Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2013, 19:34   #34
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

Trzech marynarzy,
Trzech marynarzy wyruszyło w podróż

Wyruszyło w podróż,
Wyruszyło w podróż.

A wiatr pchał ich naprzód,
A wiatr pchał ich do Przystani

Całą drogę do Przystani,
Całą drogę do Przystani.

Przy wiatraku rzucili kotwicę,
Przy wiatraku rzucili kotwicę.

A w tym wiatraku,
A w tym wiatraku mieszkała śliczna służka.

Gdzieśmy się wcześniej widzieli,
Gdzieśmy się wcześniej widzieli?

W Braavos w porcie,
W Braavos w porcie kupiliśmy pierścionek.


Taką piosenką przywitała piratów Królewska Przystań. Śliczna dziewczyna śpiewała w porcie do wtóru pijanym grajkom. Trupa miała widocznie dobrą noc, prawdopodobnie chodząc od karczmy do karczmy, oferując swoje usługi i zbierając grosze na kolejne butelki wybornych trunków. Nawet w tych nieprzyjemnych czasach, kiedy dni stawały się chłodniejsze i krótsze, a ten czas, który pozostawał między świtem a zmierzchem wypełniony był śmiercią i głodem, nawet w tych czasach chciano słuchać wesołych piosenek śpiewanych przez ładne dziewczyny.
Piosenka była w braavoskim dialekcie, ale na tyle prosta i znana, że piraci dobrze znali jej treść. Wydawało się, że los z nimi igrał. Trzy statki wypłynęły ze Smoczej Skały w drogę do Przystani. Opowieść kończyła się może w miarę dobrze, ale smutno. Marynarze tak długo byli w podróży, że zapomnięli o swoim życiu na lądzie. W zabobonne pirackie dusze wkradł się niepokój, a zasuszone, zczerniałe serca ścisnęła tęsknota. No ale dziewczyna była ładna, miała na sobie lśniącą żółtą sukienkę na braavoską modłę i głos syreny. Możę piosenka była dobrym znakiem?
Dwa statki zawinęły do portu. Jeden opuściła grupa marynarzy, na czele z poważnie wyglądającym rycerzem. Mężczyźni nie czekali długo na eskortę Namiestnika. Drugi statek zabrał z portu grupę delegatów. Trzeci stał poza portem, niczym posępny strażnik.
Piraci widzieli port w całej krasie. Statki, które niedawno przepuścili nietknięte przez cieśninę stały w pełnej krasie tuż obok kilkunastu łajb, które widocznie wzięły niedawno udział w wielkiej bitwie, nie był to widok napawający optymizmem. Gdyby Stannisowi udało się jednak zebrać flotę, może poprzez nowe przymierza, może Lordowie Burzy wciąż coś trzymali na czarną godzinę - w takim wypadku Przystań nie byłaby w stanie się obronić. Zwłaszcza, że statków stricte bojowych nie było w porcie bardzo dużo, większość wyglądała na przerobione statki kupieckie - dość duże i odporne, ale powolne i niezbyt zwrotne.
Poza tym port wyglądał jakby stanowił zupełnie odrębną od reszty miasta dzielnicę. Gdzie nie gdzie wciąż stały barykady z czasów zamieszek, a marynarze krzywo patrzyli na uzbrojonych po zęby ludzi Namiestnika. Ostatnie wydarzenia na Czarnej Wodzie widocznie nie przypadły do gustu ludziom morza.
Podróż przez miasto też nie należała do najprzyjemniejszych. Wszędzie pełno wygłodzonej biedoty, niewiele straganów z żywnością. Wygórowane ceny za najbardziej niezbędne do życia dobra. Złote płaszcze i ubrani na czarno inkwizytorzy patrolowali ulice, budząc jednocześnie respekt i niechęć. Niewiele się zmieniło od czasów, gdy piraci opuścili Stolicę, a to co się zmieniło, zmieniło się chyba na gorsze. Choć przynajmniej nie zabijano się już na ulicach. Przynajmniej nie otwarcie.

~”~

Słońce wzeszło nad horyzontem, ale Jenny patrzyła na zachód, tam gdzie zniknął Donnchad. Nie przespała ani chwili tej nocy. Bałą się o niego, o siebie i o Maegora. Nie była pewna, czy kapitanowie floty Ducha nie zdecydują się jej po prostu pozbyć. Miała nadzieję, że silniejszy od ich niechęci będzie strach przed smokiem.
Dziś miała zacząć trening. Wybrała już odpowiednich … odpowiednie … nie wiedziała, czy lepiej było mówić o nich jak o rzeczach, czy powinna zachować szacunek dla ich ofiary? Co zrobiliby jej przodkowie? Połowa z nich śmiała by się w najlepsze, popijając wyborne wino. Połowa potępiłaby ją w czambuł. Do której połowy należała Jenny? Podobno gdy rodzi się Trgaryen, Bogowie rzucają monetą.
Czy była szalona?
Słońce oświetliło miejsce kaźni. Specjalnie zarządała pokoju z oknem na dziedziniec, na którym miał przebiegać trening. Chciała się w ten sposób oswoić z myślą, że stanie się narzędziem tortur i mordu. Chciałą się w ten sposób ukarać.
Może nie była zupełnie szalona, ale na pewno, gdy ten dzień minie, w oczach wielu stanie się potworem.
- Dlaczego mnie tu zastawiłeś? - szepnęła na wiatr - Dlaczego zostawiłeś mnie tu samą?

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline