Ervinesa niepokoiły te ciągłe przenosiny. Chętnie pozostałby w swojej wieży, ale cóż - nadszedł czas na negocjacje. Wysłuchał Davarenne i uśmiechnął się lekko.
-Tak. Na to czekałem, o Pani Przestworzy.
Po chwili uznał, że powinien coś dodać, by czasem Davarenne nie pomyślała, że nie chce się jej odźwięczyć;
-Powiedz tylko słowo, a uczynię co w mojej mocy, by twoja kraina była ciepła i piękna, a także zmienna niby ogien rozdmuchiwany przez wicher. Potrafię docenić pomoc, mam nadzieję, że mi wierzysz.
Tymczasem zwrócił się też do Oegyhma;
-Panie, ufam żeś dotrzymasz swego słowa i pomożesz mojej jałowej i ponurej krainie - zimnej i pustej. Chciałbym byś od zachodu, północy i wschodu otoczył moją domenę urodzajnymi w kamienie szlachetne, żelazo i inne surowce górami. Chciałbym też, by pozostały jednakże trzy naturalne wyjścia. Na północy i jeden, w miarę możliwości od wschodu. Chyba, że mój sąsiad (kto nim w ogóle jest?
) tego sobie życzyć nie będzie. Ostatnia miałaby istnieć na zachodzie. W zamian użyczę Ci całej swej mocy, gdy tylko pomogę Pani Powietrza.