Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2013, 13:41   #30
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Czy wiedza musi tak boleć? Grey potarł nasadę nosa. Nagły ból głowy znowu zaatakował. Stanowczo za dużo pracował, ale nikt tego nie mógł zrobić zamiast niego. Wstał od biurka i podszedł do okna. Uśmiechnął się do siebie. Wydał już wszystkie instrukcje i przeczytał raporty. Miał wolną chwilę. Akurat tyle by Przygotować się do wizyty, która planował złożyć.

- Panie, przybył Inkwizytor Grey.
Domeric machnął ręką żeby go wprowadzić. Na stole leżała mapa siedmiu królestw. Rozstawiono na niej pionki reprezentujące poszczególne armie. Do wieży wpuszczono tylko Greya w dodatku odbierając mu broń przed wejściem, jeśli takową miał. W komnacie za plecami Boltona stał Walder Frey i Loras Tyrel. Przy wejściu zaś służbę pełnił Umber i żołnierz z Dredfort. Do sali prowadził Greya kolejny żołnierz z obdartym ze skóry człowiekiem.
Bolton nie odrywał wzroku od mapy, spytał jedynie
-Co sprowadza Inkwizytora przed moje oblicze?
Grey obrzucił spojrzeniem całą świtę otaczającą Boltona.
- Przychodzę w dwóch sprawach, jedna jest niestety poufna. Nie przeznaczona dla postronnych uszu. Mogę liczyć na rozmowę na osobności, a przynajmniej w mniej licznym gronie?
Bolton machnął ręką i wszyscy opuścili salę. W komnacie został jedynie Bolton, Grey i Mały Jon Umber. Którego pojęcie wszyscy najwyraźniej nie obejmowało.
-Cóż to za poufna sprawa?-zapytał Namiestnik sceptycznie podnosząc jedną brew. Nie wydawało mu się by ktoś taki miał do powiedzenia coś ciekawego.
- Zacznijmy od sprawy nie poufnej. Z pewnoscia wiesz panie, że istniała kiedyś tradycja, iż każdy oddział miał swojego kapelana. To dobry moment by ją przywrócić, ponieważ pojawienie się Nieskalanych może mieć nieprzyjemnie reperkusje. W ten sposób utnie się łeb wszystkim spekulacjom, na temat ich statusu jako niewolników.
Grey usmiechnal sie pod nosem.
- Wiem, że podejrzenie to wygląda, ale w tej chwili mamy zbieżne interesy. I jesli nie będziemy współpracować to albo Lanisterowie, albo Stanis dobiera sie nam do dupy.
-Zapominasz Grey, że jestem człowiekiem północy. U nas zwyczaj kapelana nigdy nie istniał.-Domerica cała ta sugestia rozbawiła. Na jego twarzy widać było szczere ubawienie.- Starzy bogowie i nowi żyją Westros obok siebie od setek lat. Nieskalani to moi ludzie, zatem niewidzię związku. Spekulować sobie ludzie mogą do woli, uwolniłem ich.- wzruszył ramionami widać było, że sprawa go nie martwiła.
-Co do zbieżnych interesów cieszę się, że ktoś to w końcu dostrzega. Twój przełożony jest człowiekiem tak głęboko uduchowionym, że nie widzi spraw doczesnych i trywialnych.-było to łagodne określenie stanu faktycznego, Asher Stone był władczym fanatykiem- Gdy dałem mu do ręki Pokutników w szczerym geście, uznał ich za bezużytecznych. A przed ich powołaniem wzbraniał się rękami i nogami. Mimo, że wrogowie w dużej przewadze zbliżali się do naszych bram. Zniechęciło mnie to, więc w przypadku walk pójdą na pierwszy ogień. Skoro ich obecność tak razi Najwyższego Inkwizytora, usunę przyczynę jego odrazy. Czego się nie robi dla przyjaciół.-wymamrotał sarkastycznie.- Z czym jeszcze przychodzisz?
- Nie o spekulacje ludzi bym sie martwił, choć w tej chwili także to moze być woda na młyn wierzycieli. W razie oblężenia niektórzy gotowi spróbować otworzyć bramy “lanisterkim wyzwolicielom”, wszytko by pozbyć się “władcy niewolników”.
- Ale jak mówiłem, to jeden z potencjalnych problemów. Drugim są septonowie i nieszcześciwe wybory. Z równie nieszcześliwym zgonem, o którym wiesz jak mniemam. Jak myślisz, pójdą na rękę tradycjonaliście i człowiekowi głeboko uduchowionemu, czy komuś kto trzyma niewolników?

- Mój przełożony to człowiek głebokiej wiary, lecz na to stanowisko potrzeba polityka, ze zdolnością do kompromisu.
- Pochodzisz z północy i tam jak mówisz, starzy i nowi bogowie żyją obok siebie. Lecz tu nie jest północ. Rozważ jeszcze sprawę kapelana. Dodam, że na tym stanowisku widziałbym Braciszka Wróbla. Rozmawiałem o nim w tej kwestii i jest gotów wprowadzić Nieskalanych w arkana wiary.

- Orientujesz się w nastrojach mieszkańców. Pająk na pewno składa ci raporty. Obecnie arystokracja sprzyja ci w sporej części, ale to może się zmienić, gdy stracisz przychylność septonów. A jesteśmy w takiej sytuacji, że nawet brak działania z ich strony może przynieść szkodę.
- W kwestii zaś Pokutników, wybacz lecz nie zgodzę się z twierdzeniem, iż to ty panie mu ich dałeś. Jak sam zauważyłeś ciężko do niego dotrzeć ze świeckimi argumentami. Gdybym nie przedstawił mu sprawy w odpowiednim świetle, wciąż gnili by w lochu. - a ty nie miałbyś mięsa armatniego, o które od początku ci chodziło, dodał w myślach.
Bolton już po pierwszym zdaniu, powstrzymywał śmiech.
-Po pierwsze po to mam Varysa i Qyburna by dusić bunty w zarodku. Nawet zaś jeśli nie, trzeba by być kretynem by otwierać bramy “lannisterskim wyzwolicielom” po tym jak to właśnie mieszczanie w buncie zabili Jamiego i pojmali Cersi. Wspomogli czynem pokonanie niewielkiego kontyngentu Lannisterów jaki tu był. Tywin ich wywiesza. Szanse mieszczan w natarciu na bramę oceniam marnie. Na koniec zaś póki co nie szykuje się nam żadne oblężenie. Co do Septonów, ich przychylność leży w ich własnym interesie.-powiedział rozbawiony.-Jak sam stwierdziłeś, jedziemy razem na tym samym wózku. W kwestii Pokutników nie twierdzę, że to ja go przekonałem. Ja mu pozwoliłem ich utworzyć, w zasadzie to ja ich wymyśliłem jako formacje. On zaś tego nie docenił. Co do wyborów, ty tak poważnie Grey? Przypominam nie ja kandyduje a Braciszek. Wiec ci którzy wśród septonów którzy liczą się z moim zdaniem. A są tacy, zagłosują na niego. Mógłbym nawet sprostować twoją wypowiedź. Jak myślisz, pójdą na rękę tradycjonaliście i człowiekowi głęboko uduchowionemu jakim jest Braciszek, czy fanatykowi bez zdolności do kompromisu? Jak sam słusznie zauważyłeś twój przełożony nie jest odpowiednim człowiekiem na pewne stanowiska. Co do Nieskalanych mówisz o kompromisie, zatem poczynię ustępstwo w tej sprawie. Póki co wstęp do ich koszar jest zamknięty, dla wszystkich niemal. Gdy ich zadanie się zakończy, zgodzę się na kapelana na pewnych zasadach oczywiście-dodał z uśmiechem. Jestem w stanie współpracować z Inkwizycją o ile ta współpraca zacznie być realna. Bo na razie sam dobrze wiesz jak to wygląda.
- Niestety kretynizm wśród niższych warstw jest powszechny. - odparł Grey z uśmiecham opierając się o kominek. Nie skomentował “pozwolenia” na utworzenie Pokutników.
- Zaś septonowie... jeśli wybierający pójdą za twoją radą i wybiorą Braciszka, może on nalegać na ustanowienie kapelana. Z tego co wiem idea przypadła mu do gustu. - od niechcenia dłubał palcem w zaprawie spajającej kamienie kominka. - Oblężenie nie będzie trwało wiecznie. I tu dochodzimy do drugiej sprawy. To powiedzmy gest dobrej woli. Informacja, a w zasadzie pytanie, które powinieneś zadać Varysowi. Czy Tyrellom po pokonaniu Stannisa dalej będzie po drodze ze Starkiem i jego Namiestnikiem.
-Jak powiedziałem mogę zgodzić się na kapelana na pewnych zasadach, gdy Nieskalani wypełnią swoje obecne zadanie
.-powtórzył beznamiętnie- Stąd jeśli Braciszek zostanie Septonem, przychylę się do jego prośby w odpowiednim czasie.
Tyrelowie żadna to informacja ani pytanie Grey. Podstawa polityki, jestem Namiestnikiem poradzę sobie-uśmiechnął się niczym dziecko.
- A jakież to zadanie mają Nieskalani i jakie to warunki? - Zapytał Grey, porzucając wyskubywanie zaprawy. Słysząc zdanie o podstawach polityki, ledwo powstrzymał się przed stwierdzeniem, że ma jedną taką podstawę w lochu.
-Warunki usłyszysz w odpowiednim czasie panie Grey. Co do zadania Nieskalanych, dużą uprzejmością z mojej strony będzie informacja kiedy się ono skończy. Póki co ich udawane skoszarowanie, skutecznie odwarca uwagę i niech tak zostanie. Nie powiedział pan nic godnego uwagi, zajął mój czas i robił to co robi pański przełożony.-Namiestnik wydawał się znużony rozmową- Przedstawiłeś kolejne sprawy jakie ma do mnie Inkwizycja, tylko jakoś nigdy nic pożytecznego z tego nie mam.
- Przykro mi to słyszeć, ze swojej strony mogę jednak zapewnić, że jak bardzo zyskałem na tej rozmowie. Dziekuję za poświęcony czas. Za pozwoleniem oddalę się do swoich obowiązków.
Przy drzwiach zatrzymał się na chwilę, jakby o czymś myśląc.
- Nie wiem czy cię to ucieszy, ale Stannis nie ma już domu. - nie czekając na odpowiedź ruszył na zewnątrz. W końcu podziękowania mogły by być czymś co wprawiło by go w osłupienie. Ba. Może nawet zaskoczenie byłoby tak duże, że gołębie serce inkwizytora nie zniosło by takiego szoku.

Idąc za strażnikem odprowadzającym go do wyjścia Gray myślał. W sumie to myślał zawsze, ale tym razem myślał o spotkaniu, które dopiero co miał miejsce. Bolton śmiało sobie poczynał. Zbyt śmiało. Grey uśmiechnął się gorzko. Nagle powiedział:
- Czekaj - i oparł się ramieniem o ścianę. - Zawiało mnie od wilgotnych murów,- wyjaśnił strażnikowi, rozmasowując prawą stronę pleców.
Straznik popatrzył na niego podejrzliwie.
- Mam kogoś zawołać?
- Nie ma potrzeby, zaraz przejdzie, da się gdzieś tu usiąść?
- Tam jest wnęka z oknem, panie.
- Może być
- odarł Grey i dokuśtykał tam. Usiadł i przymknął oczy. Grey dobrze się pilnował i na twarzy ledwo było widać grymas bólu. - Gorzałki pewnie nie masz na służbie? - zapytał nie otwierając oczu. Tak, gorzałka pomagała w niezobowiązującej konwersacji.
 
Mike jest offline