Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2013, 10:02   #19
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Hans oczywiście nie był jakimś tam wysoko urodzonym turystom, zwiedzającym zamki, pałace czy wspomniane przez krasnala sale w Azgal, do których zapewne nikt by go i tak nie wpuścił. Człowieka interesowali sami ludzie, społeczność, potrawy z których słynęli, wiele miast może nie miało pereł architektury, jednak miały swoje uroczyska. Do takich należało z pewnością "zaliczyć" laydy Veronikę, choć Hans nawet nie przypuszczał by udało mu się dosłownie zrealizowac owe zamierzenie. Swoją wizję turystyki przedstawił po krótce krasnalowi, pomijając aspekt laydy Veroniki z obawy aby kamrat nie pomyślał, że był to główny powód dla którego Hans interesował się robotą dla szlachcianki.

Krasnolód zrobił dobry użytek ze swego Karla - nie dość, że strawę i nocleg załatwił to jeszcze wyciągnał właściciela przybytku na małą pogawędkę. Hans uważnie słuchał karczmarza, zwłaszcza, że zaraz na poczatku rozmowy dał sygnał - zapewne innym złodziejom, doskonale znany młodemu podróżnikowi. Chwilowo nie dał nic po sobie poznać, zamierzał jednak uważniej przyglądać się wszystkim, którzy w owej karczmie przebywali, a szczególnie wymianie sygnałów pomiędzy karczmarzem a innymi. Oczywiście brał pod uwagę, iż gest ten żadnym sygnałem nie był, jednak szlak nauczył go dużej dozy ostrożności i wolał chuchać na zimne...
Zastanawiał się przez chwilę czy nie dać znać , iż jest z paczki, ale znajomość znaków złodziejskich nie gwarantowała , że w obcym mieście przyjmą go jak swego. Mogło to być jakimś atutem, ale póki co większym było udawanie, że niczego takiego się nie umie. Mieli w końcu sporo czasu zwłaszcza, że noclegi i wikt zostały już opłacone, a i Karl Hansa tkwił jeszcze w podszytej kieszonce nienaruszony. No i szykowała się robótka...

- Wiem, wiem, praca dla szlachcianki z pewnością nie będzie zjadaniem wisienek z tortu, zwłaszcza, że i dość specyficzną reputację ma owa dama. Jednak okazje takie jak ta, nie trafiają się zbyt często ... żeby nie powiedzieć wcale. Zobaczymy co w ogóle będzie od nas chciała i najwyżej wówczas zdecydujemy, choć z drugiej strony wtedy może będzie i zbyt późno na wycofanie się ze sprawy. Tak czy inaczej trzeba to będzie przemyśleć i to najlepiej nie o pustym żoładku.

Mówiąc to Hans już kierował wzrok ku dwóm misom kaszy z mięsem, które karczmarz niósł do stołu, realizując zapewne monetę którą otrzymał. Dla zmęczonego podróżą młodzika, pełna micha i dzban piwa było wszystkim czego na tę chwilę pragnął, a perspektywa noclegu w suchym i ciepłym miejscu, na łóżku, dodawała kolacji dodatkowego uroku. Miał też zresztą kompana krasnoluda, co dla młodego, ciekawego świata wędrowca było dodatkowym atutem tego wieczoru.

- W sumie to planujemy wsplną robotę, a przynajmniej los nas jakoś połączył, no i jemy razem, a ja tylko wspomniałem jak się nazywam. Pozwól więc, ze coś o sobie powiem, abys wiedział, choć po cześci z kim zasiadasz przy stole. - Hans zamyslił się przez chwilę , zastanawiając się co też właściwie o sobie powiezieć.

- No więc, pochodzę z Talabeklandu. Do podróży nie zmusiła mnie sytuacja życiowa, jak to czesto bywa, lecz samo pragnienie podróży. W mieście tym mój ojciec kupczy więc jak powołasz się na mnie to i upust solidny przy zakupach powinieneś dostać... chmmm choć z drugiej strony może niekoniecznie, zważywszy, że bez ich zgody czy choćby pytania w podróż wyruszyłem , pozostawiając jedynie informacje sąsiadom, co by nie mysleli, że ktoś mnie porwał czy co.

Hans uśmiechnął się na wspomnienie dreszczy i emocji o jakie przyprawiła go ta ucieczka z domu rodzinnego.

- Własciwie to nie podróżuje długo, ale sporo wiem o szlaku, wykorzystywałem każdą okazje by dowiedzieć się o nim jak najwięcej, tak więc ze mną w podróży raczej się nie zgubicie, jakby co to i na leczeniu się znam, choć mam nadzieje że kurować nikogo nie będzie trzeba, żaden ze mnie wielki cyrulik, ot jeno jakieś krwawienie załatać, czy z choroby próbować wyciągnąc mogę.


Hans miał nadzieję, że i krasnolód podzieli się z nim swoją historią, zwłaszcza tym co robi na szlaku, był też jednak nastawiony tego wieczoru na zasięgnięcie języka od miejscowych. Tak więc później krążąc po karczmie i pojawiając się to tu to tam z dokupionym dzbanem piwa zaciągał języka na temat miasta i spraw, które dzieją się w nim i w okolicy. Dopytywał o zatrutą wodę, jak i o inne wieści które krążyły wsród mieszkańców. Nie od parady znał się na plotkowaniu jak mało kto a i język miał na tyle gładki i zwinny by miejscowych nie urażając, dowiedzieć się możliwie wiele. Wystarczyło czasem powołać się na fakt, iż jest z poza miasta i gafy jakowejś strzelić nie chce, dopytać dokąd dalej droga prowadzi, zapytać o ładne młódki w mieście, pochwalić co lepszy strój czy oręż jawnie noszony i dopytać skąd owa rzecz pochodzi - co za rzemieślnik odwalił taki kawał dobrej roboty ...
Nie omieszkał zagaić o tutejsze specjały, bo w końcu każde miasteczko w czymś się specjalizowało i czymś też coroczne daniny płaciło - jedne końmi, inne miodem, skórą czy konkretnymi wyrobami. Jarmarki, nadchodzace święta, ważniejsze w mieście i poza nim persony, miejsca ... wszystko to ciekawiło Hansa i często stanowiło dobry początek rozmowy. Hans nie próbował używać znaków złodzieji, lecz nie zapominał by i na takie sygnały zwracać baczną uwagę, dobrze było się zorientować kto jest kim w mieście - w którym co by nie było, zamierzał na chwilę spocząć.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 08-03-2013 o 10:05.
Eliasz jest offline