Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2013, 00:51   #19
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Dość szybko zatraciła się w jego opowieści, choć opowiadał zupełnie inaczej, niż omoidasu Ikoma. Nie miał ich poloru, ich wprawnego operowania słowem, barwienia go wręcz. Nie, jego opowieść była bardzo prosta.

Ale łatwo było ją sobie wyobrazić, a jej wyobraźnia nigdy nie należała do ułomnych.

Dość szybko zatem ujrzała Shiro Tengu w trakcie przygotowań do corocznego Zimowego Dworu, urządzanego przez ich daimyo, dla nich samych, bo przecież nikt inny z okolicy nie mógłby się pojawić. Rokugan bugyo, którego rezydencja byłaby odpowiednio blisko nigdy nie zaszczycił tego zameczku swoją obecnością, a z czasem słane doń zaproszenia stały się raczej pustym gestem, pozbawionym nadziei nawet na odpowiedź.

Zdecydowanie nie można było mówić o “wirze” przygotowań. Tak samo, jak nie można mówić o ekscytacji, gdy gość, który ma przybyć do domu, jest gościem doskonale znanym, który na pewno nie zaskoczy nas niczym nowym, którego opowieści znamy tak dobrze, że sami możemy je recytować.

Nie spieszono się z pracami. Samuraje statecznie odświeżali swe wiersze. Swoje kata. Może konkurs włóczniczy budził pewną ekscytację. W końcu tam nie było do końca pewne, kto zdobędzie jakieś miejsce. Ćwiczący sztukę włóczniczą dbali o to, by ich treningi pozostawały tajemnicą dla potencjalnych oczu i nawet doszło do paru ostrzejszych sporów, kiedy pojawiało się podejrzenie, że takową tajemnicę mógł odkryć ktoś niepowołany.

Różnice były w tej opowieści niedostrzegalne dla uszu Akodo Keiko. Zbyt mało znała jeszcze swego rozmówcę, lub zbyt słaba była, na pewno też dołożył się brak wyszkolenia w niuansach brzmień głosów. Nie zdołała zatem wychwycić słów czy zdań pokolorowanych smutkiem lub przygnębieniem.

Inna sprawa, że opowiadający nie poddawał się tym emocjom. Odmiennie od omoidasu, nie podkreślał nimi swych zdań... a przynajmniej nie czynił tego zamierzenie.

Mimo powolnego tempa jednakże, każdy dzień wypełniony był pracą. Od świtu do nocy. Wkrótce Akodo Keiko złapała perspektywę. Musiały minąć dni w opowieści, nim zrozumiała, jak doskonale jej rozmówca zna ten zamek. Jego działanie. Raz jeszcze spojrzała na budokę i poprawiła się. Nie, to nie fakt tego, kim był jej rozmówca, zaowocował tak dogłębną wiedzą. To raczej to, kim był i co czynił jego pan.

Najwyraźniej karo Daidoji był osobą samodzielnie zarządzającą Shiro Tengu. Albo będącą w stanie zarządzać. Na pewno wysyłał patrole. Układał im trasy. Dbał o ich wierzchowce i ekwipunek. Koordynował prace rzemieślników w zamku i okolicach tak, by w każdej chwili mogli oni podjąć spore prace naprawcze (co kilka razy trzeba było uczynić, kiedy podmyte sekcje murów przestały być zadowalająco obronne). Zadbał o to, by otoczono zamek fosą, do tego czyniąc to tak, by móc dzięki zasilającej ją odnodze rzeki nawodnić sporą połać ziem, którą wcześniej nakazał wykarczować, obecnie zaś kierował tam heiminów, by mieli nowe pola. Dbał o zamkowe dojo, wizytował wartowników, prowadził zamkowe rachunki, rozliczał dzierżawców. Sądził i wydawał wyroki, co normalnie powinien czynić namiestnik klanowy. Z jakiegoś powodu też pełnił obowiązki, jakie zwykle pełniłaby pani na zamku - zarządzał służbą, zwalniał ich i zatrudniał, a także nadzorował ich pracę.

Lista rosła, i rosła, i rosła.

Keiko dowiedziała się, jak dekorowano zamek. Jak kłopotliwa może być wymiana starych ścian w pokojach, kiedy ich rezydenci - młodzi bushi, się nudzą, i uznają, że heimini tam pracujący powinni ich zabawiać.

Dowiedziała się, jakim ogniwem zapalnym może być dom gejsz, który w opowieści Masakazu przewinął się w szeregu skarg, waśni a nawet jednego pojedynku.

Gdy przerwał na moment, podsuneła mu czarkę z wodą, by mógł zwilżyć gardło. Przyjął ją z prostym podziękowaniem i obracając w dłoniach, zaczął mówić o jej siostrze. Teraz była pewna, że nie kłamał wcześniej: nuty sympatii i teraz brzmiały wyraźnie, gdy z uśmiechem opisał kilka zachowań Michiko nacechowanych jej urokiem, jej humorem, jej kobiecością. Kiedy lekko kpił z bushi stojących na warcie, oczarowanych panną Akodo w pierwszych chwilach jej pobytu w Shiro Tengu.

Jedynie gdy wspominał o bushi, którzy z jej przybyciem zaczęli ćwiczyć na poważnie, to w jego głosie uśmiech mieszał się z potępieniem.

Data przybycia.

Orszak. Jej miejsce w nim. Jak podróżowała.

Dowódca eskorty.

Liczność tejże. Mony. Zachowanie.

Zapamiętał wiele.

Mniej zapamiętał z przybycia panów Isawa, którzy przybyli w kiepskim stanie, gnani kilkoma dniami deszczy. Starszy z panów Maguro był chory. Młodszy był bardzo przejęty chorobą swego sensei i krewniaka zarazem. Panowie Isawa przez parę dni nie opuszczali swych komnat, jedynie ich yojimbo poruszali się po zamku, a i oni czynili to dość skąpo, skupiając się na swoich obowiązkach względem ich podopiecznych.

Panów Isawa przyjmował Daidoji-nikutai, który wtedy pełnił obowiązki pierwszego wartownika.



Pan Otomo zamek zaskoczył, pojawiając się w cztery konie - on, oraz jego yojimbo, bez sług, bez świty niemalże. O jego wysokim statusie dowiedzieli się, kiedy już prowadzono go do kwater gościnnych, dzięki interwencji jednego z bushi, Kakity Fuhisa. Pan Fuhisa przytomnie rozpoznał mony możnego pana, bez słowa objął dowództwo nad orszakiem, i szeregiem dość wprawnych poleceń uniknął sporej wpadki (w ustach Masakazu: wykazał się wyrafinowaniem i elegancją godnymi jego szlachetnego nazwiska).

Wobec takiego napływu gości, przygotowania do Zimowego Dworu rozpoczęły się niejako na nowo. Wymieniano dekoracje, szykowano nowe, dodawano stare, czyszczono pomieszczenia od dawna nie czyszczone, zdwojono treningi właściwie wszelakie, zwłaszcza zaś na codzień cieszący się sporą ilością wolnego czasu nauczyciele etykiety i dworskich zachowań, jak i zamkowi skrybowie oraz kwatermistrz (znany z zamiłowania do lektury) byli obecnie oblegani przez wielu proszących o radę bushi.

Między wierszami opowieści Masakazu, Keiko mogła odczytać coś jeszcze. Zawrócona niemal sprzed oblicza Emma-O, przytłoczona szeregiem informacji ważkich, zaskakujących - czasem wprost kompletnie niespodziewanych - nie uczyniła tego od razu, lecz kilka godzin później, gdy po raz kolejny zastanawiała się nad opowieścią budoki.

Nowy, lepszy Zimowy Dwór Shiro Tengu był wspaniałą okazją by się wybić... albo spaść jeszcze niżej. I dotyczyło to każdego, nawet - a może przede wszystkim - Daidoji-daimyo.

Keiko nie miała doświadczenia z przepychem dworów zimowych. Nie znała ich realiów, dotąd też nie były jej jakoś szczególnie potrzebne. Oczywiście, znała opowieści - nie można było ich nie znać, jeśli miało się Akodo Michiko za starszą siostrę. Lecz słyszeć opowieści, a uczestniczyć, czy choćby znać relacje z pierwszej ręki - to co innego. Keiko dowiedziała się o tym, gdy jej siostra pierwszy raz uczestniczyła w ZImowym Dworze.

Dwory były miarą prestiżu władcy. Okazją dla ludzi władcy, w niektórych kręgach - jak wyobrażała sobie Keiko - zwłaszcza Żurawich - czymś wyczekiwanym. Co oznaczało, że jeśli uznany przez pannę Shinjo za papierowego Żuraw nie odniósł sukcesu tej zimy, nie sprawił, że jego szlachetni goście zapamiętali Zamek Goblina jako miejsce ciekawe, a jego władcę, jako dobrego gospodarza... to następne Zimowe Dwory staną się jeszcze bardziej nudne i monotonne, wobec intensywności i splendoru tego, który właśnie się zakończył.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline