Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2013, 18:35   #176
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Spojrzenie Giordano, zmęczone i znudzone. Spojrzenie drapieżnika, który może w tej chwili może i drzemał, ale... w następnej, może się zerwać złamać kark jak zapałkę, przypomniało zapewne Catalinie, jak kilka chwil temu strofował Dolores. Zirytowany Zelota bywał niebezpieczny.
-Nie ufam Tremere. Może i astrolog jest po naszej stronie... ale reszta tego klanu?- wzruszył ramionami.-Bierzemy Zwierzęta i ścigamy i...Rabię... Sarę...kogo uda się znaleźć. Rabię ubijamy, Sarę.. przekonujemy, jeśli napotkamy Zelotów, to...się zobaczy. Potrzebuję katowskiego dwuręcznego miecza i sfory gangreli. I to zaraz...
Spojrzał po obu ghulicach.-A jak będziemy z dala od miasta. Możesz uciekać Catalino, możesz uciekać jak daleko cię nóżki poniosą. Ja nie zamierzam, mam tu cały okręt do wytrzebienia.
I wrócę do Ferrolu. Poza tym...- brujah wzruszył ramionami.-Salome nie uciekła. Dołączyła do załogi jeno, a Jokanaan... zapewne jako ich posiłek.
- Dajesz słowo, słowo honoru Zeloty, że będziesz chronił Sarę i nie dasz jej skrzywdzić ani nie skrzywdzisz jej sam? - Catalina była równie nieubłagana jak on.
-Tak, nie dam jej skrzywdzić.- wzruszył ramionami Brujah.- Słowo honoru, zresztą... Ona nie jest z takich, która da się skrzywdzić, nieprawdaż?
To Catalinie wystarczyło. Razem z Dolores znikły wśród pustych o tej porze uliczek miasta, zostawiając Giordano sam na sam w boju z czekaniem.
Ciężki to był bój dla gorącokrwistego i niecierpliwego Zeloty. A jego ofiarą była beczka z deszczówką, na której to Zelota wyładował swój gniew.
Nie minęła godzina, a obie kobiety wróciły z oddziałem. Dwunastka Zwierząt w tym Miecznik, którego Giordano lubił i któremu ufał. Oraz dwóch gangrelskich ghuli. I dwa pojone wampirzą krwią psy na dokładkę.
Jednym z Zwierząt okazał się Miecznik znany już Giordanowi.
To podniosło Zelotę na duchu, Miecznik niewątpliwie pomoże mu utrzymać całą grupę w ryzach.

Pozostało się poradzić obu ghulic które znały Ferrol i Sarę lepiej od Miecznika o Zelocie nie wspominając.
Catalina radziła znaleźć Sarę i czym prędzej czmychnąć z tej domeny. Ale gdzie szukać Sary, tego już cwana blondyneczka nie potrafiła poradzić.
Dolores zaś wspomniała o tym jak Camillo hrabia Vargas z Toreadorów uzyskał od Księcia ziemie wraz z samym Castro los Mauros. I że gadał że miejsce nadal jest straszne, ale największe zło już stamtąd wyszło. Po czym zasypała Zelotę pytaniami.
-Czemu jednak uważasz, że tam jest Rabia? Nie lepiej jej szukać w domu? Może tam wróciła? A właściwie to czemu... nie uważasz, że dołączyła do statku? Przecież to by było najrozsądniejsze wyjście.
-Może i dołączyła, ale jeśli nie... ostatnio jej siedzibę przetrząsnąłem. Nie skrywa się w niej. A Castro los Mauros to idealna kryjówka, nieprawdaż? Miejsce które wszyscy unikają, a które ona zna niczym własną sakiewkę.- odparł z ironicznym uśmieszkiem Giordano.
Buta Zeloty była na pokaz jeno. Tak naprawdę młody wampir czuł, że porusza się po omacku nie wiedząc co uczynić.
Pozostało tylko zgromadzić uzbrojenie i środki transportu, czym zajęli się Cyganie Dolores.
Giordano nie wiedział skąd wzięli oręż i konie. I nie zamierzał pytać.
Po chwili orszak konny ruszył w kierunku bramy i... być może Rabii, może Sary... a może Zelotów.

Brujah zdawała sobie sprawę z zagrożenia, więc... na szpicy jechał on sam, a tuż przy koniu biegły owe ogary. Po bokach jego Miecznik i najsilniejsi ze Zwierząt. Dalej słabsze wampiry osłaniające centrum, w którym to Dolores na jednym koniu z Cataliną jechały.
Końcówkę zamykali cygańscy ghule.
Wszyscy pod bronią i to ciężką, dwuręczne miecze, topory, włócznie, ciężkie kusze.
Jak na wojnę... i to nie byle z kim.
Po prawdzie nie było to dziwne w obecnej sytuacji. Ignorowanie zagrożeń czających się za miastem było co najmniej niefrasobliwością. Podobnie jak ignorowanie Cykady, dlatego też przed wyruszeniem na łowy posłał umyślnego do lady Moshiki z listem w którym informował ją o swych zamiarach łowów na Rabię w ruinach przeklętego zamku.
Nie było czasu na spotkanie oko w oko Władczynią Zwierząt.
Nie było czasu do stracenia...

Zbliżali się do bramy, spora grupa zbrojnych pod jego dowództwem. Strażnicy zatrzymali ich. Jeden z nich krzyknął.- Gdzie jedziesz panie?! Bramy zawarto nie bez powodu! Tam na zewnątrz...
- Wiem co jest na zewnątrz. Dlatego nie jadę sam.- rzekł w odpowiedzi Giordano wskazując na uzbrojonych po zęby towarzyszy.
Niecierpliwym ruchem dłoni wskazała bramę i zerkając na dwójkę wampirów Cykady rzekł.- Otworzyć mi ją!
Nie przejmował się ostrzeżeniami i błaganiami strażników. Nie miał czasu na to, nie miał ochoty wysłuchiwać. Ruszał w dalszą drogę uparcie zmierzając w obecnie wyznaczonym przed siebie kierunku. I wizja zagrożeń roztaczanych przez strażników, bynajmniej nie trwożyła Giordano. Podczas pobytu w Ferrolu i w okolicach widział już gorsze bestie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline