Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-02-2013, 23:05   #81
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
.Brak reakcji był jak obelga. Jak naplucie w gębę. W sumie jak policzek – bowiem Aoife przeleciawszy przez widmową postać niepowstrzymianie zanurzyła się wśród krystalicznie czystych idei kamiennej ściany tuż za demonem.

Nie dosłyszałała strzału. Może zbyt ją pochłonęły szczegóły dendytycznych skupień minerałów obok których wepchała swój widmowy odpowiednik aparatu wzroku, a może po prostu własna wściekłość, że oto została od góry dołu, całkowicie i zupełnie, bezwzględnie zignorowana.

W każdym bądź razie, kiedy zaparła się pazurami o skałę i wyrwała ze ściany jaskini swą głowę, kula wystrzelona przez sir Rogera już leciała, wizgając nie ciszej niż krzyk banshee, i nie mniej ostro niż jej pazury.

Sir Roger miał na twarzy nic więcej nad słuszny gniew. Meg nie miała na twarzy żadnego szczególnego uczucia, które można by było rozszyfrować.

Jednak to w jej piersi opięte ciasno gorsetem pruł pocisk.

Aoife wrzasnęła. Nie żeby obchodziło ją życie Meg. Nie żeby czuła z nią jakąś pseudo-siostrzaną więź, splatajacą silnie wszystkie Werbeny, martwe czy żywe, zajedno. Po prostu ta kula mknąca w serce kobiety była tak zupełnie nie na miejscu, że upiorzyca wrzasnęła w odruchowym, ludzkim jeszcze, geście protestu wobec niesprawiedliwości świata i losu.

NIE!

Kula tuż przed piersiami Meg wpadła nagle w sploty krwistoczerwonych włosów, wybiła się z toru w ich labiryncie i z hukiem trzasnęła w sufit jaskinie.

NIE!

Z ręki sir Rogera pchnięty mocarną siłą wyfrunął pistolet. Banshee wyszczerzyła zęby i podniosła pełen furii, piskliwy wrzask.

Wy, mężczyźni... wszystko zwalacie na kobiety.
 
Asenat jest offline  
Stary 25-02-2013, 21:45   #82
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Gdy pojawił się William, Margaret zamknęła oczy. Właściwie to kurczowo zacisnęła powieki mając nadzieję, że to wystarczy, by bańka mydlana, jaką była ta iluzja, pękła. Magini podświadomie wyczuła, że już po wszystkim. Ostrożnie otworzyła jedno oko, a przekonawszy się, że znów jest w jaskini, także i drugie.

Rozejrzała się uważnie. Wszystko wyglądało tak, jak zapamiętała, łącznie z trupio bladym obliczem Asury. Mimo to jakaś maleńka cząstka niej nie chciała uwierzyć, że to już koniec, że iluzja nie była wielopoziomowa. Byłaby w tym swego rodzaju finezja, a tak…

Zanim jednak zdążyła obmyślić plan zdemaskowania kolejnej iluzji, padł strzał. Choć od wystrzału do trafienia mijają zaledwie sekundy, Margaret zdawało się, jakby rozciągnęły się w wieczność. Dostrzegła rękę dzierżącą pistolet wycelowany w jej pierś i grymas gniewu na twarzy strzelca. Gdy pocisk szybował w jej kierunku, każda komórka jej ciała krzyczała w sprzeciwie. Oczy rozwarły się szeroko, serce tłukło się jak oszalałe. Wstrzymała oddech, jak by napięcie mięśni miało w tej sytuacji cokolwiek zmienić. Pocisk jednak nie dosięgnął jej. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nagle zmienił tor lotu, by ostatecznie wbić się w sklepienie jaskini.

Dopiero wtedy Verbena pozwoliła sobie na oddech. Dopiero wtedy z jej ust wydał się zduszony jęk, a na twarzy pojawiła się ulga.
- Czyś ty postradał zmysły? – krzyknęła oskarżycielsko wymierzając palec w sir Rogera, zupełnie przy tym ignorując fakt iż popełniła faux-pas zwracając się do niego per „ty”.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 04-03-2013 o 21:11.
echidna jest offline  
Stary 02-03-2013, 21:29   #83
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Asura z wyraźną satysfakcją patrzyła jak sir Attenborough podnosi pistolet. Jak celuje i oddaje strzał w kierunku pani Twisleton. Wyraźnie był zadowolony z faktu, iż jeden z magów postanowił odebrać życie drugiemu.
Jakież było zdziwienie bladolicego mężczyzny, gdy kula zmieniła tor swojego lotu. Nie mogła. Nie powinna. A jednak zmieniła. Wściekle toczył spojrzenie po zebranych. Szukał winnych. Lustrując każdego z Przebudzonych dokładnie.
Na pierwszy ogień poszła Meg. Było to najprostsze rozwiązanie. Wszak to ona mogła zmienić trajektorię lotu by ocalić swe marne istnienie. Magini wyraźnie wyczuwała jak ciemne macki mocy, płynące od Asura, oplatają ją. Badają. Aż się wzdrygnęła, niczym przed dotykiem trędowatego.
Ale to nie ona.
Blondwłasy przeniósł swe spojrzenie na Julię. Już nie było takie miłe. A pani Twisleton widziała jak macki zostawiają ją w spokoju i przenoszą się na pannę Darlington.
Julię ogarnęło dziwne, nieprzyjemne uczucie. I szybko się domyśliła kto jest tego sprawcę.
Mieszkaniec groty nawet nie wziął pod uwagę osoby sir Rogera. Zapewne uznał, że był on całkowicie podatny na jego jakże sugestywne iluzje.
- Kto?? - Krzyknął Asura uwalniając jednocześnie Julię. - Myślicie, że jesteście tacy sprytni, co?? - Jego oczy zapłonęły wściekle.
Sir Attenborough poczuł jak coś zaciska się wokół jego szyi. Coraz mocniej i mocniej. Nie mógł oddychać. Złapał się oboma rękoma za gardło usiłując oderwać niewidzialne dłonie zaciśnięte na jego krtani.
- Kto?? - Tym razem Asura odezwał się całkiem spokojnie, ale patrzył wprost na Kultystę. - Cierpliwość nie jest mą cnotą.
Panna Darlington poruszyła się lekko i to był błąd. Pan tej groty przekręcił głowę o nienatrulany kąt i utkwił wzrok w Kultystce. Teraz Julia poczuła jak coś ściska ją za gardło. Dusi. Nie mogła oddychać.
- Głupiutkie stworzenia. - Zaśmiał się Asura. - Pewnie ten stary dureń wysłał was tutaj, by odwrócić moją uwagę?? A sam bezpiecznie się zaczaił i próbuje mnie pokonać. Mnie, któremu zawdzięcza wszystko. Wyjdź, albo oni zginął. - Bladolicy szarpnął ręką i cała trójka runęła na kolanach. Meg też już czuła, że coś ją dusi. W zasadzie to wszyscy wiedzieli, kto. Nie trudno było się tego domyślić.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 11-03-2013, 10:34   #84
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Nie było go tutaj. Tak naprawdę to jasnowłose, posągowe ciało nie było niczym innym jak emanacją woli. Powietrzem... bo i przeleciała przez niego jak przez powietrze. Obrazem, który miał omamić zmysły i skłonić do postępowania z nim jak z czymś cielesnym i rzeczywistym.

Tak też chciała uczynić w pierwszym odruchu, gdy wszyscy zaczęli się dusić. Wyprysnęła z kąta z rozczapierzonymi palcami, by zacisnąć pazury na tej szyjce, toczonej ślicznie jak grecka kolumna. W ostatniej chwili odbiła się stopami od posadzki i przemknęła nad głową demona, krwista pochodnia najeżona ostrzami zębów i pazurów. Wiedziała już, że pełen furii atak na nic się zda, że będzie się tylko bezowocnie obijać o ściany jaskini.

Przybranie widocznej postaci musiało jednak pętać także i jego. Pułapka formy, w którą sam się schwytał. Teraz liczył się czas. Czas dla Julii i innych, aby złapali oddech, mogli uciec.

Aby żyli i mogli odnaleźć gówniarza.

Upiorzyca złapała się za szczyt wejścia do jaskini i przycupnęła na kamieni. Musi skłonić go do wyjścia. Poza swoją jaskinią, swoją domeną, być może będzie słabszy.
- Chodź tu! - wrzasnęła. - No chodź! Tutaj jestem! Pogadamy sobie od serca!

... jak jeden potwór z drugim...


Nic. Żadnej reakcji. Chyba jej nie słyszał. Mężczyźni przed jaskinią również nie zareagowali. Nath i Bennet nachylali się właśnie nad siedzącym na ziemi Jamesem. Nath... coś chyba powinna poczuć. Tyle że te uczucia prysnęły w niebyt razem z ostatnim oddechem, jakie wydało z siebie jej umierające ciało. Czuła tylko żal.

Strąciła przypadkiem kamień... i o dziwo, płynące z jaskini słowa demona nagle się urwały. Banshee przekrzywiła głowę. Kilka odłamków skalnych wzniosło się w górę, okrążyły jej skuloną postać jak planety Słońce, po czym zaczęły miarowo łomotać w większe głazy.

Nath uniósł głowę, a korytarz jaskini rozbrzmiał krokami demona.

Aoife zagryzła usta do krwi. Odłamek wysmyrgiwał się z uchwytu woli, tu trzeba było precyzji, której jej brakowało, nie miała też pewności, czy mężczyźni dostrzegą ruch i dadzą radę odczytać bazgroły.

Niemniej ryła szybko coraz bardziej koślawe litery na płaskim kawałku skały nad wejściem do siedziby Asury.

Magia tam to śmierć.
 
Asenat jest offline  
Stary 13-03-2013, 17:13   #85
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
“Dżentelmenem nie trzeba być, nim tylko można się stać. Ta potrzeba powstaje z głębszej, wewnętrznej wrażliwości i łagodnej postawy wobec świata. Jest autentyczna i prawdziwa…”


Roger nie rozumiał tego co się zdarzyło, nie wiedział jakim cudem stał tutaj z dymiącą bronią. Nie pojmował czemu widział się w roli kultysty z owej wypaczonej świątyni Kali.
Nie wiedział… Nie próbował zrozumieć… Nie miało to znaczenia i nie było czasu…
-Powinniśmy się przegrupować drogie panie i dołączyć do pozostałych Magów…w grupie raźniej.- rzekł sir Attenborough głosem opanowanym, jakby zupełnie nic się nie stało. Lekka nerwowość ruchów świadczyła o tym, że poza szlachcica jest maską skrywającą lęk.
-Wy wyjdźcie pierwsze. Postaram się was osłaniać.- deklaracja bez znaczenia w tej sytuacji, gdy wróg mógł atakować kilka celów na raz. Niemniej sir Roger był zdeterminowany by ściągnąć na siebie uwagę bestii i dać kobietom szansę na ucieczkę.
Jako dżentelmen i szlachcic był niejako zobligowany do tej roli. Poza tym nie miał ochoty patrzeć na śmierć którejś z kobiet.
Rewolwer w jego dłoni był kpiną… Nie stanowił pewnie żadnego zagrożenia dla stwora, ale był jedynym orężem jakim Roger dysponował. I nawet jeśli nieskuteczny, dawał jakieś poczucie otuchy. Naiwnej otuchy… ale jednak.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 21-03-2013, 14:16   #86
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Pętla z wolna zaciskająca się wokół jej gardła była nie do zniesienia. Margaret czuła, jak każdy kolejny oddech wymaga od niej coraz więcej wysiłku. Gdzieś na granicy świadomości usłyszała czyjeś wołanie. Właściwie nie do końca była pewna, czy faktycznie słyszała słowa, czy tylko jej mózg, pozbawiony dostatecznej ilości tlenu, nie zaczyna szwankować. Brak reakcji ze strony Asury skłonił ją raczej ku temu drugiemu.

Od strony wyjścia z groty dało się słyszeć jakieś stukanie, które na tyle przykuło uwagę upiora, że ten rozluźnił niematerialny uścisk wokół jej szyi. Meg odetchnęła z ulgą. Nie pozwoliła sobie jednak na zbyt długą chwilę ulgi. Doskonale wiedziała, że choć potwór ruszył ku wyjściu, z pewnością miał zamiar wrócić i dokończyć rozrachunki z nimi.

- Wy wyjdźcie pierwsze. Postaram się was osłaniać - rzucił Sir Attenborough w przypływie poczucia powinności prawdziwego mężczyzny.

Verbena obrzuciła go badawczym spojrzenie. Może i jego deklaracja była wyrazem dobrego wychowania, może i miała w sobie pewien urok. Problem polegał na tym, że to, przed czym mężczyzna chciał je osłaniać, znajdowało się przed nimi, podobnie jak wyjście.

Nie mieli zbyt dużego wyboru. Tunel, którym tu dotarli, był jedynym łącznikiem między grotą, a resztą świata. Znalezienie innego zajęłoby im zbyt dużo czasu. Zakładając oczywiście optymistyczną wersję, że było jakieś inne wyjście.

- Chodźmy - rzuciła Meg, ruszając ku wyjściu.

Nie było na co czekać. I tak musieli się rozprawić z Asurą, choćby tylko po to, by zdołać uciec. Czekanie na powrót upiora nie miało sensu. Należało spróbować się wydostać, mając nadzieję, że tam, na zewnątrz, nie będzie on już tak wszechwładny.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline  
Stary 25-03-2013, 11:23   #87
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Aoife O'Brian

Wszystko było takie niewyraźnie. Rozmazane. Dźwięki też były jakby przytłumione. Niby słyszała śpiew ptaków, szum drzew, rozmowy trzech mężczyzn, ale były one jakieś takie przytłumione. Jak gdyby otoczona była jakąś bańką, która wytłumiała wszystko. Nawet te hałasy, które ona sama powodowała, nie były takie wyraźne.

Nie słyszała jak Asura się zbliża, tak jak jej słychać nie było gdy się poruszała. Ale czuła go. był już blisko.

Rao, Bennett i Darlington też się zbliżali zaciekawieni hałasami, które ona wydawała.

Nagle wrażenie ruchu demona z jaskini ustało. Był blisko, ale się już nie poruszał. Stał?? Czekał na coś??

- Nath!! - O’Brian usłyszała własny głos dochodzący z jaskini. - Nath, pomóż mi!! - Zabrzmiał jej własny głos, pełen strachu.

Porucznik Rao przystanął. Zaczął się rozglądać.

- Aoife?? Gdzie jesteś??

- W jaskini. - Odparł jej głos. - Utknęłam, pomóż mi.

Dwaj pozostali mężczyźni przyglądali się porucznikowi wojsk Jego Królewskiej Mości ze zdziwieniem. Wyglądało na to, że oni nie słyszą tego co on.

- Co się dzieje, panie poruczniku?? -Doktor Bennett położył rękę na ramieniu Rao.

- Aoife, ma kłopoty. - Hindus wskazał na wejście do jaskini.

- Jakie kłopo... - Zaczął Werbena, ale w jednej chwili umilkł.

- Christopher !! - Tym razem O’Brian dla odmiany usłyszała głos Margaret Twisleton. Niósł w sobie ten sam strach co jej własny głos.

- Meg?? - Doktor puścił porucznika.

- Panowie to chyba... - Włączył się do rozmowy James Darlington, ale i jego zdanie zostało przerwane przez znajomy głos. Tym razem to Julia wzywała swojego brata na pomoc.

Trzech mężczyzn stało przez chwilkę wsłuchując się w znane dobrze im głosy, które wzywały ich na pomoc.

Żaden z trzech magów nie interesował się już kolegami. Reagował tylko na rozpaczliwe wołanie bliskiej mu osoby.

I gdyby nie to, że Aoife swój własny głos słyszała, to sama nabrała by się na tę sztuczkę. Głos Julii był tak dobrze podrobiony. I ten strach w nim wyczuwalny. W pierwszym odruchu Werbena sama chciała rzucić się na pomoc Kultystce. Ktoś naprawdę dobrze to odgrywał, gdyż magowie ruszyli na pomoc głosom z jaskini, każdy myśląc o tym by pomóc tej osobie, która go wzywa.


Margaret Twisleton, Julia Darlington, Sir Roger Attenborough


Powoli i ostrożnie ruszyli do wyjścia nasłuchując jednocześnie czy ich gospodarz aby nie wraca. Kilkukrotnie przystawali gdy do ich uszu dobiegał jakiś niepokojący dźwięk. Nie chcieli natknąć się na Asura.

W korytarzu tańczyły cienie, jak gdyby na jego ścianach zawieszone były pochodnie. Ale przecież tych pochodni tam być nie mogło. Dobrze o tym wiedzieli.

Każde doznało lekkiego wrażenia oporu, przepływającego przez nich prądu, który podnosił włosy, gdy wkraczali do korytarza, którym tu przyszli.

Opór zniknął gdy tylko stanęli w samym tunelu. Cienie nadal tańczyły na ścianach. Chociaż nigdzie nie było widać ich źródła.

Zachowując najwyższą ostrożność i ciszę posuwali się do przodu. Krok za krokiem. Krok za krokiem.

Szli w absolutnej ciszy. Dopiero po chwili dotarło do niech, że nawet własnych kroków nie słyszą. A przecież powinni. W końcu stąpali po kamieniu.

Ale czy na pewno?? Wprawdzie grunt pod ich nogami był twardy jak skała. Czuli to przecież. ale nie widzieli go. Zasłaniała go jakaś mgła. Mlecznobiały opar wił się teraz wokół ich kostek. Wprawdzie rozstępował się przy każdym postawionym kroku, ale gdy tylko but stykał się z podłożem natychmiast obejmowała go ta mgła. A przez ten ułamek sekundy gdy mogliby coś dostrzec, ich oczom ukazywała się czerń, tak głęboka, że aż niemal błyszcząca. A może to tylko takie wrażenie??

Absolutna cisza, która ich ogarniała budziła jakieś dziwne, nieprzyjemne uczucia. Świat bez dźwięków.

Sir Roger zaraz z przerażeniem przypomniał sobie te chwile, kiedy to sam stał się głuchy na skutek działań Meg. Ale przecież teraz Werbena nie majstrowała przy jego Wzorcu Życia, chyba. Nie zauważył nic, co świadczyłoby o tym, że idąca przed nim pani Twisleton używa Sztuki.

Po chwili zdali sobie sprawę, że chociaż postawili już tyle kroków, to jednak nie potarli do końca tunelu. A przecież nie był on taki znowu długi. Załamywał się raz, może dwa razy, ale powinni go móc pokonać w bardzo krótkim czasie. Właśnie. Nie dotarli do żadnego załamania. Droga, którą podążali od dobrych kilku minut szła prosto.

Zniknęły cienie, rzucane przez jakieś niewidzialne pochodnie. Otaczała ich czerń. Nawet ta mgła gdzieś odeszła, równie niepostrzeżenie jak się pojawiła.

A gdy odwrócili się do tyłu nie dostrzegli nawet zarysu groty, którą opuścili.

Czerń. Dookoła czerń. I oni zawieszeni w tej czerni.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline  
Stary 13-04-2013, 13:04   #88
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Ruszyli jak niewolnicy szarpnięci sznurem, który ich pętał. Nie ma silniejszych kajdan nad miłość. Gdzieś tam z ciemności wołały do tych mężczyzn głosy tych, których sobie ukochali. Więc pędzili na złamanie karku, nawet cień wątpliwości im w głowach nie postał.

Że to oszustwo.
Że to nie głosy ukochanych słyszą, tylko jakąś parodię syreniego śpiewu.
Że ktoś szarpie ich kajdanami, by ich do czegoś zmusić, do wejścia w tę ciemność.

Banshee zasyczała na magów. Cisnęła im w oczy tumanem piachu i drobnych kamyczków, podniosła z ziemi siekące ostrymi odłamkami skał powietrzne wiry.

A oni szli dalej.
I zaczęli ją sondować, zamiast się opamiętać, czuła dotykające jej jaźni delikatne ukłucia.

Zasyczała znowu. Z jaskini dobiegały głosy, o których już wiedziała, że są fałszywe. Julia, Meg i Roger musieli już uciec, przejść w świat duchów, dość im dała czasu! Demon wyjść i tak nie chciał. Postanowiła więc go pogrzebać w jego własnej siedzibie... z jej własnym martwym ciałem jako zabawką. Szarpała kamieniami sklepienia, ale żaden ani drgnął.

Głosy wołały, a mężczyźni byli coraz bliżej.

Pomknęła do środka jak strzała, przemykając tuż pod sufitem. Spadła z góry pazurami na własne ciało, wyrywając skalp miedzianych włosów i zieloną, okrwawioną materię gorsetu sukni, którą dostała w prezencie od Julii.

Wypadła na zewnątrz, uniosła je na wysokość oczu postępujących ku śmierci magów i zaczęła machać nimi niczym sztandarem.
 
Asenat jest offline  
Stary 15-05-2013, 16:22   #89
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Zostali uwięzieni, tym razem w czarnej pustce. Nie można było zgadnąć, czy to znowu więzienie ich umysłów, czy też potwór manipuluje rzeczywistością wypaczając jej prawa na swoje potrzeby.
- Cóż... wygląda na to, że nasz gospodarz... nie chce nas wypuścić - rzekł Roger starając się pod warstwą flegmatyzmu ukryć strach. - Widać się do nas przywiązał.
Sir Attenborough zastanawiał się nad rozwiązaniem obecnego problemu, ale narastający lęk sprawiał, że do głowy nie przychodził żaden racjonalny pomysł.
- Czas jest tutaj zaburzony - stwierdziła panna Darlington, która raptownie przystanęła.-Raz płynie normalnie, raz zwalnia, to znów przyspiesza. Bez najmniejszej regulerności.
Julia opadła na kolana zatapiając dłonie w mleczny opar. Chciała wyczuć pod palcami podłogę. Upewnić się, że tam jest.
Ale podłogi nie było. Mogła zanurzyć dłoń w głębię po której kroczyli. Całą dłoń, nawet po łokieć i głębiej gdyby chciała. Ale przecież stali, nie opadali. Stali, szli, a jednak dłonią nie wyczuła gruntu, podłoża czy jak to tam nazwać. Nie wyczuła nic.
Julia podniosła się i nerwowym ruchem odgarnęła włosy z czoła.
- Nie wiem czy mamy jakikolwiek wybór niż po prostu iść przed siebie. Lepsze to niż czekać na cud - oświadczyła kultystka rozpoczęła marsz.
W jakimś przypływie desperacji złączyła dłonie w trąbkę, przyłożyła do ust i krzyknęła na całe gardło.
- Haaaaloo! Jeeeest tam ktoś?!
Było coś dziwnego w tym krzyku Julii. To znaczy był to na pewno jej głos, ale nie zachowywał się on tak jak krzyk ludzki zachować powinien się. Nie było tych wszystkich pogłosów i ech, które zwykle temu towarzyszą. Coś jakby absorbowało fale dźwiękowe. Wchłaniało i wydostać się im nie pozwalało.
Po dłuższej chwili, podczas której Julia Darlingto przypuszczać już zaczęła, że nikt lub nic jej nie odpowie usłyszeli jakiś głos. Słaby. Żałosny. Przepełniony bólem
- Zdrada. - Był to być może kobiecy głos.
- Pułapka. - Dołączył do niego drugi, tak samo umęczony.
- Czeka was tu tylko śmierć. - Dźwięczny głos diwy operowej rozbrzmiał. - Czeka was śmierć jak i nas. Nas zdradzonych. - Meg i Julia znały z pewnością ten melodyjny, piękny głos. Słyszały go nieraz w operze w Bath. Tak śpiewała tylko Mireia de Mendizába.
Roger nie uważał, że dalsze chodzenie ma sens. Lepsze było raczej znalezienie innych rozwiązań. Ale zanim zdołał się odezwać, ktoś go ubiegł.
Więc zamiast zwrócić do Julii, spytał nadzwyczaj opanowanym głosem.- Jeśli to nie problem, moglibyście... co nieco uściślić te kwestie... śmierci i zdrady? Bo jeszcze jakby nie patrzeć, żyjemy.
Odpowiedziała mu cisza. Absolutna, gdyż nawet echa swojego głosu nie słyszał. *

Gdy rozległy się głosy, Margaret przystanęła. Nie podjęła jednak kroku, gdy słowa - wypowiadane przez, zdawać by się mogło, Mireię de Mendizábę - ucichły. Zamiast tego zagryzła mocno wargi. Pytanie, ileż to razy jeszcze przyjdzie jej tego dnia smakować własnej krwi dla dobra sprawy, zawładnęło jej myślami jedynie na chwilę.
 
liliel jest offline  
Stary 15-05-2013, 18:30   #90
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Od czasu ostatniego, felernego w skutkach magowania krew zdążyła skrzepnąć tworząc kilka strupów, które ustąpiły pod naporem zębów z taką łatwością, z jaką masło ustępuje pod nożem. Niemal w tej samej sekundzie, w której metaliczny posmak rozpłynął się po jej języku, Meg dostrzegła sploty Gobelinu. Poszło łatwo, zadziwiająco łatwo, niepokojąco wręcz łatwo.

Z chwilą, gdy stało się dla niej jasne, że są jedynymi żyjącymi istotami w zacięgu “wzroku”, Verbena odetchnęła. Częściowo z ulgą, częściwo jednak z żalem. Asura pogrywał z nimi i szczerze powiedziawszy, zaczynało ją to mierzwić.

- Proszę państwa, wygląda na to, że jesteśmy w Umbrze - rzuciła w sposób całkowicie beznamiętny, z dziwną nutą w głosie, przywodzącą na myśl przewodnika, po raz tysięczny oprowadzającego grupę po dobrze sobie znanym terenie.
-Następnym razem możesz skorzystać z mojej krwi. I tak nie sądzę by był ze mnie inny pożytek.- wtrącił Roger i rozglądając się spytał.- Czy ten fragment umbry jest jakąś kieszenią? Jakimś zamkniętym kołem, w którym jesteśmy uwięzieni?
- Dobre pytanie. Niestety w tej materii nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć. Ars Manes nie jest moją mocną stroną - odparła kobieta wzruszając bezradnie ramionami.
-Zakładając, że ten fragment Umbry, jest zamkniętą przestrzenią... w niekonwencjonalny sposób zamkniętą. Dalsza wędrówka traci sens. Będziemy jak szczur zamknięty w kołowrocie. Pozostaje więc jedno... Należy pomyśleć, jak przebić ścianę naszego więzienia.- stwierdził Roger rozważając sytuację. - I zastanowić się nad opracowaniem wspólnym rytuału.
Wzruszył ramionami.-Moją silną stroną jest kontrola czasu i materii. Niestety, moi bracia i siostry zginęli zanim ukończyłem nauki.
Ciemność, która ich otaczała powoli zaczynała się rozwiewać wraz z jakąś melodią. Melodią? Czyżby mieli teraz jakieś omamy słuchowe?
Gdzieś tam, ustalenie kierunku było raczej niemożliwe, ktoś coć śpiewał zachrypniętym głosem
Luke Kelly And Ronnie Drew - Monto - YouTube

Well, if you've got a wing-o,
Take her up to Ring-o
Where the waxies sing-o all the day;
If you've had your fill of porter, And you can't go any further
Give your man the order: "Back to the Quay!"

Chwilę później ich oczom ukazała się mała, przygarbiona postać w zielonym kubraku.


Wraz z jej śpiewem okolica zaczynała się zmieniać. Pojawił się bujny las i nagle też pojawiły się inne dźwięki. Odgłosy tego lasu, jak i jego zapach.
Mały, pokraczny, zielony ludek pociągał sobie z butelki idąc przez ten las.

- Oooooooooo!! - Przerwał gdy zobaczył stojąca na jego drodze trójkę. - Zgubiliście się, co?
Przyjrzał się uważnie każdemu po kolei. - Tak, zgubiliście się. - Odpowiedział sam sobie pociągając z butelki.
Kosmatą ręką wytarł usta i wyciągnął przed siebie flaszkę.
- Za zgubionych. - Zachęcił ruchem ręki do poczęstunku. - Mój mag też mi się zgubił.
- Twój mag? - zapytała uprzejmie Margaret.

- Tak. - Pociągnął nosem. - Mój mag. Mój mag mi się zgubił. - Zaczął łkać. - Zostałem sam.
- Hej, to ty upiłeś Aoife? Wspominała coś o leprechunie, garncu złota i whiskey - do rozmowy wtrąciła się Julia.
- Aoife?? - Zmrużył oczy podnosząc wzrok na Darlington, następnie zlustrował ją dokładnie od stóp do głów. - Aaaaaaaaaaaaaaa... ta słodka, rudowłosa, zdzi... to znaczy dziewczyna. Upiłem?? - Przyjął minę niewiniątka. - Sama chciała. A wy nie chcecie?? - Zapomniał już całkiem o swoim żalu i pociągnął z butelki. - Dobra whiskey. Irlandzka. - Cmoknał na znak że mu smakuje.
Gdzieś w oddali usłyszeli płaczliwy kobiecy głos. Słów nie dało się zrozumieć, ale rozpacz aż nadto wyzierał się z tego.
- Dobrze, daj - Julia wyciągnęła rękę po butelkę. Prawdę mówiąc po spotkaniu z Ashurą miała ochotę się napić. - To może skoro już się zapoznaliśmy wyjaśnisz nam teraz gdzie w ogóle jesteśmy?
-I jak się zwał twój mag... Może akurat go spotkaliśmy po drodze.- wtrącił Roger przyglądając się badawczo małej szkaradzie w zielonym surducie.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 15-05-2013 o 18:33.
echidna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172