Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2013, 07:00   #690
Deliad
 
Deliad's Avatar
 
Reputacja: 1 Deliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputacjęDeliad ma wspaniałą reputację
- Kto nie żyją? Jak nie żyją? Co nie żyją? - Do Dawita doś długo dochodziła informacja od Gregora. - Kogo widzieliście? Jak widzieliście? Na pewno widzieliście? - spojrzał na zziajanego mężczyznę.
-Nie jestem już młodzikiem, ale moje zmysły mają się jeszcze całkiem dobrze. Było ich wielu, Twardy, Gracjan... Cała reszta... Było też wielu kislevczyków. Ale nie walczyli ze sobą. To orkowie ich rozgromili. Wszędzie trupy...- wyjaśnił.
- Łolaesmeraldo! Łolaesmeraldo! - zaczął biadolić Dawit. - Twardy?! Gracjan?! Przecie to nie może być! Jakżem mógł ich opuścić!? Powinienem pilnować ich żyć jakem pilnował dotychczas! - spuścił głowę.
Zirnig przetarł zaspane oczy i ze zgrozą wpatrywał się w Gregora. Zeskoczył z łóżka i złapał się za głowę. Nie wierzył w sens słów które usłyszał. Początkowo pomyślał, że to zmyłka żeby zamaskować rozkradzenie skarbu. Bo w zasadzie to sensowne. Ktoś nie wstrzymał się pokusie chaosu i sięgnął po skażoną broń. Pewnie Gracjan.. On miał skłonności w tym kierunku. Musiała rozpocząć się bratobójcza walka. Ci co przeżyli zbiegli z bronią. Gdyby Twardy żył nigdy by na to nie pozwolił. A te orki... Musiały usłyszeć dźwięki walki... Nie to nie trzyma się kupy.
- Wszyscy nie żyją... Co do jednego? A broń, skażona broń chaosu. Chyba skażona. Były w jednej ze skrzyń?
-Kilku ciał nie znaleźliśmy, ale wiele trupów było rozszarpanych przez psy. Broni żadnej nie było. Skrzynie tylko ze złotem.- wyjaśnił prędko mag.

- Wszystko przez ten wampirzy skarb. Od niego się zaczęło. Widać był przeklęty! Gdyby nie on nigdy byśmy się nie rozdzielili. Rety, Rety... - khazad złapał się za głowę i krążył po namiocie. Po chwili nieco ochłonął.
- Pochowaliście zwłoki? Zgodnie z obrządkiem - zapytał smutno.
-Czym? Nie mieliśmy ni łopat, ni kilofa, żeby twardą od mrozów glebe rozkopać. Ciała ułożyliśmy na stos i spaliliśmy. Łby orków odrąbane na pale wbite.- odrzekł -Chcieliśmy, lecz nie było sposobności.- dodał po chwili.
- Dobre i to. Nie godzi się aby ich kości obgryzały wilcy - powiedział khazad i ciężko klapnął na pryczy.
Kamienny sen długo nie pozwalał Delrosowi otworzyć oczu. Jednak usilne lamenty w namiocie, w którym spał skutecznie wyrwały go z tego błogiego stanu.
-Na czeluście odchłani, czego się tak drzecie. Umarł ktoś, czy jak? - rzucił w przestrzeń całkowicie zaspanym głosem, wstając z posłania.
- Oni wszyscy nie żyją. Twardy, Gottwin, Ragnar, Feliks, Gracjan.. Dołączyli do Teodora i … i tak wielu innych, których imion żal wymieniać. Długo razem się znaliśmy i wiele dokonaliśmy. Każdy z nich był więcej wart niż setka chłopa. Teraz poszli wraz z dymem. Ehhhh, Frontham, zostaliśmy tylko my dwoje. Trza będzie zabijać mutasów nie tylko za siebie, ale i za nich. Ciężka robota nas czeka - mamrotał przygnębiony Zirnig.

-Uh, wybacz. Kiepski dobór słów... - mruknął gwałtownie obudzony mężczyzna. Widać krasnoludowi zebrało się na żale, po stracie kompanów. Żadnego polowania na plugastwa? Żadnych gróźb sługom chaosu? Pomimo, że Delros nie dokońca wiedział o co chodzi, wydawało mu sie, że żal po stracie kompanów wygląda u krasnoludów trochę inaczej.
-Macie pewność, że na pewno zginęli? - ziewną przeciągle
-Jakiś dowód? Jeśli są tyle warci co mówiłeś, a nie znaleźliście ciał, to mogą nadal życ. - chłopak zaczął rozglądać się dookoła posłania.
- Stosy trupów, tak w częściach jak i w całości. Tyle pozostaje nawet z najdzielniejszych po śmierci. Idę się napić [i/] - odrzekł Zirnig i ruszył w stronę krytego wozu w którym miał zapasik krasnoludzkiego spirytusu.
-Stos trupów, sam w sobie raczej mało przyjemny, nic nie znaczy. Czy ja też powinienem sobie odpuścić i iść się upić? - to ostatnie zdanie Delros wyszeptał już tylko do siebie. Nie zamierzał jednak krasnoluda powstrzymywać, który jak widać postawił na przyjaciołach krzyżyk. Wiedział, że on na to nigdy sobie nie pozwoli. I pomimo swojego optymizmu, zdawał sobie sprawę, że tamci faktycznie mogą nie żyć. I co on niby ma powiedzieć wybrance Gottwina?

- Czego ty chcesz? Jakby którzyś przeżyli to pogrzebali by swoich zmarłych, a nie zostawili na pożarcie wilcom. Ciała obrabowano. Więc ten kto wygrał miał czas. Czyli i na pogrzeb by znalazł. A orki... Wiesz co z ciałami robią orki? Ot po prostu zżerają. Ja nie idę się schlać! Idę odprawić rytuał pogrzebowy. Krasnoludzki rytuał. Jak kiedyś zginesz może i uczczę cię tym samym - nastroszył się khazad.

-Twoja wola
- No i przecia Gregor ich znał i widział. Łolaesmeralda - dodał zasmucony Dawit. - Jak w bitwie nie polegli, to ich pewnie orkowie zjadli. Bo orkowie to nie wiedzą co się jadać powinno niestety - zauważył Frontham.
Gregor usiadł na polowym łóżku Dawita przecierając twarz dłońmi. Mężczyzna wziął głęboki wdech i pokręcił głową.
-Na bogów... Tylu dobrych wojowników. Orków musiała być cała horda. Po za ludźmi Twardego, było tam chyba z dwadzieścia trupów kislevczyków. Zielonoskórzy musieli wziąć ich z zaskoczenia...- bredził pod nosem -Jasna cholera... Toż to dziura, której nie da się zasklepić...- pokręcił głową.
- Daleko to? Ka to było? I ino same orczaki, czy były jakieś takie barbażynćowate ludzie też? A może szczurowate? Bo nie wiem, czy Gregor słyszał, ale my sami słyszeli, że... - następnie Dawit po krótce opowiedział niecnym planie wymierzonym w armię.
-Źle... Jest źle... Orkowie na terenie Kisleva, skaveni współpracujący z ludźmi...- pokręcił głową -Dawicie, nie jestem myśliwym nie znam się na tropieniu, ale gdyby mi się rzuciło w oczy ciało jakiego barbarzyńcy to poinformowałbym was o tym.- wyjaśnił -Muszę udać się do Eryka, o wszystkim mu opowiedzieć... Trzeba zdecydować co dalej. O tak...- wzdrygnął się lekko.
- Trzeba, ale pierwej trza się na tych barbarianów przygotownąć. Ich musim wybić, bo to szansa jest nasza, na zabicie takich wrogów. A, że gotowi my musim być wciąż do boju, to i na orkowych dziadach się pomścimy, jak im we te łby zakute zielone taki plan padnie. Pomścimy! - Zacisnął dłoń Dawit.
-O jakich barbarianach mowa? Nic nie wiem.- burknął Gregor.
-Te szczuroludzie, co my ich śledzili, doprowadzili nas w kanałach do jakiś sojuszników swoich. Zirnig z Dawitem słyszeli, jak razem z jakim miejscowym i obdartusem ustalali plan działania przeciwko nam.- oznajmił Jarl -Ponoć mają zasadzkę na nas dwa dni za Kislevem zrobić. Wcześniej nas truć żywnością chcieli co by żołnierze łatwiejsi do zabicia byli, ale Walter potajemnie zakazał żarcia tego świństwa, kiedy żeśmy mu raport zdali.- dodał na koniec. Mag wziął głęboki wdech i odwrócił wzrok z Jarla na Dawita.
-Racja. Teraz trzeba skupić się na naszej misji. Wojna jest najważniejsza.- rzekł jakby wziął się w garść.
 
Deliad jest offline