Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2013, 15:55   #30
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Dziewczyna przykładała już ręce do ziemi by powołać do istnienia jedno ze swych najpotężniejszych zaklęć, gdy nagle w garażu pojawiła się kolejna osoba, czerwonołosa kobieta, albo bardzo zniewieściały chłopak. Tak czy siak reakcji dziewczyny była błyskaiwczna, poderwała one dłonie do góry, a z jej ust wydobył sie krzyk. Nie jednak pisk przerażenia, czy wołanie o pomoc, a potężna fala uderzeniowa, która rozeszła się po całym pomieszczeniu, sprawiając że pękały ściany, metalowe przedmioty wyginały się no i przede wszystkim wszystko odlatywało jak najdalej od ciała młodej chinki. Miało to dac czas Matce na spokojne przejęcie ciała dziewczynki, bowiem juz po chwili jej oczy znowu zaświeciły, a Gaia przemówiła głębokim spokojnym głosem.
- Witaj kolejna córko, po co tu przybyłaś?
Czerwono włosa widząc falę uderzeniową zaparłą się nieco nogami i przysłoniła twarz. Na pytanie Gaii zaś odpowiedziała:
- Córko?! Don’t fuck with me.... - Burknęła Jackie, przeczesując włosy dłonią, zaraz po tym jak się zmaterializowała.
- Nie tyle co jesteś za młoda by być czyjąkolwiek matką, to jeszcze jesteś zbyt cute. - Czerwonowłosa uśmiechnęła się, oblizując wargi. Dopiero teraz dokładnei przyjrzała się małej chince. Była taka urocza... taka słodka.... taka niewinna. Oddech Jackie przyspieszył nieco, przewwiercając na wylot Terrę swym spaczonym spojrzeniem.
- Muszę... i must... violate you... teraz. - Dziewczyna rzekła przygryzając wargę i co jakiś czas lubieżnie oblizując kapiącą stróżkę śliny w kąciku ust.
- Tutaj nie jest bezpiecznie... ktoś mógłby cię pociąć i zgwałcić! Albo na odwrót... - dodała po chwili powoli zbliżając się do Terry. W razie jakiegokolwiek aktu agresji Czerwonowłosa zamieni się w mgiełkę z zamiarem uniknięcia ewentualnych obrażeń.
- Kolejne dziecko które zatraciło się w swym ego, gubiąc to co najważniejsze i najcenniejsze. -westchnęła Gaia obserwując dziwną dziewczynę. - Radze Ci sie nie zbliżać, jeżeli spróbujesz dotknąć najukochańszą z moich córek nie będzie już dla Ciebie drugiej szansy. - dodała typowym nauczycielskim tonem. To nawet nie była groźba, to było opisanie konsekwencji.
- Niczego nie zagubiłam... - Uśmiechnęła się szerzej Jackie, robiąc piruecik w miejscu.
- Najważniejszą i najcenniejszą rzeczą dla mnie są właśnie ludzie. Besides... z kim mam przyjemność? - Założyła dłonie pod piersiami, nadal nieprzyjemnie gapiąc się na Terrę.
- To smutne iż dzieci nie poznaja własnej matki... -odparła z prawdziwna nutką żalu w głosie rozmówczynie Jackie.
Czerwonooka uniosła brew.
- A wabisz się jakoś “mamo”?! - zarechotała, przysłaniając usta dłonią. - Poza tym dlaczego faworyzujesz swoje dziecko? - W dłoni Jackie, pojawił się nożyk, którym po chwili zaczęła manewrować między palcami. - Zagramy w zgadnij kotku co masz w środku?! - Uśmiechnęła się upiornie, oblizując nóż.
- Dzieci wymagają zabawy... -stwierdziła zamyślona Gaia unosząc zwolna rękę, zaś nad jej głową poczęły rozświetlać się jasne ogniki formujące koło. - Rodzice czasem jednak musza znaleźć im towarzystwo do zabawy z powodu swego braku czasu. -dodała w momencie gdy z ogników wystrzeliły linnie, łączące je między sobą w skomplikowane wzory.

[

- Tak więc pozwól, że sprowadzę Ci towarzystwo. -dodała z uśmiechem po czym już poważniejszym głosem o wielkiej sile dodała. - Starożytni, ukażcie swój gniew zapomnienia, smutek i ból wkładania was w kartki legend. Wrath of The Ancient. -zakończyła krótką inkantację zaś portal otworzył się, zas do piwnicy zaczęły wyskakiwać po kolei uzbrojone po zęby małe zielone istoty.


Prawdziwy oddział hobgoblinów, formujących się w małe grupki, ich ilość przekraczała pięćdziesiąt niemal, a może i dokładnie dwukrotnie. Stworki obnażały zęby i wydawały dziwne skrzeki formując i grupując sie przed Gają niczym jej wierni strażnicy. Nomalnie ostrza nie były by zagrożeniem dla sług, jednak gdy do ich stworzenia służyła magia, sprawa mogła być trochę mniej oczywista.
- Tylu kompanów Ci wystarczy? -zapytała Gaja cofając sie za swoją mała armię.
Dziewczyna z podziwem oglądała cały rytuał, gładząc się po brodzie rzekła.
- Impressive... ale dlaczego myślisz że those fucks gonna stop me? - Pomiędzy jej palcami u rąk pojawiły się kolejne noże. Jackie odwróciła się na pięcie i z mocnym wymachem cisnęła wszystkimi w Gaię, starajac się aby ostrza wiminęły małe kreatury.
Salwa ostrzami okazała się nadzwyczajnie skuteczna. Jedynie trzy ostrza nie poleciały dokładnie tam, gdzie pragnęła Jackie, gdzie dwa z nich i tak wyeliminowały po mitycznym stworzeniu. Reszta natomiast trafiła w małą Terre, której nie udało się uniknąć tak dużej ilości broni. Jednak na skórze nie pozostał nawet najmniejszy ślad tego ataku.
Pozostałe 98 hobgoblinów wciąż jednak żyło i ruszyło na Jackie. Chociaż ich ataki nie były ani finezyjne ani szczególnie bolense, to jednak było ich dużo. Bardzo dużo. Co gorsza, ich ciosy były w stanie ranić nawet sługe. Już po chwili Jackie miała kilka nowych zadrapań w kolekcji.
Gaja prychnęła cicho, delikatnym ruchem ręki strzepując niewidzialny pyłek z miejsca gdzie uderzyły noże, po czym tupnęła delikatnie nogą... i nagle wniknęła w podłoże całkowicie znikając z pola bitwy, zostawiając Jackie sam na sam z hobgoblinami. W swej nowej kryjówce zas usiadła po turecku i obserwując walkę swych podopiecznych czekała na właściwy moment.
- Loathsome curr... i tak cię dorwę... - Rzuciła rozeźlona Jackie, po czym skierowała twarz ku sufitowi. Następnie włożyła sobie dłoń do gardła. Krztusząc się okrutnię wyciągnęła z tamtąd nieco nadrdzewiałą maczetę. Charknęła głośno po czym splunęła na podłogę.
- Myślisz żę banda tych dandysów cię ochroni?! Think again... - Na twarzy dziewczyny pojawił się maniakalny uśmiech.



- Błagam was... krwawcie na czerwono... - Warknęła dziko, po czym rzuciła się biegiem w ich stronę. “Sorry master i need him here” rzuciła w myślach, następnie zagwizdała.
Z portalu wyskoczył jej wierny ogar który miał apetyt na gobliny. Jackie miała zamiar skakać po głowach tych kreatur, sporadycznie odrąbując im te patetyczne łby, A Basky po prostu rozszarpie każdego z nich który mu się napatoczy.
Czerwonowłosa była świadoma, że miecze tych potworków mogą ją zranić, więc za każdym razem gdy będzie otoczona, zamieni się w mgłę, lub rzuci dookoła siebie nożami.
- No piesku... zobaczymy kto więcej ich pozabija... - Na odpowiedź swej pani, Ogar zawył przeraźliwie, zaraz po tym Jackie też zawyła naśladując jej pupila.

Beat A Nail With Your Hammer! ENGLISH LYRICS! - YouTube

To, co zaczęło się dziać, można określić tylko jednym mianem: rzeź. Jackie radziła sobie z trudną sztuką akrobatyki, przeskakując z jednego hobgoblina na drugiego, siejąc przy tym śmierć. Także i jej ogar nie stronił od przemocy, biegnąc tuż za nią i eliminująć to, co mogłoby zaszkodzić jej pani. Chociaż opłacili to kilkoma drobnymi ranami, to w końcu Jackie wylądowała triumfalnie na podłodze, tuż po zdziesiętkowaniu przeciwnika. Ostatnie 5 hobgoblinów próbowało skryć się w kącie garażu.
Jackie nawet nie kwapiła się o starcie krwi z twarzy, szczerząc ząbki powoli zbliżała się do kreatur.
- For Pete’s sake... jesteście nieco żałośni. - Dziewczyna podrzuciła maczętę i złapała ją ostrzem do dołu.
Za dziewczyną o czerwonych włosach natomiast zaświecił kolejny portal. Ponownie linnie błyskawicznie uformowały dziwaczne znaki, a na zakrawione podłoże piwnicy wyskoczyło przedziwne stworzenie.


Potwór o jednym oku i wychudzonym pokrytym czarną sierścią ciele. Jego podłużna paszcza wypełniona była ostrymi kłami, a ostre pazury zaszurały o ziemię, gdy ten od razu napiął się do skoku.
Nie była to jednak jedyna niespodzianka, jaką Gaja miała dla swego oponenta, bowiem w momencie gdy stwór skakał w stronę Jacki, ręce matki wszechrzeczy wyłoniły się z ziemi, by pochwycić czerwonowłosą za kostki.
- Tch... szmata... - Burknęła dziewczyna, zamienając się w mgiełkę i oswobadzając z uścisku. - Basky get him! - Krzyknęła sama rzucając się do biegu w stronę potwora. Miała zamiar wjechać pod niego wślizgiem, głaszcząc ostrzem po brzuchu potwora.
Basky ruszył na drugiego psa, rozpoczynając brutalną walkę, w której szybko przejął prowadzenie. Dodając do tego Jackie, której ślizg okazał się nadzwyczaj skuteczny, przywołana bestia szybko została zlikwidowana, zadając stosunkowo niewielkie obrażenia Baskiemu.
- Może przywołaj Cthulhu?! Albo jakąś pandę? - Rozłożyła dłonie, rozglądając się dookoła.
- Cechuje Cie wielka brutalność córko. -odezwał się z podziemi głos, gdy nagle żeczone podłoże w piwnicy poczęło drżeć niebezpiecznie. - Jak bardzo ognista jest twa dusza? - dodał głos Gai, gdy z szczelin w ziemi poczęła nagle tryskać i wypływać gorąca lawa, mająca zamienić garaż w basen z tą gorąca cieczą. Skryta pod podłozem Gaja po tym wyczynie... zaczęła oddalac sie od miejsca które objęło jej zaklęcie, wciąż nie odzsykała w pełni sił po walce z hoplitą, więc nie mogła pozwolić sobie na dłuższe potyczki. Magma powinna zas skutecznie zając przeciwniczke na jakiś czas.
- NIE JESTEŚ MOJĄ MATKĄ SUKO! - wrzasnęła Jackie tupiąc w podłogę, ze wściekłym wyrazem twarzy. Widząc co się dzieje dziewczyna podskoczyła łapiąc się za jedną z wielu rur pod sufitem garaża.
- Basky... spróbuj wywąchać tą ladacznicę, i nie zgub jej... - rozkazała swemu ogarowi Jackie. Wisząc na tej rurze burknęła jeszcze pod nosem.
- Nie jesteś moją matką... - Zębiska zgrzytnęły po czym, baczne zaczęła się rozglądać.
Lawa powoli zaczęła zalewać pomieszczenie, kiedy Jackie bezpiecznie dyndała sobie na jednej z rur. Basky nie zdołał nic wywąchać, a lawa zbliżała się do jego łap.
- Spieprzamy stąd piesku... - burknęła nieco niezadowolona dziewczyna, odsyłając ogara do swojego wymiaru. Jej wzrok na chwilę przykuł widok palonych żywcem goblinów.
- Jest zbyt przestraszona by się z nami mierzyć... znajdzmy Aleksa... może mieć kłopoty. - Wrzaski kreatur nieco porpawiły humor Jackie. Choć nie lubiła krzyków miło było popatrzeć jak cierpią. Maczeta zniknęła, a sama czerwonowłosa zamieniła się w mgłę.
Gaja zas gdy w końcy wyłoniła się z jednego z drzew mających na celu, oszukanie mieszkańców jak to władze dbaję o przyrodę westchnęła cicho i ponownie oddała kontrole nad ciałem Terry jej prawowitej właścicielce. Chinka z ponownie zapieczętowaną magią w swy małym ciele przeciągnęła się i zwróciła do swej matki. - Nie mamy szczęścia ostatnio, ale przynajmniej znamy już kolejnego przeciwnika.
- Wybacz córeczko, że nie poszło nam najlepiej.
- Kupisz mi za to nowe skrzypce. - odparła ze śmiechem Terra, po czym powolnym krokiem ruszyła przed siebię. Skoro ktoś inny zajął się miejsce walki innych magów, ona mogła przejść do dalszej części swojego planu wywabienia wszystkich na plac boju.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline