Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2013, 13:19   #18
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Matka Opiekunka Despana chciała rozrywki. Obowiązkiem magów było tą rozrywkę zapewnić. Shehirae chciała wciąż czegoś nowego. Warto było więc znać najnowsze mody i trendy oraz iść zawsze o krok dalej w planach.
Valyrin, zwana Dobrą, skłoniła się z szacunkiem i odparła spokojnie, starając się obserwować reakcje Matki. Shehirae nie była zbyt subtelna.
- Jest kilka możliwości, Moja Pani. Zawsze chciałam zobaczyć partię savy w wykonaniu żywych pionków, ale może to być zbyt skomplikowana rozrywka dla tłumu - zafrasowała się nad kondycją intelektualną swych pobratymców, Naprawdę uważała, żę odpowiednio zaprojektowana, taka rozgrywka byłaby najwyższych lotów rozrywką - Może więc labirynt? Najeżony pułapkami i rojący się od potworów. Może wpuścimy tam utalentowanych niewolników? Damy im szansę by zdobyli wolność lub znaleźli ukojenie w śmierci? - rozmarzyła się odrobinkę - W ostateczności, zawsze możemy odegrać jedną z wielkich bitew, zobaczyć jak skończy się tym razem - uśmiechnęła się lekko, lecz uśmiech nie sięgał jej oczu - Może upadek wieży magów?
-Sava... Nudna.- Shehirae podsumowała krótko pierwszy pomysł. Pocierając podbródek.- Labirynt... O to to to...Labirynt jest ciekawym pomysłem. Powiedz coś o nim jeszcze.
Ostatni pomysł matrona po prostu zignorowała. Mówiło to wiele o jej opiniach i nastawieniu.
- Jak sobie życzysz, Pani - skinęła głową i tkała swój koncept dla uszu Matki Opiekunki - Na arenie stworzymy labirynt na planie pajęczej sieci. Umieścimy w nim wszelkiego rodzaju pułapki i potwory. Z ośmiu stron areny wpuścimy do labiryntu utalentowane jednostki. Kto pierwszy dotrze do środka otrzyma wolność. Oczywiście, będziemy manipulować labiryntem tak by drogi graczy przypadkiem się krzyżowały - uśmiechnęla się delikatnie - A przecież zwycięzca może być tylko jeden.
- Intrygujące. Intrygujące. Podoba mi się - rzekła podekscytowana Matrona i klasnęła w dłonie.- Przygotujcie to i rozplanujcie później. A teraz... ważniejsza sprawa. Dom Vae planuje odłów dużej ilości niewolników z okolicy. Nie mają jednak dość sił by zrobić to samemu i zwrócili się o wsparcie do nas. Co wy o tym myślicie?
- Ile to nas będzie kosztowało?- spyta Bal’lsir ostrożnie.
- I ile z tego zysku i chwały spadnie na Dom Despana.
-To zależy włożonego przez nas wysiłku i jakie wsparcie zapewnimy. Kapłanki naszego Domu wypowiedziały się już w tej sprawie.. Teraz wasza kolej - odparła Shehirae przyglądając się z uśmiechem swym magom i czekając na ich odpowiedź.
- Sereska to ambitna żmija - Valyrin świadoma była szans i zagrożeń jakie niosło ze sobą to przedsięwzięcie. Jednak księgi i zwoje domu Kilsek. Co by dała by położyć na nich rękę - Ma tendencję do wykorzystywanie polowań w celu pozbycia się przeciwników. Z drugiej strony, warto mieć Vae na oku. To mógłby być - zawiesiła na chwilę głos - Wartościowy sprzymierzeniec.
Nie pytała o zdanie kapłanek, choć pokusa była ogromna.
- Na tym stanowisku wszystkie są ambitne - odparła z przekąsem Matrona.
- Jednakże... Takie polowanie, może jednak spowodować, że Vae w politycznej układance miasta nie będą już mogli tak lawirować pomiędzy oboma stronami.
- To prawda Wielebna Matko - potwierdził jej słowa Bal’lsir.- Niemniej nie powinniśmy tylko oceniać tego polowania w kontekście polityki. Sereska nie będzie rządzić wiecznie. Jej następczyni może mieć inne podejście. Lepiej liczyć na doraźne korzyści z samych łowów. I koszty...
-Koszty. Hmmm... Jak oceniacie przydatność waszych uczniów i podwładnych w takiej wyprawie?- spytała Shehirae.
- Moi są dobrze wyszkoleni bojowo, ale... przywykli do widowiskowej walki. To nie tropiciele kryjący się w cieniach jaskiń.- wyjaśnił Bal’lsir.
- Będą dobrym wsparciem dla zbrojnych, ale nie są przyzwyczajeni do takich wypraw - odparła wiedźma, obserwując uważnie Matkę Opiekunkę. Zdawało się, że Shehirae próbuje coś ugrać. Może chce dalej osłabić magów?
- Dobrze więc, przygotujcie listę potnecjalnych kandydatów spśród waszych podwładnych. Wybierzcie tylko lojalne i oddane domowi jednostki - rzekła w odpowiedzi Shehirae i pochwili namysłu dodała - I te słabsze też, a nuż dla niektórych nieuków to będzie ostatnia okazja wykazania swej przydatności dla Domu Despana.
- Jak sobie życzysz, Pani - Valyrin skłoniła się z szacunkiem, w myślach układając już listę szczęśliwców.
Bal’lsir ograniczył się jedynie do głębokiego pokłonu. A Matrona skinięciem dłoni odprawiała oboje magów.
Gdy tylko odeszli na odpowiednią odległość i znaleźli się w cichym zakątku domu Valyrin zwróciła się do Mistrza Areny.
- Musimy się dowiedzieć więcej. Albo Shehirae nie mówi nam wszystkiego, albo co jeszcze gorsze, sama nie wie. W tej sytuacji musimy być przygotowani na każdą ewentualność, a wolałabym po prostu wiedzieć czego możemy się spodziewać.
-Na pewno nie mówi wszystkiego - stwierdził Bal’lsir pocierając kark.- Masz jakichś przyjaciół w Vae? Bo na pomoc naszych kapłanek nie mamy co liczyć.

~"~

Przez kolejne cykle l’Ssin projektowała labirynt. Zatrudniła w tym celu mistrza pułapek i kazała mu pracować z najbardziej obiecującym elementalistą ze swojego stada. Konstrukcja miała mieć kształt gigantycznej pajęczyny, nad którą niesustannie nadzór sprawować mieli magowie zmieniający ułożenie ścieżek w trakcie rozgrywki, tak by gracze musieli trafiać na pułapki, potwory i siebie nawzajem. Było to spore przedsięwzięcie, ale Valyrin radowała się jego prostotą i logiką. Labirynt operował na zasadzie pozornego, wypracowanego chaosu.
Próby z żywymi testerami dawały wiele informacji zwrotnych, pułapki doskonalono, ai potwory przesuwano, tak by śmierć stawała się najbardziej widowiskowa, a jednocześnie zawodnicy mieli szansę by dotrzeć do końca.
W wyniku pracy, ustalono że zamiast ośmiu, wystartuje szesnastu - ruszą w parach, czy zabiją się od razu, czy poświęcą nawzajem w walce z potworem, a może wspólnymi siłami dotrą do serca labiryntu by tam w ostatecznym pojedynku walczyć o wolność? Valyrin nie mogłą się doczekać. Postanowiła na pierwszy ogień rzucić chulle i trolle. Potwory miały czekać unieruchomione, aż gracze nie zbliżą się na odpowiednią odległość. Na drugiej linii miały pojawić się gricki, a dla pechowców Ettin, wałęsający się po labiryncie pod nadzorem maga, który miał nakierować go na najciekawszą drużynę. Na samym końcu, po pokonaniu niezliczonych korytarzy najeżonych naciskowymi pułapkami, które miały strzelać, podpalać, mrozić, porażać i truć gazem - w jednym przypadku gazem hipnotycznym, mającym na celu wywołanie efektu komicznego - zawodnicy docierali wreszcie do centrum wydarzeń, gdzie atakował ich, ukryty pod podłogą chwidench. Ci którzy przeżyli mieli walczyć na śmierć i życie przeciwko sobie.
Valyrin miała nadzieję, że walka w labiryncie stanie się tradycją, podobał jej się ten pomysł. Pułapki miały nie koniecznie zabijać, gracze byli wyposażeni w dobrą broń, by nie dać się tak od razu zabić przez potwory. Głównym punktem zabawy miały być walki pomiędzy nimi samymi. Nad wszystkim, przy pomocy telepatycznej sieci miała sprawować nadzór magini. Choć ufała osądowi sowich podwładnych, wolała trzymać rękę na pulsie.
Już nie mogła się doczekać grupy zawodników, których wybrał Bal’sir. Zasugerowała mu też by ogłosił nabór poza domem. Zawsze promowała przyjmowanie drowów z zewnątrz.

~"~

Poza labiryntem, uwagę Valyrin przyciągały kapłanki, obserwowała je osobiście i poprzez swoich podwładnych, nie omieszkała także zastosować bardziej subtelnych metod nadzoru. Chciała się dowiedzieć, kto jest największym przeciwnikiem Opiekunki Świątyni oraz tą trzecią w kolejce. Trzecia w kolejce zawsze jest bardziej zdesperowana. Valyrin musiała się dowiedzieć co kapłanki chcą ugrać w wypadzie z Vae i które wezmą w nim udział. Szukała też pośród nich kogoś, kto mógłby stać się jej nowym sprzymierzeńcem. Magini potrzebowała takiego wsparcia. Zdecydowała także wzmocnić magiczne bariery i pułapki w swoich komnatach. Nie chciała obudzić się ze sztyletem w plecach.
Vlos także miał swoje niezmienne rozkazy, co kilka dni oczekiwała od niego odpowiedniego raportu. Miała nadzieję, że tym razem przyniesie dobre wiadomości i powiększy tym samym jej stadko owieczek.

~"~

Bal był darem bogów, może nawet samej bogini, choć Valyrin nie miała złudzeń, że Pajęczyca patrzy na nią przychylnie. Magini przybyła na bal w towarzystkie swojej Matki Opiekunki i Xull’Rae, obie zostawiły ją jednak samej sobie, zajmując się sprawami domu lub własnymi zachciankami.
-Witaj moja droga widzę, że nowe stanowisko nie zmieniło gustów - Akormyr był zawsze przyjemnym rozmówcą. Valyrin nie miała oporów przed spędzaniem z nim czasu. Popijał wino i rozglądał się po sali. Usłyszawszy jednak jego słowa zareagowała niewinnym zaskoczeniem. Zdawało jej się, że dziś wybrała wyjątkowo wyzywającą suknię. Co prawda nie odkrywała ona ani centymetra skóry, ale przylegała, co i tak było wielkim kompromisem z jej strony.
- Akormyrze, znowu się ze mną droczysz - jej wargi wygięły się w urażoną podkówkę.
- Naturalnie pani. Cóż innego mógłbym robić w tej sytuacji. Przyjęcie już mnie trochę znużyło, choć nie powiem urządzone z rozmachem. Xaniqos wyjątkowo się starają, by złapać trochę prestiżu. Spójrzmy jednak na ich martonę grucha sobie z Siadef. Idę o zakład, że najsłabszy dom w zamian za ciekawe obietnice wejdzie do łóżka z Godeep. Częściowo już to zrobił - Akormyr uśmiechnął się lubieżnie. Eclavdra Eilservs pewnie im błogosławi na bieżąco. Nasze główne duchowe przewodniczki, rozpaczliwie potrzebują sojuszy. Jeśli kiedykolwiek mają podnieść się z kolan to tylko po trupach. A czas działa na ich niekorzyść.-popijał spokojnie wino patrząc na to z rozbawieniem.
Zasłoniła usta dłonią i zachichotała cicho.
- Zazdroszczę ci talentu dobierania słów, przyjacielu - omiotła salę wzrokiem - Zaiste, czuć w powietrzu desperację - jakby sobie nagle coś przypomniała i ukrywając usta za misternie zdobionym szerokim rękawem sukni, zapytała - A właśnie, a jak idą eksperymenty?
W oczach zabłysły psotne iskierki.
- Moje dobrze, Cienia gorzej. Te ostatnie są co prawda po części moimi, jednak tylko po części.- wzruszył ramionami.
- Och, biedny Cień - westchnęła - To kiedy możemy się spodziewać zmiany na stanowisku? Już nie mogę się doczekać. Może potrzebujesz pomocy?
- Dobrze mieć przyjaciół - uśmiechnął się -Jednak Cień, sama wiesz to arcymag miasta od dawien dawna w dodatku. On jest przywiązany do stołka ja do niego i to w najbliższym czasie się nie zmieni. Jednak doceniam ofertę pomocy. Być może za jakiś czas, w zależności od rozwoju sytuacji. Przyda mi się pomocna dłoń w innej sprawie. Słyszałem, że nowa pani domu marginalizuje znaczenie przywoływaczy. Doszły mnie dobre słuchy?
- Shehirae to najlepsza możliwa Matka Opiekunka - wyrecytowała Valyrin z przekąsem - Nie docenia mnie.
- Ah to bardzo niefortunne. Miejmy nadzieję, że szybko wyjdzie z błędu.
Valyrin zaśmiała się perliście.
- Och, Akormyrze, czasami brakuje ci wyobraźni. Nie wiesz, że najwięcej można zrobić w cieniu?
-Owszem choć niedocenianie, ma również wiele wad. Zwłaszcza będąc magiem w domu gladiatorów. - zostawmy to jednak pokazał na migi. Gdzie się wybiera twój dom z Vae. Słyszałem pewne wieści, jakieś szczegóły?
- Polowanie - odparła jednym słowem.
-Choć się nie wydaje może to się okazać dla mnie ważne-kontynował mowę palców.-Na kogo? Lub ewentualnie gdzie jeśli nie wiesz.- na twarzy Akormyra było widać nutkę zainteresowania.
Spojrzała na niego kątem oka i uśmiechnęła się.
- Powiedz mi co wiesz, a uzupełnię twoje informacje.
- Coś na zewnątrz jest nie tak. W korytarzach, jest niebezpieczniej niż zwykle. Mam też zamiar poprowadzić tam pewne eksperymenty, wolałbym nie natknąć się na wyprawę łowców i kapłanki.
Uśmiech nie znikł z twarzy wiedźmy, ale nie sięgał już jej oczu.
- Nie wiem gdzie dokładnie się wybieramy, Vae chcą przeprowadzić odłów dużej ilości niewolników. Zwrócili się do nas o pomoc, nie oferując zbyt wiele informacji.
- Niewiele informacji, jednak postaram się mieć dzięki temu na baczności dzięki temu. Ostatnie czego chce to kapłanki patrzące tam gdzie nie powinny. Popatrz czy to nie nasz przyjaciel Lasen. Choćmy z nim porozmawiać może on wie coś więcej.
Valyrin spojrzała na Lasena, który znany jej był z klubu podglądaczy oraz należał do Domu Vae, warto było z nim porozmawiać, choć może nie w miejscu tak publicznym. Musiała zproponować mu spotkanie w spokojniejszych okoicznościach. Rozmowa zeszłą jednak mimo jej oporowi na temat rychłego polowania. Vae nie wiedział jednak wiele.
Pogawędkę przerwało przybycie Han'kah Tormtor, która przemierzyła długość komnaty swym zwyczajowym sprężystym krokiem.
- Potrzebuję trzech wspólników w zbrodni – wypaliła bez słowa przywitania. Jej ton był poważny jakby knuła na głos co najmniej czyjeś zabójstwo. - Jutro wieczorem chcę zajrzeć w oko. W najgorszym razie pooglądamy sobie kapłankę Lolth w kąpieli. Jacyś chętni?
Akormyr parsknął śmiechem. Tak szczerze, że aż oblał winem siedzącego obok Lesena, który z kolei nawet nie próbował ukryć złości wywołanej lekkomyślnością Han’kah, jak i poplamieniem kamizelki. Nie przestawał się jednak śmiać. Zachodziła była obawa, że się udusi. Opanował się jednak choć z nieskrywanym trudem. Uniósł tylko jedną dłoń symbolicznie w geście zgłoszenia.
Irytacja zawładnęła na chwilę rysami Valyrin.
- Jesteś nieostrożna - mruknęła cicho.
- Coż, może odrobinę ale mi się spieszy - Han’kah wpakowała kolejny owoc do ust co nie przeszkodziło jej prowadzić dalej konwersacji z pełnymi ustami. - Z pułkownika awansowałam na ochroniarza i muszę zaraz wracać do tego absorbującego zajęcia. Mogę na was liczyć? Jutro?
- Twoją niedyskrecję przebija jedynie brak manier, ale zgoda - Valyrin spojrzała jeszcze leniwie na Vae. Chciała wiedzieć, co on wiedział. Może Oko wyjawi coś więcej. Szermierz również przytaknął, choćby po to żeby pozbyć się jej z loży zanim zdradzi więcej ich sekretów.
Dalsze rozmowy mało ją interesowały. Wtrąciła kilka zdań od siebie, preferowała jednak ciszę i łagodny uśmiech. Wciąż mając nadzieję że Vae zechce jej pomóc w odkryciu prawdy zaproponowała odszukanie w tłumie kogoś, kto mógłby wiedzieć więcej o wyprawie Vae i Despena.
- Może celnym byłoby porozmawiać z taką osobą na neutralnym gruncie? - powiodła wzrokiem po otoczeniu by nie było wątpliwości, że to właśnie ten grunt uważała za neutralny - Czy widzisz kogoś, kto mógłby okazać się rozmowny?
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline