Valbrand pomógł wnosić rannego na łódź i ponaglił kobietę razem z chłopcem, aby też się na niej znaleźli.
-
Młodyś jeszcze chłopcze i w tobie przyszłość tej ziemi, nie ma sensu jej tracić, aby ocalić to co stare.- poklepał malca po ramieniu i ruszył za pozostałymi.
***
Mieszkanieć Dali przysłuchiwał się rozmowie zebranych starając się dokładnie ułożyć to co miał zamiar właśnie powiedzieć.
-
Nie mówię, że powinniśmy zostawić tych biedaków. Bynajmniej, musimy ruszyć ich ratować. -spojrzał na zbieraninę przypadkowych podróżnych połączonych celem -
Ale spójrzmy na to wszystko racjonalnie. Orków jest o połowę więcej niż nas, mają bestie i przewagę organizacji. My nie znamy własnych możliwości i gonienie na oślep, przemęczając swoje ciała na pewno nikomu nie pomoże.- spojrzał na niebo starając się wyliczyć ile jeszcze światłą dnia zostało -
Nawet jeżeli ich dogonimy tej nocy, nie będzie sensu ich atakować do następnego dnia. Większość z nas nie widzi w ciemnościach, żeby już nie mówić o skutecznej walce.- Bardling spojrzał na znowu na zebranych -
Jeżeli załatwimy to jak banda nowicjuszy, to jedyne pieśni jakie o nas będą krążyć, to przestrogi czego NIE robić, kiedy goni się orki. - westchnął i pokręcił głową. -
Lepiej ruszajmy, ale radzę przemyśleć co mamy zamiar zrobić kiedy już ich dorwiemy. Coś ponad "Zaatakujemy ich z pieśnią na ustach i stalą w dłoni".