Nie było go tutaj. Tak naprawdę to jasnowłose, posągowe ciało nie było niczym innym jak emanacją woli. Powietrzem... bo i przeleciała przez niego jak przez powietrze. Obrazem, który miał omamić zmysły i skłonić do postępowania z nim jak z czymś cielesnym i rzeczywistym.
Tak też chciała uczynić w pierwszym odruchu, gdy wszyscy zaczęli się dusić. Wyprysnęła z kąta z rozczapierzonymi palcami, by zacisnąć pazury na tej szyjce, toczonej ślicznie jak grecka kolumna. W ostatniej chwili odbiła się stopami od posadzki i przemknęła nad głową demona, krwista pochodnia najeżona ostrzami zębów i pazurów. Wiedziała już, że pełen furii atak na nic się zda, że będzie się tylko bezowocnie obijać o ściany jaskini.
Przybranie widocznej postaci musiało jednak pętać także i jego. Pułapka formy, w którą sam się schwytał. Teraz liczył się czas. Czas dla Julii i innych, aby złapali oddech, mogli uciec. Aby żyli i mogli odnaleźć gówniarza.
Upiorzyca złapała się za szczyt wejścia do jaskini i przycupnęła na kamieni. Musi skłonić go do wyjścia. Poza swoją jaskinią, swoją domeną, być może będzie słabszy.
- Chodź tu! - wrzasnęła. - No chodź! Tutaj jestem! Pogadamy sobie od serca!
... jak jeden potwór z drugim...
Nic. Żadnej reakcji. Chyba jej nie słyszał. Mężczyźni przed jaskinią również nie zareagowali. Nath i Bennet nachylali się właśnie nad siedzącym na ziemi Jamesem. Nath... coś chyba powinna poczuć. Tyle że te uczucia prysnęły w niebyt razem z ostatnim oddechem, jakie wydało z siebie jej umierające ciało. Czuła tylko żal.
Strąciła przypadkiem kamień... i o dziwo, płynące z jaskini słowa demona nagle się urwały. Banshee przekrzywiła głowę. Kilka odłamków skalnych wzniosło się w górę, okrążyły jej skuloną postać jak planety Słońce, po czym zaczęły miarowo łomotać w większe głazy.
Nath uniósł głowę, a korytarz jaskini rozbrzmiał krokami demona.
Aoife zagryzła usta do krwi. Odłamek wysmyrgiwał się z uchwytu woli, tu trzeba było precyzji, której jej brakowało, nie miała też pewności, czy mężczyźni dostrzegą ruch i dadzą radę odczytać bazgroły.
Niemniej ryła szybko coraz bardziej koślawe litery na płaskim kawałku skały nad wejściem do siedziby Asury. Magia tam to śmierć. |