Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2013, 13:13   #23
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Francesca pogrążona w swoich myślach wyszła z mieszkania Damazy. Była zadowolona, że blondyna jeszcze nie wypaplała wszystkiego półelfowi. Życie dłużej w jednym miejscu bywało kłopotliwe. Trzeba było się bardziej ukrywać, przejmować drobiazgami, chociaż życie przecież jest takie ciekawe. Zawsze musi się jednak trafić ktoś niewygodny, który chce jak najbardziej uprzykrzyć zabawę. Katherina należała do tego typu ludzi. Francesca właściwie już nie pamiętała w jakich okolicznościach się poznały. Ostatnio tyle w Nowigradzie się działo, że drobne sprawy szybko jej ulatywały. Dom naprzeciwko Szczurołapa… idealne miejsce do mieszkania ścierwa. Aczkolwiek wampirzyca musiała trochę się wysilić, żeby tam trafić.

Smród, błoto i pływające nieczystości w bocznej uliczce, to było miejsce gdzie nie udałaby się z własnej nieprzymuszonej woli. W tym momencie złość kipiała w niej do tego stopnia, że weszłaby nawet do śmierdzących kanałów, żeby znaleźć Katherinę. Podpierając się plecami o ścianę jakoś minęła wielką kałużę, następnie po ułożonych kamieniach dotarła do wskazanego budynku. Drzwi były zniszczone, kiedy tylko ich dotknęła praktycznie same z nieznacznym skrzypieniem otworzyły się do środka, zapraszając ją do wilgotnego i nieprzyjemnego korytarza. Tutaj też oczywiście nie zabrakło kałuż, a ścianę dodatkowo obrastał gęsto grzyb. To nie był jedyny lokator tego budynku, bowiem czuły słuch Francescy wychwycił gdzieniegdzie piski gryzoni. >>> a podobno mieszała naprzeciwko szczurołapa<<< nasunęło się jej na myśl. Na górze usłyszała pośpieszny tupot małych stópek – to zapewne Niziołkowie. Ten mały naród, tylko tak naprawdę stwarzał pozory bezbronności, ale akurat wampirzycy nikt już nie mógł zagrozić. Francesca dotarła do drzwi. Na początku nasłuchiwała czy ktoś jest, następnie lekko zapukała. Żadnej reakcji. Wytrychem otworzyła drzwi. Ukazał się jej mały pokoik, niestety bez interesującej dla niej zawartości. Zamknęła więc drzwi, ponownie używając wytrycha. W końcu liczył się dla niej atak z zaskoczenia. Kiedy nieświadoma niczego blond furiatka, otworzy drzwi Lisek po prostu wyjdzie jej naprzeciw. Może i jej się trochę poszczęściło, że nie znalazła jej od razu w pokoju. Tak czy inaczej Francesca przysiadła sobie i cierpliwie czekała na swoją zdobycz.
Godziny mijały, a wyczekiwanie zaczęło ją nużyć.

Patrzyła się w okno, gdzie w pośpiechy przelatywały do czasu do czasu jakieś ptaki, głośno świergocząc. Od czasu do czasu było słychać jakieś krzyki i kłótnie, jednak kiedy zrobiło się ciemno trochę to wszystko przycichło. Francesca z ogromnym znudzeniem patrzyła się w sufit. Wtedy poczuła ruch za oknem. Coś jej mignęło, jednak nie potrafiła stwierdzić, co to takiego. Nie odrywała oczu od okna. Wyraźnie teraz słyszała szmery. Jednakże były na tyle ciche, że potencjalny człowiek uznałby to za harcowanie myszy. Kobieta podeszła pod okno i oparła się o ścianę plecami w oczekiwaniu. Okno się otworzyło, najpierw na podłogę wpadł mały tobołek, zaraz potem mała postać. Niziołek?! Nie… jego sylwetka była zbyt delikatna, bardziej przypominająca dziecko. Francesca ze zdziwieniem patrzyła jak mały tobołek zaczął się poruszać, do tego merdać ogonkiem. Niziołek natomiast okazał się małym chłopcem.


- Co pani tu robi? – spytał się wlepiając w nią wielkie oczy.
-Jestem przyjaciółką Katheriny – wypaliła zaskoczona rudowłosa.
-Przyjaciółką? Kat mi nic o tym nie wspominała – chłopiec spojrzał na nią podejrzliwie i odszedł kawałek, chwyciwszy swojego szczeniaczka, który radośnie zaczął mu lizać twarz.
-O tobie też mi nic nie mówiła.
-No dobra! Jesteś z gildii?
-A ty? – nieustępowana.
-Ja jestem, a jak ty nie powiesz kim jesteś to zacznę krzyczeć i zlecą się wszyscy sąsiedzi – mały był naprawdę chytry.
-To krzycz. Proszę bardzo – kobieta rozłożyła ręce.
-Nie chce krzyczeć, ty też nie masz gdzie mieszkać? – chłopiec podszedł do okna i je zamknął. – Kat pozwala mi tu czasem spać, za informacje. Tak sobie pomagamy. Teraz ja pomagam Friediemu – podniósł do góry psa –nie ma gdzie mieszkać, pan piekarz powiedział mi, że ten pies do niczego się nie nadaje i jest głupi – poskarżył się.
-Może nie lubi psów, ja też nie lubię – nie ukrywała się wampirzyca.
-Ale jak nie lubisz? Nie mogłem go zostawić, bo ulica by go zabrała, mnie też chciała, ale zacząłem być w gildii to mnie zostawili. Fredi też jest teraz w gildii – dopiero teraz Francesca zobaczyła, że chłopiec jest strasznie brudny. Pies natomiast zaczął interesować się otoczeniem i podszedł do niej, po czym zaczął obwąchiwać. Francesca czuła się skrępowana tym poczynaniem i próbowała go lekko odgonić, tymczasem kulka futra uznała to za zabawę i zaczęła bawić się z jej nogą.
-O widzisz Fredi cię lubi, bo jesteś z gildii. Jak się nazywasz?
-Francesca. Wiesz kiedy wróci Katherina? – zapytała bezradnie odpędzając się od bawiącego się wesoło szczeniaka.
-Nie wiem, ona wraca ciągle inaczej –chłopak ziewnął. –Popilnujesz Frediego? Bo mi się chce spać – od razu po tych słowach położył się i zamknął oczy. Francesca długo nie musiała czekać, aż zasnął. Tymczasem piesek merdając ogonkiem przewrócił się na grzbiet i zaczął się turlać.

Kobieta westchnęła głośno.Tu już nie było dla niej miejsca, Katherinę dopadnie innym razem. Chwilę jeszcze została przypatrując się temu wyjątkowo głupiemu psu, który wcale na nią nie warczał. No może czasem, ale nie było w tym wrogości, jedynie chęć zabawy. Francescę niezwykle rozbawił ten kudłaty towarzysz malca. Jednakże czas był na nią i tą samą drogą, którą przyszedł chłopak, ulotniła się na zewnątrz. Ponownie znalazła się w śmierdzącym zaułku. Teraz kierowała się w stronę najbliższej karczmy, nie chciała już psuć siebie wieczoru. Kiedy wyszła z uliczki minęła się z trzema potężnymi sylwetkami, które skręciły w tę samą uliczkę. Jeden z nich coś nawet do niej krzyknął, jednak szybko został z przywrócony do pionu przez innego.
-Robotę mamy nie? – powiedział gardłowo.
Francesca przystanęła chwilę, kiedy zniknęli za uliczką. Coś ją podkusiło i zerknęła ukradkiem, dokąd się udają. Nie było ich, także albo skręcili w stronę Szczurołapa, albo poszli dalej. Nagle usłyszała krzyk.
-Francesca! – to był krzyk chłopca, bez wątpienia tego samego, którego spotkała u blondynki. Krzyk ponownie się powtórzył, lecz tym razem nie złożył się w imię. Wampirzyca momentalnie pobiegła w tamtą stronę. Chwilę potem stała już na parapecie okna.
-Gdzie jest ta suka? Gadaj, albo stracisz te swoje śliczne małe rączki! – wrzasnął mięśniak szarpiąc miotającego się chłopca.
-Ty! Jest tu! A nie, to inna jakaś! – spostrzegawczo stwierdził drugi zauważając Liska. Ten trzymający chłopca, rzucił nim o ścianę i ruszył w stronę Francescy. Ta błyskawicznie zaatakowała. Wskoczyła do pokoju i kopnęła w twarz szarżującego na nią bydlaka. Dwóch z nich zrobiło to samo. Nie wiedzieli jednak, z kim mają do czynienia. Wampirzyca błyskawicznie rozłożyła ich na łopatki. Nie zabiła ich jednak. Zaraz zabrała chłopaka i jego włochatego przyjaciela, który zaczą przyjacielsko lizać po twarzy jednego z bandytów. Poczym wyskoczyła przez okno.
-Mały żyjesz? – spytała gładząc go po ramieniu. Chłopak mruknął nieznacznie. Pies natomiast zaczął lizać ją po twarzy. Kobieta z obrzydzeniem złapała go, tak, żeby już tego nie zrobił.
-Cały jesteś mały? – kobieta, położyła go na brudnej ulicy, obserwując jego reakcję.
-Nic mi nie jest – potarł siniaka na głowie.
-Dzięki, że uratowałaś mnie i Frediegio. Muszę teraz znaleźć nam nowy nocleg, ale już wiem gdzie.- Chłopak złapał małego, szamoczącego się psiaka, który chciał bardzo jeszcze zostać z wampirzycą. Następnie ruszył ulicą, ostrożnie się rozglądając i przecierając sennie oczy.
Francesca ze zdumieniem patrzyła na to zjawisko. To był niewątpliwe, powód do napicia się, tym razem od razu ruszyła do karczmy.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline