Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2013, 09:37   #22
Yaneks
 
Yaneks's Avatar
 
Reputacja: 1 Yaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputację
Hans
Krążyłeś po karczmie, od czasu do czasu zagajając do nieznajomych. Starałeś się wybierać ludzi wyglądających na miejscowych, by przypadkiem nie napatoczyć się na jakiegoś mordercę ukrywającego się z Grunheim przed wymiarem sprawiedliwości, albo innego kultystę szukającego tutaj ochrony pod skrzydłami lokalnego zgromadzenia.
Przeczucie zaprowadziło Cię do dwóch jegomości raczących się miodem, siedzących zaledwie kilka metrów od wejścia do drugiego pomieszczenia, gdzie jakiś czas temu weszli strażnicy.
- Zacny dziś dzień był, mości panowie dobrodzieje. I diabli niech wezmą tego, co zepsuje równie przyjemny wieczór w dobrym towarzystwie, jeśli panowie pozwolą... - zacząłeś, opierając jednocześnie rękę o krzesełko stojące przy ich stoliku.
- Prosimy do ławy kolegę przybysza. Zaiste z daleka, nie ma co! - odrzekł jeden z miejscowych. Jego ton był zachęcający, więc usiadłeś, i kontynuowałeś nawiązywanie rozmowy.
- Z daleka, mości panowie, dalekiego, dalszego daleka, nie bliższego niż połowa ćwierci odległości dwukrotności drogi ze środka dalszego... - przerwały Ci śmiechy dwóch rozmówców. Osiągnąłeś, co chciałeś osiągnąć. Udało Ci się ich rozbawić plotąc, co ślina na język naniosła. Gdy śmiechy przycichły, ten sam osobnik, który zaprosił Cię do stolika, ponownie przemówił.
- Co sprowadza tak młodego osobnika w te trudne strony? Niebezpieczne dziś czasy, zbyt niebezpieczne, by bezbronne chłopięta szlajały się po karczmach. Mniemam zatem, że kolega o zacnej i sprytnej mowie przybywa tu w konkretnym celu? Heinrich Brauster rzadko spotyka takowych, i na szlaku, i poza nim.
Jego ton był rzeczowy i dociekliwy, ale też uprzejmy. Widać trafiłeś na inteligentnego, rozgarniętego rozmówcę. Drugi z nich, od samego początku czekał w milczeniu, przyglądając się Tobie z uwagą. W jego wzroku było coś ciekawego. Ten człowiek nie był chyba czystej krwi człowiekiem. Jego oczy przypominały nieco oczy elfa, choć mężczyzna ten był potężnej budowy osobnikiem. W tle dało się słyszeć skrzypienie i głośny trzask drzwi z drugiego pomieszczenia.

Helvgrim
Wyszedłeś z karczmy. Na ulicy było praktycznie pusto. Większość mieszkańców musiała już pochować się w domach. Karczma znajdowała się przy porządnie oświetlonej ulicy. Ciepłe światło latarni padało na bruk, pozwalając Ci iść nieco szybciej, niż jakby tego światła wcale nie było. Skierowałeś swe kroki w stronę targowiska. Zajrzałeś w pierwszą alejkę za karczmą. Dostrzegłeś jakiś szybki ruch na końcu przelotowej "uliczki", choć w gruncie rzeczy był to ciasny przesmyk między dwiema ulicami otaczającymi karczmę. Zdołałeś tylko zobaczyć stopę jakiegoś osobnika przechadzającego się spowitą mrokiem ulicą po drugiej stronie. Uznałeś, że i tak nie zdążysz sprawdzić co to było, więc szedłeś dalej w stronę targu.
Na głównym targowisku Grunheim było niemal pusto. Na codzień tętniące życiem centrum zajmowało jedynie kilka, może kilkanaście osób. Jakiś jednonogi mężczyzna "przechadzał się" między opuszczonymi straganami, wyraźnie poszukując jakichś resztek po handlarzach. Jakiś bezdomny szedł na wskroś targowiska, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma straży, która mogłaby sprawiać mu problemy. Jakaś pijana młódka zwracała nadmiar alkoholu do rynsztoka na drugim końcu placu.
Ogarnąłeś ogrom targowiska, poszukując śladów po swoim przyjacielu. Nie miałeś pewności, w którą stronę mógł udać się Rondelek, więc postanowiłeś poczekać kilka chwil na targowisku. Z doświadczenia wiedziałeś, że poszukujący się zagubieni towarzysze będą mijać się blisko siebie, nigdy się nie odnajdując. I oto, ku potwierdzeniu Twojego doświadczenia, z Twojej prawej strony, z wejścia na plac najbliższego temu, z którego Ty wyszedłeś, wychynęła powoli postać niziołka.

Rondelek
Rozsądek podpowiedział Ci, że nie uda się wejść niepostrzeżenie do budynku, kiedy jego drzwi skrzypią jak cała orkiestra piekielna. Chociaż ciekawość kazała jednak wejść, to poprzestałeś na zapamiętaniu miejsca, do którego weszła pani Veronika z tą drugą, podejrzaną.
Doszedłeś do beczki, którą udało Ci się zapamiętać jako tą, do której któraś z pań coś wrzuciła. Zajrzałeś do środka. W okrutnych ciemnościach nie dało się wiele zobaczyć, ale Twój bystry wzrok wypatrzył na dnie coś, co mogło być przedmiotem, którego dwie kobiety mogły chcieć się pozbyć.
Był to zwitek papieru, poczerniałego i zamoczonego. Udało Ci się rozwinąć go bez podarcia. Pismo było rozmyte, w większości miejsc nieczytelne. Przynajmniej tak Ci się wydawało - do czasu aż przypomniałeś sobie, że i tak nie jesteś w stanie przeczytać żadnej z tych literek. Na dole zwoju widoczna była pieczęć, również częściowo zniekształcona. Skonsternowany przyglądałeś się chwilę listowi aż skojarzyłeś, że niziołek grzebiący w beczce w środku miasta może wyglądać nieco podejrzanie. Skierowałeś się w kierunku karczmy, by odnaleźć towarzyszy. Po drodze, na targowisku, spotkałeś Helvgrima.
 
Yaneks jest offline