Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2013, 21:49   #239
Allehandra
 
Allehandra's Avatar
 
Reputacja: 1 Allehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodzeAllehandra jest na bardzo dobrej drodze
Mglista Dolina, Bród na Ashabie, Gospoda pod Białym Jeleniem
Rok 1372 RD
5 Mirtul (Maj)



[media]http://www.youtube.com/watch?v=KzaDb5wFLH8[/media]

Traperskie obuwie zachlupotało od nadmiaru błota, przekraczając próg przybytku. Właścicielka butów postarała się na ile o tyle, oczyścić je. Zdjęła też zwykły podróżny szary płaszcz, ukazując też swe elfie oblicze, dość blade matowe, z zadrapaniami, lecz nie większymi bliznami. Chwilę jej oczom zajęło odnaleźć podejść do właściwego stołu, z właściwymi towarzyszami, którzy zrazu ją zauważyli.

- Hej tam Saebri, siadaj siadaj z nami!- Rzucił na sam początek barczysty krasnolud, o długich kruczych włosach, i podobnej brodzie.
-Chyba nam Szara Lisica mułu świeżutkiego z rzeki naniosła, chyba żeby rzepę posadzić.- Gromko zaśmiał się drugi, o skromniejszej posturze, rudawych krótkich włosach na głowie, i brodzie z licznymi warkoczykami.
Łotrzyca spojrzała uważnym wzrokiem na swe buty.
-Powitać mi całą kompanię, a buty, cóż, ile mogłam, oczyściłam przy progu, coby nie roznieść po całej karczmie. A błoto można złapać na zwykłej niewybrukowanej drodze przez miasteczko, nie trzeba ku temu wielkiej ani małej rzeki, Shandirn.- Puściła oko elfka do rudego.
-Zaiste, w ludzkich sadybach mało gdzie kamienna, brukowana droga, a wyleje kto co chce na ulicę przez okno, to nie dziwota, że błoto przechodzącym do butów się klei.-Przytaknął ten nazwany Shadirnem.
Saebrineth usiadła na wskazanym wolnym miejscu.
-Ach, Sreberko, wybacz mi moje maniery, oto Kildar Giantbreaker, weteran walk o Mithrilową Halę. -Kruczy wskazał najbardziej rosłego z nich, o krótkiej nierównej brodzie, z hełmem na głowie. Kildar w odpowiedzi zachrzęścił zbroją, w którą bym zakuty.
- I Immgrim Firepick, z dalekiej Wielkiej Rozpadliny, poteżną magyą fu tfu, się parający.- Rudy Shandirn przedstawił niby złośliwie ostatniego kompana.
-Witam witam panienkę, a ty, ty już zapomniałeś, ile razy moje czary uratowały tobie tą twoją rudziejącą szczecinę? Tyle razy, że nawet się nie można doliczyć, ot co!- Skłonił się Saebrineth, a potem butnie odpowiedział Shandirnowi nasmuklejszy z krasnoludów, o jasnobrązowej skórze i kasztanowych włosach, w obszerną szatę odziany.
-Tyle tylko, że twoja agumentowana ognista nova prawie spaliła moją rudą szcześcinę, haha!.-Kręcił na boki głową z dezaprobatą Shandirn, na co inne krasnoludy ryknęły gromkim śmiechem.
-Cóż tam dobrego u ciebie, gołąbeczko, jak się tobie z taką rudą mroczną wiedzie?- Zapytał czarnowłosy, na inne tory kierując rozmowę.
-Dobrze mi się wiedzie, a nawet bardzo, a o szczegóły mnie nie pytaj, Pettiln. -Uśmiechnęła się do niego. -Rada będę jednak waszej kompanii, gdyż biesy gnieżdżące się w Myth Drannor dokazują, i nie tylko one... ale o szczegółach nie dziś będę się rozpowiadać. Macie może nieco pitnego miodu?-Spojrzała po kuflach.
-Haha, szykuje się ambitniejsza bitka, niż z traktowymi zbójami, słyszysz Kildar?-Ucieszył się Pettiln, szturchając weterana.[/i]-Czas od dawna tykał, w Myth Drannor porządek zrobić, całe biesowe plugastwo wyplenić, raz na zawsze! A teraz, kolejka dla wszystkich!




***

W drodze do krasnoludzkiej cytadeli..

Dochodzi do wyjątkowo banalnej sytuacji... trzeba na stronkę w krzaczki iść. A jak to z reguły bywa, nie samej, i do Saebrineth dołącza Arasaadi.

***

...gdy więc tak urzędowały w krzakach, przy okazji rozmawiając o błahych sprawach, Elfka w pewnym momencie o mało co się nie przewróciła z wrażenia... czy też i o mało co nie podskoczyła w górę. We własnym umyśle usłyszała bowiem nagle znajomy głos:
- ”Tęskniłaś?” - Odezwała się telepatycznie Una.
- Oczy..wiście.. - Bąknęła pod nosem zaskoczona, zerkając nieznacznie na boki.
- Hm? - Zdziwiła się Arasaadi, spoglądając na Elfkę - Co “oczywiście”?
- Oczywiście, nie powinnam tak długo kucać, szczególnie po odniesieniu tak dotkliwych i szarpanych ran w nogi. - Głośniej rzekła do ludzkiej łotrzycy, kończąc posiedzenie i wstając.
- Aha - Przytaknęła jasnowłosa - Jakbyś się tak nagim pupskiem wykopyrtnęła w to co narobiłaś... - Arasaadi nie dokończyła, po czym parsknęła śmiechem.
- ”Pozbądź się jej, to sobie porozmawiamy same.” - Saebrineth znów usłyszała Unę.
- Poszukam, czy nie ma tu jakiś rzadszych, wysokogórskich wytrzymałych ziół. - Uśmiechnęła się łobuzersko odchodząc od Arasaadi.
- Czekaj no, pójdę z tobą, nie powinnaś tak łazić sama, niebezpiecznie... - Jasnowłosa ruszyła za Saebrineth, jak na złość nie chcąc się odczepić, czy też może raczej mając zwyczajowo na uwadze jej bezpieczeństwo.
-Dziękuję, ale potrzebuję też nieco chwili dla siebie. A niebezpieczne to są głupie przyzwańce Daritosa. Pewnie byłby rady jakby mnie rozszarpały. - Wyrzekła surowo. - Umiem o siebie zadbać, i wycofać się zanurzając w cień, gdy tego sytuacja wymaga. - Dodała z pewnością w głosie.
- No dobrze, jak tam chcesz...ale jak co to wrzeszcz, nie ma w tym nic złego - Arasaadi uśmiechnęła się do niej na moment sympatycznie, po czym w końcu poszła do pozostałych...
-Będę wyć głośniej od samej Banshee. - Przytaknęła, zagłębiając się w głuszę, i rozglądając dookoła sowimi oczyma.

- Psssst - Usłyszała po paru chwilach Saebrineth, już całkiem normalnie, z boku, a gdy tam spojrzała, zobaczyła Unę. I ten widok zaparł jej dech w piersiach z... pewnych powodów. Rogata kochanica przycupnęła na wielkim, przewalonym pniu drzewa, a była w swej naturalnej formie, ze skrzydełkami, ogonem, rogami, i naprawdę niewielką ilością stroju. Wyciągała do Elfki dłoń.



Saebrineth podała swoją, ubraną w rękawicę, jej ślepia rozżarzyły się płynnym złotem.
-Zimno tutaj wkoło, a panienka letko ubrana, nie przeziębi się aby? - Powiedziała melodyjnym głosem uśmiechając się łobuzersko. Przejechała wolną ręką po swoim śnieżnowilczym futrzastym odzieniu.
Una podniosła ją w górę ze zdumiewającą siłą, a jednocześnie i gracją, i po chwili obie były już tuż obok siebie. Rogata spojrzała Elfce głęboko w oczy..
- To myśli o Tobie mnie tak rozgrzewają. - Uśmiechnęła się. - Cały dzień... - Ujęła twarz Łotrzycy w swe cieplutkie dłonie - Tęskniłaś?
-Jak nikt w całych niższych Planach.. - Objęła ją w pasie. -Jeśli tam ktokolwiek za kimś tęskni. Myśli do mnie przychodziły, czy tam się nie udałaś.. - Spuściła wzrok. -[i]I jak ja bym miała się tam niby dostać..
Oczy Uny zabłysnęły na słowa Elfki. Uśmiechnęła się niezwykle czarująco, gładząc kciukami policzki Łotrzycy.
- Naprawdę opuściłabyś ze mną ten świat? - Szepnęła.
-Zdarza mi się przemykać na granicy Cienistego Planu.. ale nie podróżowałam nigdy do innych Planów. Drobne Cieniste iluzje potrafię tworzyć. - Rzekła ze smutkiem. -Tak, opuściłabym Toril - Oświadczyła.
- Słodka jesteś - Powiedziała rogata, po czym złożyła na ustach Saebrineth delikatny pocałunek, muskając jej wargi... po chwili jednak pocałowała ją namiętnie, przylegając do Elfki swym ciałem, dając jej odczuć pożądanie, jakie w niej drzemało odnośnie Łotrzycy.
Wydobyło się ciche westchniecie z ust srebrnowłosej, wyjęła swój warkocz i okręciła go dookoła szyi Ogoniastej.
-Nie jesteś zawiedziona, że z żywiołakiem ziemi i tym przerośniętym barbarzyńcą nie walczyłam? - Zdjęła kaptur i otarła się policzkiem o jej policzek.
- Bynajmniej. Cieszę się bardzo, że do tego nie doszło... - Przesunęła lekko policzek po policzku Saebri i ukąsiła ją lekko w ucho - Nie chcę Cię utracić... - Dłonie Uny spoczęły na pupie Elfki.
-Tak, tutaj jakbym umarła to bym naprawdę umarła. Jeden czaromiot z mojej bandy groził, że jak coś nie po jego myśli uczynię, to mnie o głowę albo więcej skróci. Przyjemny paniczyk z niego. - Uśmiechnęła się paskudnie, zeszła dłońmi na jej dłonie.
- Nawet tak nie mów - Una przygryzła na chwilkę wargę. - Choćbym miała poruszyć wszystkimi Planami, wywrócić Otchłań, czy wszystkie Piekielne Domeny... znalazłabym sposób żeby Cię uratować! - Znów się słodko uśmiechnęła, po czym spojrzała gdzieś w bok. - Ale może kotku nie stójmy na tym pniaku, niczym jakieś przepiórki gotowe na odstrzał... - Cofnęła się od niej, choć z ociąganiem, po czym zeskoczyła w tył z przewalonego drzewa, a następnie wyciągnęła ku Elfce obie dłonie w oczekiwaniu.
-Gruchające jeno nieco.. a gdzie jest twoja.. banda?- Zapytała niepewnie “Zimowa Wilczyca”, kotowatym susem skacząc z pnia na biesowe dłonie.
Una przytrzymała ją lekko w pasie w trakcie lądowania na ziemi, po czym nieco spoważniała.
- Tych, którzy przeżyli spotkanie z... twoją bandą, zostawiłam w cholerę. Bo szczerze powiedziawszy, miałam już ich od pewnego czasu serdecznie dosyć. - Minimalnie na jej ustach pojawił się mały uśmiech.
-Znudzona byłaś? Czy może to coś innego pani? - Trąciła ją nosem o nos. -Jesteś inna.. od nich, w jakiś sposób? - Z wolna cedziła słowa, pozostając w fizycznym kontakcie i wzrokowym, patrząc na nią miotającymi ognikiami.
- Opowiem przy innej okazji, gdy będziemy... gdy będzie więcej czasu na takie rozmowy. - Una poruszyła palcami obu dłoni, wciąż znajdujących się na biodrach Elfki - Pozostanę w twym pobliżu... a dokąd wy w ogóle zmierzacie? - Spojrzała jej głęboko w oczka.
-Do przeklętej Żelaznej Wieży, jak zdaje się nazywa. I jej władcy. Jeśli nas łaskawie zaprosi, i wyjaśni, jak całą wielką hordę orków, hobgoblinów, smoka i pewnie inne monstra udało zebrać razem, i rzucić na mury Silverymoon. - Uśmiechnęła się paskudnie. -Na zachód przez Rauvin, a potem w większe zimno, na Grzbiet Świata. - Przygasły jej ślepia.
- Nie bój się, ogrzeję Cię - Uśmiechnęła się do Saebri, obejmując ją w pasie i przyciągając mocniej do siebie. Naparła lekko swym biustem na jej, a Elfka nawet przez swe zimowe wdzianko poczuła gorąco bijące od Uny.
- A zarobisz coś na tej wyprawie? Bo by nam się przydało... ja oczywiście też postaram się coś wykombinować, wszak nie wypada tak zaczynać nowego życia bez odpowiednich funduszy... - Lekko przymrużyła oczka, nieco rozbawiona.
Przez nie tak krótki moment Saebrineth dech zaparło w piersi.
-Everlund jest mi winne swoje mieszki złota za najemną walkę. Pani Silverymoon oferuje dziesięć tysięcy sztuk złota, albo równowartość w dobrach. Plus parę rzeczy z ich magazynu, zanim wyruszyliśmy. Chyba za wiele to nie jest, jak na zagrożenie. Ale mniej teraz głów do podziału..I tak Księżycowe Ostrze którym uderzyłam o podłogę jest wiele więcej warte. - Odkaszlnęła. -Tylko coś zdaje się mówiłaś, że pieniądze nie są takie ważne, czy się przesłyszałam? - Zatrzepotała rzęsami wymownie, z zawadiackim uśmiechem.
- Ojej... - Demoniczna kusicielka skryła nos w Elfiej szyjce, prawie że szepcząc teraz Saebrie do uszka - No ja bym Cię nawet bez miedziaka porwała ze sobą, golutką i wesolutką... - Zachichotała, dłońmi wędrując na pośladki Łotrzycy. - Lepiej jednak co przy sobie mieć, wiadomo, że tak wygodniej. Wiesz jak bardzo za Tobą tęskniłam? - Spytała, i nie czekając na odpowiedź delikatnie wgryzła jej się w szyję, jednocześnie mocniej zaciskając dłonie na Elfich pośladkach, oraz napierając swymi biodrami na biodra Saebrineth, ta zaś wyczuła tam na dole coś dosyć twardego.
Wciągnęła Lisicia gwałtownie powietrze, odchylając szyję do tyłu, ujmując ją lekko po bokach.
-Jakbyś siedziała w najgłębszych, najodleglejszych czeluściach Otchłani, a ja w najwyższych rejonach, jakiś Wyższych Planów. - Przerwała na chwilę -Samotna.. nawet jeśli wkoło..coś.. ktoś by był. Ale to opowiesz, a ja chętnie posłucham o Planach i ich mieszkańcach, gdy więcej czasu będziemy na to miały. Teraz muszę poszukać jakieś kwiaty wysokogórskie lub inną wytrzymałą przydatną roślinę znaleźć, i wracać do tych, którym rzekłam, iż to właśnie teraz czynię. - Pogłaskała ją czule po włosach i rogach, a pod dotykiem jej dłoni Una przymknęła na moment oczy, rozkoszując się tą chwilą drobnej czułości.
- Szkoda, że musisz już iść. - Powiedziała w końcu z wyraźnie wyczuwalną nutą smutku w głosie.
-Nie jesteśmy ludzkimi ani orczymi kobietami, których życie rozpędzi się, by zaraz rozpaść się w proch. Możemy chwilę odczekać, dla tych setek lat, jakie razem nam będzie dane dzielić. Poza tym... czuję... w sobie, iż pozostawiłaś coś z siebie we mnie. - Przycisnęła zaciśniętą pięść do swej piersi a drugą ujęła jej dłoń, i poczęła po swym ciele z wolna wodzić nią. -Coś, co przeniknęło, wsiąknęło w całe moje ciało, aż po same końce. - Przymknęła kontemplacyjnie powieki, zamyślona.
- To... to będzie coś niezwykłego. - Szepnęła po naprawdę długiej chwili Una. - To już jest niesamowite. I zostanie niezapomniane.
Saebrineth, z wciąż przymkniętymi oczyma, poczuła na swych ustach miękkość ust rogatej. Pocałowała ją niezwykle delikatnie, z dłonią przytkniętą do Elfiego serca.
- Mam na imię Valen - Powiedziała - Valen Gaabknep.

A gdy Elfka uniosła powieki, nikogo już nie było. W ciągu jednej chwili, w jednej sekundzie, Una... czy raczej Valen, zniknęła.

Valen.. Valen..

Mroźny północny wiatr zawiał, smagając twarz i targając włosy Saebrineth, lecz solidnie splecionego warkocza nie rozplątał, ani nie zagasił swoistego ognia, palącego się w niej. Założyła po chwili kaptur skrywając błogie, rozpromienione lico.





***

W drodze powrotnej, przedzierając się przez surową głuszę, bystre ślepia Saebrineth wypatrzyły, co wypatrzeć chciały. Srebrną Gwiazdkę, czystość i niewinność symbolizującą. Wzięła ją, i wpięła we włosy, wracając do drużyny tanecznym krokiem, lekko podśpiewując pod nosem.








***

Dotarłszy do Mithrilowej Hali..

Saebrineth nie było dane jej widzieć, jeno z opowiadań swych byłych krasnoludzkich towarzyszy. Jakkolwiek najbardziej wolała głuszę umiarkowanych lasów, i wplecione w nią domostwa elfów czy gnomów, wyryte, wyrzeźbione w skale siedziby krasnoludzkie siedziby. Zdecydowanie bardziej, niż niejedno ludzkie gniazdo.

W uszach elfki, Khandibar prawdę mówił, iż łatwo obcy przybysz mógł się to zgubić, na pewno w “Labiryncie”, nie mający poczucia “podziemnej orientacji”.


 
__________________
"Dzika, pierwotna natura niesie wezełki z leczniczymi ziołami; niesie wszystko, czym kobieta powinna być, co powinna wiedzieć. Niesie lekarstwo na wszystko. Niesie opowieści, sny, słowa i pieśni, znaki i symbole."

Ostatnio edytowane przez Allehandra : 17-05-2013 o 21:21.
Allehandra jest offline