Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2013, 19:40   #122
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Sytuacja w której znalazł się gnom, była nieco absurdalna. Owszem, gnom brał pod uwagę że ktoś może dybać na jego życie. Ale... wysyłać cały batalion muszkieterów ?
Ktoś tu miał za dużo pieniędzy i za mało rozumu. I zdecydowanie nie słyszał o słowach: “finezja” i “subtelność”.
Tylko czekać, aż straż się zjawi wezwana hukiem broni. Chyba, że ów ktoś zapłacił strażnikom za niewtrącanie się.
Jean uśmiechnął się przepraszając Seravine słowami.- Pewnie kocur zrobił młode nie tej kotce co trzeba. Nawet nie wiesz jak bardzo niektóre pudernice są wrażliwe na punkcie czystości swych... ukochanych kotek.
Sargas tylko gniewne miauknął, słysząc to niewdzięczne zrzucanie winy na niego. Zaś Battiste spoważniał.- Otóż... Niech pomyślę, wdarłem się do kryjówki spiskowców, porwałem im sprzed nosa uczonego. Potem wraz z Jaccopo zrobiłem grilla z ich pomagierów używając magazynu jako podpałki. Dla uściślenia, zbóje już nie żyli, gdy magazyn płonął. Poza tym... zabraliśmy ze sobą zawartość ich tajnego skarbca. Chyba, że to jakaś obrażona żona, lub mąż żony która, dla odmiany zadowolona była.
Jak tak się bardziej zastanowić, to gnom się dziwił, że wcześniej nikt nie próbował go sprzątnąć.
Tymczasem kule tłukły szyby i rozrywały framugi, jakby strzelcy chcieli przypomnieć o swej obecności.

Seravine westchnęła i przewróciła oczami.
-Mogłeś wspomnieć o tym wcześniej. Chociaż w sumie... Przynajmniej czarne myśli nie rozpraszały mnie w czasie zabawy.... A teraz za mną, mamy pewnie trochę czasu nim kogoś tu wyślą.- mówiąc to, puściła prześcieradło i na czworaka ruszyła w stronę drzwi od garderoby.
W połowie drogi westchnęła.
-Czuję na sobie twój wzrok, Jean...
-Skąd miałem wiedzieć, że zamiast jak cywilizowani ludzie... wysłać jakiegoś zabójcę ze sztyletem, ci poślą za mną cały pułk strzelecki.-
odparł Jean zerkając na krągłości kobiety. I dodając na usprawiedliwienie.- I nie moja wina, że jest na co popatrzeć Seravine.
-Biorąc pod uwagę że dawałeś temu wyraz przez cała noc, mógłbyś już się uspokoić. Próbują nas zabić.-
dodała, jakby to miało cokolwiek zmienić.- A tak przy okazji, trzecie podejście, brawo. Gdzie się tego nauczyłeś?!

"Gnomy tak mają"... aż chciało się powiedzieć Jeanowi, ale Le Courbeu nie chciał obecnie wtajemniczać kochanki w sekrety gnomiego fizjologii, nie czas i nie miejsce... Niemniej widok dwóch krągłości kończących zgrabne uda robiły swoje.
Jean nie mógł nie zauważyć śladów po zębach na pośladku kochanki. Wątpił jednak żeby Seravine była zadowolona z faktu, że gnom wykorzystał na niej coś zaobserwowanego w ZOO, w czasie okresu godowego szympansów.
Ale co tu dużo mówić, tamta małpa była zachwycona.

Tak samo jak Seravine.
Finalnie dziewczyna nacisnęła klamkę i wciąż w bardzo pobudzającej dla gnomiego kochanka pozycji wpełzła do pokoiku.
-Cholera, będę miała obtarcia na kolanach...
Pod ścianą kolejno eksplodowały butelki wypełniające barek.
-Wynagrodzę ci jakoś te niedogodności. -obiecał gnom, chociaż nie bardzo wiedział jeszcze jak. Mimo wybuchających szklanic nie martwił się. Nawet goły nie był bezbronny. Zaś Sargas podążał tuż za swym panem.

Kiedy Jean wszedł w końcu do garderoby, jego oczom ukazał się widok dość nie pokrywający się z dotychczasowymi doświadczeniami szpiega związanymi z miejscami takimi jak to.
Po pierwsze, w garderobie Seravine tylko mała część pomieszczenia przeznaczona była do trzymania sukni. Zamiast tego było tam sporo sprzętów złodziejskich, worków, lin, strojów kamuflujących i broni.

Tak jest, dużo broni.

Seravine która zdążyła już naciągnąć na siebie spodnie spojrzała na gnoma, unosząc brew.
-Niech twój kocurek przyniesie ci twoje ubrania i broń. Trochę je porozrzucaliśmy po pokoju.- uśmiechnęła się lekko, goła od pasa w górę przepasując się bandoletem z tkwiącymi weń trzema pistoletami skałkowymi.
Na ramiona zaś zarzuciła niedbale koszulę i zaczęła pakować się do sporej, skórzanej torby.
-Wątpię żeby obeszło się bez zabawy, wiec weź sobie coś z mojej kolekcji. Wszystkiego i tak nie uniosę.- głową wskazała na stojak zapełniony pistoletami skałkowymi różnego kształtu i stylu wykonania.
Jednocześnie założyła na szyję wisior z brylantem wielkości kukułczego jajka.

Kotowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, a gnom wybrał z arsenału Seravine pistolet dubeltowy


przeznaczony dla większej osoby. Taki oręż powinien zrobić swoje zakładając, że duża dziura w jednym z zabójców, zniechęci pozostałych. Sargas tymczasem przytargał ubrania i rapier... niewątpliwie w głowie sarkając na takie niewolnicze wykorzystywanie. Pozostało się więc ubrać. Jean nie przytargał do mieszkania Seravine żadnej ze swych niespodzianek, ani też żabki... Zostawił swój arsenał w jednej z kryjówek wywiadu. Bo choć spodziewał się emocji i eksplozji, to bynajmniej nie takich ja obecne.

Seravine westchnęła, na szybko zapinając guziki koszuli i tym samym pozbawiając Jeana perspektyw na miłe widoki na jakiś, pewnie dłuższy, czas.
Ale nawet w obliczu kłopotów, dziewczyna nie mogła odmówić sobie stylu. Buty z czerwonej skóry, w których tkwił kieszonkowy, dwulufowy pistolecik. Obcisłe, czarne spodnie gdzie na udach tkwiły dwie kabury z pistoletami skałkowymi. Czerwona kurteczka obszyta kołnierzem z białego futra, kryjąca pod sobą niebezpieczne błyski noży do rzucania. No i kapelusz z błękitnym piórem Achajerusa.
-Gotowy?- zapytała w stronę kochanka, tylko o kilka sekund poprzedzając eksplozję która rozległa się pod drzwiami wejściowymi.- Bo chyba kończy nam się czas.

Seravine zaś lekkim krokiem opuściła garderobę i bez pośpiechu obeszła iluzję, przykucając pod drzwiami i z torby na biodrze wyjmując coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na małą baryłkę prochu.
-Mieszanina wyprodukowana przez moją znajomą gnomkę. Może ją znasz. Straszna wariatka na punkcie alchemii. To cudo tutaj, to połączenie ognia alchemicznego z czymś co nazwała nitrogenium. No i proch wymieszany z kartaczem, dla pewności.- paplała spokojnie, umieszczając draską przy dziurce na korek a sznurek przywiązany do niej mocując w poprzek drzwi.- Lepiej stąd chodźmy. I tyczy się to też Sargasa, bo jak wybuchnie, to zmiecie łóżko razem z tapetami.

Gnom bał się, że... zna ową alchemiczkę, dlatego nie podjął tego tematu. Gdyby Seravine i jego przyjaciółka Panna G. się znały, to... uch... ta wizja była zbyt straszna by ją rozważać. Jean skinął jedynie głową i ruszył za kochanką, a Sargas od razu dał drapaka.

Seravine zaś na spokojnie stała jedną nogą w szafie, przytrzymując zmyślnie ukryte drzwiczki w jej tylnej ściance.
-Pośpiesz się. Mechanizm zamyka je na głucho po pierwszym otworzeniu.- rzuciła, unikając spojrzeń Jeana.- No co? Jestem złodziejką i wypadało żebym była gotowa na ewentualny atak... To miejsce polecił mi znajomy z Gildii Złodziei. Mówił że praktycznie każdy pokój ma jakieś ukryte przejście i że wystarczy je znaleźć...
Na schodach rozległ się tupot wielu stóp.
-Nie jestem zdziwiony. No... może nie jestem bardzo zdziwiony.- stwierdził gnom podążając za swą uroczą przewodniczką. Kot nie miał aż takich skrupułów i pędem przeleciał pomiędzy nogami Jeana i Seravine.
Tunel ciągnął się wewnątrz ścian, pomiędzy korytarzem a pokojami pensjonariuszy. Seravine w ciszy ruszyła wzdłuż przejścia, zatrzymując się dopiero przy zamontowanym w ścianę otworze na oczy.

Spokojnie odsunęła zapadkę, wskazując jednocześnie podobny wizjer na poziomie Jeana.

Kiedy gnom rzucił okiem przez dwa otwory, najpewniej wkomponowane w jakiś obraz, jego oczom ukazał się korytarz oraz drzwi od pokoju dziewczyny, obstawione przez grupę mężczyzna w czarnych płaszczach na modłę Gwardii Pistoletowej.
Po za charakterystycznymi kapeluszami oraz krzyżami okryciach mężczyzn, gnom nie widział żadnych znaków regimentowych ani odznaczeń świadczących o randze żołnierzy.

Sekundę później nie miał już gdzie doszukiwać się wskazówek i pochodzeniu napastników.
Jeden z nich kopniakiem otworzył drzwi od pokoju.
Pułapka zamontowana przez dziewczynę eksplodowała, wyburzając spory fragment ściany oraz zalewając większość korytarza ogniem.


Seravine uśmiechnęła się leciutko.
-Bum?
-Sfajczyło ich.-
potwierdził Jean i spytał się Seravine.- To gdzie teraz?
Głową wskazała na ciągnące się w mroku przejście, zwieńczone zgrabnymi schodkami prowadzącymi na dół.
-Mam nadzieję że nie przyjechałeś konno, czy coś, bo wyjście pod kamienice może być co najmniej trudne...- lekkim krokiem ruszyła wzdłuż tajnego korytarza, nie wydając prawie żadnych dźwięków mimo swoich wysokich obcasów.
-Nie. W zasadzie nie przepadam za końmi. Ani one za mną.- odparł Jean dla odmiany starając się iść cicho. Sargas zaś podążał niczym cień za swym panem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-03-2013 o 12:16.
abishai jest offline