Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2013, 00:55   #164
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Muzyka

Naciąga cięciwy wszystkich trzech kusz. Ognisko pali się jasno i wyraźnie widzi gobliny i Gomrunda. Tak jak wykrzyczał im w ostrzeżeniu; dwadzieścia. Liczy wilki: dziesięć. Liczy łuki: sześć. Słyszy też prawie każde słowo z krzyczanej przez drzwi rozmowy.

Jej raniony policzek pulsuje bólem o różnym nasileniu. To dobrze, goi się, Sylwia nie stanie się paskudna jak nie przymierzając Dietrich.

Niebo jest ciemnogranatowe. Jest suknią wielkiej księżnej. Największą, najpiękniejszą. Jej falbany ciągną się w nieskończoność. A oni są dziećmi tańczącymi wokół tego ogromu. Potykają się o siebie, o koronki i fiszbiny, podchodzą zbyt blisko wspaniałości. Jedwab szeleści, wszystkie osiem halek zamienia się w wiatr. Gwiazdy to przecież diamenty. Tworzą na niebie unikalny wzór, diadem Mary, bo wokół wieży nad Sylwią niebo jest ciemne jakby stamtąd inny złodziej ukradł je wszystkie. Ranald Sprzymierzeniec. Dziewczyna opiera brodę o śliskie, zimne dachówki, nie pamięta, jaki mają kolor dzienny. Po co pamiętać. Wszystkie są czerwone jak krew, glina rozgrzana w piecu wymagałaby drogiego barwnika żeby zmienić odcień. Ale teraz dachówki są ciemniejsze od nieba, błyszczą jak onyks, jak tafla morza. Pod taflą jest otchłań. Chyba tylko cud trzyma ją na jej powierzchni. Złodziejka nie odrywa wzroku od krasnoluda. Kwadratowa sylwetka, lekko pochylona głowa, proste ramiona. Gomrund oczywiście nie boi się ani trochę. Pewnie w głowie nadal rozrywa gobliny na strzępy. Na skraju okręgu, częściowo w świetle ogniska leżą nienaturalnie wygięte ciała. Większość wilków stoi razem, z głowami zwróconymi w stronę trupów. Niedawno rozszarpały ciało martwego krasnoluda. Nadal chcą ucztować. Sylwia ślini palec, tak jak to robili jej ojciec i dziad w porze żniw, wiatr ze wschodu przynosił upały, ten z północy deszcze. Ale i bez chłodu na mokrym palcu Sylwia wie, że wiatr jej sprzyja. Czuje nagły zawrót głowy, szum spódnic, który przetacza się przez jej ciało falując jak rozgrzane powietrze na drodze do Bogenhafen. Wiatr ją zachęca, Ranald specjalnie kryje gwiazdy nad jej głową. Naprawdę powinna to zrobić?

Dietrich podciągnął się ostrożnie na dach i ułożył obok przyczajonej złodziejki. Bez słowa oparł dłoń na jej karku i dopiero po chwili dość szorstkiej czułości wyszeptał prosto do ucha:
Żaden z nich nie zejdzie bez liny na dół... Zaniosę te śmieci goblinom, jak będzie trzeba odegram komedię albo... Myślę, że naprawdę o to im chodzi. Ale w tym czasie ktoś powinien zadbać o Płomiennego... Po cichu.
Sylwia nagle myśli o tym jak wyglądał bóg, którego nie spotkała na wzgórzu. Wciska głowę w ramię Dietricha, jak kot, wciera w swój zapach tak mocno, jakby chciała dotrzeć do krwi i mięsa, wykręca szyję, cały czas pilnując, żeby nie tracić z oczu Gomrunda. I wydaje jej się, że mówi to wszystko, co myśli, jak absurdalne jest wychodzenie na zewnątrz, wszyscy do środka nie kolejny miedzy gobliny, Dietrich bez osłony, naprzeciw łukom, goblinom i wilkom. Mieli przecież zaprosić jednego do wieży, tak dokonać wymiany.
-Zrobię jak chcesz – to Sylwia mówi naprawdę.
Dietriech odwraca głowę i przez jakiś czas śledzi w milczeniu to, co dzieje się pod wieżą. Potem znów pochyla się do Sylwii, żeby pocałować ją mocno w szyję.
Przepraszam.

Dziewczyna wzdryga się na te przeprosiny. Kiedy mężczyzna schodzi obarcza go dwiema z zabranych kusz. W kieszeni Dietrich wynosi wytartą króliczą łapkę.

Kiedy na dole otwierają się drzwi Sylwia jest już w połowie drogi na ziemię. Zagryza wargi żeby nie krzyczeć. Musi skupić się na wilkach. Zatoczyć łuk, żeby niewywęszona dotrzeć do Gomrunda. Dziewczyna liczy osłony po drodze, kroki do przebycia miedzy nimi. Zbiera jej się na szaleńczy erichowy chichot. Nic przecież nie jest naprawdę. Naprawdę nigdy by nie zeszła z tego dachu. Ma przy sobie miecz, kuszę i plecak. Przykuca na skalistym podłożu. Sześć szybkich kroków i jest za wielkim głazem. Wtedy się zaczyna.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 06-03-2013 o 12:41. Powód: nadmiar wydarzeń
Hellian jest offline