Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2013, 23:43   #683
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Serio? - całkiem uprzejmie zdziwił się Gottwin, wzrokiem odmierzając odległość między sobą a napastnikami. - Jak ty to sobie niby wyobrażasz? My oddajemy broń, a wy nas bezkarnie zabijacie? To jakiś dowcip, prawda?
-Bezkarnie? A kto Ci dał prawo bezkarnie zabijać ludzi? Czy żeś jest sędzią? Czy przedstawicielem prawa żeś jest, że decydujesz o ludzkim życiu?- spytał unosząc brew. Mężczyzna wykręcał rękę dziewki tak mocno, że aż jęczała z bólu, on zaś niewzruszony, skryty za swoją żywą tarczą spoglądał chłodno na dwójkę oponentów.
Gottwin przesunął się w stronę łóżek tak, by mieć na oku zarówno tych dwóch, co stali w głębi izby, jak i tego, który trzymał dziewczynę. Odpowiedź na zadane pytanie pozostawił tym razem Gabrielowi.
- Zasadniczo, to tak. - Zaczął Gabriel - mam takie prawo, a nadało mi je Święte Oficjum Sigmara Młotodzierżcy -Powiedział powoli wyciągając z kieszeni licencje [i]-Co pan na to? Panie Kreigh.

-No no no...- pocmokał człek z ironicznym uśmieszkiem na ustach -Przyznawanie się do tego z pewnością nie poprawiło twojej sytuacji. Ale w sumie... Oszczędziłeś mi dopytywania.- rzekł rozluźniając się lekko.
-Brad! Brad! Przyłaź no tu! Dwa trupy się szykują!- krzyknął nie spuszczając z oczu Gabriela i Gottwina. Dwójka zbirów, stojących po drugiej stronie izby również nie opuszczała postawy bojowej. Po chwili najemnicy usłyszeli dźwięk skrzypiących drzwi i ciężkie kroki.
-Ile idzie czek....- Kreigh przerwał w połowie zdania. Jego ciałem wstrząsnął silny spazm bólu, który idealnie oddawał wyraz twarzy bandziora. Człek puścił z ręki sztylet, który przystawiał do gardła dziewki i wypuścił ją z uścisku. Kobieta czując wolność, błyskawicznie skoczyła do przodu oddalając się od oprycha. Ten stał jeszcze dwie sekundy gapiąc się tępo gdzieś w sklepienie izby, po czym upadł na twarz bez tchu w ciele.

Dopiero teraz kompani dostrzegli przyczynę tego obrotu wydarzeń. Z pleców osobnika wystawał dobrej jakości topór krasnoludzki, zaś w drzwiach stał rudobrody khazad z sporym irokezem, trzymając w lewicy drugi topór. Najbardziej charakterystycznym znakiem tego zabójcy trolli, była świeżo zagojona rana na głowie i brak jednego ucha. Brodacz wejrzał złowrogo na osobników stojących za plecami Gottwina i Gabriela.
 
Kerm jest offline