Aeshadiv widząc krew tryskającą z otwieranych przez jego topór ran uśmiechnął się. Oddychał głęboko. Jakby z każdą kroplą krwi do jego ciała przybywała moc. W sumie to tak właśnie się działo. Kolejne rany pokrywał szron, mróz, którego nawet gorąca czerwona ciecz wyciekająca z żył nie była w stanie stopić. Runy błyskały złowrogo. On cały czas rozkoszował się widokiem siły jego zaklętego ducha.
Gdy strażnik upuścił topór krwawy elf podniósł swój oręż momentalnie.
- Obdan! Trzymaj się blisko mnie. Spróbuję nas osłonić przed tym wiatrem magii. - zakrzyknął do taurena.
Chwilę później dwójkę otoczyła błyszcząca na zielono aura, która miała na celu wchłanianie kolejnej energii magicznej. Co się z nią działo...? Haha... |