Po wizycie w błogim raju, gdzie ochocze dziewice miały po trzy cipy i trzy pary cycków, Tharik ocknął się w wilgotnej celi z nosem w dupie swego kuzynka - Storma.
Ze smutkiem uświadomił sobie, że śniąc nie zdążył napoić swego rączego ogiera miodkiem ze wszystkich źródełek miłości.
Wygramolił się ze sterty starej słomy i rozejrzał po ciasnym loszku.
Przez chwilę wpatrywał się tępo w parę klawiszów, której z każdą chwilą spędzoną w towarzystwie swego podłego brata, miał szczerą chęć przypierdolić. Jednak na kraty szkoda mu było zębów, toteż postanowił pójść śladem wielkiego, strategicznego geniusza - Stolicusa i wykorzystując cały swój wrodzony spryt, zaskoczyć nieprzygotowanego przeciwnika.
Udał się więc w róg celi, a następnie zdjął spodnie i nie szczędząc sobie, wysrał się iście po kurewsku. Gówno nic nie kosztuje. Mógł sobie poszaleć. Z dumą spojrzał na swe nowe dziecie, które zawzięcie nosił w swych trzewiach od wczorajszego wieczoru.
Pociągnął nosem.
Wysiłek popłacił. Złapał w garść kloce ciepłego stolca i pieczołowicie zawinął go w swą koszulę.
Wstał i beztrosko ruszył w stronę krat.
-Możesz się modlić do Srebrnobrodego, może w końcu zauważy jaka pokraka śmie mu służyć i litościwie pierdolnie cię piorunem. Ja tam wolę działać miast jęczeć jak stara kurwa na wozie. Hej! Cipoki jedne świńskim chujem w ryj pierdolone! Nadstawcie ryja bo mi się szczać chce! - Dla podkreślenia wyciągnął fujarę ze spodni i począł celować w strażników. Mocz rozlał się po korytarzu, spływając wprost pod ich nogi.
Jeden z klawiszy zerwał się z miejsca, chcąc najwidoczniej zdzielić pałą dyndającego penisa Tharika. Jednak ten uprzedził jego ruch i wyciągając kawał gówna zawiniętego w koszulę, rzucił nim prosto w twarz klawisza.
- Tak to się robi bracie! No dalej! Na co czekacie? Podejdźcie bliżej! - Holderhelk drapieżnie wyszczerzył zęby...
***
Dumę nadzorców loszku, uratował Hadrian, który pofatygował się o odwiedziny swych niedoszłych towarzyszy. Bez trudy wyciągnął trójkę krasnali z ciasnej celi. A szkoda... Tharik miał jeszcze sporo planów odnośnie swych niedoszłych oprawców. Zadowolił się więc jednym zdaniem na odchodne.
-Jeszcze się zobaczymy. - A coś w jego oczach mówiło, że bynajmniej nie żartuje... i na pewno nie będzie to miłe spotkanie.
Defiladowym krokiem ruszył z resztą parszywej gromadki do karczmy, gdzie wczorajszego wieczoru ostro obił ryj kapitana gwardii. Dziś z dumą prezentował swą opuchliznę i liczne zadrapania na twarzy.
Na miejscu umówionego spotkania z namysłem przyglądał się kufrom ze sprzętem niezbędnym na wyprawę w głąb Poddonu. Spośród całego złomu wybrał kilkadziesiąt metrów bajlepszej liny, sprzęt do wspinaczki, ciężką, oblężniczą kuszę z bełtami, a także zapas alkoholu z zaplecza gospody. Wszystko zapakował do swej magicznej torby.
Po suto zakrapianym śniadaniu był gotów do drogi. Niestety... na dziwki nie starczyło czasu.
***
Dotarłszy do zapieczętowanej bramy młody Holderhelk z zadumą spoglądał na cudo krasnoludzkiego rzemiosła.
Nie trwało to jednak długo, albowiem w chwilę potem wszyscy biegli w głąb ciemności, która niczym uda dziwki, rozwarła się przed ich obnażonymi ostrzami.
Na miejscu w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie Hadriana i maga. Jakieś jałowe pierdolenie o prawie. Potem nadeszli nieoczekiwani goście, a krasnal odżył.
Nawiązała się ostra kłótnia zwieńczona fochem obcego jegomościa.
-Najpierw gadamy, czy dajemy im od razu wpierdol? - Spytał niewinnie Tharik wskazując oddalającego się lorda Czeluści i jego kilku ocipiałych synków.