Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2013, 10:01   #16
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Sigmaritę chyba Bogowie lubili, bowiem szczęście mu sprzyjało. Wziął hubkę, krzesiwo i pochodnię a także miecz. Suchy prowiant połamał i postarał oczyścić z “trawki i mchu” a potem wziął kilka kęsów. Musiał mieć siłę do dalszej wędrówki. Trzy drogi. Cóż, ryzyk fizyk. W prawo. Sigmar jest praworządny toteż w prawo. Nim ruszył przeżegnał się jeszcze i wymodlił opiekę od swego patrona a potem ruszył z płonącą się pochodnią w jednej ręce a ostrzem w drugiej.
Ruszyłeś prawym tunelem. Był on całkiem sporych rozmiarów, więc mogłeś iść swobodnie. Ciemność rozjaśniałeś sobie pochodnią, ale mimo to potknąłeś się o coś co leżało na ziemi. Z przekleństwem spojrzałeś w dół na dziwny, drewniany przedmiot. Po obejrzeniu uznałeś, że wygląda to na drewnianą protezę nogi.
Nagle zamarłeś. Z głębi tunelu dobiegły Ciebie odgłosy walki. Krzyki i jęki oraz chrzęst i uderzenie metalu. Zdawały się dochodzić z ciemności przed tobą.
Co chcesz zrobić? Iść dalej, czy zawrócić?
Sigmarita z imieniem Boga na usta szedł dalej oświetlając sobie drogę. W jednym ręku trzymał miecz a w drugim pochodnie. Szedł powoli nasłuchując tego co się dzieje...
Sigfried ruszył dalej tunelem. Po pewnym czasie odgłosy walki ucichły i nie było już ich słychać. Tunel zmienił się i od głównego korytarza, którym szedłeś zaczęły odchodzić boczne przejścia, dużo mniejsze i węższe. Nagle chmura pyłu przysłoniła Sigfrydowi widok,a sam Sigmarita został rzucony na ziemię silnym uderzeniem. Pochodnia upadła, lecz nie zgasła. Kiedy Sigfried otrząsnął się, dostrzegł kamień, który oderwawszy się od stropu spadł wprost na niego rozcinając skórę głowy. Sigmaricie dzwoniło w uszach, a krew kapała z rany na ziemię. (-4 Żyw.)
Kamień to za mało by powstrzymać Siegfrieda. Szedł dalej. Uparcie i nie przerwanie. Tylko tym razem ostrożniej stąpał. Lepsza śmierć od pułapki niż z głodu.
Przeszebywszy spory kawałek.podziemnej drogi dotarłeś do kolejnej jaskini. Była dość nieduża, choć wysoka. Nie było z niej dalszego tunelu poza tym, którym przyszedłeś. Jednak w jaskini było coś nietypowego. Ściany jaskini porastała nietypowa roślina o małych i obślizgłych liściach. Wyrastała z jednego, grubego kłącza, nad którym wisiał sędziwy człowiek z długą brodą. Oplątany był gęsto pędami, sam zaś zdawał się być pogrążony w śnie. Jego twarz brudna była od żółtego pyłku, który opadał z małych, czerwonych kwiatów.
Siegfried podszedł do sędziwego człowieka i delikatnie go szturchnął mieczem. Potem dotknął roślinki. Obserwował jak się zachowują.
Szturchnąłeś starca, ale ten spał nadal. Sama zaś roślinka zdała się zareagować falowaniem bluszczu w odpowiedzi na twój dotyk.
Sigmarita podrapał się po głowie i i po chwili zaczął jeśli to możliwe odcinać dziadka z pnączy. Uważał by go roślinka nie capnęła.
Kilka ciosów mieczem wystarczyło, aby przerąbać kłącze na dwie części. Roślina zatrzęsła się i opadła uwalniając spętanego starca, który potoczył się na podłogę. Niemal od razu zerwał się na nogi rozglądając się dookoła. Z jego ust padły tylko jedne słowa "Nareszcie".
Siegfried podszedł do mężczyzny, nachylając się nad nim:
- Ty żyjesz ? - był zaskoczony. Czekał na wyjaśnienia.
-Oczywiście, że żyję, choć faktycznie mogłem wyglądać na martwego. To przez tą przeklętą roślinę, byłem niej uwięziony. - Wyjaśnił starzec.
-Ty mnie uwolniłeś? Oczywiście, że ty Muszę Ci podziękować. - Zakrzyknął zadowolony.
- Co to za roślina ? Jak tu się znalazłeś ? - padły kolejne pytania
-Och. To bardzo rzadka i egzotyczna roślina z dalekich krain południa, hen za morzem. Więzi swe ofiary i żywi się nimi utrzymując je żywe. - powiedział.
-Zostałem zwabiony w pułapkę zapewne lata temu. Podstępem uśpiono mnie trucizną w winie, a nastepnie umieszczony tutaj. - odpowiedział.
- Czy można ją jakoś ominąć ? Czy ona, ta roślina myśli ? - zapytał - Mnie też tu uwięziono, są jeszcze dwie inne ścieżki ale nie wiem co tam możemy spotkać. Co Ty proponujesz? Zawrócić czy jakoś wspiąć się na górę ?
- Jeśli odciąłeś kłącze, to roślina umarła. Inaczej by mnie nie puściła. - obwieścił starzec.
-Najchętniej bym się stąd wydostał od razu, ale nie powinniśmy zostawiać tego miejsca ot tak. - rzekł.
-Nie widziałeś może po drodze jakiegoś szybu czy studni prowadzącej na powierzchnię?- zapytał. -Myślę, że uda nam się wspiąć.
- Tak. Był szyb. Możemy spróbować. Chodźmy - zdecydował i ruszył do jaskini ze szkieletami. Czas uciekał. Wiedział, że w końcu znajdą wykop i trupa strażnika. Musiał się wydostać.
-Nazywam się Rabinus. - nieznajomy przedstawił się. -W takim razie prowadź do szybu. - poprosił.
Ruszyłeś w drogę powrotną. Starzec dreptał powoli za tobą.
Kiedy już dotarłeś do sali ze studnią na powierzchnię okazało się, że na powierzchniciąż było widno. Snop światła rozjaśniał wnętrze. Zadarłeś głowę do góry, gdzie hen wysoko rysował się otwór wyjścia. -Nigdy się tam nie wdrapiemy. - pomyślałeś.
Wtem raptowny hałas odwrócił twą uwagę. Z mroku wyłoniła się grupa zbirów, powykrzywianych i naznaczonych chorobami i defektami.
-Myślałeś, że uda ci się uciec? - zaśmiał się jeden z nich.
- Kurwa - mruknął do siebie Siegfried - Uciec...jakie uciec.. Wyszedłem się przewietrzyć. Wiecie świerze powietrze dobrze robi mi na reumatyzm - malutki żarcik przed jatką zapewne.
Jeśli da radę to zaczynam się wspinać na górę.
Jeśli nie da rady bo potrzeba sznura czy cudownej lampy Alladyna mówię do tego Rabinusa że spierdalamy skąd żeśmy przyszli. Tunel jest w miarę ciasny (a przynajmniej mam taką nadzieję) więc pojedynczo będę ich wytłukiwał (skurwieli). Miecz+pochodnie po mordzie.

Nie było możliwości abyś mógł dosięgnąć otworu. Nawet z liną byłoby to niemożliwe, gdyż ściany były zbyt daleko od szybu w suficie. Rzuciłeś się do ucieczki wymijając Rabiniusa, który zdawał się jakby nie zauważać, co mu grozi, bowiem zamarł w odrętwieniu.
Niespodziewanie jednak poruszył dłonią w geście, jakoby odganiał przelatującą muchę. W tej samej chwili oprawcy, jakoby odrzuceni jakąś niewidzialną siłą, polecieli do tyłu uderzając w ściany jaskini z taką siłą, że to co z nich zostało nie przypominało ani człowieka, ani tego czym byli.
-Możemy?- Zapytał Rabinius wskazując na otwór w suficie. Sprawiał wrażenie jakby w ogóle nie przejął się tą sytuacją.
“Mag” pomyślał Siegfried lecz tylko kiwnął głową.
- Chyba inną drogę trzeba, no chyba że latać umiesz ? - zapytał się z uśmieszkiem na twarzy
-Skoro już pytasz, to tak, umiem. - Odparł mag. W tej samej chwili poczułeś, że unosisz się powietrzu. Niewidzialna siła uniosła ciebie i starca do góry. Po chwili byliście już na powierzchni, na leśnej polanie.
-Zanim odejdę, to chciałbym odwdzięczyć się tobie za ratunek. - oznajmił. -Mogę zniszczyć dla Ciebie to siedlisko zła i zepsucia, albo obdarzyć cię specjalnym darem - zaproponował- co wybierzesz? - skończył pytaniem.
Odpowiedź była prosta:
- Zniszcz to siedlisko.. To jest ważniejsze niż ja..czy nawet Ty - odpowiedział pewnie - Powiesz mi kim tak naprawdę jesteś i jak tu się znalazłeś ?
-Śmiałe słowa. - Zauważył mag. - Dobrze, skoro tak chcesz to je zniszcze.- Starzec wyszeptał coś pod.nosem i wykonał kilka gestów. Po chwili poczułeś, że ziemia się zatrzęsła. Nagle z potężnym hukiem, wszędzie dookoła zapadł się grunt. Zapadlisko przybrało wzór tunelów biegnących pod ziemią. Sufity wszystkich korytarzy zawaliLy się grzebiąc wszystko pod skałami.
-Kim jestem? Dawno temu byłem wielkim magiem, jednak to już stare dzieje. Uwięził mnie tu mój konkurent, który mnie przechytrzył. Ech, stare dzieje...- westchnął. -Chyba już na mnie pora. Żegnaj młodzieńcze. - to rzekłszy rozpłynął się w powietrzu.
Sigmarita chciał coś powiedzieć, lecz nim zdążył mag znikł. Zaczął rozglądać się dookoła siebie, potem w stronę słońca by spróbować zorientować się gdzie jest. Trzeba było ruszyć, i gdyby próby zlokalizowania miejsca gdzie się znajduje spełzły na niczym, fanatyk począł szukać jakiegoś szlaku, ścieżki. Gdyby też tego nie znalazł zamierzał iść. Po prostu iść gdzie mu instynkt mówi.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline