Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2013, 14:58   #72
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Drakonia wzięła ze stołu równą część pieniędzy. Wyglądało na to, że jeśli drużyna będzie rozpadała się w takim tempie, część jej udziału wzrośnie w zastraszającym tempie, choć oczywiste było, że o zabijaniu ogrów mogli sobie tylko pomarzyć. Drużyna składająca się z łotrzycy, czarodzieja, kapłanki i jednego tylko wojownika w żaden sposób nie mogła się mierzyć z bandą ogrów. Sytuacja była do naprawienia dopóki, dopóty druid nagle postanowił się obrazić na wszystkich innych, bogowie tylko wiedzieli, o co. Jeśli druid naprawdę myślał to, co mówił, to cierpiał na ciężki przypadek krótkowzroczności.
Diablica niespecjalnie przejmowała się tym, że krasnolud zapewne właśnie budził się w klatce zmierzającej do kamieniołomów lub na targ niewolników, gdzieś w bezimiennym porcie na Wybrzeżu Mieczy. Choć jasne było, że ostatnim, co wojownik chciał zrobić, było sprzedanie krasnoluda.
Cóż, pomyślała gorzko Drakonia. Jeśli pieniądze tak bardzo druidowi śmierdziały, chętnie weźmie także i jego. Fundusz jej własnych porachunków potrzebował sporo pieniędzy.
Sytuacja była szczęściem w nieszczęściu. Kto wie, w jakie kłopoty mógłby ich wpędzić pyskaty brodacz, jeśli byłby jeszcze z nimi. Z drugiej strony, Drakonia i cała reszta mogliby skorzystać z pomocy wilka druida. Pech.

Jako że nie było żadnego sensu w tropieniu łowców niewolników o zmroku, diablica położyła się w kącie zrujnowanego dworku, chcąc choć na chwilę odpocząć od zdarzeń minionego dnia. Zasnęła na parę chwil ze sztyletem w ręce; nie obawiała się co prawda swoich kompanów, udowodnili oni bowiem, że byli warci zaufania, przynajmniej w kwestii zarabiania pieniędzy. Co do druida i krasnoluda, nie mogła dbać mniej.

Nie dane jej jednak było odpocząć zbyt długo. W środku nocy, Dorien przyszła ostrzec ich, że w okolicy kręci się ktoś. Kolejni łowcy niewolników? Drakonia wątpiła w to. Jedno było pewne, w miejscu, które było rzekomo z dawna opuszczone, kręciło się o wiele za dużo ludzi.
- Mamy gości, ktoś kręci się w okolicy drzew. Jeśli się nie mylę, to widziałam przynajmniej cztery sylwetki.
- Ukryjmy się –
rzekła ściszonym głosem Drakonia, zbudziwszy się. - Nie wiemy, kim są. Po prostu poczekajmy, czy wejdą do dworku. Poczekajmy na ich pierwszy ruch.
Sama uaktywniła mechanizm kuszy naręcznej z zatrutym bełtem, po czym cicho rozgrzebała resztki tlącego się drwa w przygasłym ognisku.
Było ciemno, jednak Drakonii nie przeszkadzała ciemność. Wręcz przeciwnie. Przekradłszy się po schodach na górę, przycupnęła przy oknie; mrużąc oczy, wyjrzała przez okno na zewnątrz. Nie chciała się jednak zbytnio wychylać, aby sama nie zostać dostrzeżona.
Kiedy skończyła się rozglądać, w ciszy wyszeptała zaklęcie i wykonała parę gestów, a z jej rąk podniósł się cienisty dym, niewidoczny w całkowitej ciemności dla zwykłych oczu. Namacalna ciemność uformowała przed nią wzór, po czym rozpłynęła się.
 
Irrlicht jest offline