Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2013, 19:06   #3
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
15 lat później...


New Vegas - Wolne miasto - wolne tylko z nazwy.


Zamieszkana przez cyborgi metropolia, podobnie jak reszta świata, rządzona była przez maszyny. To komputery były teraz gatunkiem panującym na Ziemi. W dawnym królestwie hazardu urządzono mekkę dla tych, którzy konspirowali, zdradzali i porzucali lojalność wobec rasy, z której pochodzili.

Wokół miasta rozciągała się pustynia - sroga, dzika, gorąca - jak za czasów ludzkiej dominacji. Natura nie zna wszak pana. To jedno się nie zmieniło.

Na tym niegościnnym obszarze, którego żaden właściciel ziemski nie chciałby nawet za darmo, powstało kolejne siedlisko społecznego mrowia. O ile jednak Los Angeles zasługiwało na miano metropolii, to była najwyżej wioska - wioska wygnańców.

11 Bastion Obrony Ludzkości - ta szumna nazwa nijak nie pasowała do zakopanych kilkanaście metrów pod ziemią, dawnych laboratoriów prywatnych, których na szczęście nigdy nie zaznaczono w spisach obiektów armii USA. Na szczęście, ponieważ wszystko, co wiązało się z dawnymi siłami zbrojnymi jakiegokolwiek państwa, zostało zniszczone lub przystosowane do potrzeb nowego świata maszyn.

Sierżant Rocco siedział na metalowym krześle w sali przesłuchań. Przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy - potłuczony, osmolony, z jednym okiem spuchniętym tak, że ledwo na nie widział. Kiedy jednak drzwi do pomieszczenia rozsunęły się, wstał gwałtownie i zasalutował.

- Pani kapitan!
- Spocznijcie.


Ivy zamknęła za sobą drzwi i dopiero wtedy popatrzyła na sierżanta.

Miała teraz 30 lat, obcięła swoje piękne włosy, ograniczając się do krótkiej, praktycznej fryzury. Choć w starym świecie nie nazwano by ją już pewnie ślicznotką z uwagi na podkrążone oczy oraz trochę za wąskie i zbyt mocno zaciśnięte wargi, to w nowym świecie, gdzie kobiety stanowiły jedynie 30% populacji była prawdziwym zjawiskiem. Niestety, zarówno Rocco jak i jego koledzy z kantyny wiedzieli, że na ten skarb wolno tylko patrzeć. Od śmierci Johna "Rybaka" 6 lat temu, pani kapitan była zimna jak głaz. Kobieta nie wdawała się w żadne romanse, skupiając wyłącznie na powierzonych misjach, a ci, którzy próbowali ją poderwać - marnie kończyli.
Rocco odwrócił dyskretnie wzrok, gdy ubrana w czarny mundur kobieta, stanęła przed nim. Jeśli mogła, zawsze ubierała się na czarno - na znak żałoby po utraconym świecie.

- 7 zabitych, 2 rannych, w tym wy sierżancie. - odezwała się wreszcie, jej głos mimo że naznaczony wojskową surowością, był miły dla ucha - Co macie na swoje usprawiedliwienie, sierżancie?
- No… misja wykonana, więc cel…

<plask!>
Potężny plaskacz wymierzony w policzek zapiekł twarz i dumę żołnierza. Skrzywił się, jednak pokornie spuścił wzrok. Ivy pochyliła się nad mężczyzna, a jej zimne, lodowo-niebieskie tęczówki zdawały się przewiercać jego duszę.

- Misja to cel drużyny, twoim celem, idioto, jako dowódcy, jest wyruszenie i powrót w tym samym składzie!
- jej krzyk zamienił się w syk żmii - Misja zespołu może się powiodła, ale też nie dzięki tobie, bo to Kruk zabrał radiostację. Ty tylko chciałeś spierdalać…
- Zaskoczyli nas.

<plask!>
- Bo dałeś się zaskoczyć. Ale wiesz co, masz racje? Kredo, Fist, Garry, Mental, Igollo, Sam Sommer i Ulik nie zginęli tylko dlatego, że byłeś fiutem zamiast dowódcą. Zginęli też dlatego, że ja pozwoliłam fiutowi dowodzić. Ich istnienia dopisuję więc do własnego sumienia. Ty możesz zapomnieć o ich krzykach i rozrywanych przez pijawy ciałach…
- Pani kapitan, ja…
- Nie, serio. Zapomnij, twoje sumienie jest czyste. Dopisze ich do własnych koszmarów. W twoim przypadku mogę tylko jedno - wracasz do stopnia szeregowca.
- Ale pani kapitan, błagam!
- Oto moja decyzja. Nawet jeśli chcesz się od niej odwoływać u komandora, to do czasu rozpatrzenia, jest ona obowiązująca. Wydałam już dyspozycje odnośnie przeniesienia twoich rzeczy, szeregowy.
- Proszę…
- To wszystko, szeregowy. Śpij dziś spokojnie. Tobie już wolno...


Ivy wyszła z sali, nie oglądając się za siebie. Jej krok był pewny i sprężysty, choć w gardle czuła narastający uścisk. Już wiedziała o epidemii na 3 poziomie, w części mieszkalnej, teraz jednak ta wiadomość miała zostać potwierdzona przez komandora Frosta. Weszła do głównego pomieszczenia sztabu i podeszła do ciemnoskórego mężczyzny, którego skronie przyprószyła już siwizna.


Frost stał obrócony do niej plecami, wpatrując się w wielką mapę pustyni.

- Komandorze?
- Zabiłaś go?
- Tylko zdegradowałam
- Dodatkowe obrażenia?
- No więc… nic ponad to, co już było.
- Ile?
- Dwa razy. Bez krwi.


Oboje tworzyli ten bastion wraz z 30-stoma innymi ocaleńcami. Z komandorem znali się od 13 lat, dlatego ich rozmowa często opierała się na wymianie skrótowych komunikatów. Teraz też Frost tylko spojrzał na Ivy znacząco, zamiast udzielać jej pouczenia czy reprymendy.

- Oni wiedzieli, na co się piszą.
- Oni zginęli.
- I zginie więcej.
- Więc..?
- Epidemia wśród dzieci do 5 roku życia. Mamy 32 sztuki zarażonych dzieciaków, 3 martwych, 5 już nie rokuje.
- Istnieje szczepionka, prawda?
- Tak, ale nie wiem jakbym miał namierzyć jakieś transporty. Cyborgi nie chorują. Szczepionki są w mieście, w ich magazynach.
- Wykradnę je.
- Nie chciałem cię o to prosić, Ivy…
- Nie musisz. Tylko mi i George’owi może się udać, prawda?


Frost skrzywił się. Choć wiedział, że AI, którą Ivy uparła się zachować, ma odłączone wszystkie systemy komunikacyjne i nie może się kontaktować z innymi sztucznymi inteligencjami, to jednak nie potrafił zaufać maszynie. Nie po tym, co zrobiły ze światem ludzi. Komandor wiedział jednak, że nie ma wyboru. Ivy była niezwykła, jednak tylko dzięki AI potrafiła ominąć czujniki organiczne. Spojrzał z udręką na kobietę, która, domyślając się o czym myśli, dotknęła odruchowo blizny na szyi.

W dawnym świecie każde dziecko było chipowane oraz ewidencjonowane zanim się urodziło. Ona jednak nie została zachipowana, kiedy jej matka była jeszcze brzemienna. Była podrzutkiem. Małej Ivy dopiero wszczepiono chip ręcznie, dzięki czemu wiedziała, gdzie się znajduje i dlatego też podjęła decyzję o jego usunięciu po Buncie Maszyn. To dlatego mówiono na nią teraz Widmo - bo cechowała niewytłumaczoną neutralność względem czujników cybernetycznych i organicznych. Jeśli więc ktoś w Vegas nie zobaczy Ivy na własne oczy - będzie praktycznie nienamierzalna.
Tyle chociaż pozostało z miłości, jaką darzyły ją maszyny.

- Tak, tylko ty i ten... komputer możecie tego dokonać - przyznał w końcu niechętnie Frost - Tylko Ivy, wiem, że to paskudna kalkulacja, ale dzieci mogą się urodzić nowe, a drugiej kapitan, jak Ty, nie znajdę. Nie narażaj się. Jeśli cię zauważą, to wiej - nawet bez szczepionek. Obiecaj mi to.

Znów spojrzeli sobie w oczy. Chwila ciszy, batalia spojrzeń.

- Dobrze, obiecuję. - powiedziała w końcu.
- Wyruszysz, kiedy będziesz gotowa.
- Sprzęt jak zwykle?
- Masz pełną dowolność.
- Zrozumiałam.


Zasalutowała i ruszyła korytarzem w stronę swojej kabiny. Dzieliła ją z Marco - informatykiem-zapaleńcem, któremu nie przeszkadzały rozmowy z AI. George zresztą często pomagał mężczyźnie w pracy.

George, choć okaleczony przez brak możliwości aktualizacji i kontaktu z pobratymcami, zachowywał pogodę ducha i unikał konfliktów z innymi ludźmi. Teraz także odezwał się dopiero, gdy znaleźli się poza zasięgiem uszu komandora, który za nim nie przepadał.

- Kiedy wyruszamy?
- Dziś wieczorem.
- Dokąd zmierzamy?
- Magazyn D322ES, wchodzimy przez bramę północną.
- Zamówienie z działu zaopatrzenia?
- Standard. Muszę wtopić się w tłum.
- Pseudo wszczepy?
- Zdecydowanie.
- Ivy przystanęła przed kabiną i spojrzała na wyświetlacz George’a, umieszczony na jej przedramieniu - George…
- Tak?
- Tylko nie cycki tym razem, dobrze?

AI zachichotał, na co kobieta westchnęła ciężko.
- Czasem, myślę, że gdyby dać ci ciało, niczym byś się nie różnił od zwykłych facetów.
- To prawda! O niczym innym nie marzę.
- ekran George’a pokazał zeszytowego kutasa, na co Ivy zakrztusiła się i nasunęła rękaw na wyświetlacz.
- No dobrze - odezwał się spolegliwie AI - Tym razem wymyślimy ci inne dodatki.
- Będę zobowiązana.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 12-03-2013 o 09:33. Powód: literówki
Mira jest offline