Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2013, 11:50   #166
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zaraz po powrocie do wieży, jeszcze zanim z rozmachem wpasował najeżone strzałami drzwi w nową barykadę, przyjrzał się bacznie Gomrundowi. Z uznaniem raczej niż współczuciem i odrobiną tylko niepokoju, bo chociaż na pierwszy rzut oka znać po nim było, że przed wyzwoleniem zdrowo za swoją krasnoludzkość zebrał od zielonych, to przecież tacy jak on solidne lanie brali zwykle za zachętę do dalszej zabawy, nie powód do płaczu.
Bardziej niewątpliwie wypadało już Spielerowi martwić się o Sylwię, ale skrępowany trochę poczuciem winy, a może i złością na samego siebie, poprzestał na pośpiesznym upewnieniu się, że jest cała. Chłopakom też posłał krótkie kontrolne spojrzenia, tak beznamiętne, na jakie tylko po awanturze przy wyjściu potrafił się zdobyć. Nie chciało mu się do niej wracać i roztrząsać, kto miał rację, skoro karta przetargowa sama wyrwała się z goblinich łapsk, wszyscy szczęśliwie wrócili do wieży, a zielenina została na zewnątrz. Przynajmniej na razie.
Właściwie trudno by to było uznać za ostateczne rozwiązanie problemu, ale przez jakiś czas musiało wystarczyć. Ba, mogło nawet cieszyć, jeśli nie zapędzać się myślami zanadto w przyszłość. Poza tym, że odcięci od świata, byli wszak w krasnoludzim zamku całkiem bezpieczni.

Odczepił od pasa bezużyteczną już pochwę, a topór przesunął na bardziej honorowe miejsce, po czym bez słowa pomaszerował na górę, żeby sprawdzić, czy droga, którą na jego prośbę wydostała się na zewnątrz Sylwia, na pewno nie zaprowadzi do środka jakiegoś cwanego goblina. Do tej pory w ogóle nie zaprzątał sobie tym problemem głowy, przekonany, że uda się chyłkiem wyjść z oblężenia, zanim na dobre się zacznie, ale teraz nie było chyba innej rady. Trzeba było zapomnieć o pośpiechu i cierpliwie zaczekać. Może nawet na nowo wszystko przemyśleć.

Ale najpierw przeszukać kuchnię. Po męsku tłukąc garami, drzwiczkami i czym się jeszcze da w odprężającej manifestacji niezadowolenia z życia i ssącej pustki w żołądku.
 
Betterman jest offline