Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2013, 20:32   #133
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Gort niszczyć chałupy, Gort miażdżyć strażniki!


- Czyżby? - blondyn zaśmiał się, gdy jego ostrze zostało pokryte tańczącymi nań płomieniami, uwalniając tym samym potencjał kata, który miał przebyć najkrótszą możliwą drogę do ziemi. Nawet, a może zwłaszcza, jeśli była ona przez wnętrzności wampirzego przeciwnika. Oczy Fausta nie emanowały złością, czy też pogardą, ba - był nawet dumny z przeciwnika, zaś łokieć drugiej ręki, który właśnie zmierzał w kierunku skroni przeciwnika był tego doskonałym dowodem. Nieskończona czerwień koszuli miała powiększyć się jeszcze bardziej za sprawą drobinek krwi. Jeśli mag uniknie, Faust kontynuuje taktykę pojedynku toczonego w najszybszym możliwym tempie.
Nie było potrzeby nawet ruszać ręką, miecz bowiem zrobił swoje. Rozpruł ciało wampira, swym płomiennym atakiem, przecinając go niemal na pół i powalając przy tym na ziemię, w agonialnych spazmach - miecz nie przyniósł swemu właścicielowi duszy wroga, nieumarły bowiem stracił ją dawno temu. Łysy alchemik widząc jak jego kompan pada na ziemię powalony przez blondwłosego osobnika, zatrzymał się w pół kroku i zerknął przez ramię na Gorta który też zakończył swój pojedynek, mężczyzna szybko przeanalizował swoją sytuację... po czym uniósł ręce w geście poddania się.
Tymczasem pirat wyszedł od strony zawalonego budynku by bliżej przyjrzeć się poczynaniom Fausta. Wyglądało na to że wygrał swój pojedynek jedynie z kilkoma guzami, aczkolwiek mimo to wyglądał na zadowolonego ze swej walki.
- Widże że ty też se poradziłeś, co Blondas? - zapytał swego kompana, po czym wskazał na kolesia z butlą na plecach. - Co zamierzasz z nim zrobić?.
- Sam nie spodziewałem się wiele więcej po wielkim piracie! - strażnik odpowiedział w manierze podobnej, jeśli nie skradzionej czarnoskóremu.
- Ahh, czemu mielibyśmy cię wypuścić? - zapytał po chwili patrząc w kierunku bimbrownika.
- Nie mówię o wypuszczeniu, a o nie zabijaniu. -stwierdził dość logicznie alchemik.
- Nie widzę różnicy. - powiedział blondyn, oglądając ciało łysego mężczyzny wzrokiem, który wskazywał na rozważanie potencjalnych walorów smakowych... Mógł też być zwyczajnym ważeniem tego, co tarczownik mógł mieć na sumieniu.
- Jak na moje można by go oddać tutejszym klawiszom - wtrącił się Gort. - Ale to ty go pokonałeś, więc teraz możesz zdecydować o jego losie.
- Co spotkało Hanę? - zapytał o coś, co przykuło jego uwagę na kilka sekund przed walką, ot, kolejna ciekawa informacja do kolekcji.
Łysy mężczyzn uniósł swa cienką brew nieznacznie, widać zdziwiła go niewiedza strażnika. - Kobieta o której mówisz nie żyje. Zabiła ją wasza niebieskoskóra kompanka. -odparł spokojnym miarowym głosem, zerkając ukradkiem an Gorta, zapewne ciekaw reakcji olbrzyma.
- Co żeś powiedział? - zapytał zaskoczony pirat. - Jak to zabiła? O czym ty do jasnej cholery gadasz!? - blondyn, który został wyznaczony przez czarnowłosego jako “posiadacz” życia alchemika, kiwnął na niego głową, dając znać że powinien odpowiadać również na jego pytania.
- To co słyszaleś. Dziś przed południem Hana zginęła w lochach ratusza z rąk niebieskoskórej. -powtórzył łysy mężczyzna w garniturze.
- Czy każdy z naszych towarzyszy dostał jakiegoś “bliskiego”? - zapytał zaciekawiony sytuacją, która dotyczyła pozostałych towarzyszy. Najwyraźniej śmierć Hany nie była dla niego zbyt wielką stratą.
- Bliskiego? -wyraźnie nie zrozumiał pojmany przeciwnik.
- Kogoś, kto ma zatroszczyć się o nasze niepowodzenie. - uzupełnił.
- Jeżeli chodzi oto, byliśmy jedyną grupą wyznaczona do porwań. Wy byliście najłatwiejsi do zlokalizowania. -stwierdził mężczyzna z butlą na plecach.
- Przecież Błękitka by nigdy czegoś takiego nie zrobiła! - zaprotestował neispodziewanie pirat. - Myślałem że ta smarkula sama odejdzie po tym jak przekona się na własne oczy że walka i śmierć to nie przelewki. Ale dlaczego Błętkitka miałaby zrobić coś takiego?
- Tego nie wiemy, wiadomo jednak że tylko one dwie były w lochach, a Shiba wyszła z ciałem Hany na rękach. Niektórzy mówili, że doszło do sporu między nimi. -wyrecytował mężczyzna, zaś na jego twarzy nie było widać żadnych emocji, trudno więc było określić czy kłamie, czy też mówi prawdę.
- Zapewne nie zdradzisz nam kto cię najął? - strażnik zapytał.
- O ile zagwarantujesz mi że będę żyć, zdradzę. -odparł o dziwo najemnika.
W odpowiedzi szkarłatny kat, który krył się pod perłowym kolorem stali, zniknął.
- Mój stary przyjaciel, mag imieniem Baltazar, który chciał zemścić się na Hanie i niejakim Johnie. -odparł łysy człek i przysiadł oparty o butlę przytroczona do pleców. - Aktualnie przebywa w tym mieście w zajeździe o nazwie “Pod zardzewiałą śrubką”.
- Jeśli powiesz jeszcze jak wygląda, jesteś wolny. - blondyn zaproponował. - Całkowicie wolny. - dodał po chwili z uśmiechem na ustach.
- Starszy mężczyzna, łysiejący, zawsze wsparty na zdobnej drewnianej lasce oraz z sześciookim krukiem przebywającym w pobliżu. -wymienił najważniejsze informacje łysy elegant
- Dziękuję. - strażnik równowagi uśmiechnął się do wolnego już dżentelmena. - Gort, co z twoim? - zapytał, jakby liczył, że łysy mężczyzna zaopiekuje się towarzyszem.
- Nie wierzę mu - stwierdził po dłuższym namyśle Czarnoskóry, mówiąc o Shibie i Hanie. - Sam zapytam o to Błękitkę jak tylko znowu się spotkamy. A na razie zostawiam go tobie, Blondas.
Po tych słowach murzyn opuścił dwóch rozmówców i przeszedł z powrotem do zawalonego budynku, by porozmawiać ze swym niedawnym oponentem.
- Hej, co tam u ciebie? - zadał pytanie z uśmiechem odsłaniajacym dziurę po wybitym przez Khaliego zębie. - Wiesz, podoba mi się twój styl. Co powiesz na to żeby do nas dołączyć? Jeśli się zgodzisz to powiemy strażnikom że przez pomyłkę wmieszałeś się w walkę pomiędzy nami, a porywaczami.
Łysy mężczyzna pospiesznym krokiem odszedł od swych oprawców, znikając po chwili za zakrętem. Khali natomiast spojrzał na stojącego nad nim murzyna i z uśmiechem odparł.
- Jakoś leci, nienajwygodniejsze miejsce na drzemkę. -zaśmiał się poczym wysłuchawszy propozycji Gorta odparł.- W sumie czemu nie! Tylko nie za bardzo wiem co z was za grupka, nie mówiono mi wiele. -odparł ze śmiechem wojownik ze wschodu po czym dodał. - Ale towarzyszyć będę mógł wam tylko do momentu gdy nie spełnię swego własnego celu.
Faust zaś, pozbawiając się przeciwnika, oraz rozmówcy, w sposób tak miły, że aż dziwny dla otoczenia, wręcz podobny do Gortowego “dołącz do nas”, nie mógł się oprzeć poznaniu przeciwnika czarnoskórego.
- Witam na pokładzie. - bardziej stwierdził, niż pochwalił nieznajomego. - Miło wiedzieć, że zapewniłeś rozrywkę piratowi - dodał po chwili, już nieco bardziej rozbawiony.
- Shiba twierdzi, że powinniśmy skończyć ze zbaczaniem z drogi do celu - poinformował czarnoskórego “nakama”.
- No to witaj w załodze! - zawołał uradowany murzyn, po czym zajął się przetransportowaniem Calamitiego w pobliże zawalonego budynku, gdzie posadził go opierając o resztki jednej ze ścian, a następnie sam usiadł obok po turecku z założonymi rękami. - Więc tera musimy tylko poczekać na tych tam strażników. Normalnie rzuciłbym każdemu z nich wiązanką, a potem przywalił w mordę, ale jak tylko ludzie usłyszą wieści o naszej tutejszej burdzie to może Błękitka i reszta tutaj przylezą. Więc lepiej ty zajmij się gadaniem z władzuchną, dobra? - zakończył Gort zwracając się z prośbą do Fausta, a po zaskakująco krótkiej chwili zapadł w drzemkę którą sygnalizował bąbelek wystający z nosa i głośne chrapanie które zwykle doprowadzało do szału co delikatniejszych członków drużyny, jednak jak do tej pory żaden z nich nie odważył się powiedzieć tego piratowi prosto w twarz.
- Pozostaje więc czekać - powiedział blondyn, rozsiadając się przy Calamitym. W jego dłoniach szybko pojawiła się znana członkom drużyny ksiega, którą zawsze miał przy sobie, zaś przemknięcie o kilka stron dalej było wyzwaniem godnym Ateny.
- A nie sądzicie że lepiej było by się ulotnić? -zapytał nowy nabytek drużyny. - Mieszkam tu niedaleko... -dodał lekko niepewnym głosem, widać konfrontacja z władzą nie była mu mile widziana.
- Zarówno Gort, jak i Calamity są w trakcie błogiego odpoczynku - Faust odpowiedział wynurzając swój wzrok z nad księgi tylko na kilka sekund, poświęcając je tym samym na baczną obserwację obecnych towarzyszy. - Pierwszego wolę nie budzić, żadnego z nich nie uniosę - wytłumaczył po chwili, pozostając już duchem i ciałem w książce.
- Jeśli straż zadziała tak, jak w przypadku kolejki, to zaraz zostaniemy odeskortowani do reszty drużyny - dodał na koniec.
Mnich westchnął i poniósł swój kapelusz z ziemi, po czym zasiadł obok Fausta, oddając się czemuś podobnemu do medytacji. Na straż długo nie było trzeba czekać, grupka uzbrojonych w długolufowe karabiny gwardzistów szybko zjawiła się na miejscu, od razu celując bronia w siedzących i nie raz drzemiących bohaterów. - Co tu się wyrabia! -ryknął muskularny przedstawiciel prawa który w tym oddziale prawdopodobnie pełnił funkcje dowódcy.
- Hmm? - blondyn zapytał wyrażeniem dźwiękonaśladowczym, unosząc swą twarz nieco poza książkę. - Ahh. - poprawił się po chwili, by wstać. Chciał pokazać chociaż trochę respektu posiadaczowi tak smutnej pracy, jaką niewątpliwie było pilnowanie porządku.
- Szaleniec zaatakował/ - odparł, podsycając ulubioną fobię okolicznych meiszkańców.
- To niby gdzie on jest?! -huknął strażnik, widać należał do tych którzy twierdzą że krzyk jest o wiele bardziej istotny od długich i skomplikowanych zdań. - Nikt Szalony by sie do miasta nie dostał! -dodał hardo
- Cóż, nie żyje. - tym razem blondyn używał najprostszych możliwych słów, najwyraźniej nie było innej możliwości.
Nagle bąbelek wystający z nosa pirata pękł z trzaskiem, a ten otworzył oczy i z wolna podniósł się na równe nogi, po czym z grobową miną zbliżył się do strażnika i wyciągnął rękę by chwycić za lufę jego karabinu.
- Głośny jesteś - stwierdził głosem w którym dało się wyczuć nutkę tłumionego gniewu. - Obudziłeś mnie, a ja nie lubię gdy ktoś mnie budzi. Może powiesz mi po prostu gdzie jest niebieskoskóra dziewczyna, a ja w zamian za to zostawię w spokoju ciebie i twoich ludzi?
Strażnik wypiął swoja wątła w porównaniu do Gorta pierś. - Grozisz władzy Czarnuchu? - ryknął prosto w twarz pirata, a Faust powoli zdawał sobie sprawę, iż odsunięcie się od scen które mogą zaraz nastąpić jest naprawdę dobrym pomysłem. - Nie pozwolę bezkarnie demolować mojego miasta, bandzie dziwaków. -dodał wściekle gwardzista, zaś jego malutki oddział powoli zaczął cofać się od swego przywódcy.
- Próbowałem być grzeczny - rzekł pirat do strażnika z rosnącym grymasem na twarzy. - Widziałeś że próbowałem - rzucił jeszcze do Fausta jakby próbował się usprawiedliwić, po czym wyrwał strażnikowi z rąk karabin, chwycił go w dwie ręce i wkładając w to jedynie odrobinę ze swej ogromnej siły, zgiął jego lufę jakby to była plastikowa zabawka, a następnie upuścił broń pod nogi krzykacza, odsunął jedną nogę do tyłu dla lepszego balansu i ze świstem powietrza wymierzył mu solidny podbródkowy.
- A może któryś z was widział tą dziewczynę? - zapytał moment później resztę zgromadzonych strażników.
Zbici w ciasna grupę strażnicy poczęli szeptać między sobą, by w końcu jeden wypchnięty przed tłum z trudem tłumiąc strach zabrał głos. - Mooożemy... ja...sprowaa...dziić doo... Raaa...tuuu..szaaa.
- Tak lepiej - powiedział z zadowoleniem murzyn. - No to powiedzcie jej że na nią czekamy. A w międzyczasie możecie tu przysłać więcej waszych ludzików. Chętnie zabawię się w kręgle!
Uśmiech na twarzy Gorta dał znać strażnikom że lepiej zrobią jeśli czym prędzej się ulotnią, zabierając ze sobą swojego dowódcę i zrobią to o co prosi straszliwy wielkolud.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 05-03-2013 o 20:36.
Tropby jest offline