Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2013, 16:27   #684
piotrek.ghost
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
- I sprawdziły się słowa Henka... - powiedział Gottwin, gdy doszedł do siebie po wstrząsie, jakiego doznał na widok krasnoluda. - Znam parę krasnoludów, ale nie sądziłem, że tak szybko dojdziesz do siebie.
Dzięki ci Sigmarze -powiedział pod nosem Gabriel po czym nie czekając aż dwóch pozostałych zbirów otrząśnie się z zaskoczenia rozbroił stojącego bliżej.
- Rzućcie broń - krzyknął Gottwin do opryszków - i na podłogę!
Obaj mogli się jeszcze przydać. Na przykład do niesienia tego, co zrabowali z transportu.
Mężczyźni spojrzeli na siebie przerażonym wzrokiem, po czym przystali na żądania Gottwina i zgodnie położyli broń na ziemi, po czym uklękli na kolana.
- W piwnicy, podobno, są pozostali - powiedział Gottwin biorąc się za wiązanie jeńców za pomocą prześcieradeł. -Ilu ich tam jeszcze jest?- zwrócił się do kobiety. - I ściągnij już tę szmatę z głowy - poprosił.

Niewiasta zrobiła, jak nakazał jej najemnik.
-Tych skurwieli jest jeszcze czterech. A takich jak ja kilka. Nie widzimy się nawzajem bo każda ma zasłoniętą twarz...- wyjaśniła, po czym podeszła do jednego ze spętanych mężczyzn i sprzedała mu soczystego kopniaka w żebra.
-Masz ty gnido!- stęknęła -Kim żeście są?- spytała zawieszając wzrok na płaszczu Gabriela -Szukali nas?- spytała.
-Dość pierdolenia.- burknął khazad -Siadaj na rzyci i nie ruszaj sie stąd. A jak sie któryś z nich ruszy, poderżnij mu gardło.- rzekł podając jej sztylet, który miał Kreigh.
-Chodźta. Trza zarżnąć tamtych pozostałych i musim pogadać.- burknął chłodno do Gottwina i Gabriela.

Gottwin sięgnął do plecaka po miksturę i natychmiast ją wypił. Potem Wytarł zakrwawione ostrze w pościel najbliższego łóżka, a potem sprawdził pistolet i z szablą w ręku ruszył za krasnoludem.
Uznał, że bez problemów może zostawić dwóch zbirów w rękach kobiety. A dokładniej - że ona nie dopuści do tego, żeby uciekli.
- Tylko ich nie zarżnij bez powodu - poprosił na odchodnym.
Brodacz szedł przodem. Nie dał kompanom się wyprzedzić mimo iż byli uzbrojeni w strzelecką broń. Gottwin z Gabrielem mogli się teraz lepiej przyjrzeć zabójcy trolli. Jego ciało było zasypane ogromem tatuaży, które przedstawiały raczej przypadkowe wzory i jakieś khazadzkie runy. Brodaty wojak był świetnie umięśniony. Na odkrytych plecach widać było odznaczający się każdy muskuł. Z resztą ani Gottwin ani Gabriel nie byli zdziwieni tężyzną fizyczną krasnoluda, skoro walczył dwoma, ciężkimi toporzyskami.

Khazad otwarł lekko drzwi, które aż zapiszczały. Brodacz spojrzał z uniesioną brwią na Gottwina po czym skinął mu głową i ruszył powoli w przód. Jego kroki były raczej ciche. Miał lekkie, skórzane buty, to też nie robił wiele hałasu. Trójka mężczyzn zeszła do piwnicy, gdzie panowała dość zadziwiająca czystość. Choć smród wilgoci był tu charakterystyczny, to jednak ogólnie korytarz był utrzymany w porządku.
-Prawo? Lewo?- rozejrzał się dookoła -Prawo.- zdecydował za kompanów po czym ruszył powoli przed siebie. Po pokonaniu kilku metrów dotarli do drewnianych drzwi zamkniętych na wielką kłódkę.
-Rozwalać, czy szukamy klucza?- syknął brodacz uśmiechając się lekko.
- Poszukamy klucza. - Gottwin dotknął rękojeści miecza. - W końcu gdzieś tu musi być ten, co zamknął te drzwi, prawda? To, co tam jest zamknięte chwilowo jest mniej interesujące.

Brodacz wydął usta i zrobił smutną minę, po czym skinął głową. Khazad odwrócił się na pięcie i ruszył powoli w przeciwną stronę korytarza. Mężczyźni dotarli na do podobnych drzwi, które na szczęście zamknięte nie były. Lekko uchylone ujawniały skrawek pomieszczenia, skąd dobiegały głosy kilku mężczyzn.
-Kislevscy przepatrywacze?- syknął ktoś.
-Raczej nie. Cholera jedna wie kto to.- odrzekł drugi.
-Może ci cholerni łowcy wampirów? Zwęszli co jest grane...- domyślał się kolejny. Słychać było dźwięki nerwowego przyspasabianie się do bitwy. Na szybko zakładanej zbroi i wiązanych rzemieni.

- Poczekamy na pierwszego, który wyjdzie - zaproponował szeptem Gottwin. - Dasz mu w łeb, a potem załatwimy resztę - dodał.
 
piotrek.ghost jest offline