Momentami, kiedy pogoda zmieniała się niczym zachcianki rozwydrzonego szlachcica, Ragnar powątpiewał czy aby nadal znajdują się w swoim świecie. Przez swoje długie, liczac miarą ludzi, życie słyszał wiele opowiastek magusów o innych wymiarach, dziwnych przejściach i legendarnych krainach. Khazadzkie twierdze ściągały bowiem do siebie interesujące indywidua, a większość z nich chętnie dzieliła się opowieściami z brodatymi obrońcami Karaz-a-Karak. Nie czas było teraz wspominać, ale krasnolud znajdował ukojenie w swych wspomnieniach. Pozwalało mu to przeć dalej do przodu, gdyż wiedział za co walczy i nie zamierzał się poddać.
Kiedy dotarli na pradawne pobojowisko Stalowy Czerep począł bacznie przyglądac się uzbrojeniu martwych wojowników, próbując wywnioskować z jakiej twierdzy pochodzili polegli tutaj pobratymcy. Kolory, teraz zapewne wyblakłe oraz specyficzne symbole krasnoludzkich warowni powinny zdradzić mu prawde, dlatego właśnie tych znaków szczególnych poszukiwał.
-Daleko od domu...- burknął ponuro na słowa elfa -Co do tego nie mam wątpliwości...jeśli mam zgadywać, stawiam na Mroczne Ziemie, co już wczesniej wspominałem nazywając je pustkowiami. O ile dobrze pamiętam stare mapy musimy znaleźć masywną linie gór, a wtedy kierować kroki ku niej.- rozejrzał się w około mrużąc oczy -Nawet jeśli udamy się w złym kierunku, lepsze to niż gnicie tutaj.- dodał na koniec. |