| Hans oczywiście nie był jakimś tam wysoko urodzonym turystom, zwiedzającym zamki, pałace czy wspomniane przez krasnala sale w Azgal, do których zapewne nikt by go i tak nie wpuścił. Człowieka interesowali sami ludzie, społeczność, potrawy z których słynęli, wiele miast może nie miało pereł architektury, jednak miały swoje uroczyska. Do takich należało z pewnością "zaliczyć" laydy Veronikę, choć Hans nawet nie przypuszczał by udało mu się dosłownie zrealizowac owe zamierzenie. Swoją wizję turystyki przedstawił po krótce krasnalowi, pomijając aspekt laydy Veroniki z obawy aby kamrat nie pomyślał, że był to główny powód dla którego Hans interesował się robotą dla szlachcianki.
Krasnolód zrobił dobry użytek ze swego Karla - nie dość, że strawę i nocleg załatwił to jeszcze wyciągnał właściciela przybytku na małą pogawędkę. Hans uważnie słuchał karczmarza, zwłaszcza, że zaraz na poczatku rozmowy dał sygnał - zapewne innym złodziejom, doskonale znany młodemu podróżnikowi. Chwilowo nie dał nic po sobie poznać, zamierzał jednak uważniej przyglądać się wszystkim, którzy w owej karczmie przebywali, a szczególnie wymianie sygnałów pomiędzy karczmarzem a innymi. Oczywiście brał pod uwagę, iż gest ten żadnym sygnałem nie był, jednak szlak nauczył go dużej dozy ostrożności i wolał chuchać na zimne...
Zastanawiał się przez chwilę czy nie dać znać , iż jest z paczki, ale znajomość znaków złodziejskich nie gwarantowała , że w obcym mieście przyjmą go jak swego. Mogło to być jakimś atutem, ale póki co większym było udawanie, że niczego takiego się nie umie. Mieli w końcu sporo czasu zwłaszcza, że noclegi i wikt zostały już opłacone, a i Karl Hansa tkwił jeszcze w podszytej kieszonce nienaruszony. No i szykowała się robótka...
- Wiem, wiem, praca dla szlachcianki z pewnością nie będzie zjadaniem wisienek z tortu, zwłaszcza, że i dość specyficzną reputację ma owa dama. Jednak okazje takie jak ta, nie trafiają się zbyt często ... żeby nie powiedzieć wcale. Zobaczymy co w ogóle będzie od nas chciała i najwyżej wówczas zdecydujemy, choć z drugiej strony wtedy może będzie i zbyt późno na wycofanie się ze sprawy. Tak czy inaczej trzeba to będzie przemyśleć i to najlepiej nie o pustym żoładku.
Mówiąc to Hans już kierował wzrok ku dwóm misom kaszy z mięsem, które karczmarz niósł do stołu, realizując zapewne monetę którą otrzymał. Dla zmęczonego podróżą młodzika, pełna micha i dzban piwa było wszystkim czego na tę chwilę pragnął, a perspektywa noclegu w suchym i ciepłym miejscu, na łóżku, dodawała kolacji dodatkowego uroku. Miał też zresztą kompana krasnoluda, co dla młodego, ciekawego świata wędrowca było dodatkowym atutem tego wieczoru. - W sumie to planujemy wsplną robotę, a przynajmniej los nas jakoś połączył, no i jemy razem, a ja tylko wspomniałem jak się nazywam. Pozwól więc, ze coś o sobie powiem, abys wiedział, choć po cześci z kim zasiadasz przy stole. - Hans zamyslił się przez chwilę , zastanawiając się co też właściwie o sobie powiezieć.
- No więc, pochodzę z Talabeklandu. Do podróży nie zmusiła mnie sytuacja życiowa, jak to czesto bywa, lecz samo pragnienie podróży. W mieście tym mój ojciec kupczy więc jak powołasz się na mnie to i upust solidny przy zakupach powinieneś dostać... chmmm choć z drugiej strony może niekoniecznie, zważywszy, że bez ich zgody czy choćby pytania w podróż wyruszyłem , pozostawiając jedynie informacje sąsiadom, co by nie mysleli, że ktoś mnie porwał czy co.
Hans uśmiechnął się na wspomnienie dreszczy i emocji o jakie przyprawiła go ta ucieczka z domu rodzinnego. - Własciwie to nie podróżuje długo, ale sporo wiem o szlaku, wykorzystywałem każdą okazje by dowiedzieć się o nim jak najwięcej, tak więc ze mną w podróży raczej się nie zgubicie, jakby co to i na leczeniu się znam, choć mam nadzieje że kurować nikogo nie będzie trzeba, żaden ze mnie wielki cyrulik, ot jeno jakieś krwawienie załatać, czy z choroby próbować wyciągnąc mogę.
Hans miał nadzieję, że i krasnolód podzieli się z nim swoją historią, zwłaszcza tym co robi na szlaku, był też jednak nastawiony tego wieczoru na zasięgnięcie języka od miejscowych. Tak więc później krążąc po karczmie i pojawiając się to tu to tam z dokupionym dzbanem piwa zaciągał języka na temat miasta i spraw, które dzieją się w nim i w okolicy. Dopytywał o zatrutą wodę, jak i o inne wieści które krążyły wsród mieszkańców. Nie od parady znał się na plotkowaniu jak mało kto a i język miał na tyle gładki i zwinny by miejscowych nie urażając, dowiedzieć się możliwie wiele. Wystarczyło czasem powołać się na fakt, iż jest z poza miasta i gafy jakowejś strzelić nie chce, dopytać dokąd dalej droga prowadzi, zapytać o ładne młódki w mieście, pochwalić co lepszy strój czy oręż jawnie noszony i dopytać skąd owa rzecz pochodzi - co za rzemieślnik odwalił taki kawał dobrej roboty ...
Nie omieszkał zagaić o tutejsze specjały, bo w końcu każde miasteczko w czymś się specjalizowało i czymś też coroczne daniny płaciło - jedne końmi, inne miodem, skórą czy konkretnymi wyrobami. Jarmarki, nadchodzace święta, ważniejsze w mieście i poza nim persony, miejsca ... wszystko to ciekawiło Hansa i często stanowiło dobry początek rozmowy. Hans nie próbował używać znaków złodzieji, lecz nie zapominał by i na takie sygnały zwracać baczną uwagę, dobrze było się zorientować kto jest kim w mieście - w którym co by nie było, zamierzał na chwilę spocząć.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 08-03-2013 o 10:05.
|