Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2013, 23:43   #685
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Po rozstaniu z Timem, Delros przez długi czas podróżował samotnie, podejmując dorywczo różnych zleceń. Czasem lepiej płatnych, czasem gorzej. Z czegoś człowiek musiał żyć. Ale jak do tej pory, żadna z nich, nie przybliżyła go, do jego celu. Jak się okazało, takie tajemnice są ukryte naprawdę głęboko w trzewiach tego świata. Nie mniej Delros nie miał zamiaru porzucać swojej misji. Pozostało tylko uzbroić się w cierpliwość, wytężyć poszukiwania i znosić kolejne to bandy wykidajłów, najemników i innych cepów, którzy towarzyszyli mu przy różnego rodzaju zleceniach ochrony i przewozu osób oraz mienia. Jednak, nieoczekiwanie los się do niego uśmiechnął. Odbierając zapłatę za ostatnie zlecenie, dowiedział się, że potrzebny jest posłaniec. Szczegółów żadnych nie dostał, ale robota jak każda inna. A im więcej ludzi się poznaje, tym większa możliwość znaleźć jakiś element układanki. W taki sposób Delros trafił do komnaty Albrechta Knaupfa.

Łatwy sposób powiedział. Cóż, łatwy sposób na zarobek to był, ale tylko w teorii. W praktyce oznaczało to wielodniową, samotną jazdę w ślad lorda von Waltera i jego oddziałów. Choć nie spodziewał się spotkać w trasie rycerzy chaosu, to rozbójnicy lub ewentualne bandy goblinów skutecznie odstraszają potencjalnych kurierów. Ale nie Delrosa. O nie. To byłą niepowtarzalna szansa zmierzyć się ze sprawą w samym jej sercu. Być może właśnie tam znajdzie odpowiedzi, których szuka. W godzinę po rozmowie z Albrechtem Knaupfem był już w drodze. I pomimo, że prawdopodobnie byłby w stanie wytargować większą cenę za zlecenie, nie myślał o tym. Jego myśli błądziły zupełnie gdzie indziej.

***

Delros wjechał na wzniesienie. Jedno z wielu setek które już mijał. Dawno stracił rachubę. Tak samo, jak stracił rachubę dni. Każdy wyglądał tak samo. Jazda od zajazdu do zajazdu - o ile było to możliwe. Ciągle w siodle. Bez wytchnienia. Byle koń wypoczął. Byle nie padł w drodze. Dziękował w duchu sobie, że po opuszczeniu Altdorfu tak długo pozostawał w rozjazdach i nauczył się gospodarować siłami wierzchowca. Gdyby nie to, musiałby całą drogę do Kisleva przejść pieszo. A nie była to wesoła perspektywa. W końcu jednak, gdy zatrzymał się na wzniesieniu ujrzał proporce i namioty. Tak upragnione, bo oznaczały odpoczynek i w miarę konkretny posiłek. Ale nie czas było na to. Dostał zadanie a najgorsze miał za sobą. Pierwszy wartownik, którego spotkał nie był zbyt uprzejmy, ale Delros zrzucił to widmo wojny i warunków polowych. W końcu żołnierz wskazał mu namiot lorda von Waltera. Odprowadził konia do zagrody, który bezceremonialnie zaczął gasić pragnienie w pobliskim korycie. Delros natomiast ruszył w stronę namiotu. Ze środka dało się słyszeć jakąś ożywioną rozmowę, jednak szczegóły były niejasne. Nie to jednak było na rzeczy. Strażnik rutynowo zatrzymał mężczyznę. szybko jednak pozwolił mu przejść, widząc pieczęć na przyniesionym przez Delrosa liście.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline