Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2013, 00:46   #2
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu


Apokalipsa to nie koniec świata

Your mind is software. Program it.

Your body is a shell. Change it.

Death is a disease. Cure it.

Extinction is approaching. Fight it



Ponad piaskami Sahary wyrastały kopuły stacji badawczej jak dwa cycki z oceanu, o które obijały się fale wydm. Gdzieś wysoko ponad pustynią przelatywał ciężki bombowiec taktyczny. Z luków maszyny wypuszczono dwie kapsuły, które ciągnąc za sobą ogon rozgrzanego powietrza spadały na stację. By przed samym lądem przyhamować silnikami i osiąść na rozgrzanym piasku.

Kapsuły rozwarły się z sykiem, z wnętrza wyłoniła się dwójka agentów - mężczyzna i kobieta. Obydwoje wyglądali jak wyjęci z najnowszych katalogów producentów cybersprzętu i modeli skorup. Idealne proporcję, muskularne, choć nadal męskie lub kobiece, wręcz seksowne. Ale pod syntetyczną skórą kryła się broń groźniejsza niż drużyna konwencjonalnych żołnierzy.

Sforsowali śluzę prowadzącą do wnętrza stacji. W środku planował skrajnie odmienny klimat, tropikalny. Powitały ich maszyny, zwykłe drony z licznym zestawem ramion zakończonych narzędziami ogrodniczymi. Kierowała nimi ciemnoskóra kobieta w organicznym ciele, ciało było jeszcze naturalne, a czas nie obszedł się z nim łagodnie.

- Kim jesteście. Czego chcecie? Znajdujecie się na terenie chronionym przez Ligę Arabską! - wykrzycała gniewnie, jak na dzieciaki, które ukradły jabłka z sadu.
- Pani profesor Naomi Balboa jak sądze? - przemówił mężczyzna, miał niski, radiowy głos. Dostrojony by tworzyć aurę pewności siebie i profesjonalizmu.

- Reprezentujemy korporację Ecologone. Przybyliśmy by uratować panię od zagłady. - wyjaśnił, starsza kobieta zbladła.
- Jeśli myślicie, że gdziekolwiek z wami pójdę... pracuję dla Ligi Arabskiej, dla ludzi a nie dla korporacji!
- Jeśli to coś zmieni, to Liga Arabska przestała już istnieć. Jeśli to poprawi pani samopoczucie to zachód również. Nie ma żadnych państw, dla których można czuć sentyment. Jeśli chcesz czuć lojalność, to jedyne co pozostało to ludzkość, a Ecogene da pani zasoby by kontynuować pracę.
- monolog mężczyzny został przerwany przez strzał paralizatora oddany przez drugiego cyborga.

Zanim ciało profesor upadło na ziemię została już pochwycona przez mężczyzna na pełnym przyspieszeniu. Jego dłoń przemorfowała w ostrzę i metodycznym ruchem zaczął odcinać głowę. Agentka podeszła z przygotowanym słojem wypełniona bioaktywną cieczą. W ciągu pół minuty od wystrzału głowa profesor wisiałą już bezpiecznie w słoju patrząc na nich wzrokiem pełnym nienawiści.
- To nie było konieczne, jej profil i zachowanie wskazywały, że zgodzi się z własnej woli. Jej świadoma decyzja ułatwiła by zadanie HR. Co się z tobą kurwa dzieje, masz przestarzałe oprogramowanie czy co? - w jego głosie brzmiała wymierzona złość. Ale kobieta się tym nie przejęła.
- Wkurzała mnie, nie wiem jak ty, ale ja chce skończyć robotę zanim termity do nas dojdą. A cwaniaki z HRu sobie poradzą. Choć raz mogę wysilić półdupki. - przypięła słój do pasa, tak że głowa pani profesor co jakiś czas całowała jej lateksowe spodnie opięte na kształtnych pośladkach.

Zaczęła wspinać się po drabinie na szczyt kopuły. Musieli rozstawić antenę, by nadać sygnał dla kolejnej fazy. Gdy kobieta składa antenę, mężczyzna skoncentrował soczewki na linii horyzontu.
- Coś ciekawego?
- Sama możesz sprawdzić.
- Mam przestarzałe oprogramowania.
- odgryzła się. Mężczyzna przez chwilę zastygł gdy ona dokończyła przekaz do bazy. A potem w jej głowie pojawiły się obrazy:

Rozedrgane powietrze, żółte piaski i kopce. Metaliczno-kamienne kopce wyrastające z piasku, na nich krabowate roboty pracujące i budujące. Szkliste tafle paneli słonecznych układane na solarnej plantacji.

-Ej no, o dostęp zapytać nie łaska?
- Jesteś tak łatwa, że szkoda czasu. Za dużo uwagi poświęcasz na stylizacje hardware, że zapominasz o sofcie.
- Styl... to też może być broń. Poza tym lubię silikonową powłokę i dodatkowy zestaw sensorów na ciele.
- rozciągnęła się na metalowej instalacji prężąc walory swojej cielesnej powłoki. - Wiesz o czym myślę?
- Tak. Nie trzeba trojana by się tego domyśleć. Zgadzam się, brak dostępu do MESHu, brak możliwości spowolnienia postępu termitów, czas do przejścia fali około 5 godzin, brak konieczności oszczędzania zasobów, zdani na łaskę awionetki, brak szans na stawienie oporu przeciw fali maszyn. Optymalna strategia: czekać, redukcja stresu. - zsunęli się pod drabinie.

Gdy byli na dole mężczyzna ocenił pomieszczenie. Centrum sfery pod kopułą zajmowała fontanna imitująca wodospad, ponad nią na chropowatych słupach zbierała się wilgoć by domknąć cyrkulację wilgoci. Odwrócił się do kobiety i gwałtownie przyciągnął ją do siebie wpijając się w jej usta. - Otwórz kanał, chce poczuć ile warte są twoje sensory. - sam też odblokował część swoich. Metaliczna dłoń rozsunęła boczny suwak skafandra kobiety. Czuł poprzez jej skórę, że płynny metal jego dłoni jest nadal zimny, kojący w tym gorącym klimacie. Tymczasem jej dłoń mocowała się z klamrami płaszcza.
- Zawsze zastanawiałam się czy wy z grup szturmowych macie metalowe penisy. - dłoń sięgnęła głębiej i na twarzy pojawił się uśmiech - Cieszę się, że to tylko paskudna plotka. - wyszeptała.
- Żołnierze korpusu mają jaja ze stali! - odpowiedział z figlarną dumą, nie przestając zrywać kolejnej części jej odzienia.
- Nie uznali, że to zbyteczny detal. - uniósł ją na rękach i zaniósł do sadzawki. Zapadli się w wodę przez chwilę kotłując się pod wodą w miłosnym uścisku. Całując, splatając, wodząc dłońmi po powierzchni ciał. Jego język krążył po aureolach jej piersi, zaś na drugim kanale przesyłał.

Kod:
Tożsamość, również płciowa jest istotna dla sprawności komandosów. Odpowiednie wyposażenie dodaje im pewności siebie na polu walki. Również stosunek seksualny redukuje stres równie dobrze co standardowa terapia z programem terapeutycznym.
- Jest też o wiele ciekawsze - wyłonili się z wody, obrócił nią tak, że stała przodem do słupa na którym opierał się wodospad. Słup był ozdobiony totemem kobiety o pełnych kształtach i fallicznymi symbolami. Zimna woda spływała na nich chłoszcząć po plecach jak krople deszczu. Poprowadził jej dłonia w objęcia totemu, a sam stanął z tyłu. Wszedł w nią od tyłu całą długością, szybko i gwałtownie. Jego dłonie przesunęły się po ramionach by zacisnąć się na piersiach drażniąc sutki w rytm penetracji. Całował ją po karku a na drugim kanale nadawał:

Kod:
Pozwól, że pokaże ci siłę software. Zamknij oczy i daj mi dostęp.
- Zawsze jestem głodna nowych doświadczeń. Bierz moje ciało i zmysły brutalu. - woda wokół ich ud otworzyła się zalewając ich, ciemniejąc, pochłaniając scenerie eksperymentalnej stacji na środku pustyni, rozbijając ją w pustkę kosmicznej przestrzeni wypełnionej światłami tysiąca gwiazd i ciał niebieskich. A najbliższe z nich... należały do nich. Ich złączone ciała, powielone, zwielokrotnione jak w kalejdoskopie, a każde w innej pozycji badając wszystkie annały seksu. A z każdego ciała jak w sieci przepływały bodźce, pulsując jak jeden organizm w rytm bicia serca. Doznania zalewały ich połączone świadomości, a potem kopie zaczęły dochodzić, przesyłając orgazm za orgazmem do ośrodków centralnych, by tam jak wahadło newtona odbijał się dalej pomiędzy ich połączonymi zmysłami.

Ta chwila zapomnienia skończyła się nagle jak się zaczęła. Nadajnik na dachu kapsuły odebrał sygnał od zbliżającej się awionetki. Zniknął wszechświat, zatrzasnęli porty. Chwycili oburzoną głowę naomi, która zmuszona była podziwiać ich igraszki. Nie tracąć czasu na ubranie wybiegli na dach kapsuły gdzie znajdowało się techniczne lądowisko, na którym właśnie siadała zautomatyzowana dwuosobowa awionetka.

- Witam na Saharze! - zaskrzeczały głośniki maszyny, ton głosu był radosny z jamajskim akcentem. - Wita państwa kapitan Mobby-Beta i życzy przyjemnego kursu. To zaszczyt gościć panią profesor Naomi Balboa na pokładzie. - Soczewki kamer zogniskowały się na najemnikach. - Mantis, Sveinn? Co wyście z ciuchami zrobili, a rozumiem stracone na froncie walki o mniej gówniane jutro. Wsiadajcie, zanim tostery stwierdzą, że chcą rozebrać was bardziej jako źródło wywiadu. - zawiesili słój w kabinie i zajęli miejsce na siedzeniach. Maszyna sama podniosła się. Gdy już się wznieśli spojrzeli po sobie znacząco i położyli oparcia foteli. Mężczyzna zwany Sveinem wysłał swoją reprezentację do ducha maszyny.

Kod:
- Cieszę się, że ciebie wysłali. Pierwsza powłoka w porządku? 
- Ehh, szkoda gadać. Byłem w Szanghaju w czasie deszczu głowic. Alfa i kopia zapasowa poszły się jebać. Miałem jeszcze kopię na Metropolis na czarną godzinę, ale ją zmiótł krach giełdy, szum informacyjny, gdzie każdy tylko starał się wyrwać dla siebie część baz danych. I tak zostały moje bety wiozące ludzi z ginących światów. 
- Przykro mi to słyszeć. 
- Mogło być gorzej, miliony nie mają nawet tego. 
- Są sposoby, rekonstrukcje osobowości. 
- A kto ma na to czas? Żyjemy w czasach pieprzonej Apokalipsy. 
- Apokalipsa to nie koniec świata. 
- Dla wielu tak. 
- Dla wielu nie. Przez wieki każdy dzień był dla kogoś końcem świata. 
- Jeśli nie zauważyłeś to kiepski czas dla poetów, z czym ja w ogóle rozmawiam. 
- Svein Torstein Null. 
- Łżesz. Null nie nadaje się do akcji, null do niczego się nie nadaje. Nawet Ecogene by na to nie poszło. 
- Od jakiegoś czasu jestem freelancerem. Dla korporacji tylko pracuje. 
- Jak my wszyscy. 
- I tego się trzymaj. To zawsze była część ciebie. Nigdy nie byłeś typem korpa, za bardzo cieszyłeś się życiem i tym co ma do zaoferowania. Powinieneś całe dnie serfować nad wielką rafą robiąc tylko przerwy na jedzenie i seks. 
- Chcesz powiedzieć, że jestebyłem zajebisty? 
- Tak. 
- To kurewsko szkoda, że wielka rafa zginęła po wycieku w Chemsphere. 
- Jeszcze znajdziesz miejsce do żeglowania. 
- Minęły 24 godziny od początku kataklizmu a ty już zostałeś exodytą. 
- Ideologie nigdy nie pasowały do mojego profilu. 
- A do mojego?
- Czy rastafaranizm i neokomuny się liczą? 
- Mogło być gorzej. - Masz jakieś teorie co tak właściwie się stało. 
- Polityka to nie moja działka. 
- Pies ma słuchać i wykonywać rozkazy. 
- Pies wybiera pana. 
- A robisz sztuczki? Jakbym mógł to bym cię wynajął. Nie bądź taki, Exmedia nadaje o buncie maszyn. 
- To jedna z opcji. 
- Sami się o to prosili. Przez lata topili miliardy w broń ostateczną, broń zdolną przystosować się do zmiennych warunków. Fire and forget. Nikt jednak nie przewidział, że sam może być jej celem. A wygląda na to, że celem jest cała ludzkość. 
- Nie cała. Kolonie pozaziemskie są nieruszone. 
- Sugerujesz, że to koloniści. 
- Ja nic nie sugeruje, to tylko fakty. 
- To kto, tak same? 
- TITANs zostały stworzone by służyć. Nie wiem jak się wydostały poza poligony. Kto pierwszy rzucił kamień. Kto najbardziej zyska na kataklizmie?
- Na pewno nie zwykli ludzie, a z grubych ryb, każdy może kto szczęście pomoże. Bo to zupełnie nowe rozdanie. Chwila jak ty ze mną rozmawiasz to kto chędoży Mantis?
- Oczywiście, że ja. Taka okazja może się nie powtórzyć w tym życiu. 
- Wspomnienie tej chwili pozostanie w mojej pamięci HD. 
- Chwila raz na tysiąc lat.
Awionetka wykręciła tryumfalną beczkę. Na jej pokładzie agenci Svein i Mantis pieprzyli się jakby jutro miało nie istnieć. A pod nimi płoneła Sahara stopniowo pożera przez instalacje zbuntanych maszyn.

 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 11-03-2013 o 01:12.
behemot jest offline