Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2013, 10:43   #140
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Przepis na: Drużynę
Czyli skutki dyskusji.

- Przepraszamy za wtargnięcie. - dość ponurym głosem odezwała się Shiba. - Właśnie dla tego sugerowałam wstrzymanie. Są tu cywile. Ale teraz mnie to pieprzy, po prostu stąd wyjdźmy. - rzuciła niebieskoskóra do Madreda wpatrując się w świetlika. - Co za skurwysyn... - odwróciła się do wyjścia pstrykając palcami. Ktokolwiek ją drasną, może wziąć swoje obrażenia z powrotem. - Choć Gort mnie trochę zawiódł. Na siłę mnie tam chciał? - nie zrozumiała do końca czemu pirat wykazał się agresją, choć tak naprawdę chciał dobrze.
- Gort raczej zawsze działa gdy widzi jakaś akcję. -zauważył Madred- Preferuje czyny ponad myślenie.
- To co...kwik... robimy? -zapytał zdyszany archeolog, natomiast Krio który leżał niczym worek na plecach niebieskoskórej mruknął sennym głosem. - Shiba...no...nie...rób...tak... - natomiast lekki rumieniec na jego bladej twarzy i senny uśmiech podpowiadał o czym może teraz śnic młody mag.
Ponadto w drodze do wyjścia z ratusza, w który teraz panowało jeszcze większe zamieszanie do uszu mieszkanki Valhali dotarł ponury głos rycerza, który nawoływał by się zatrzymała.
- Idziemy do mojego zajazdu. Odpocząć i przemyśleć. - odparła bez głębszego zastanowienie Shiba. W miarę miała wizję swoich dalszych poczynań. - Na obecną chwilę nie widzę nic złego. Chciałam usunąć czynniki negatywne z drużyny. Widać nimi byliśmy. - jej ton był dość obojętny. Niezależnie od tego w ilu grupach się poruszali, póki mieli jednakowy cel nie za wiele to zmieniało. Przynajmniej nie według niej. - Choć swoją drogą Faust mnie rozjebał. - przyznała szczerze. - Jeszcze jego żarty był proste do strawienia, ale jak taki skurwysyn ogłasza się boskim wybrańcem, to już jest rekord. - zaśmiała się lekko.
- Ktoś Cię,... kwik... chyba...kwik...woła. -stwierdził prosiak rozglądając się dookoła a z plecaka dobywając kanapki, z wieprzowiną - taka ironia losu.
- Cóż gdy ktoś nie ma poczucia własnej wartości, musi ją sobie zwiększac żartami czy wymyślaniem niestworzonych historii.- Stwierdził Madred poprawiając metalowa dłoń, która lekko przesunęła sie od strzału granatem.
- Ładne opisane. - przytaknęła Shiba i zatrzymała się, następnie odwróciła półkrokiem i krzyknęła w przestrzeń ratusza. - Nie teraz Rycerzu! Daj mi odsapnąć! Wiesz, gdzie mnie znaleźć... - była pewna, że przekazała wszystkim nazwę karczmy w której ma pokój. Na ten moment była nieco zła, przez co mogłaby...dokonać złych ocen w trakcie rozmowy.
- Muszę sobie strzelić herbaty z melisą... - mruknęła pod nosem.
Zbrojny niczym zombie wygramolił się z portalu obok niebieskoskórej. Najpierw wyprostował nogi, a później resztę ciała, stawiając się do pionu.
- Mówiłem... że nie zniosę... kolejnych odejść... - Rzucił ponuro. - Czasem się... przydaję... pozwól mi... tobie towarzyszyć... - dodał po chwili spuszczając wzrok.
Niebieskoskóra spojrzała na niego, jednak uśmiechu na jej twarzy nie było.
- ...Calamity...To ty powinieneś..."odejść." - odpowiedziała. - Nie nadajesz się do walki z szaleństwem. Osiądź w jakiejś wsi i załóż szkołę szermierczą. - zaproponowała z wręcz boleśnie poważnym wyrazem twarzy. - Jeżeli szał i szaleństwo raniły cię od samego początku, nie sądzę, abyś nadawał się do walki na froncie. - "nawet Hana się nie nadawała" dodała w myślach niebieskoskóra.
- Ale... - wydusił ledwo rycerz, unosząc dłoń. Jednak zabrakło mu słów, aby wypowiedzieć co czuł w tym momencie. Zamarł ponownie, a jego ręka opadła, wisząc teraz bezwładnie.
- Dlaczego... tak sądzisz? - Zapytał przekręcając głowę z nadzieją że jednak Shiba zmieni zdanie.
- Wszyscy wiemy, że szaleństwo żeruje na słabości. - przypomniała mu. Co prawda mogli się pod tym względem mylić, ale tak to po prostu wyglądało. - A ty jednak nie potrafisz zaprzeczyć, nieprawdaż?
Nie miał nic przeciwko Calamitiemu kontynuującemu podróż, jeżeli tak bardzo tego pragnął, ale nie chciała być obok gdy coś w nim pęknie. Właściwie, to szkoda by jej było gdyby temu coś się stało. - Przyznawanie się do słabości nie jest niczym złym.
- Jeżeli okaże się... zbyt słaby do... tego zadania... zginę... próbując -I tak nie mógł by znieść tego, że reszta walczy z tym okropieństwem jakim jest szaleństwo, a on w tym czasie robił coś zupełnie z tym nie związanego. - Ja nie mam... dokąd wracać... nie mam do kogo... wracać... co mi pozostaje? -
- To nie tak, że zmieniam cel. Mam zamiar dojść do góry tysiąca pytań. Jeżeli jesteś w stanie zwalczyć swoje słabości, może się tam spotkajmy? - zapytała Shiba lekko się uśmiechając.
W ten sposób jej zamiary pozostaną nienaruszone, a Calamity nie zostanie pokrzywdzony. Rycerz miał rację. Oszalał by z bezczynności.
- Jesteś w stanie tego dokonać? - Podniosła rękę, proponując mu uścisk dłoni.
- T...Tak! - Potrząsnął energicznie jak na niego głową i podał dłoń, nie zaciskając jej zbyt mocno. Ostatnim czego teraz chciał to pogruchotać jej rękę. - Skoro nie możemy... podrózować razem... spotkamy się na miejscu... - Powiedział Calamity prostując się na moment., ukazując jak bardzo góruje nad innymi wzrostem. - Tylko... spróbuj... tam nie... dotrzeć... - Uśmiechnął się delikatnie rycerz pod hełmem.
- O to się nie martw. Planuję dostać się tam całą i zdrową. - dopowiedziała z uśmiechem niebieskoskóra i odwróciła się ku drzwiom, targając Kiro za sobą.
Rycerz skinął głową, po czym odprowadził ich wzrokiem. Było mu przykro że ich drużyna zaczęła się sypać, ale od tego momentu postanowił opanować swe negatywne uczucia, których i tak miał w nadmiarze. Krokiem nieumarłego posnuł się z powrotem do sali w której była narada.

~*~

W zajeździe Shiba praktycznie natychmiastowo rozłożyła się na łóżku, pozwalając się wszystkim rozsiąść. Poleżała jakąś chwilę, gromadząc myśli.
- Myślę, że plan jest oczywisty? - rzuciła do wszystkich zmęczonym tonem. - Droga poza Witlover i tak jest zamknięta. Czekamy aż grupa A ją otworzy, tymczasem sprawdzimy, czy ktoś na nas nie poluje i co planuje Pozytywka. Jakiś sprzeciw? - Pierwszą odpowiedź usłyszała w jakimś pomruku. Zdała sobie sprawę, że Kiro pomylił poduszkę z innym miękkim materiałem, ale z jakiegoś powodu nie była zła. Niech ma, grzecznie ją bronił przed złym Faustem.
- Ehh, swoją drogą dowiedzieliście się czegoś ciekawego? Ostatnio widzieliśmy się podczas lądowania.
- Kilku rzeczy, na przykład takich które pozwolą nam ruszać od razu. -stwierdził Madred, który usiadł opierając się o ścianę i majstrując coś przy swojej łapie. - Ale o to pytaj schabka. -dodał z wesołym uśmiechem wskazując archeologa, który na dźwięk irytującego go przezwiska zastrzygł groźnie uszami i wypuścił parę z ryjka. Krio natomiast zachrapał tylko, korzystając ze swoich nowo uzyskanych dwóch wygodnych poduszek.
- Oooh~ - mruknęła zadowolona niebieskoskóra. - W końcu jakaś dobra nowina, opowiadaj. - zachęciła archeologa w duchu śmiejąc się z przezwiska.
- Miasto ma bardzo ciekawa architekturę. -zakwiczał świniak a z napchanego plecaka wyciągnął starą zniszczoną mapę. - To mapy kanalizacji, ale jeżeli się przyjrzeć tu i tu, oraz jeszcze w kilku miejscach widać ciekawą zależność...kwik. -stwierdził prosiak paluchem krążąc po mapie. - Zbadaliśmy to z Panem Blaszakiem... -odgryzł się Madredowi szczerząc lekko kły. -... i tak jak sądziłem te punkty wskazywały na dawne budynki. To miasto jest zbudowane na innym mieście, dawnej krasnoludzkiej twierdzy uściślając. - zakończył zdanie prosiak z uśmiechem po czym Madred przejął wątek.
- Przez cały czas od przybycia siedzieliśmy tam, badaliśmy teren, a schabik robił mapy, od miejsca w którym wyłupaliśmy sobie wejście. Znaleźliśmy kilka tunelów prowadzących, w głąb góry, ale nie mieliśmy czasu by je sprawdzić. -wyjaśnił technokrata. - Tak więc nie wiemy dokąd prowadzą...jendak - nie dokończył swego zdania, bowiem przerwało mu głośne ziewnięcie.
- Ja...wiem...dokąd... -odezwał się Krio głosem stłumionym, przez ciało Shiby które stosował jako przenośny materac. Po czym znowu zaczął chrapać w najlepsze.
Shiba uśmiechnęła się szeroko.
- Chociaż wy dwaj coś zdziałaliście. Czyli w zasadzie mamy plan działania. - ucieszyła się niebieskoskóra. - Ale dzisiaj nie ruszamy, chcę aby miasto nieco się uspokoiło. Albo raczej pozostali. - Jakby na to nie spojrzeć, Witlover zbyt prędko nie ogarnie się po wizycie gości. - Przed tym mam jeszcze jedną sprawę, póki jesteśmy w mieście wynalazców... - Dziewczyna przypomniała sobie, że od dawna nie mogła dorwać Madreda, na którego teraz spojrzała. - Mam całkiem sporo złota przy sobie. Byłbyś w stanie stworzyć mi protezę? - zapytała go z lekką nadzieją w głosie. Nigdy wcześniej nie słyszała o takiej technologii, a druga ręka byłaby niepomierną pomocą w przyszłych zmaganiach.
- Myśle że tak, ale na to bym potrzebował trochę czasu. Swoją rękę zresztą też sam zrobiłem, w moim kraju to normalka. -stwierdził Madred, drapiąc się metalowym paluchem po brodzie. - Aczkolwiek musiałabyś sprecyzować, swoje preferencje. -dodał jeszcze, zaś w tym momencie Krio poderwał się nagle i pierwszy raz od kiedy dziewczyna go poznała powiedział coś energicznie i z wyraźnym przejęciem.
- Właśnie! Mam pytanie! -mówiąc to spojrzał na Shibe która była najbliżej po czym wydał na świat słowa formujące się w nurtujący go problem.- Czy was kompan naprawdę jest wilkokotoszcuroptakoczłekiem?!- wypalił z zapartym tchem.
Dziewczyna dłonią uderzyła się w czoło, co było dość wymownym gestem.
- Nie, on jest kretynem. To taka odmiana ludzi. - wyjaśniła swojemu zakładnikowi. - Preferencje? Coś konkretnego możesz mi w to wpakować? - dopytała.
- Szkoda... nigdy...nie...znałem...wilkokotoszcuroptakoczłek a. -stwierdził zawiedziony chłopak, a jego twarz w trybie natychmiastowym wróciła na biust Shiby. Madred zaś odchrząknął, a charakterystyczna kropla potu mówiła wszystko co sądzi o śpiącym towarzyszu podróży. - Sporo rzeczy, zależy od masywności protezy. Ale ostrze, albo lekki karabinek bez problemu, czy też pochłaniacz zaklęć. -dodał wymieniając na palcach.
- Woah, woah ,woah. Pochłaniacz zaklęć? Coś jak nulifikacja magii? Dobrze rozumiem? - zdziwiła się dziewczyna sugestią Madreda. Jeżeli on był w stanie zrobić coś takiego, to dziwi ją czemu nie zobaczyła jeszcze armii anty-magów z amputowanymi rękoma.
- Nie do końca. -zaśmiał się technokrata. - To takie o to urządzonko. -powiedział z torby wyjmując mały płaski dysk, wielkości monety. - Jest w stanie pochłonąć jedno słabsze zaklęcie, oraz w czasie wyzerować jego efekt, stal z ziem na których się urodziłem, ma silne właściwości anty magiczne. -sprecyzował jeszcze.
Shiba pokiwała przecząco głową.
- w takim razie nie jest mi potrzebne. Już prędzej nauczę się w tym kontekście czegoś w białej magii. - stwierdziła. - Ale jakiś karabin czy pistolet nie brzmi źle. Zawsze to ukryta broń. I dystansowa. - jakby nie było w tym momencie najlepszą bronią zasięgową jaką miała niebieskoskóra, były niebezpieczne przedmioty na łańcuchu. Sama idea łańcucha brzmiała niepraktycznie przy więcej niż jednej okazji. - Ile będziesz potrzebował na materiały?
- Około dwóch tysięcy. -stwierdził po krótkich wyliczeniach naukowiec.
- Też...mogę...dostać...protezę? -zapytał sennym głosem Krio.
Shiba sięgnęła do kieszeni i rzuciła Madredowi dwie sakwy, następnie dłonią poklepała Kiro.
- Na cholere ci proteza? Wyglądasz na zdrowego. - zapytała nie do końca rozumiejąc o co chodzi chłopakowi. Zresztą, nie było jej stać na fundowanie sprzętu mechanicznego zakładnikom. - Pochwaliłbyś się lepiej tym co wiesz na temat tuneli pod miastem.
- Protezy...wyglądają...fajnie. -stwierdził chłopak opierając brodę na piersiach dziewczyny. - Pozytywka...mówiła...o...tunelach... -zaczął ziewając głośno.- Kończą...się...niedaleko...Lukrozu. -stwierdził a jego powieki poczęły zwolna opadać, co zwiastowało raczej koniec wypowiedzi.
- Skąd ty go wytrzasnęłaś? -zapytał w końcu Madred, który nie mógł pojąć zjawiska jakim był lodowy mag.
- Sam przylazł. - przyznała szczerze. - Pozytywka wysłała go do mnie jako szpiega. Jak się domyślasz trochę mu nie wyszło. - nie da się nie spostrzec rozbawienia na twarzy Shiby. - Zresztą, czyż nie jest słodki? Jak taka mała panda. Czy coś. - zażartowała sobie.
Krio lekko zmarszczył brwi przez sen wyraźnie zamyślony. - Nie...jestem...pandą...chyba...- stwierdził zamyślony, a Madred tylko wzruszył ramionami. - Problemem jest to, że nie wiemy co spotkamy w tych tunelach. W końcu to stara krasnoludzka twierdza. -zauważył naukowiec.
Niebieskoskóra zastanowiła się, nic jednak nie kliknęło w jej głowie. - Nie znam się na krasnoludach, na pewno w życiu żadnego nie spotkałam. Cechowali się czymś szczególnym? Jeżeli byli tutaj to zgaduję, że mieli jakąś smykałkę do mechaniki. - próba odgadnięcia czym zajmuje się rasa po lokacji jednego miasta była...dość mało sensowna. Ale zawsze to jakaś idea. Miała pewność, że Madred i "Schabik" ją oświecą.
- Pułapki, labirynty...kwik...jakieś krasnoludzkie czary runiczne i możliwe że kreatury które tam zamieszkały. Tego typu sprawy. -zaczął wymieniać na swych grubych palcach świniak, po czym oblizał się łapczywie. - W sumie wrzuciłbym coś na ruszt, nie wiem jak wy.
- Nie ma problemu. - usłyszał świniak w odpowiedz, a Kiro został delikatnie zepchnięty na łóżko. - Zrobię nam coś w kuchni zajazdu. Odpocznijcie trochę a potem zajmiemy się przygotowaniami...Chciałabym aby Madred jak najszybciej zabrał się do pracy, a my powinniśmy przestudiować jakieś księgi o krasnoludach i historii miasta. Nie wierzę, że nie mają tutaj biblioteki. - Mówiąc to zgarnęła jeden z swoich tobołków i udała się w drogę na dół, do kuchni.
Jeżeli dobrze pójdzie to całkiem nieźle się zorganizują. A nawet jeżeli nie znajdą biblioteki to może przepytać kogoś w ratuszu o przeszłość miasta...ale nie prędzej niż jutro. Ot, tak aby na nikogo się nie natknąć.
 
Fiath jest offline