Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2013, 17:13   #20
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim słuchał słów Krępego uważnie, ale ten ostatni gubił się i gmatwał, w sumie nic ciekawego nie powiedział, choć ostatnia deklaracja karczmarza uspokoiła nieco krasnoluda.

- Lepiej żeby dowiedział się czegoś. Burknął Helv do Hansa, kiedy karczmarz rozmawiał ze dwoma strażnikami, którzy weszli do sali. Spojrzeniami strażników khazad nie przejął się zbytnio. Fakt, nie chciał rzucać się w oczy, ale skoro wszystko miało obrót taki jaki miało, Helv nie chciał pokazać że będzie krył się po kątach. Wytrzymał ostre spojrzenie gwardzistów i uśmiechnął się do nich zawadiacko, kiedy ci przechodzili obok stołu przy którym siedział krasnolud i Hans, nowo poznany przez Helva człeczyna.

- ... nie to żeby los tej młódki tak mnie obchodził.
Odezwał się Helv do Hansa. - Ale skoro i tak moneta do łapy Krępego trafić miała to lepiej niech chłopina języka zasięgnie. Helv przytaknął sobie samemu głową, zadowolony ze swego prostego i w jego mniemaniu chytrego planu.

Helvgrim zajadał kaszę i tłuste skwarki ze smakiem. Słuchał Hansa i jego pomysłów jak to zarobić na młodej szlachciance by można. W sumie wszystko kupy się trzymało, można by powiedzieć, jednak przemożne uczucie, ścisku na dołek, nie opuszczał khazadzkiego woja... ~ cosik nam to pewnikiem wyjdzie. Pomyślał Helv, otarł dłonią swe wąsy i brodę z gęstej śmietany którą popijał do kaszy, na zmianę z piwem ma się rozumieć i zagaił do Hansa.

- ... z domu żeś uciekł? Hmm. To ci heca. Zamieniłeś wygodny fotel i pełny talerz na tułaczkę? Ba co tam fotel czy talerz, ale rodzinę żeś zostawił? Helvgrim nie pochwalał takich decyzji, ale następne myśli i słowa zagłuszył szybko wartości klanowe, wpajane przez lata... zagłuszyły, ale tylko na chwilę, bo smutek i tęsknota silniejsze są niż zdrowy rozsądek. - Ja bym domu nie opuścił jakbym nie musiał. Takie pieskie życie, jak wy to mówicie ludziska. Helvgrim zamyślił się, lecz po chwili wrócił do rozmowy, tym razem dumnie i po khazadzku.

- Zwą mnie Helvgrim Torvaldur Sverrisson, syn Svera z Kraka Ungrim, lub jak my ją zwiemy Azkrah, to na północy daleko, miejsce skute pięknym, niebieskim lodem, nie słyszał żeś pewnie o tym miejscu, co? Jeszczem nie poznał nikugo tu, w tej ziemi cesarskiej kto by wiedział o mym domu. Oczy zabłysły Helvgrimowi na wspomnienie rodzinnej twierdzy. - W podróży jestem od dawien dawna... trud mi zamyślić już jak długo. Z północy na południe, później z południa na zachód, teraz ku wschodowi się tułam. Szukam... Helvgrim przerwał i napił się piwa, po czym wznowił opowieść ... - szukam krasnoluda, imię jego Skerif Gunndarsson, poznał żeś może kogo o tym imieniu, na nadgarstku bransoletę nosi z trzema zielonymi kamieniami? Pytająco spojrzał Helv na Hansa.

- Nie. Pokiwał głową jakby dodatkowo zaprzeczajac. - Ale będę się rozglądał, jesli zobaczę kogoś takiego, dam Ci znać. Wolał nie dopytywać czy to przyjaciel czy wróg, takie sprawy za bardzo były związane z honorem krasnoludzkim i uznał, że Helvgrim sam mu powie, kiedy uzna to za stosowne. Człowiek korzystając z okazji starał się dopytać Helvgrima o szczegóły podróży jaką odbył i o twierdzę - jak przypuszczał - Azkrah. W końcu to z ust takich podróżników jak krasnolud poznał niemal na pamięć, choć w głowie, mapę Imperium, a przynajmniej najbliższe okolice. Od podróżników dowiadywał się o niebezpieczeństwach czyhających na szlaku a czasem o skrótach czy innych ciekawych informacjach, które w połączeniu w całość dawały dość dobry obraz tego gdzie i jak się udać. Nie mniej interesował go Azkrah - gdyż dobrze wiedział, że być może po raz pierwszy i ostatni ma okazję usłyszeć coś więcej o tym miejscu. A także być jednym z niewielu ludzi , którzy coś o tym miejscu wiedzą.

- Interesuje cię Azkrah? Har har har. Helvgrim zaśmiał się głośno. - Ciekawe to co mówisz. Powiem ci wpierw że jesteś pierwszym człowiekiem co pyta mnie o mój dom. Wcześniej wszyscy ludzie kórych poznałem na swej drodze tylko o sobie mówić chcą, a to, skąd kto inny jest wcale ich nie obchodzi. Sprawą inną, że my khazadzi, nie często mówimy o swych domach obcym. Jednak żeś pierwszy jest, zatem opowiem ci... posłuchaj o potężnej twierdzy na północnych rubieżach. Zacznijmy od tego że Azkhar jest czymś czego nawet khazadzi z południa mogliby pozazdrościć, a to już jest wiele...

***

Rozmowa z Hansem się kleiła, człek słuchał o ziemiach i krasnoludzkich twierdzach północy. Helvgrim rozgadał się jak nigdy wcześniej odkąd jest w cesarstwie ludzi. Hans chłonął opowieści z zaciekawieniem, dobrze to o nim świadczyło w oczach krasnoluda. Człek był z niego młody i pełen werwy. Helv choć też młodzik wedle khazadzkich standartów, to teraz, wiekiem mógły za ojca Hansa uchodzić. Młody awanturnik z wyboru - Hans... czy warto było z Hansem piwo pić i złoto ćwiartkować, to się miało dopiero okazać, ciekawiło to Helva...choć może nie tak bardzo jak to gdzie do licha podziewa się Niklaus, pora już była późna, a jego wciąż nie było. To nie było normalne. Sverrisson przywykł przez kilka ostatnich tygodni spędzonych z Niklausem, że chadzają razem wszędzie, razem za robotą, razem za sprawunkami... jedynie nie za potrzebą. Teraz Niklausa nie było już czas pokaźny.

Kufle osuszone, miski również, a i dzban miodu znalazł swe miejsce w bebechach. Helvgrim pocieszony był smaczną kolacją, a i Hans na radosnego wyglądał. ~ Pewnie chłopak nie jadł nic solidnego kilka ostatnich dni. Pomyślał krasnolud. Rozmowa choć wartka i zacna to potrzebowała trzeciego kompana by zakończona byc mogła. Helv żadnych decyzji bez zdania Rondelka podejmować nie miał zamiaru. Może gdyby sprawy inny obrót miały, może gdyby robota prowadziła na wschód, może wtedy Helv by się zgodził bez wachania, ale skoro mowa o Grunheim była, to trza było czekać zdania niziołka. Krasnolud pochamował nieco Hansa i poprosił by rozmowa na temat roboty poczekała aż Nikalus do nich dołączy, języka nie ma co tępić i po dwa razy wszystkiego mówić.

- Spotkamy się o świcie herr Hohenzolern. W tym miejscu, przy tym stole. Zjemy, wypijemy i pogadamy. Niklaus do nas dołączy pewnie to i konkrety staną jakieś, a mocne jak ściany co krasnolud postawi, bo słowo Niklausa siłą przynajmniej mojemu równe jest. Opowieść jakąś też na jutro znajdę skoroś ciekaw mych stron rodzinnych. Bywaj zdrów herr Hans. Helvgrim pożegnał się i ruszył raźno ku wyjściu z karczmy. Skórzany pątnik wcisnął na głowę i obejrzał się jeszcze przez ramię. Hans szybko znalazł sobie zajęcie. Z dzbanem piwa, co to go zakupił właśnie, zagadywał kogoś, po co, tego Helv nie wiedział. Nadzieję jedyną miał taką krasnolud, że człek zacny z Hansa jest i nie zdrajca podstępny, choć uważnym trza być zawsze... ~ ludzie są tacy zmienni i nieprzewidywalni. Przemknęło przez myśl Helvgrima kiedy ten zamknął za sobą drzwi karczmy i ruszył w górę drogi, zaglądając w każdą alejkę, kierując się ku targowisku... szukał Niklausa.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 08-03-2013 o 22:16.
VIX jest offline