Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2013, 21:33   #92
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

… będzie fajnie. Mówię ci! - Alice pozwoliła sobie oderwać na chwilę oczy od drogi i spojrzeć na kosmitę. Z daleka może mógłby uchodzić za człowieka, jednak gdy siedział sobie tak obok nie mogło być wątpliwości co do jego pozaziemskiego pochodzenia. Skrzywiła się.
Patrz, patrz na niego, nawet nie wie. Nie zdaje sobie sprawy, jak przez niego cierpisz. Patrz, jak jest blisko. Gdybyś chciała mogłabyś go unicestwić. Wiesz, że byś mogła. Wystarczy, że mi pozwolisz.
NIE.

Ucichł. Kyr’Wein był ostatnimi czasy jej nieustannym towarzyszem. Póki co udawało jej się go hamować, a nawet wykorzystywać dla własnych celów, jednak prawda był taka, że żyła w pożyczonym czasie, w symbiotycznym związku z tym czymś, czym Kyr’Wein był. A Alice podejrzewała, że był czymś na wskroś złym. Przyniósł ze sobą sny, straszne sny, straszne wspomnienia, a może nawet wizje świata poza światem - miejsca pełnego cierpienia, wieczystych mąk niezliczonych istot. Domu dla wszystkiego co okrutne.
To moje królestwo. moglibyśmy nim rządzić. Ty i ja. Królewska para w jednej osobie. Władca ostateczny.
Wiedziała, że proponował jej to tylko dlatego, że nie miał wyboru. Nie mógł jej opuścić, tak samo, jak ona nie mogła się go pozbyć. Byli skazani na siebie i na razie, to Alice zwyciężała w walce o ciało, które na dobrą sprawę powinno być martwe. Z dnia na dzień coraz trudniej było jej opanować gniew podsycany przez Kyr’Weina. Jego nieustanne podszepty zaczynały nadwyrężać nerwy dziewczyny.
Alice zacisnęła ręce na skórzanej kierownicy. Może jeszcze wytrzyma? Może jeszcze chwilę, póki nie pokonają tego Mausera? A potem zniknie, odejdzie, nie zostawi po sobie śladu.
Wreszcie dotarli do siedziby doktorka. Ostatnie metry batmobil pokonał niemal samodzielnie. Gdy wysiedli, przywitała ich ponura atmosfera. Lloyd wychylił się z jednego z bocznych pomieszczeń i przywołał ich gestem. Gdy weszli, okazało się, że znajdują się w czymś w rodzaju ambulatorium, albo może laboratorium. Dookoła znajdowały się liczne skomplikowane sprzęty medyczne i te prostsze oraz dziesiątki słoików wypełnionych mętną cieczą, w której pływały rozmaite organy. Chyba ludzkie.
Na łóżku po środku pomieszczenia siedziała CIara lub Loinnir, był to niepokojący obraz - dziewczyny wydawały się nierozłączne. Ta, którą zobaczyli była jakby niepełna.
- Mieliśmy wypadek - mruknął Lloyd - Telepatyczne błoto uciekło z pojemnika - jego nerwowy wzrok powędrował w stronę Georga Mintona, który też nie wyglądał najlepiej.
George miał chwilę na skoncentrowanie się na sobie. Spojrzał w swoje wnętrze i dostrzegł tam cząsteczki inne niż wszystko, co dotychczas napotkał. Cząsteczki świadomego nieżycia, które łączyły się w niewielkie guzy i próbowały ingerować w jego DNA.
- Coś ty zrobił? - głos, który wydobył się z gardła Alice miał niebezpieczną nutę. Nie stała się niebieskiem demonem, ale nie wyglądała już jak człowiek.

[MEDIA]http://27.media.tumblr.com/tumblr_lm07ecYwPK1qbkl1no1_500.gif[/MEDIA]
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline