Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2013, 16:26   #153
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 20:12, wtorek, 8 wrzesień 2048
New York City
Dzień wyborów





Zwykły, postronny obserwator mógłby powiedzieć, że zbliżające się wybory, miały dziwną, dość agresywną kampanię wyborczą, ale wcale nie tak znowu bardzo różną od tego, co widywano w różnych miejscach nie raz i nie dwa. Czasy się zmieniały i zamiast partii politycznych, karty rozdawały korporacje. Ludzie, przynajmniej większość z nich, jak standardowy John Smith, ów postronny obserwator, zaakceptowali to bez walki. Małe protesty? Trochę pikiet? Nawoływania do swobody i powrotu wolności obywatelskiej? Pewnie, takie rzeczy zawsze istnieją, tłumione przez znacznie silniejszych mężczyzn z bronią w ręku, którym z kolei rozkazuje ktoś z niezwykle wysokiego piętra nad Manhattanem. Skoro przeszło to, że każde nowo narodzone dziecko musiało mieć implant identyfikacyjny to przejść mogło wszystko.

Dlatego brutalne wybory nie dziwiły. Może prócz faktu jednego: bardzo niewiele osób zdawało sobie sprawę, kim jest Reese Daniells, metys nawołujący do równości i wspólnoty. Nie obiecujący złotych gór, nie zamierzający wspierać jakiejś określonej grupy ludności, w końcu: nie mający oficjalnie za sobą żadnej korporacji. Pewnie, mało kto dawał się na to złapać. W końcu jak inaczej mogliby w ogóle mu pozwolić startować?
John Smith nie wyobrażał sobie już życia bez Wielkich Braci, patrzących mu na ręce. Nawet jeśli był czymś w rodzaju anarchisty, w jego głowie ciągle były molochy, bo przecież pragnął je zniszczyć i myślał o tym bez przerwy.
Chyba, że ktoś mu zaczął dokładnie pokazywać, czarno na białym, co dzieje się za kulisami. Wtedy ponownie wybucha złość, krótka agresja, czekająca aż ktoś ją pogłaszcze i da lizaka.
Na tyle jednak długa, by mieć wpływ na wydarzenia i najbliższy "świat" Johna.



Miał to być ostatni wiec wyborczy człowieka, nieznanego jeszcze kilka dni temu praktycznie nikomu. Niedzielne popołudnie zgromadziło sporo ludzi i dziennikarzy, objaw zauważalny z dnia na dzień tej kampanii wyborczej. Zawsze słuchaczy było więcej, z każdym spotkaniem. Ciągle niewielu wierzyło, że coś może się zmienić, albo, że Reese ma w ogóle jakąkolwiek szanse na zwycięstwo. Stali tu jednak. I tworzyli coraz bardziej solidarną, silną i wiedzącą czego chce grupę. Poprawa życia i upadek korporacji, przynajmniej tutaj, w Nowym Jorku.
Był jedynym, który w ogóle mógł spróbować.

Słuchali go. Nawet jeśli nie mówił już nic nowego. Wykrzykiwali poparcie. Aż na holograficznym ekranie pojawiły się zapłakane twarze młodych dziewczyn, odprowadzanych do samochodów. To ich zaskoczyło.
- To co widzicie, odbyło się dzięki grupie anonimowych, wspierających moją sprawę osób. To oznacza również upadek popularnego w niektórych kręgach serwisu VirtuGirl. Nielegalnego serwisu. Te biedne dziewczyny były porywane przez byłego pracownika Corp-Techu, modyfikowane za pomocą często eksperymentalnych metod i wykorzystywane do pracy jako wirtualne, i nie tylko wirtualne jak okazało się po badaniach, prostytutki. Mówią, że ochrona ich technologii służy nam samym. Zobaczcie! Tym właśnie służy! Nie godzę się na to! Zrobię też wszystko, aby zapewnić tym dziewczynom bezpieczeństwo i gładki powrót do normalnego życia. Dzięk...

Zabłysło pole magnetyczne, gdy potężna tarcza ochronna rozbłysła wokół ambony, za którą stał Daniells. Chaos, jaki wybuchł chwilę potem, nie pozwolił dojrzeć wiele więcej, prócz faktu, że kandydata na burmistrza szybko zabrano. Rozwścieczony tłum szukał sprawcy.
I znaleziono go.
Człowieka z karabinem niedostępnym dla zwykłych zjadaczy chleba, strzelającego z wielkiej odległości. Ktoś taki nie mógł być podstawiony, bo jak?
Po podaniu serum prawdy podobno przyznał się, że pracował na zlecenie Corp-Techu. A potem zginął, gdy automatyczny wszczep wykrył zagrożenie ujawnienia tajnych informacji.



Do końca niedzieli trwała "batalia" w wykonaniu trzech głównych kandydatów, z których najaktywniejszy do końca pozostał Micheal Gutterman, dementując doniesienia, plotki i tłumacząc wiele innych rzeczy, które nagle zaczynały obciążać jego konto. Wojsko na ulicach również nie poprawiło sytuacji. Ludzie odpowiedzialni za kampanię Daniellsa przeszli już na kampanię "bezpośrednią", ale i nienachalną. Praktycznie każdy mający prawo do głosowania dostał podstawowe informacje o człowieku, na którego powinni głosować. I dlaczego. Większość nie zwróciła na to uwagi, innych tylko wkurzyło. Liczył się jednak każdy procent.

Prawdziwe znaczenie okazało się mieć jednakże dopiero to, co nastąpiło później. To już nie była kampania wyborcza, cisza obowiązywała. Co nie znaczyło, że anonimowe źródła nie mogły wysyłać wszystkim filmów jawnie oskarżających i napiętnowujących działania Corp-Techu oraz Umbrelli. Wielkie ekrany w całym mieście nadawały to samo. Wszystkie kanały informacyjne. Pojawiło się to na każdym holofonie. I nic nie stanowiło plotki wyssanej z palca, nawet jeśli dowody zostały sfabrykowane. Socjolog powiedziałby, że chciano wywołać krótką falę absolutnej nienawiści. Zagrano va bank.

Wizja cybernetycznej armii Umbrelli, kontrolującej świat za pomocą rozsiewanych w jedzeniu i lekach uzależniającej substancji, powodującej zmiany i choroby, na którą tylko ludzie "Parasolki" mieli remedium. I szykowali się do sprzedawania go za ogromne pieniądze. Jawne nawiązanie do roku 2016, a przecież wielu jeszcze tamte czasy pamiętało.
Sztuczna AI, inaczej mówiąc myślący komputer, z którym rozmowę nagrano, wcześniej udowadniając jej autentyczność dokumentami Cotp-Techu, niewątpliwie wykradzionymi z samej korporacji. AI, która twierdziła, że dostęp do dowolnych danych jest zabawnie łatwy i że nauczyła się pojęcia żart. Po spytaniu jak sobie taki wyobraża, zaproponowała podmianę zawartości konta jednego człowieka na zawartość konta zupełnie kogoś innego. I choć sama nie miała pojęcia do czego ją szykowano, zaprezentowano kolejny patent dotyczący implantów, które wiele dzieci już nosiło. Miał "wspierać usługi lokalizacyjne dzięki wykorzystaniu eksperymentalnej jeszcze jednostki komputerowej SI".

Nie było zbyt wielu ludzi, którzy ze spokojem mogliby uznać to wszystko "za wyssane z palca bzdury".



"Witam, tu Matt Harding, a to są wieczorne wiadomości "New York News". Zanim dotrą do nas wstępne wyniki wyborów, kilka innych informacji.
Nienaganny mężczyzna zerknął na wyświetlacz na pulpicie przed sobą, badania ciągle potwierdzały, że to sprawia, że wydaje się bardziej profesjonalny.
"Corp-Tech potwierdził wycofanie wszelkich swoich pojazdów z miasta, choć z naszych doniesień wynika, że część wojska i sprzętu pozostała w bezpośrednim otoczeniu Corp Tower. W mieści nie ma już jednak utrudnień w poruszaniu się, a sam wieżowiec jest obecnie poddawany naprawie" - prezenter zrobił wymaganą pauzę przed następną wiadomością. "Według departamentu policji zatrzymano kilku członków grupy hakerskiej "Blank Page", odpowiedzialnej między innymi za niedawne włamanie do urzędy patentowego. Według tych samych osób, to nie to było przyczyną zamieszek, jakie wybuchły w poniedziałek w nocy na Bronxie, Brooklynie i w Queens, w których śmierć poniosło nawet do kilkudziesięciu osób, w tym ponoć również szefowie jakichś lokalnych gangów. Spróbujemy dowiedzieć się więcej, ale..."
Mężczyzna zapatrzył się na jakąś nową informację, w jego oczach pojawiła się iskierka zaskoczenia. Odchrząknął cicho.
"Mamy już wstępne wyniki wyborów. Według nich, dużą przewagą głosów, zwyciężył Resse Daniells, człowiek znikąd, czarny koń tych wyborów..."
Miało to trwać jeszcze długo, zawierać w sobie wypowiedzi setki "ekspertów" i wszelakie możliwe analizy.

Nie zmieniało jednak faktu, że czasami może nastąpić Cud.



..::KONIEC::..
 
Sekal jest offline