Choć na całe szczęście drużyna pokonała goblinów i zmusiła ich do ucieczki, to pomimo tego Falco czuł pewien niesmak. Kolejny raz jego plan zawiódł i choć udało mu się wytworzyć plamę tłuszczu o sporej powierzchni, to jednak dwa gobliny dosięgnięte tym czarem utrzymały jakimś cudem równowagę. Gdy niepowodzenia zdarzają się raz za razem, przychodzi ten moment, w którym człowiek zastanawia się, czy to z powodu bycia nieudacznikiem, piątym kołem u wozu, czy też z powodu ogromnego pecha. Jednak kiedy zaczął dłużej nad tym rozmyślać, odnalazł pewne szczęście w tym pechu. Do tego czasu jeden z ich towarzyszy zginął, teraz dwójka z nich leżała nieprzytomna. Choć nieraz spotykali się zagrożeniem to dotąd bardowi jakoś udało się wychodzić cało z tarapatów.
Tak czy siak, czy miał pecha, czy szczęście, czuł się trochę niepotrzebny. Stojąc z boku przyglądał się reszcie. Jakoś nie miał ochoty zbierać łupów po goblinach. Belmo na nie bardziej zasłużył, odwalając kawał dobrej roboty już kolejny raz.
Po tym, jak ranni otrzymali pomoc w postaci opatrzenia ran oraz mikstur, Falco podszedł do towarzysza małego wzrostem, ale wielkiego duchem, poklepał po ramieniu i odrzekł. - Kiedy ukończymy tę wyprawę ułożę pieśń, w której będziesz bohaterem naszej przygody.
Postanowił pomóc reszcie, jak tylko mógł. Zajął się więc przygotowaniem paleniska, czy nawet pomógł w pichceniu. Po prostu nie chciał siedzieć bezczynnie. |