Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2013, 14:25   #31
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Bolton miał długą listę problemów. Baratheon, Lannisterowie, Targarynowie i Varys w odpowiednim czasie będą groźni. Choć była tu szansa na pewien układ, jaki mógłby zawrzeć z pająkiem. Littlefinger już pewnie dogadał się z lwami a nawet zdaniem szeptów jakie słyszał, zasadzał się na młodą Sansę Stark. Do tego Inkwizycja i ten człowiek ze Smoczej Skały. Do tego Tyrelowie grali pewnie nie tylko z nim. Jak zna cierniową śliwkę która zawsze stała w cieniu swego syna, pewnie ma alternatywy. W dodatku Stannis uparcie nie poszedł mu na rękę i maszerował właśnie wprost na wojska Reach. Zamknie ich między sobą a lwami. Tylko czy ten idiota nie rozumie, że pcha kwiaty w szpony lwa? Będzie musiał to przerwać, miał już plan. Domeric był lepszym partnerem dla Tyrelów niż Tywin. Słabszy ród z daleka od domu. Lwy to jednak dużo cięższy partner, dogadają się jeśli nie będzie wyboru. Bolton musi wykazać inicjatywę, zrobi to już poczynił kroki. Musi najpierw jednak zadbać o przystań. Pierwym krokiem był list na Smoczą Skałę.

Cytat:
Do niezidentyfikowanego dowódcy floty. Zająłeś panie Smoczą Skałę z rąk wrogów królestwa. Odparłeś atak buntownika. Nie czyni cię to jeszcze przyjacielem korony, jednak być może otwiera pewne możliwości.
Chciałbym wiedzieć z kim mamy do czynienia i jakie są twoje zamiary?

Podpisane: Królewski Namiestnik, Domeric Bolton.
Namiestnika ciekawiło z kim ma do czynienia. Jakiś odważny lord z niewielką liczbą statków oraz ambicjami i inicjatywą. Wydawało się to mało możliwe, jednak realne choć trochę. Piraci? Równie mało prawdopodobne. Jaki kretyn zajmowałby taką wyspę? Bo zająć to jedno a utrzymać to drugie. Przed Stannisem z zaskoczenia się utrzymał w dodatku w pierwszym podejściu. Co dalej jednak... Musiałby się z kimś ułożyć. Ma dobrą pozycje wyjściową a obecny król to dobra alternatywa. Możliwe było również przygotowanie do inwazji? Czyżby smoki Varysa, miały przylecieć?

Przyszedł list z odpowiedzią

Cytat:
Jestem otwarty na dialog z królestwem. Smuci jednak fakt, że taki uczynek nie zasłużył na zainteresowanie ze strony samego króla.
Jakiego rodzaju są to możliwości?
Domeric najpierw parsknął śmiechem. Honorowy władca siedmiu królestw piszący do pirata, to byłoby dobre. Po tonie listu było pewne, że to żaden lord. Taki bowiem przedstawiłby się godnie i należycie. List w zasadzie był obrazą, Bolton wyraźnie zapytał z kim ma do czynienia i jakie są jego zamiary. Przynajmniej oficjalne, a ten go pyta jakie są możliwości układów nie podpisując się nawet.

Pokręcił głową. Rżnie głupa i mamy wroga u bram albo... Skreślił kilka słów.

Cytat:
Póki nie przedstawisz siebie i swoich zamiarów żadne. Ponawiam pytanie, z kim mamy do czynienia i jakie są twoje zamiary? Podpisano Królewski Namiestnik, Domeric Bolton
Potem czytał kolejne listy od swojej przyszłej pani żony. Będzie musiał tę sprawę jakoś rozwiązać. Kolejny punkt na jego długiej liście. Zwłaszcza ostatni list wywołał w nim uśmiech. Pisany przez Yrsę ewidentnie po pijaku, bo im dalej w las, tym litery bardziej się chyliły.

Cytat:
Do Namiestnika Królewskiego Domerica Boltona
Panie mężu,

zapomnij proszę o liście mym poprzednim, pisanym w pośpiechu, bólu i na makowym mleku. Żadne z tych trzech nie jest dobrym doradcą.

Pozostaję w Harrenhal pod opieką dzielnych wojowników z klanów Gór Księżycowych, którzy jako jedyni tutaj zechcieli mnie wspomóc i chronić, bym bezpiecznie mogła dotrzeć do stolicy i do Ciebie, mój panie mężu. Ludzie to dzicy, swawolni i niebezpieczni, niemniej proszę, aby ich odwaga i pomoc, jakiej mi udzielili, znalazły uznanie w Twych oczach. Tym bardziej, że jak słyszałam, jeden z klanu Spalonych Ci towarzyszy i obdarzasz go łaską swego zaufania. Muszę poznać tego człowieka, który miał szczęście wygrać Twe względy i przyjaźń.

Rana moja, choć zdawała się poważną, takową nie jest i wracam szybko do sił. Niemniej maester ostrzega przed wysiłkiem i zaleca, abyśmy czekali z ożenkiem, aż będę w stanie podołać wszystkim trudom godów. Zdając się jednakże w tej kwestii na Twój osąd, zwłaszcza że jak słyszałam, również odniosłeś poważne rany, żywię nadzieję, że dbasz o siebie i w stosownym dniu staniesz przy mnie przed drzewem sercem w pełni swych sił.

Obawiam się, iż Twe obowiązki nie pozwoliły Ci zająć się przygotowaniami do samej ceremonii oraz uczty weselnej. Przyłożę do tego starań, gdy już przyjadę do stolicy, zwłaszcza że tam, skąd pochodzę, jest to rzecz panny młodej i jej rodziny. Myślałam już o tym wcześniej i wiodę ze sobą kuzyna mego o pięknym głosie i wielce w pieśniach radosnych biegłego. Zna także i tę, którą śpiewano na weselisku mej kuzynki Abby, kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, tę o wiadrze, co przykryło górę, którą znalazłeś wtedy tak wesołą w jej rubaszności. Mam nadzieję, że i teraz wywoła śmiech na Twych ustach, a kto wie, może i przypadnie do gustu niektórym z naszych weselników.

Piszę do Ciebie, panie mężu, właśnie przez wzgląd na gości. Choć przygotowaniami zajmę się sama, musisz, musisz w ferworze swych zajęć znaleźć choć chwilę czasu, aby wysłać kruki już teraz i zaprosić wszystkich, których w tym ważnym dniu chcesz mieć przy sobie, aby zdążyli przybyć do stolicy.

Z tego też względu muszę obarczyć Cię jeszcze jednym obowiązkiem, bowiem przygotowanie go zajmie wiele czasu. Boleję, że zajmuję Cię takimi drobiazgami, niemniej gdy mówię, że muszę, tak właśnie jest. W Dreadfort decyzje zapadły szybko i w dużym pośpiechu, pan ojciec Twój nalegał na rychły wymarsz i nie zdążyłam zaopatrzyć się w stosowną ślubną suknię. Jestem przekonana, że znajdziesz na dworze dobrą niewiastę, która uszyje mi stosowny i modny w stolicy przyodziewek, opatrzony barwami i znakami klanu, z którego mam zaszczyt pochodzić. Za nic nie chciałabym przynieść Ci wstydu.

Niech bogowie mają Cię w opiece

Yrsa

Mam również nadzieję, że do czasu mego przyjazdu odprawisz swoje metresy i nie będziesz przesadzał z cebulą.
Pamiętał ją, choć nie wiedzieli się zbyt często. Powinna być dobrą żoną, pomyślał przez chwilę. Zaradna i dzielna, zdobyła Harrenhal. Żadna wyperfumowana paniusia. Niczym esencja północy. Po chwili jednak ta wizja się rozwiała. Muszę zrobić to co leży w interesie północy i mego rodu. Czy ty leżysz w tym interesie Yrso? Domeric wcale nie był tego pewny. Rose dał mu za to dużo możliwości.

Po chwili wszedł Wendel Manderly

-Wzywałeś panie.-skłonił się nisko.
-Tak, siadaj. Myślałem ostatnio wiele Wendelu. Jesteś jednym z najbardziej honorowych ludzi jakich znam. Jednocześnie jesteś drugim synem lorda Wymana. Biały port jest pisany twemu bratu. Przyjaźń jaką darzę ciebie i twoją rodzinę zaowocowała olbrzymim zaszczytem, jakim było przyjęcie cie do Gwardii Namiestnika. Dorastałeś w mieście portowym, twój ród zbudował je praktycznie od podstaw. W związku z wszystkimi powyższymi argumentami, mianuję cie Dowódcą Gwardii Namiestnika. Chce jednak byś dbał nie tylko o moje bezpieczeństwo. Od dziś jesteś moją wolą na zewnątrz i wypełniasz ją również pod moją nieobecność. To miasto musi wrócić na właściwe tory. Zbyt wiele tu samowoli. Qyburn ci w tym pomoże. To człek pozbawiony skrupułów, nie miej wątpliwości. Korzystać będziecie też ze szpicli i pomocy Varysa. Jednak nie ma takiej ceny jakiej nie zapłacę za spokój w mieście. Macie egzekwować prawo, chronić w szczególności kupców. Bez ich obecności miasto nie stanie na nogi. Jeśli ktoś będzie przesadzał. Masz wolną rękę, Bronn również będzie do twojej dyspozycji i wesprze cie w ciężkich sprawach. Nie ważne kto będzie podskakiwał za wysoko. Zwykli bandyci czy nadgorliwy Inkwizytor. Ma trafić do lochu. Czy przyjmujesz tez zaszczyt?-sprzątania gówna z niańkami na jaki ja nie mam czasu. Potrzebuje twego ojca jeszcze bardziej, jego ludzi okrętów i przyjaźni.

-Naturalnie Namiestniku-Wendel odsunął krzesło i padł na jedno kolano. Był człowiekiem masywnym dla wielu wręcz grubym. Jednak Bolton bacznie go obserwował. Od jedzenia wyżej cenił swój honor, chciał się wykazać i miał bystry umysł. Nie jednego powaliłby też w walce, treningi z Domericiem również mu w tym pomagały. Pierwszy filar do mojego nowego porządku.

Domeric pasował go mieczem na dowódcę gwardii. Niczym przed laty pasowano go na rycerza.
-W pokoju obok czeka Qyburn i Bronn bierzcie się do roboty-zapowiedział siadając za stołem.

Gdy tylko Wendel wyszedł do komnaty wszedł Jon Umber.
-Mówiłem ci już wcześniej o moich postanowieniach. Wendel został dowódcą gwardii. Zajmie się miastem, porządkami i ma do tego pomoc. Ty zaś jak obaj wiemy jesteś człowiekiem czynu Jon. Nie administatorem czy zarządcą. Jesteś rycerzem na którym można polegać. Twój spryt w boju jest również mi znany. Mam dla ciebie zadanie. Weźmiesz ludzi, wzmocnisz załogę Harrenhal na pewien czas. Wysłałem list dolina podeśle tam tysiąc ludzi by zapewnić zamkowi godziwą obronę. Ty masz natomiast zabrać tu Yrsę. Nieważne w jakim jest stanie. Sprawy naglą a ona zmierza tu zbyt długo.

-Dać posiłki Harenhal, zabrać Yrsę i stawić się szybko. Wezmę naszą jazdę za pozwoleniem. Siedemset koni, na połowę wsadzę piechociarzy i łuczników którzy zostaną w zamku. Reszta to eskorta wrócimy z luzakami. Do portu zabiło dziesięć okrętów z Białego portu. Jest na nich jazda, dwustu ludzi z Dredfort i trzystu Manderlych. Do tego konie i cała reszta. Okręty wraz z załogami proszą dalsze rozkazy.-Jon mówił to z uśmiechem. Domyślał się zapewne, że Lord Manderly jest bardzo wdzięczny za awans syna.

-Ludzi zakwateruj, okręty niech dołączą do reszty i uzupełnią nasze straty po ostatniej bitwie. Jeśli Stannis znów spróbuje uderzyć, czeka go ponowne gorące powitanie. Ognia mam jeszcze dość. Zwołaj eskortę na spotkanie z królem-zakończył Bolton. Umber tylko kiwnął głową i zabrał się za swoje obowiązki.

Eddard Stark nie chciał rządzić Królewską Przystanią. Nie wiedział jak to robić. W Winterfell obowiązywały proste zasady i starożytne prawa, tutaj obowiązywały pieniądz i zmowa. Ned najchętniej porzuciłby żelazny tron i wrócił na Północ z córkami. Ten luksus nie był mu jednak dany. Odpowiadał za obywateli i to co ich spotka w razie upadku stolicy. Pamiętał plądrowanie Krolewskiej Przystani, gdy Tywin Lannister otworzył bramy Robertowi. Śnił o ogniu R’hllora trawiącym niewiernych, w razie gdyby zwyciężył Stannis. Ned Stark musiał ponieść konsekwencje swoich poczynań, musiał zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom miasta. Za długo polegał na Domericu Boltonie i jego osądom. Pora wziąć sprawy w swoje ręce. Wysłuchał uwag swego Namiestnika dotyczących przydatności Ognia po czym rzekł:
- Dziki ogień to skuteczna broń, ale broń obosieczna - odparł wreszcie z ponurą determinacją - Wypadki przy produkcji stanowią zagrożenia dla całego miasta. Wystarczy jedna niekontrolowana eksplozja, a może spłonąć cała dzielnica.
- Panie, jeżeli można - Petyr Baelish ostatnio nie odstępował króla na krok - Może powinniśmy przenieść produkcję poza bramy Przystani?
- Tak, do tego dążę - warknął wilk, zirytowany lizusostwem - Produkcję dzikiego ognia należy przenieść poza bramy miasta - palce prawej ręki stukały nerwowo o oparcie krzesła - Weźmiesz swoich Nieskalanych, oni zapewnią bezpieczeństwo przedsięwzięciu. Jak rozumiem to wysoce zdyscyplinowany oddział.
Domeric dostrzegł dyskretne spojrzenie Varysa i delikatny ruch łysej brwi eunucha. Zdaje się, że Ned Stark odzyskał głos. Aher Stone pozwolił sobie na delikatny uśmiech. W jego oczach zabłysły dzikie ognie.
-Mogę prosić o chwilę rozmowy na osobności z moim królem, zwrócił się do zgromadzonych.-nie była to prośba i wszyscy chętnie lub mniej chętnie opuścili komnatę. Gdy zostali już sami Domeric rzekł:
-Czy ta rozmowa może zostać między nami? Wnioski tylko i wyłącznie zachowaj dla siebie mój królu. Nie zdradź się z nimi przedwcześnie, dopiero wtedy gdy będziesz miał zamiar uderzyć.-na chwilę zamilkł- Mają cię za honorowego głupca mój panie- Domeric powiedział prosto z mostu. Stark lubił prawdę i otwartość. Rzadko ją dostawał a Bolton miał zamiar dać mu szansę.- To stwierdzenie możesz przekuć w siłę. Pozory to jedno, jednak tańcząc z tymi lisami wystarczająco długo... Nauczysz się wiele i możesz ich zaskoczyć. Cieszę się wasza królewska mość, że odzyskałeś animusz, którego w ostatnim czasie brakowało. Gdyby nie twój honor i odwaga nie chodziłbym między żywymi. Dzień zaś w którym twoje władanie skończyłoby się porażką, będzie dniem bliskim i mojej śmierci- to akurat nie było do końca prawdą Domeric jednak grał na czułe nuty Starka- Stąd też moja służba w twojej sprawie, jest więcej niż pewna i słuszna. Ostrzegę cię jednak przed pewnymi rzeczami. Po pierwsze otaczają cię panie kłamcy i manipulanci. Każdy z nich jest zaś znacznie zręczniejszy od ciebie. Asher pożąda władzy, chce już nawet zostać Septonem. Inkwizycja rośnie w siłę. Uważaj na nich. Jednak przede wszystkim uważaj na Baelisha.-te słowa wypowiedział Starkowi już niemal na ucho- [i]On coś kombinuje nie wiem jak gdzie i z kim. Jestem pewien, że tak robi. To człowiek wielkiego umysłu i prostych ambicji. Pożąda tytułów, te moglibyśmy mu dać. Pożąda kobiety, gdy otrzyma tytuły nie jedna będzie dla niego dostępna. Problemem jest jednak to, że pragnie tylko jednej kobiety. Jest nią twoja żona, między nim a nią stoi może kłamstw które trzeba wypowiedzieć. I tylko jedna żywa przeszkoda. Trzymaj go blisko, analizuj co mówi. Bądź zwyczajnie ostrożny mój królu. Proszę też o zgodę na pewne przedsięwzięcie...
Eddard mierzył Domerica chłodnym spojrzeniem, które nie umywało się co prawda do spojrzenia Roosa, ale miało w sobie siłę żelaza. Król nie rzekł słowa na temat rewelacji Namiestnika dotyczących Catelyn Stark.
- Mów - pozwolił kontynuować doradcy. I Domeric wyłożył mu swój plan. Zadbał jednak by nikt ich nie słyszał. Łącznie z ptaszkami Varysa, znał bowiem sekret ich podkradania się. Król na końcu uśmiechnął się.
-Śmiały plan, masz moją zgodę.
 
Icarius jest offline