| [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Qj10YL0kYwo&list=PLC1F970F013884010[/MEDIA]
Tunia odznaczała na piwnicznej ścianie mijające dni. Oczywiście dopiero wtedy, kiedy już miała na tyle sił by o tym pomyśleć. Jeszcze kilka razy wracała do łóżka z gorączką, ale z każdym dniem czuła się mocniejsza. I ciałem i duchem. Być może po części wynikało to z faktu, że pozwolono jej się swobodnie poruszać po piwnicznych pomieszczeniach, a może dlatego, że ludzie, z którymi przebywała nie wydawali się stanowić zagrożenia. Traktowali ją bardzo dobrze. Owszem, czuła małą rezerwę, z którą odnosili się do niej, ale ona brała się, zdaniem Natalii, z różnic kulturowych. Bo jej „współmieszkańcy” wszyscy byli Żydami.
Była Monika, którą poznała jeszcze przy łóżku, jej mąż Lucjan i ich mała córeczka o imieniu Rachela. Smutne to było dziecko, o przepięknych ciemnych oczach. Było też rodzeństwo – Irmina i Szekel. Ona była akuszerką, a on poważnym mężczyzną po pięćdziesiątce.
W krótkich rozmowach, jakie udało jej się przeprowadzić z Moniką, Tunia dowiedziała się, że została uratowana przez podziemną żydowską organizację, a do samej kryjówki przyprowadziła ją kobieta o imieniu Izabela. To ona ukryła również przebywających tutaj uciekinierów. Kim była? Tego sami nie wiedzieli, ale bali jej się jak ognia, a jednocześnie czuli ogromną wdzięczność.
I niby wszystko było w porządku, gdyby nie sama piwnica…
Początkowo Tunia myślała, że źle zapamiętuje rozkład pomieszczeń. Ale w końcu ileż razy można pomylić się na tak małej przestrzeni? W końcu dziewczyna doszła do wniosku, że to piwnica zmieniała się w jakiś dziwny i niewytłumaczalny sposób. Poza tym nigdzie nie było z niej wyjścia. Niemożliwe? A jednak. Powiedziano jej, że drogę na zewnątrz zna tylko jedna osoba, ale ze względów bezpieczeństwa nie zdradzi go. Za żadną cenę. Chcąc nie chcąc musiała więc zostać w kryjówce, z obcymi sobie ludźmi.
I z tajemnicą sekretnej piwnicy... *** dwa tygodnie później ***
- Twoi ludzie przeżyli, ale nie ma ich w Warszawie – Izabela obwieszczała jej te, dobre jakby nie było, wieści ostrym, zimnym głosem. Mimo tego serce Tuni żywiej zabiło z radości. Nic im się nie stało! Tyle bezsennych nocy spędziła myśląc o swoich towarzyszach. Pewnie myśleli, że nie żyje, a ona tak się o nich martwiła. Nie pytała czarnowłosej o szczegóły. I tak cud, że w ogóle jej odpowiedziała.
- Dlaczego ja Izabelo? Dlaczego mnie ocaliłaś? – Natalia spytała mimo woli jakiś czas później. Wiedziała, że organizacją, która ją uratowała zajmowała się ratowaniem wybitnych jednostek. A przecież ona była zwykłą dziewczyną, bojowniczką AK jakich wiele, nikim szczególnym.
Izabela spojrzała na nią bystro i dopiero po chwili odpowiedziała bez żadnej zmiany w tonacji głosu:
- Kiedyś poproszę cię o spłacenie tego długu. Możesz być pewna.
A potem, zanim Tunia zdążyła ponownie otworzyć usta dodała:
- Mogę przekazać twoim bliskim, że żyjesz, ale to trochę potrwa. Nie będę ryzykować dla ciebie bezpieczeństwa organizacji i tego miejsca.
Czytała w jej myślach? A może rozumiała co czuje? Jednak zimne spojrzenie pięknej kobiety szybko pozbawiły ją złudzeń.
- Dziękuję – Natalia zebrała się na uśmiech – mimo wszystko dziękuję.
Ale wdzięczność Tuni nie zrobiła na Izabeli żadnego wrażenia. Pozostała nieprzystępna i zimna na tyle, że dziewczyna straciła ochotę na dalsze pytania.
W ciągu minionych tygodni udało jej się za to polubić mieszkańców piwnicy. Ujęli ją swoją skromnością i cierpliwością w znoszeniu ciężkiego losu. A i ona zdobyła w końcu ich sympatię. Pomimo tego, że była gojką. *** końcówka sierpnia ***
Tego popołudnia Tunia siedziała w fotelu zatopiona w lekturze książki o religii hebrajskiej. Na szczęście piwnica zaopatrzona była w wiele ksiąg, choć ich tematyka była ogólnie mówiąc mało urozmaicona. Dzieła żydowskie i teologiczne. Początkowo Natalia sięgnęła po nie z nudów. Dni spędzone w zamknięciu były monotonne, a książki jakoś je urozmaicały. Monika wydawała się zaskoczona kiedy Tunia poprosiła ją o pomoc w nauce języka jidysz, ale nie odmówiła.
I tak, po tych wszystkich długich tygodniach Natalia była już w stanie co nieco zrozumieć z tego o czym pisano w księgach i porozumieć się z przyjaciółmi w ich języku. Ciekawe co powiedziałaby babcia widząc mnie nad słowami hebrajskich modlitw? – myślała Tunia uśmiechając się do siebie.
- Natalia?
Tunia podniosła głowę znad książki i pytająco spojrzała na stojącą w drzwiach Irenę.
- Izabela jest u nas i mówi, żebyś przyszła do kuchni.
- Toda, Irena - Tunia zatrzasnęła okładkę księgi i zerwała się z łóżka. Czyżby coś nareszcie miało się wydarzyć?
Izabela siedziała na taborecie przy stole i patrzyła przed siebie.
Kiedy Natalia weszła do kuchni i przywitała się po hebrajsku „Caharajim towim” odwróciła głowę i zmrużyła na chwilę oczy jak drapieżna kocica.
- Usiądź Natalio, mam dla ciebie propozycję.
A kiedy dziewczyna zajęła miejsce tuż obok niej odezwała się ponownie:
- Widzę, że już doszłaś do siebie. Dobrze się tobą zajęli. – to nie było o tyle pytanie, ile stwierdzenie, a mimo to Tunia odpowiedziała:
- Tak, odzyskałam już pełnię sił. Co to za propozycja?
- Potrzebujemy łączniczki pomiędzy naszą organizacją a polskim ruchem oporu. Podjęłabyś się tego zadania?
- Wiesz, że tak. Dosyć mam już siedzenia w jednym miejscu – Tunia nie bała się Izabeli, choć czuła przed nią respekt. – Co miałabym robić?
- Tego dowiesz się w odpowiednim czasie. Wiesz jak skontaktować się z odpowiednimi ludźmi?
- Oczywiście, moje poprzednie źródła powinny być jeszcze aktywne. Ale powiedz mi czego oczekujecie?
- Kto był twoim dowódcą? Jesteś pewna, że go odnajdziesz? – Izabela zdawała się nie zauważać natarczywości Tuni
- Dlaczego pytasz Izabelo? Wiesz, że nie odpowiem ci na pierwsze pytanie, ale tak, odnajdę go, jeśli to będzie konieczne.
Czarnowłosa piękność kiwnęła lekko głową jakby na znak aprobaty i odpowiedziała:
- Muszę wiedzieć czy nam się przydasz i czy umiesz trzymać język na wodzy. Instrukcje dostaniesz w odpowiednim czasie. Na razie bądź gotowa i czekaj cierpliwie – ostatnie zdanie Izabela powiedziała z nutką ironii w głosie.
Taka była właśnie Izabela. Więcej wyciągała od rozmówcy niż mu sama oferowała.
Czas płynął bardzo powoli, a dni Tuni nadal wypełniała lektura i nauka języka.
Nadeszła jesień….
W końcu, tuż przed postem, Tunia dostała instrukcję i została wypuszczona. Miała przekazać "swoim", że interesujący ich dziennik został namierzony. Wpadła w drodze do Tarczy ….
A potem sprawy na tyle się skomplikowały, że teraz siedziała w jednej z ciężarówek wiozących takich jak ona więźniów na śmierć….
__________________ Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Ostatnio edytowane przez Felidae : 16-03-2013 o 18:17.
|