Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2013, 08:25   #179
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Był tutaj. Nie senna mara, nie wytwór wyobraźni. Prawdziwy on, Sasaki Kojiro.

Jej naiwność i nadzieja triumfowały po swej porażce w świątyni. Łkająca, krwawiąca dusza znalazła swe pocieszenie w jego znajomej postaci, wszak ten strażnik nie pozwoli jej więcej zranić. Łowczyni szczerze gardziła swą słabością, tymi wszystkimi żałosnymi uczuciami jakie obudził w niej uśmiech Gonzaenmona.
Ciężko też było jej przystać na tak wielką ulgę jaka spłynęła na nią po otworzeniu oczu i zobaczeniu tej znajomej twarzy. Tym bardziej, że.. był tutaj. Wtargnął do pokoju bez jej wiedzy, obserwował ją śpiącą i w każdej chwili mógł zadać cios jej bezbronnemu ciału. Wyśmiał jej czujność, pogardził jej latami treningów. Czy to zmysły Leiko stępiały, czy to on był rzeczywiście aż tak niebezpiecznym mężczyzną? Zarówno niezrównanym na polu miłosnym, co i w prawdziwej bitwie?

Samuraj, yojimbo, ronin, młody lord, kochanek, duch.. kim jeszcze jesteś, Kojiro? Ile jeszcze sekretów i talentów skrywasz pod tą chłopięcą naturą i łobuzerskim uśmiechem?



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=WjOPJBO4RJw[/MEDIA]



-Mój tygrysie.. - wymruczała spoglądając z dołu na twarz swego kochanka -Śniłam o Tobie. Strzegłeś mnie przed koszmarami..
Uniosła rękę w leniwym, wężowym ruchu i sięgnęła ku opadającym swobodnie pasmom jego włosów. Psotnie zatonęła wśród nich palcami, uśmiechając się przy tym ciepło. Ustami, oczami. Całym swym jestestwem, któremu zezwoliła na taki zryw zadowolenia na jego widok -Znów mnie zadziwiasz. Niewiele osób potrafiłoby zakraść się do mojego pokoju bez budzenia mnie. I z tych niewielu, tylko Ty jesteś tak przyjemnym widokiem po przebudzeniu.
-Jak się już nieraz przekonałaś mam pewne skromne talenty, jak i ty.
-rzekł w odpowiedzi Kojiro, pieszczotliwie i delikatnie muskając palcami szczyt piersi łowczyni ukryte pod materiałem yukaty.- Osobiście poczytuję za pochlebstwo iż uważasz mój widok za poranną przyjemność.
Uśmiechnął się. - I ty zaszczycasz me sny Leiko-san, choć uważam że spotkanie ciebie na jawie zawsze jest przyjemniejsze od snów, ne?

Kobieta zachichotała cicho. Wesoło, ale nie głupiutko, czując jak koniuszki palców ronina wędrują po jej piersiach, jak tą pieszczotą przyozdabia je całe gęsią skórkę. Jakże to możliwe, że ktoś tak zdolny i niebezpieczny na wiele sposobów, jest jednocześnie tak niepoprawny jak byle młokos. Kojiro nawet nie próbował się opierać pokusie jej wdzięków, sięgał ku nim śmiało przy każdej okazji.
-Czyżbyś polecił mnichowi donosić sobie o mych nastrojach? To troska, ciekawość czy pilnowanie swej własności? - zapytała z żartobliwymi nutkami pobrzmiewającymi w głosie, gdy tak zaplatała kosmyki jego włosów na swe smukłe palce.
-Mnich tej świątyni ma czułe i współczujące serce. I gdy usłyszał opowieść o młodej żonie starego i bogatego kupca. Żonie samotnej i nierozumianej przez męża, która znalazła szczęście w romansie z młodym yojimbo, to szczerze chciał pomóc zakochanym. Gome Leiko-san, że osadziłem cię w tak... niewdzięcznej roli, choć to zdradzany twój małżonek ma pewnie jeszcze gorzej.-rzekł z łobuzerskim uśmiechem Kojiro nachylając się ku twarzy łowczyni i muskając czubek jej nosa wargami.-Nie potrzebowałem rozkazywać mu niczego, sam wykazał inicjatywę i martwił się twym smutnym obliczem, podobnie jak ja. Tak więc...- szeptał cicho muskając czubkiem języka sam czubek nosa, równie delikatnie co palcami pierś łowczyni.- … uradował mnie twój uśmiech podczas snu.

-Zatem masz też talent do snucia opowieści, Kojiro-san? - zapytała po uprzednim przyjęciu jego słów kolejnym chichotem. Doprawdy niepoprawny -I jak ta się skończy? Czy żona ucieknie od swego starego męża, aby resztę życia spędzić u boku yojimbo? Czy może kupiec jeszcze będzie próbował o nią walczyć ? Czy ona zasłoni kochanka swą własną piersią powstrzymując ich od pojedynku? Czy po odejściu będą szczęśliwi?
Opuściła powoli powieki pod dotykiem jego warg, a dłonią sięgnęła nieco wyżej niż ku jego pasmom muskającym teraz też i jej twarz. Opuszkami na ślepo odnalazła policzek mężczyzny, dotykała go delikatnie przypominając sobie jego miękkość, a potem przytuliła doń czule swe palce -Czy wybranek jej serca odgoni od niej wszelkie zmartwienia?
-Yojimbo planuje porwać swą kochankę, do miejsca pełnego rozkoszy i szczęścia. Z dala od tego miasta. Może do chatki w górach? Bo czyż samotna i nieszczęśliwa małżonka na to nie zasługuje? Czyż mnich łagodny i dobrotliwy nie zasługuje na opowieść o tym jak pomógł innym w drodze do szczęścia?- mruczał niemalże kocim tonem Kojiro obniżając twarz w kierunku jej oblicza. W końcu nie nos muskał ustami, a wargi... by po chwili wbić się w nie w czułym pocałunku. Całą dłonią muskał delikatnie pierś swej wybranki, całując usta łowczyni długo i namiętnie. A potem spytał.- Czy wybranek serca odgoni zmartwienia? Nie wiem. To nie moja opowieść. Tylko ty możesz udzielić odpowiedzi na to pytanie, ne ? Więc jak sądzisz Leiko-san? Odgoni?
-Hai, odgoni. Niektóre – szepnęła łowczyni otwierając oczy. Nieco melancholijnym spojrzeniem wodziła po rysach twarzy swego tygrysa. Delektowała się jego uspokajającym widokiem, jego postacią potrafiącą dać i rozkosz, i bezpieczeństwo, i wyzwanie dla jej własnej ciekawości.
-O innych pozwoli zapomnieć – za jej wzrokiem zaczęły wędrować też palce. Sunęła nimi po skórze Kojiro, sięgnęła podbródka, aż na dłużej została przy jego ustach. Tym źródle słodyczy pocałunków, których kontur pieszczotliwie zakreśliła koniuszkiem palca wskazującego. Jej własne wargi zaś przybrały cień smutnego uśmiechu -Ale będą też takie, które niczym trucizna będą się sączyć w jej żyłach i duszy. Odgonienie ich nawet dla niego będzie zbyt trudne. Jednak sama jego obecność przy niej będzie ukojeniem, uciszeniem trosk i lęków..
-Cóż to za ciernie?- spytał cicho Kojiro uśmiechając się ciepło. Nachylił się i czule cmoknął czoło swej kochanki mówiąc.- A może nie powinienem pytać, by nie wzbudzać złych wspomnień ? Może wystarczy przestrzec, byś nie rzucała się w oczy Kasanowi?

Nie odpowiedziała mu nic, ale po tej chwili milczenia i zadumy, postanowiła się podnieść do pozycji siedzącej. Jedną dłonią podtrzymała skromnie yukatę, aby nie ukazała roninowi wszystkich jej skarbów. Nie od razu, przynajmniej. Nie odtrąciła jego ręki śmiało sobie folgującej pod materiałem, a jedynie drugą dłonią przytrzymała ją lekko, utrudniając mu pieszczoty i starając się skupić jego uwagę na swych słowach -Zostałam ostatnio zaproszona do pewnego przybytku, tutaj w mieście. Przybytku, gdzie wieczorami bawią się i spotykają dostojnicy klanu. Byli obaj doradcy daymio, był Ginari-san wraz ze Słodyczą Lotosu, byli samuraje, byli yojimbo, był.. był..

Zająknęła się, gdy jej krótka i skąpa w niestworzone dla uszu ronina szczegóły relacja zbliżyła się do najbardziej niepokojącego momentu przyprawiającego ją o dreszcze równie mocne co dotyk kochanka. Ale jakże odmienne w swej naturze. Podążanie tą ścieżką w głąb swego umysłu, gdzie zdołała odepchnąć od siebie wspomnienia i myśli z poprzedniego wieczora, przywołało echo tamtej bezczynności. Cierpienia zadanego jej zaledwie prostym uśmiechem. Krzyku i bólu jej wewnętrznej bestii pod byle chłodnym spojrzeniem..

Ciało łowczyni drgnęło gwałtownie, otrząsając się z tych uczuć próbujących ją znowu opleść niby ciasną, pajęczą siecią. Odwróciła głowę od Kojiro, tym samym też i uciekając od niego nerwowym spojrzeniem. Kontynuowała jednak, choć cichszym głosem, jak gdyby samo głośniejsze wypowiedzenie tego imienia mogło przywołać potwora -Był białowłosy demon, Gonzaenmon..
-Gonzaenmon?
- spytał Kojiro przybliżając się do kobiety i tuląc swym ciałem do niej. Przywarł dłonią do jej piersi, by dać jej świadomość jak blisko niej jest jej tygrys i jak daleko wszelkie zagrożenie. -Kim jest Gonzaenmon?
Wyglądało, że tym razem jej yojimbo nie słyszał o tym samuraju. Czyżby był on tak mało znaczący w klanie? Musiał być nikim ważnym za czasów świetności Sasakiego Kojiro w klanie, ponieważ dotąd jej tygrys był zbyt dobrze poinformowany, by pominąć kogoś znaczącego.
-I czemuż drżysz teraz? Wszak nie mógł ci nic zrobić przy tylu przedstawicielach klanu, ne?- szeptał cicho, muskając ciepłem oddechu skórę szyi łowczyni.
-On jest.. yojimbo Umariego – szepnęła obejmując się niespokojnie ramionami i palcami wczepiając się w materiał swego odzienia -Ma długie włosy białe jak śnieg. Uśmiechem pozbawia swoją ofiarę władzy nad ciałem, czyni ją bezwolną marionetką. Spojrzeniem sięga głęboko, przeszywa duszę na wskroś.. uderza i rani boleśnie jak ostrzem..

Zadrżała ponownie pod materiałem yukaty. Z zimna, ale tego lodowatego, wbijającego się igiełkami w kręgosłup w torturze zapewnianej jej przez pamięć tamtej męczarni trwającej wieczność. Także i jej oddech na krótki moment stał się bardziej urywanym.. co zresztą mężczyzna mógł z łatwością wyczuć, trzymając jej pierś w swej dłoni. Potrząsnęła bezradnie głową -Iye.. gomen, nie potrafię tego opisać. Ale to potwór w zwodniczo ludzkiej skórze, demon gorszy od wszystkich Oni jakie napotkałam na tych ziemiach. Bestia na usługach klanu..
-Rozumiem. Przeraził cię, ne ?
- szepnął cicho Kojiro delikatnie zaciskając dłoń na nagiej piersi dziewczyny, tylko po to by docisnąć ją do siebie i przytulić mocniej. By poczuła, że jest z nią, że jest blisko. Drugą dłonią odsunął jej pukle włosów na bok, odsłaniając kark i pieszcząc go swym ciepłym oddechem.-Przeraził, bo nie spodziewałaś się tego, ne ? Że cię zaatakuje, że się odważy, że... jest taki jaki jest. Mnie też spotkała taka nieprzyjemna niespodzianka. Mój... druh z dawnych lat. Seichiro stał się takim stworem. To był dla mnie szok.
Leiko słyszała smutek w jego tonie głosu i... przypomniała sobie tamtą walkę. Dwa pojedynki, których była świadkiem. W jednym pojedynku ronin zabił białowłosą bestię, w drugim śledzącego go ninję. Seichiro, tym imieniem określił wtedy potwora.
Poczuła muśnięcie warg Kojiro na swym karku.- Rozumiem twe obawy Leiko-san, ale nie powinnaś się już trwożyć. Gonzaenmon popełnił dwa błędy. Pokazał co potrafi, więc jego sztuczka nie będzie już niespodzianką przy kolejnym spotkaniu, no i... myśli że jesteś sama. A przecież nie jesteś i nie będziesz. Ja jestem w pobliżu, ne? A ty swoich sekretów jeszcze przed nim nie miałaś okazji, ne ? To kto tu powinien obawiać się kolejnego spotkania?
-Nie wiem.. jeśli samym uśmiechem zdołał zapanować nad mym ciałem, to jakież jeszcze może skrywać paskudne sekrety? Jakież tajemnice mają Hachisuka, skoro strażnik jednego z doradców jest tak groźną kreaturą?
-przechyliła się odrobinę ku roninowi, by móc oprzeć swe czoło o jego własne pomiędzy spływającymi mu na twarz kosmykami włosów. Zmęczona siłą przywołanych wspomnień, przymknęła raz jeszcze oczy i uśmiechnęła się słabo, szepcząc -Obaj sprawiacie, że czuję się bardzo słabą kobietą. On swoimi sztuczkami czyniącymi mnie bezbronną. Ty swoją troską i potrzebą ochrony, do których nie nawykłam..

Siedziała tak w milczeniu, odpoczywając po wysiłku szargającym jej spokojem. Czerpała siły z tej bliskości Kojiro, z jego ramion dających poczucie bezpieczeństwa, z jego słów, dotyku, ciepłego oddechu wyczuwalnego na jej wargach. Odetchnęła uspokajająco i dodała -Był tam też Ishiki. Rozmawiał z Umarim, klęczał przed nim jak sługa przed swym panem..
-Umari... Nie sądzę, by to on był jego panem. Ishiki nie jest osobą, która mogłaby słuchać takiego człowieka. Ktoś musi stać za tym.-
ronin nie musiał mówić kto. Odpowiedź sama się nasuwała. Mnisi. Tajemniczy chiński zakon, który oplótł klan Hachisuka swoimi mackami.

-Tak łatwo zapomnieć o własnej śmiertelności,ne ? Gdy się jest łowczynią bestii?- rzekł cicho Kojiro spoglądając wprost w oczy Leiko. Spojrzenie miał pewne siebie, łobuzerskie nawet. Ale nie wypatrzyła w nich ni odrobiny lekkomyślności.-Rozbraja cię moja troska?
Uśmiechnął się i nachylił lekko całując jej usta.- Nie słyszałem jeszcze takich słów w ustach żadnej kobiety.
-Oh? Czy wiele kobiet w Twoim życiu było łowczyniami demonów? - zapytała Leiko już pogodniejszym tonem głosu. Nie do końca pozbawionym brzmienia jej obaw, ale wyraźnie bardziej pocieszonym niż przed kilkoma chwilami. A i może zrzucenie ze swych barków tego straszliwego ciężaru też po trosze zdołało ukoić jej nadszarpnięte nerwy.
-A może każdego dnia tańczyły na ostrzu miecza, mogąc polegać jedynie na swych własnych umiejętnościach, aby przeżyć...? - mówiąc dotykała z delikatnością i czułością wargi Kojiro swymi ustami w drobnych pocałunkach. Bardziej w muśnięciach, w których ich oddechy spotykały się, tętniąc mrowiem pragnień -Ale na pewno wiesz jak to jest, ne duchu? Gdy przez długi czas sam jesteś panem swego życia i przeżycie każdego kolejnego dnia zależy tylko od Ciebie. Aż zjawia się ta jedna osoba, która zaczyna się troszczyć i martwić o Ciebie. Przyjemnie wywraca wszystko do góry nogami..
-Hai. Kiedyś wiedziałem. I wiem jak to jest, taką osobę stracić. Więc nie martw się. Nie pozwolę ci tego odczuć. I nie pozwolę ci zginąć. Świat byłby zbyt smutnym miejscem bez Tsuki no musume.
- rzekł nieco melancholijnym tonem Kojiro szepcząc pomiędzy muśnięciami jej ust i policzków. Musnął czubkiem języka szyję łowczyni, powoli acz delikatnie.- A teraz... nie pozwolę ci się martwić.

Uśmiechała się słuchając jego zapewnień. Niemądre tygrysiątko. Niemądre, a dzięki temu tak łatwe i przyjemne w wykorzystywaniu przez nią w dążenia do celu. Karmił ją najsłodszymi wyznaniami, ale wystarczyłoby poznanie przez niego prawdy, tej potwornej dla niego prawdy o jego Tsuki no Musume, by cała troska poszła w zapomnienie.

Pogładziła dłońmi swe ramiona rozgrzewająco, po czym zerknęła w stronę wyjścia na ogród. Słońce jeszcze nie wkradało się do pokoju, choć szarość na zewnątrz świadczyła o tym, że Amaterasu już się przebudziła i powoli wstępowała swym blaskiem na poranny nieboskłon. Leiko miała zatem jeszcze moment, może nawet dwa, by zacząć się przygotowywać do podróży. Mogła je równie dobrze spędzić w objęciach swego kochanka, by rozpocząć ten dzień zaspokojoną i zadowoloną. A także zmęczoną, bo tylko przecież otworzyła oczy, a ronin już zamierzał pozbawić ją energii na wiele rozkosznych sposobów.
-Ale.. chciałeś mi coś powiedzieć, ne? O Kasanie, opiekunie mojej grupy? - zwróciła się ponownie do Kojiro, nim jego uwaga całkiem skupi się na pieszczotach jej ciała.
-Kasan jest wielce inteligentnym i bardzo podstępnym... lubieżnikiem Leiko-san. I bardzo brutalnym.- mruczał dłonią pieszcząc pierś łowczyni, raz delikatnie raz mocniej nie dając jej całkowicie skupić się tylko na jego słowach. Także i delikatne muskanie skóry jej szyi było bardzo rozpraszające.- Zanim wybuchła wojna Kasan posiadł siłą żonę jednego z samurajów, świetnego szermierza. Ten wyzwał go na pojedynek, który Kasan z pewnością by przegrał. Niestety rozpętała się wojna, a ów biedny samuraj zginął w pułapce zastawionej przez wrogie wojsko. Ja osobiście nie wierzę, że przez przypadek. Kasan może okazać ci swoje zainteresowanie, lecz uważaj wtedy z wodzeniem go za nos. To się może źle skończyć.

Łowczyni jęknęła cicho, kiedy akurat dłoń mężczyzny zacisnęła się drapieżnie na wrażliwej krągłości jej piersi. Aż zerknęła na niego karcąco, jak na małego chłopczyka, który na swój wybryk ma wytłumaczenie jedynie łobuzerskim uśmiechem. Zatem gestem figlarnym i równie niefrasobliwym co on, sięgnęła dłonią ku jego szyi. Zawitała tam jednak zaledwie byle muśnięciem opuszkami palców niczym tchnieniem wiatru, by od razu zsunąć się niżej ku jego klatce piersiowej..

-Twój dawny klan mnie.. zadziwia, Kojiro-san. Przyzwala na tak wiele zła w swych szeregach. Daimyo musi albo przymykać na nie oko, albo nic o nich nie wiedzieć. Ani o tym psie, Ishikim, swobodnie chodzącym po jego ziemiach. Ani o jego własnym yoriki, dopuszczającym się tak haniebnych czynów.. - mruczała, a jej ręka wędrowała nieśpiesznie. Dotykała ciała odsłoniętego rozchełstanym na boki kimonem. Bez patrzenia wyczuwała blizny jakimi naznaczony był jej tygrys, czuła jego niepozorne mięśnie drżące pod skórą. Sięgała też i dalej, głębiej. Ku części brzucha skrytej pod miękkim materiałem, a twardej pod jej swawolnymi palcami. Wyżej oddechem lekko otuliła ucho swego kochanka, mówiąc -Ale on nie ma w zanadrzu sztuczek jak tamten białowłosy demon, ne? A ja nie jestem bezbronna. Nie będę też sama z nim podróżować. Nie pozwolę wyrządzić sobie krzywdy..
-Ishiki nie był tak okru.. okrut.. ny... jeszcze wtedy... a Kasan, Kasan zginąłby...w pojedynku... Początki rządów... Daymio był niedoświa... dczony...jeszcze...-samuraj nie do końca panował nad swym głosem, gdy palce łowczyni wędrowały po dolnych partiach jego ciała. Dłoń Kojiro nadal dopuszczała się swawoli na piersi Maruiken, kciukiem masując jej szczyt. Zaś usta jego muskały szyję kochanki.
-Poza tym.. ja mu... nie pozwolę... gdy... będę... Bo będę w pobliżu, tuż za wami.- mruczał jej tygrys rozluźniając drugą ręką wiązanie yukaty, tylko po to by dłoń dotąd pieszcząca jej pierś przesunęła się na sprężysty brzuch Leiko, w drodze do bardziej wrażliwego miejsca łowczyni.

Kobieta poruszyła ramionami, aby wyrwane spod oplotu pasa obi odzienie spłynęło majestatycznie w dół, muskając przy tym wszystkie krągłości jej ciała prezentowanego oczom kochanka. Poczuła na odsłoniętej skórze dreszczyk porannego chłodu, zaraz przegnanego w niepamięć przez mocniejsze uderzenie pragnienia pod gorącymi pocałunkami ronina. I pod tym jego spojrzeniem ciemnych oczu. Pożądających, wielbiących, podziwiających jak dzieło sztuki..
-Hai.. bo przecież.. Shimoda jest i Tobie po drodze.. ne? - szeptała żartobliwie. Pieściła jego tors i brzuch tak przyjemnym, nęcącym wielce dotykiem palców, łaskotała też delikatnie końcówkami jego tasiemki przewiązanej na jej nadgarstku. W końcu przesunęła dłońmi ku jego ramionom, by zręcznym ruchem zsunąć zeń górną część kimona.
Splotły się ze sobą dwa ciała węża i tygrysa, gdy przylgnęła do niego swą nagością. Ułożyła ramiona na jego karku, dłonie wczepiając w potok długich włosów opadających mu na plecy -Przypadkiem tak. Ne.. Kojiro-san?
-Przypadkiem... hai... bardzo przypadkiem...
-mruczał niczym kot niemalże ronin rozgrzewając ciało łowczyni pocałunkami i wędrówką palców po nagim ciele. Niespiesznie i delikatnie muskał palcami różne wrażliwe punkty jej ciała wywołując przyjemne drżenie Leiko. Zupełnie jak młodzieniec po raz pierwszy trzymający rodowe daisho w dłoniach, rozkoszował się obecnością łowczyni w swych objęciach.-A co... ty planujesz... po drodze do Shimody, Leiko-san?

-Ja?- przedziwny chichot wydobył się z krtani kobiety, jak gdyby dostrzegła coś przezabawnego w pytaniu kochanka -Ja planuję być uczynną łowczynią. Grzeczną i... zręczną w swym fachu. Nie budzącą zainteresowania, ani nie przyciągającą zbędnych spojrzeń.
Z psotnym błyskiem lśniącym w jednym ze złotych oczu niczym gwiazdka na niebie, naparła całą siłą swego ciała na Kojiro. Nie oponował przed takim poddaniem się jej woli, więc oboje nadzy opadli na tatami pokoju. Futon? A czy kiedykolwiek była im potrzebna taka trywialność co czerpania rozkoszy ze swej bliskości? Iye.
Wystarczył chaos rozrzuconych ubrań, burza posplatanych ze sobą włosów. Namiętność zmysłowych uścisków, upojenie słodyczą pocałunków i muzyka bezwolnych jęków przyjemności.



Tak jak dotąd, ne Kojiro-san?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem