Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2013, 17:13   #85
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
“Dżentelmenem nie trzeba być, nim tylko można się stać. Ta potrzeba powstaje z głębszej, wewnętrznej wrażliwości i łagodnej postawy wobec świata. Jest autentyczna i prawdziwa…”


Roger nie rozumiał tego co się zdarzyło, nie wiedział jakim cudem stał tutaj z dymiącą bronią. Nie pojmował czemu widział się w roli kultysty z owej wypaczonej świątyni Kali.
Nie wiedział… Nie próbował zrozumieć… Nie miało to znaczenia i nie było czasu…
-Powinniśmy się przegrupować drogie panie i dołączyć do pozostałych Magów…w grupie raźniej.- rzekł sir Attenborough głosem opanowanym, jakby zupełnie nic się nie stało. Lekka nerwowość ruchów świadczyła o tym, że poza szlachcica jest maską skrywającą lęk.
-Wy wyjdźcie pierwsze. Postaram się was osłaniać.- deklaracja bez znaczenia w tej sytuacji, gdy wróg mógł atakować kilka celów na raz. Niemniej sir Roger był zdeterminowany by ściągnąć na siebie uwagę bestii i dać kobietom szansę na ucieczkę.
Jako dżentelmen i szlachcic był niejako zobligowany do tej roli. Poza tym nie miał ochoty patrzeć na śmierć którejś z kobiet.
Rewolwer w jego dłoni był kpiną… Nie stanowił pewnie żadnego zagrożenia dla stwora, ale był jedynym orężem jakim Roger dysponował. I nawet jeśli nieskuteczny, dawał jakieś poczucie otuchy. Naiwnej otuchy… ale jednak.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline