitanów tych fregat odsprzeda swoje zapasy. --- --- --- --- Hargreaves & Thompson: Upał może tutaj nie był tak dokuczliwy, ale znowu byliście w skwarze. Od litościwych pracowników dostaliście kaski ochronne i osłony na twarz, by chronić ją przed piaskiem. Szybko też was poinstruowali jak sterować robotami. Niestety, mimo szczerych chęci i własnych preferencji, Jamie dostał pracę typową dla szeregowego robola - tam coś przenieść, tam coś przełączyć, przerzucić ramieniem robota, czy przeczyścić sprzęt z piasku. To ostatnie było najbardziej dokuczliwe. Nie ma zmiłuj. W zasadzie oboje pracowaliście blisko siebie, więc mogliście się swobodnie komunikować. W pewnej chwili Jamie akurat podczas załadunku "Bumeranga", podnosząc jedną ze skrzyń dostrzegł, jak wysypuje się z niej szary proszek. W pierwszej chwili wydawało się to pyłem lub piaskiem, lecz widać było ewidentnie że jedna ze skrzyń jest dziurawa i usypuje się z niej zawartość. Musiał sobie zadać pytanie, czy powinien powiadomić kogoś o tym co właśnie ujrzał. Tymczasem Hargreaves w pocie czoła przenosiła robotem skrzynie zatytułowaną: "uszczelki szczelinowe". Na domiar złego robot miał w zwyczaju przypadkowo się wyłączać, lub nie reagować na komendy. Widać miał swoje lata. --- --- --- --- Nakamura: W przeciwieństwie do towarzyszy, udałeś się na relaks. W samotności i spokoju opiłeś zdrowie zmarłego towarzysza. Być może byłeś jedyny, który miał teraz głowę by pamiętać o Sanchezie. Dyspenser nalał ci kubek dobrego rumu, i choć był syntetyczny, to smakował praktycznie jak oryginał. Ta chwila kontemplacji w pustym pokładowym szynku przywołała stare wspomnienia. Drobne i większe napady na górnicze magazyny, pobicia na zlecenie, ucieczki przed policyjnymi nalotami, czy nawet pojmanie kapitana statku i wzięcie za niego okupu. Nie miałeś łatwego życia, to fakt. Dawne czasy już nie wrócą, i może to i dobrze? Usłyszałeś jakby szelest. W pierwszej chwili zdawało się to być jakimś niesfornym majakiem, ale odgłos ten powtórzył się jeszcze dwa razy. Pochodził ewidentnie gdzieś spod jednego ze stolików. Zdawało ci się nawet, że coś pod nim przemknęło i schowało się w kącie.
__________________ Something is coming... |
28-02-2013, 14:24 | #206 |
Reputacja: 1 | Kapitan odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem na statek, gdzie szybko zorientował się, że jego ludzie nie wysłuchali zupełnie jego rozkazów i zamiast relaksować sie w zaciszu Bumeranga zaczęłi wykonywać prace zwykłych roboli. - Co wy robicie? - zapytał przez komunikator, spokojnym, chłodnym głosem.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
01-03-2013, 18:55 | #207 |
Reputacja: 1 | Jamie żałował, że nie został na statku. Miał świadomość, że będąc tam wolałby pomagać przy załadunku zamiast się obijać, ale był tylko człowiekiem, który lubi ponarzekać nad swoim losem. Niestety nie udało się mu dostać roboty o jakiej myślał, ale dostrzegał plusy swojej sytuacji. Męcząc ciało odciążał umysł od natrętnych myśli. Thompson podniósł skrzynię, zwyczajowo już stęknął z wysiłku i ruszył bez werwy. Zauważył coś intrygującego. Ze skrzyni wysypywał się szary proszek. Nie wiedział czym to było, choć w dzisiejszej erze barwników i innych chemicznych diabelstw równie dobrze mogło to być skondensowane paliwo albo żarcie. Nie chciał zwracać na siebie uwagi obsługi, ale powiadomić Jo-ann nie zaszkodzi. Nachylił się jej do ucha i wyszeptał zwięźle o co chodzi. Nie minęło parę sekund, a zobaczył kapitana i chwilę później usłyszał jego słowa. W sumie nie miał nic do ukrycia, ale ciężko mu było zebrać słowa. - Pomagam w załadunku, szefie. Im szybciej to skończymy tym szybciej się stąd wyrwiemy. EDIT: Po usłyszeniu reprymendy kapitana, Jamie, jak nikt nie patrzył, zebrał odrobinę proszku do kieszeni. Dziurę w skrzyni zakleił prowizorycznie: gumą do żucia. Nie wiedział z czego to robią, ale trzymało całkiem całkiem.
__________________ Nosce te ipsum. Ostatnio edytowane przez Boreiro : 04-03-2013 o 09:58. Powód: rozszerzenie działań |
02-03-2013, 11:03 | #208 |
Reputacja: 1 | Hargreaves w pocie czoła wydawała polecenia posłusznemu robotowi. Niestety maszyny była wysłużona, zacinała się, serwomechanizmy szurały niemiłosiernie. Z tego co pisało przewozili uszczelki. Nie wierzyła temu w najmniejszym bodaj stopniu. Zapewne w środku znajdowały się jakieś syntetyczne prochy lub inny cenny dla przemytu towar. Po chwili dotarł do niej Jamie, drobinki potu odkształcały się jak diamenty na ciemnym tle skóry. Z jednej z jego skrzyń wypadł jakiś szary proszek. -Jamie zgarnij to co się wysypało. Potem uszczelnij. Musimy zobaczyć jakie gówno przewozimy. Ucieszyło ją , że pilot obdarzył ją zaufaniem. Lubiła tego gościa przez co nie musiała czuć takiej samotności na statku. |
02-03-2013, 11:15 | #209 |
Reputacja: 1 | - Co kazałem wam robić w czasie kiedy mnie nie będzie? - warknął i uderzył otwartą dłonią w blat - Kontynuujcie. Mamy załadować wszystko jak najszybciej się da. Podobny rozkaz wydał pozostałym członkom załogi.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |
04-03-2013, 12:43 | #210 |
Reputacja: 1 | Thompson & Hargreaves: Praca od momentu rozkazu kapitana szła gładko. W pewnym momencie zerwał się jednak spory wicher, który targał piaskiem we wszystkie strony. Osłony na twarz z trudem wytrzymywały, a przez moment czuliście jakby ktoś biczował was po ich powłoce. I tak przez kilka dobrych minut. Gdy było po wszystkim, spostrzegliście jak sporo zapasów i sprzętu jest przykryte ogromnymi warstwami piachu. Momentalnie też spora grupa pracowników o żółtej cerze ruszyła z prowizorycznymi łopatami by w mig uwinąć się z odgarnianiem. Po godzinie wspólnej, wytężonej pracy udało się wam załadować wszystko co przewidywała umowa. Serwomotory robota którym sterowała Jo-Ann przestały działać tuż po zakończeniu załadunku. Jakiś skośnooki, ciągle uśmiechnięty pracownik kiwając głową odepchnął ją nieco na bok od panelu, by następnie podejść do maszyny i zacząć przy niej grzebać. Tak czy siak była wolna, i mogła w spokoju zając się czymś innym. Thompsona ogarnęło spore zmęczenie, ale zanim do tego doszło, zdążył zebrać próbkę proszku i schować do... kieszeni (bo nic innego nie miał pod ręką), a następnie prowizorycznie uszczelnić załadunek. Nadal się sypało, ale znacznie mniej niż wcześniej. To wszystko co mógł w tej sytuacji zrobić. Wkrótce też doszło do niego, że jego ciało okazało się być dosyć kiepsko przystosowane obecnie do pracy fizycznej. Zakwasy powodowały że z trudem w ogóle dowlókł się do stanowiska pilota. Moduł medyczny persocoma sugerował mu wypicie półtora litra wody i dawkę tabletek witaminowych. Pozostawało teraz czekać na dalsze rozkazy kapitana. --- --- --- --- Malachius: Po wydaniu rozkazu, byłeś świadkiem całkiem wytężonej pracy zespołowej. Hargreaves i Thompson od razu zabrali się do pracy, i nawet piaszczyste mini-wiry które miotały piaskiem dookoła nie zniechęciły ich. Do godziny powinni się wyrobić, toteż znowu do ciebie należała decyzja o kolejnym kroku. Musiałeś pamiętać o podpisaniu umowy, a także zdecydować czy lecicie teraz, czy wpierw wolicie naprawić statek. --- --- --- --- Nakamura: Zaraz po tym dziwnym wydarzeniu, nim jeszcze podjąłeś decyzję czy sprawdzić źródło potencjalnego szmeru, czy zwalić to na zmęczenie i alkohol, do sali wszedł niespodziewanie Quincy. - Hej - rzucił krótko przy drzwiach - Dzięki za uratowanie tyłka tam wtedy, serio nie sądziłem że te typki z QuickSlashu doczepią się mnie jak tylko wyjadę poza teren kopalni... Dobrze, że już ich nie ma! - Falck przysiadł się obok - Co taka zaskoczona mina? Stało się coś?
__________________ Something is coming... Ostatnio edytowane przez Rebirth : 04-03-2013 o 13:04. |