Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2013, 17:50   #27
Elas
 
Elas's Avatar
 
Reputacja: 1 Elas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znanyElas wkrótce będzie znany
Musicie bowiem wiedzieć, że dwa są sposoby prowadzenia walki (...) Trzeba przeto być lisem, by wiedzieć, co sidła, i lwem, by postrach budzić u wilków. - Niccolò Machiavelli

[media]http://www.youtube.com/watch?v=4UxfeizV-MA[/media]

Hetman

Kanały były niczym inny świat. Przede wszystkim cuchnęło w nich niemiłosiernie, jednak czego innego można było się spodziewać? Hetman szybko przekonał się jak wielkim hartem ducha – bądź katarem – musieli się charakteryzować powstańcy w '44. Minęło dobrych kilkanaście minut zanim sługa znalazł jednego z homunkolusów, który miał mu pomóc w znalezieniu źródła problemów. Od tego momentu – przynajmniej w teorii – wszystko miało pójść z górki. Podobna do człowieka istota wykonała niezbyt składne gesty, co pokazywało jej niską inteligencją, jednak Hetman zrozumiał przekaz. Zresztą, "chodź za mną" to jedna z prostszych rzeczy jakie można pokazać. Kolejne kilka minut paplania się w gównie później, sługa zaczął zbliżać się do swojego celu. Zimne HK416 wydawało się koić wszelkie nerwy, chociaż jego skuteczność przeciwko magii byłaby wątpliwa, to jednak szansa na spotkanie drugiego przywołańca były niskie. W końcu ile sług może naraz być w kanałach?
Powoli się zbliżając, Hetman zauważył błyskawicznie rosnącą ilość szczurów. O ile dwa czy trzy w zasięgu wzroku to nie jest nic specjalnego, to kromadka dwunastu jest już podejrzana – tym bardziej, jeśli nawet nie ucieka przed światłem latarki. Tylko jeden z nich wycofał się w niewiadomym celu. Może nie był tak odważni jak koledzy? Kto wie?
Już wkrótce okazało się, że była to czysto taktyczna zagrywka. Szczur wrócił z gigantyczną ilością kumpli – kanały stały się czarne od tych małych stworzonek. Co więcej, zdecydowanie były one agresywne. Rzuciły się na homunkulusa pożerając go w kilka sekund by następnie przerzucić się na Hetmana. Trzeba przyznać, że miał on gigantyczne szczęście, że był sługą. Setki jeśli nie tysiące małych ząbków nie były w stanie wyrządzić mu żadnej krzywdy, kiedy on kolejnymi uderzeniami szabli pozbawiał życia dziesiątki osobników. W końcu Szczurza Grupa Uderzeniowa wycofała się, zostawiając na polu bitwy czarno-czerwoną breje. Uciekli oni za najbliższy zakręt, w którym na krótką chwilę mignęło silne światło. Hetman powoli zaczął iść w tamtym kierunku, jednak po kilku sekundach zatrzymał się i zgasił latarke. Z korytarza zaczęło dochodzić stałe światło, powoli się zbliżające. Wszystko wskazywało na to, że ktoś szedł. W końcu osoba ta pojawiła się w zasięgu wzroku Hetmana.


Unosząca się kilka centymetrów nad ściekami kobieta z pewnością nie była człowiekiem – chyba, że pochodziła z Czarnobyla, ponieważ emanowała silnym, jasnym światłem. Wątpliwe jednak było, że jest to nowe oświetlenie kanalizacji. W końcu po co żarówce miecz i lustro?



Samuel Krasnowicz:
Widok na: walke Wilka, walke Carla.

Inari Magare:
Ogólne informacje o toczących się walkach, żadne szczegóły.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=sMFPvB1HTAk[/media]

Geoffrey i Carl Adohs

Znalezienie odpowiedniego budynku nie było aż tak problematyczne. Prosty kit, magiczna sztuczka i każdy rozumiał, że chodzi tu o coś wspaniałego: o przedstawienie! Jak można odmówić sprawdzenia dachu osobie, która potrafi robić tak wspaniałe rzeczy? Tego dnia talia kart okazała się nadzwyczajnym przyjacielem Carla, zapewniając mu i jego słudze przepustkę tam, gdzie chciał się dostać.
Po dosyć długiej przejażdże windą, znaleźli się na szczycie jednego z wieżowców. Widok na PkiN był z niego idealny. Z drugiej strony mawiają: jeśli ty możesz kogoś dostrzec, to on może dostrzec ciebie.
Tak też się stało. Kiedy Geoffrey zaczął powoli unosić PKiN, obok niego wylądowała ciśnięta z jego dachu włócznia. Szczęście chciało, że minęła go o metr i nie sprawiła żadnego realnego zagrożenia. Budynek natomiast unosił się, niczym startująca rakieta – brakowało jedynie hałasu silników startowych i dymu przez nie wywoływanego. Sowiecki dar był już dobre dwadzieścia metrów nad ziemią, kiedy sługa został rozproszony. Ciśnięta włócznia rozcięła jego policzek i poleciała dalej. Co jednak ważniejsze, przyleciała ona zza niego. Budynek upadł na ziemię, wywołując ogromny hałas i rozpadając się, wzbijając przy tym ogromne kłęby tłumu. Dla sługi i mistrza ważniejsze jednak było to, że jakimś sposobem zarówno Hoplita jak i inicjator tego całego zamieszania nagle byli na tym samym dachu! Co więcej, wrogi sługa biegł z nadzwyczajną szybkością w ich kierunku. Zaskoczenie nie dało czasu na reakcje – Grek rzucił się na Geoffreya i razem z nim zaczął spadać z dachu by po chwili... zniknąć. Carl został zostawiony sam na sam z młodzieńcem.
Dwójka sług natomiast pojawiła się w innym miejscu – dokładniej rzecz biorąc, na Placu Zamkowym. Dookoła znajdowały się dziesiątki wielce zdziwionych ludzi, kiedy Hoplita odepchnął Geoffreya i wydobył z ziemi swą włócznie.


Aleksander Wilk

Bieg i kamienne kolumny nie pomogły za bardzo, gdyż jakimś cudem jego przeciwnik wyprzedził go znacząco i pojawił się metr przed nim, zmuszając do zmiany planów. Nie było szans na to, aby dotrzeć do wejście nie mijając go. Wilk już szykował kolejne zaklęcie, kiedy nagle poczuł duszące uczucie w okolicy mostka. Przeciwnik najwyraźniej odczuł to samo, ponieważ jego dłoń powędrowała powyżej splotu słonecznego.
- Zakon?! - wykrzyknął przeciwnik Wilka i sam pośpieszył ku wejściu do bloku. Skrył się w środku a Aleksander postanowił zaryzykować i ruszyć tuż za nim. Chociaż był już świadkiem używania tego rodzaju magii, to jednak nigdy nie stał się jej celem. Wydawało mu się, że opuszcza go cała mana, nawet najprostsze zaklęcie w tej chwili wydawało się niesamowicie ciężkie do wywołania.
Wrogi mag w środku nie czekał na to, żeby wykonać ostateczny cios. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że chce współpracować.
- W pojedynke się stąd nie wydostaniemy. Współpraca? - zapytał, uśmiechając się przy tym lekko.
Może warto było połączyć siły? A może lepiej było zabić go i wezwać swojego sługe, któremu żaden śmiertelnik nie będzie mógł dorównać?


Terra i Jackie

Młoda czarodziejka mogła się czuć jakby oglądała dobre kino akcji. Latające Pałace Kultury i Nauki, walczący magowie w których pojedynki wtryniają się jeszcze inni magowie, latające włócznie i teleportujący się ludzie jak i słudzy. Od wyboru do koloru. Biorąc pod uwagę ile osób znalazło się już w okolicy – zniszczone zresztą – PKiN, dziewczynka postanowiła przejść do działania. Zdjęła swoją pieczęć i zaczęła szykować zaklęcie.
Nagłe ujawnienie się sporej mocy magicznej jednak nie było czymś pospolitym. Szczególnie dla istot magicznych, które nawet bez specjalnego zmysłu, potrafiły to wyczuć. Jeśli akurat biegły tuż obok, chcąc przyjrzeć się rozpierdolowi w samym środku miasta, to już w ogóle. Jackie zatrzymała się i zmieniła w mgiełkę, by poprzez klimatyzacje dostać się do podziemnego garażu.
Tak oto tuż przed małą Terrą zmaterializowała się Jackie.
 
Elas jest offline