„Rzeźnik” skoczył zaraz po tym jak jego nóż minął Eleganta o pół dłoni. Skurwiel miał szczęście i zdążył wykonać unik, co przy tej odległości i umiejętnościach „Rzeźnika”, do rzeczy prostych nie należało. Szczęście jednak bywało zmienną kochanką o czym Elegant przekonał się w chwilę po fartownym uniku. Krócica, którą chciał złapać, źle chwycona wyleciała mu z dłoni i z głośnym hukiem wystrzału upadła na ziemię...
Błękitna mgiełka wypełniła pomieszczenie, ale i Tregardt i „Rzeźnik” wiedzieli co do nich należy. Widzieli również zarys Eleganta. Więcej im do szczęścia nie było trzeba. W niewielkiej izbie miecz nie pozwalał na wszystkie szermiercze sztuczki, ale zamaszysty cios zmiótł z wiszącej półki dwa garnki i tarkę. Elegant musiał uskoczyć, ale tu już był Tregardt. Sztylet sprawnie przeszedł pod uzbrojoną w bezużyteczną kuszę ręką. Zwarcie.
***
Było po wszystkim. Klaus dorżnął Kurgana usuwając ślady udziału wilka a „Przypalanka” pozbierał fanty. Trochę się tego uzbierało. Biegnąc w kierunku Nory pobieżnie przeglądał zdobycz. Jakiś zdobiony kluczyk huj wie do czego, jakiś srebrny pierścionek. Kolczyki wyrwane z kawałkiem małżowiny przez oporność zapięcia. Dwie sakiewki z brzęczącą mamoną i gówniane wisiorki z jakichś zębów. Pewnie kochanek. Może poświęcił by ciałom więcej uwagi i znalazł co jeszcze wartościowego, ale zabawę przerwał mu wystrzał z krócicy, który dobiegł z ich mety.
Żaden z „chłopaków Rudego” krócicy nie miał...
***
Tregardt nie zważając na potężny cios kolbą kuszy w twarz przytulił się do Eleganta. Objął go przyjemny zapach perfum, ale radość z tego faktu skrzętnie stłumiła napływająca do ust krew z rozbitego nosa, która w jednej chwili wypełniła krtań. Jednak to był wszystko, co zdołał zrobić skurwiel. Sztylet wszedł skośnie, pod żebra, metalicznie zgrzytając na kości. Kilkukrotnie a z każdym ciosem Elegant wiotczał. Zwłaszcza od chwili, kiedy „Rzeźnik” poprawił mu w odsłonięty bok zamaszystym ciosem mieczem. Poprawiać go już nie było trzeba. Alex puścił wiotczejącego chuja i odsunął się przecierając rękawem twarz. Skrzywił się czując ból w złamanym nosie i widząc krew na ubraniu. Splunął siarczyście wypluwając sporo posoki i rozejrzał się uważnie po izbie. „Małolat” stał z boku, jakby rana w nodze odjęła mu i jaj. Stara...
Cóż, strzał z krócicy nie chybił zupełnie. Głowę starej można było rozpoznać tylko po kolorze chusty. …
***
„Przypalanka” i Klaus wpadli do Nory widząc pobojowisko i leżące ciała. Szczęściem Alex, „Małolat” i „Rzeźnik” mieli się w porządku. Jednak fakt, iż w Norze mieli gości był żywym dowodem na to, że Nora przestała być bezpieczną metą. Przynajmniej póki nie rozwiążą kilku palących sporów kompetencyjnych i nie uspokoją spraw najpilniejszych. Z drugiej jednak strony w końcu byli u siebie, na swoim terenie i w swojej kryjówce. Tu Rudy gromadził wszystkie fanty, które kiedykolwiek miały pomóc jego ludziom. Opatrunki, maści i wszelkiego rodzaju lecznicze utensylia, kilka sztuk cięższej broni z którą nie dało się paradować po mieście, oraz różne sprzęty, które potrzebne były tylko podczas szczególnie skomplikowanych akcji. Jak choćby kotwiczka z dowiązaną doń długą liną po której wspinali się na dach burdeliku u Kosego, pracując „na cudzesie”. Każdy z przedmiotów miał swoją historię i pewnie mogli by nad nim spędzić sporo czasu wspominając stare dzieje, gdyby nie czas.
Czas, którego z każdym uderzeniem serca, mieli coraz mniej. Choć z drugiej strony przecież spory o rewir w sumie już zostały rozwiązane. Szansa na to, że Kurgan zgłosi doń swój aneks równe były zeru. Pozostało może ugadać się Hakiem i jakoś „wkupić”. To mogło przywrócić sprawy na dawny, dobry tor. No i rozliczyć otwarty niespodziewanie rachunek z Hydermanem.
„Rzeźnik”, nie zważając na lejącą się posokę, przeszukiwał kieszenie Eleganta. Ten był prawdziwym dziwowiskiem. Sakiewka, aksamitna, haftowana chusta, flakon z czymś co na milę pachniało perfumą, którą i tak już przesiąkła cała izba, pęk kluczy jakby Elegant był co najmniej odźwiernym w pałacu i kilka eleganckich noży z kościanymi, szlifowanymi rękojeściami. I krócica. Woreczek na proch, wycior i kule. I wąski pokrowiec na bełty z kuszy z czterema gagatkami tkwiącymi w środku. No i sama kusza z którą zdążył się już zaprzyjaźnić Tregardt. Spora zdobycz, choć zważywszy na to czyim człowiekiem był Elegant być może skórka nie warta była wyprawki.
W końcu jednak byli u siebie i mieli dla siebie chwilę czasu. To jak długą, zależało od zbyt wielu czynników, by się nad tym zastanawiać...
.