Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2013, 08:35   #180
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Miyaushiro, Ty pająku podstępny..
Zbieranino cieszących zmysły przybytków i postaci pod łudząco niewinnymi maskami skrywającymi swe lica szpetne, naznaczone wyniszczającym pragnieniem ciągłej chełpliwości i knowań. Wabisz przyjemnościami osłabiającymi baczność umysłu. Jakże silnie musisz oddziaływać pokusami na innych swych gości, skoro i czujność Leiko, córy cieni, księżyca i węży, tak straszliwie się nadwątliła wśród Twych murów. Właśnie owocem Twego słodkiego jadu było śmiertelne zaskoczenie i przerażenie atakiem białowłosego demona, niecierpliwość współgrająca z nerwowością w trakcie rozmowy z Isako, w końcu też i.. niedostrzegalne przez nią wkradnięcie się tygrysa do jej własnego pokoju.

Ah! Jakąż pomroczność umysłu musiały zesłać na nią te wszystkie zbytki klanowej stolicy. I jakże ją teraz straszliwie męczyły i drażniły dokładne wspomnienia każdego ze swych błędów poczynionych przez tych kilka dni pozornego spokoju.

-Leiko-san? Czyżby odzywała się już tęsknota za wygodami miasta?

Kobieta uśmiechnęła się lekko słysząc te słowa i pokiwała przecząco głową. Nim jednak odwróciła się ku Kumie, z którego ust padło to rzucone żartobliwym tonem pytaniem, zerknęła jeszcze ostatni raz na zamek daimyo majaczący dostojnie w oddali.






Miyaushiro, Ty potworo niezgorsza od wszystkich Oni plugawiących te ziemie. Parszywa matko wypluwająca z siebie samych intrygantów i bestie w ludzkich skórach. Czy to naprawdę demony wyniszczają Hachisuka, czy może Twe dzieci i goście z Kraju Niebiańskiego Smoka?
Tymczasem Maruiken Leiko wyrwała się z Twych kuszących ramion, ale jeszcze wróci. Może i wygrana tej jednej bitwy należy się Tobie, jednak to jeszcze nie koniec. Wróci, aby wyrwać z nich także i swoją drogą siostrzyczkę.

Miyaushiro, sayōnara.




***



Kunashi Marasaki był jej najbliższą osobą w tej grupce mężczyzn. Co było dość nieoczekiwane z racji tego, że z mrocznym czarownikiem i zapalczywym bushi spędziła więcej czasu na wspólnych polowaniach, a z nim samym nie rozmawiała dotąd zbyt wiele. Pomijając tworzenie planu ataku na Matkę Głodu i okazyjną, krótką wymianę zdań. A mimo to był jej bliższy, czego przyczyną zapewne był jego pogodny charakter, którym zachęcał do towarzyszenia sobie. Uczepiła się go zatem, jak ta pijawka zawsze wyszukująca sobie odpowiedniej ofiary do ukąszenia i trzymania się razem przez całą wędrówkę. Potrzebowała obrońców, tej dodatkowej siły, by jej własna mogła działać z ukrycia lub zaskoczenia. To jej swoiste.. pasożytowanie na nich, nie było aż tak złe, ne?
Także i Niedźwiedź wiele dobrego czerpał z jej obecności przy sobie. Wszak nie był zbyt rad z ponurości i milkliwości reszty łowców. A idąc tak blisko mogli rozprawiać radośnie o tematach mało ważkich, o swych towarzyszach także, aby ci nie usłyszeli ni słówka.

Od czasu do czasu też użyczała sobie jego ramienia, by móc wesprzeć się nań w trudach podróży. Oh, nie to, żeby już się zmęczyła i nazbyt zgnuśniała w trakcie pobytu w mieście, bądź by nie mogła sobie poradzić bez pomocy mężczyzny. Ale czyż mężczyźni nie lubili być użyteczni pięknym damom? Czyż nie radowali się, gdy czuli na swym przedramieniu delikatną dłoń kobiecą?
A Kuma właśnie czuł dotyk łowczyni muskającej palcami jego silną, umięśnioną potężnie rękę. Ani po Kojiro ani po Płomyku nie było widać ich siły, a jednak pomimo szczupłych sylwetek potrafili bez problemu unieść w powietrze swą wybrankę. Yasuro był nieco postawniejszy, ale przy Niedźwiedziu każdy z nich wyglądał nad wyraz wątle. Ich mięśnie były jedynie liniami zaznaczonymi na ciele i wyczuwalnymi twardo pod palcami, a zaś przy swym nowym towarzyszu odnosiła wrażenie, że mógłby ją zmiażdżyć byle uściskiem dłoni. Albo unieść na jednej ręce i posadzić na swym potężnym ramieniu jak byle piórko, byle barwnego ptaszka z odległych krain.

Hai, kogoś takiego z przyjemnością widziała u swego boku w tej wędrówce pełnej czekających na nią pułapkami.




***




Leiko parsknęła szczerym śmiechem. Elegancko cichym i ukrywanym za rękawem kimona, istnym przeciwieństwem głośnego i rubasznego śmiechu jakim ryknął siedzący koło niej postawny mężczyzna, prawie stawiając na nogi najbliższą sobie okolicę.

Po dobrym rozpoczęciu podróży i intensywnym marszu, przyszedł czas na odpoczynek oraz posilenie się, nabranie sił na dalszą wędrówkę.
Kiedy reszta grupy odnajdywała sobie miejsca, Maruiken wraz z Kumą przysiadła wygodnie na powalonej kłodzie drzewa. O ile ona zaledwie ułożyła na kolanach pudełeczko ze swoją częścią prowiantu, o tyle mężczyzna z zapałem zajął się swoją, w przerwach między przełykaniem zabawiając ją swoimi opowieściami z polowań, zastępując w tej roli Płomyczka.
Ale natura jego chęci dzielenia się swymi historiami zdawała się być odmienną od tej kierującej językiem młodziana. Tamten pragnął sobie zagarnąć jej zainteresowanie, przedstawić się w jej oczach w jak najlepszym świetle, zgarniać płynące z fioletowych ust zachwyty i pochwały, a wszystko to miało ją rzucić wprost w ramiona swego młodego obrońcy i wspólnego spędzenia nocy. Kuma wydawał się snuć swe opowieści całkiem bezinteresownie. Ot, żeby z kimś się nimi podzielić i przy okazji rozbawić swego słuchacza. Nawet jeśli swoją osobą wzbudzała w nim typowo męskie pragnienia, to nie czyniły go one tak zaślepionym jak kogucika.

-Doprawdy, Kuma-san. Ten Oni nie miał żadnych szans. Aż kusi współczuć biednej kreaturze.. - wymruczała z resztką melodyjnego chichotu jeszcze rozbrzmiewającego w jej głosie -Zaczynam się obawiać, że z Tobą w naszej grupie, nie zdążę nawet jednego demona zadrapać moją bronią. Ah, może zostawisz mi chociaż jakiegoś małego?
Łowca sprawiał swym.. pewnym nieokrzesaniem wymieszanym ze sporą charyzmą i prostą duszą, że jego dokonania niejednemu mogące zmrozić krew w żyłach, miały charakter bardziej frywolny niż heroiczny. A jednocześnie nijak nie można było mu odmówić osiągnięć w łowach.

-Nie wypada wszak obarczać kruchej niewiasty tak paskudnym obowiązkiem, jakim jest rozprawa z tak obrzydliwymi kreaturami, ne?-rzekł żartobliwym tonem Kunashi, nalewając sake i Leiko, choć jedynie odrobinę. By nie mogła go posądzić o upijanie jej w niecnych celach.- Niemniej, przypuszczam, że z trójki która wyruszyła na przeklęte ziemie Sasaki, to ty najbardziej napracowałaś się w boju. Nie ujmując nic umiejętnościom Kirisu muszę jednak stwierdzić, że młodzikowi brak jeszcze doświadczenia i... cóż, musi się jeszcze wiele nauczyć by dorównać tobie lub mnie.

Podczas gdy oboje tak rozmawiali Hirami Kasan siedział nieco z dala zerkając to na mapę, choć co jakiś czas oczy ich przywódcy spoczywały na dekolcie łowczyni, a usta wykrzywiały się lubieżnie. Mnich towarzyszący im medytował, podobnie jak Akado Yoru. Sogetsu niecierpliwie czekając dalszej podróży ćwiczył kata swym przeklętym mieczem. A Kohen udając zatopienie się w myślach... podsłuchiwał dyskretnie rozmowę łowczyni z Kumą, co akurat trudne nie było, bo Marasaki mówił dość głośno.

-Ah, przypisujesz mi zbyt wiele dokonań – kobieta po raz kolejny roześmiała się aksamitnie, tym razem ze skromnością każącą jej zaprzeczyć i wyprowadzić Kumę z błędu -Moje jedyne umiejętności to spora dawka sprytu i równie dużo szczęścia, lub zwykłego przypadku. Nigdy nie ośmieliłabym się przyrównywać do tak zdolnych łowców jak Ty albo Ginamoto-san.

Wprawdzie zwracała się wprost do swego towarzysza, ale jej uwaga.. wędrowała po kolejnych osobach z grupy. Była świadoma wzroku Kasana sunącego obłudnie po jej wdziękach, ale nawet na moment na niego nie zerknęła. Unikała skrzyżowania z nim spojrzenia. Wszak zwierzętom nie powinno się spoglądać prosto w oczy, aby ich nie rozjuszyć, ne?
Za to znad czareczki sake uniesionej do ust, spod półprzymkniętych leniwie powiek, spoglądała co jakiś czas bacznie na medytującego Akado.
- Płomień był bardzo.. uczynnym i żarliwym obrońcą mego spokoju, tak samo jak i młody samuraj. Nie raz uratowali moje ciało przed byciem pozbawionym głowy przez jakieś maszkary. A i dziwnym trafem, podróżując po ziemiach klanu często odnajduję się w roli przynęty.. - nieco zadumy przybrał jej ton, gdy tak zastanowiła się krótko nad tym przedziwnym zjawiskiem. Koniec końców skinęła Niedźwiedziowi głową i uśmiechnęła się -...więc z przyjemnością witam w każdej grupie łowców i bushi potrafiących korzystać ze swej broni.
-Tu niewątpliwie każdy potrafi korzystać ze swego oręża.
- rzekł ze śmiechem w głosie Kuma, wędrując wzrokiem za przelotnym spojrzeniem Leiko w kierunku Akado.- Jednak, że ty już myślisz o konkretnym wojowniku, ne? Widzę, że twój gust się nie zmienił od ostatniego naszego spotkania. Nadal bardziej młode sokoły niż doświadczone orły?
-Sprawiasz, że to brzmi jak coś nieodpowiedniego, Kuma-san
– mruknęła nieco skruszona Leiko, jak gdyby łowca wytknął jej rzeczywiście robienie czegoś złego i co najmniej niegodnego takiej kobiety jak ona. Zaraz też westchnęła ciężkawo, teatralnie wręcz -Ale niestety, me serce i dusza wzdychają już do innego. Ani myślę o jakichś wyskubanych kogucikach, młodych sokołach czy dostojnych orłach. Na cóż mi te wszystkie barwne ptaszki, skoro tuż obok mam niedźwiedzia?
Każde słowo wypowiadała żartobliwym tonem. A chociaż spomiędzy jej warg padło wyznanie, pod którym niejeden młodzik już puszyłby się dumnie za zdobycie jej zainteresowania, to nie były to zwykle używane przez nią sztuczki do uwodzenia męskiej nacji. Były nazbyt oczywiste, zbyt mało wyszukane. Były zatem tylko psotą z jej strony, podkreślaną wesołym uśmiechem.

-Igrasz sobie z niedźwiedziem, ne? Niczym psotna lisica wodzisz niedźwiedzia za nos.- odpowiedział Kunashi żartobliwie grożąc jej palcem.- A może ty jesteś kitsune w ludzkiej postaci, Leiko-san?
Po czym spytał z nieskrywaną ciekawością.- A co porabiałaś przez te kilka dni, które spędziliśmy w Miyaushiro ? Zapewne ciekawiej niż my skoro, młody panicz Dasate wprost nie odrywał od ciebie wzroku?
A następnie westchnął.-Ech... Nie każdy jest Sagim, który potrafi się wślizgnąć na uroczystości urządzane przez bogate rody.
-Obawiam się, że mój pobyt w mieście nie był aż tak ekscytujący jak podejrzewasz.. - gładkie i jak najbardziej usprawiedliwione kłamstewko popłynęło z ust łowczyni -Przede wszystkim odpoczywałam po koszmarach i trudach ostatniej podroży. Rozpieszczałam się na wiele zmyślnych sposób, jakie tylko potrafi zaoferować takie miejsce jak Miyaushiro oraz.. pełna sakiewka. Zadziwiająco też wiele osób wymagało mego towarzystwa. Najwyraźniej uczestnictwo w polowaniach na nawiedzonych ziemiach Sasaki, nie działa wystarczająco odstraszająco..
Ponownie podkreśliła swą wypowiedź figlarnym uśmiechem i tak jak wcześniej po upiciu łyczka z czarki, zapatrzyła się ponad jej krawędzią na Akado, być może samym spojrzeniem pragnąc mu przerwać medytację. Mimo to uniosła brwi w zaciekawieniu, kiedy Kuma wspomniał o Czapli -I czyżby w żyłach Ginamoto-san też płynęła krew jakiegoś potężnego rodu? Bo chyba nie gładkość jego języka otwiera mu wszystkie drzwi?
-Hai. Sageru po prostu umie robić wrażenie na kobietach. No i potrafi przypochlebić możnym rodom. Umie gładko mówić... zadziwiająco gładko. -rzekł ze śmiechem Marasaki, Yoru zaś zauważył jej spojrzenie i raczył odpowiedzieć delikatnym uśmiechem. Niemniej nie przerwał medytacji, tak jak Sogetsu nie przerywał kata.




Zaś Kuma dalej mówił.- Jesteś pani zjawiskową damą, nic dziwnego że przyciągasz wzrok i nic więc dziwnego... że niełatwo uwierzyć w fakt, iż zajmujesz się łowami na Oni.
-Ah.. czyżbyś starał się przyprawić lisicę o rumieńce, niedźwiedziu?
-zapytała rozbawiona Leiko, zerkając na swego towarzysza -Ale to prawda, podobno niełatwo. Niejeden Oni już dał się zwieść tej kruchości i bezbronności łatwego celu. Także i mężczyźni o wielce haniebnych wobec mnie zamiarach.. - uniosła dłoń, by za palcami nieśmiało muskającymi usta, skryć błądzący po nich uśmieszek. Złowieszczy odrobinę, w połączeniu z niedopowiedzeniem w jej słowach -Być może właśnie to czyni ze mnie tak kuszącą przynętę.
A sama skuszona tą niewielką, ale jednak jakąś reakcją Akado na jej osobę, porzuciła w niepamięć swój plan czekania na koniec jego medytacji. Przymrużyła oczy przyglądając mu się bezceremonialnie, jak gdyby w ciężkim trudzie starała się sobie coś przypomnieć, wygrzebać jakiś drobiazg z odmętów swego umysłu.
-Akado Yoru-san – powiedziała po odnalezieniu swej zguby. Powoli i ostrożnie, smakując w swych wargach to nowe dla siebie imię młodego łowcy.

Młodzieniec usłyszawszy swe imię, zwrócił spojrzenie w kierunku Leiko sądząc, że chciała coś mu powiedzieć. Nie odezwał się jednak czekając uprzejmie, aż zacznie mówić. Wszak mógł się przesłyszeć, ne?

-Gomennasai, że Ci przerywam, Akado-san – wymruczała łowczyni przepraszająco, przejawiając nieco zawstydzenia swą tak jawną bezczelnością -Chciałam jedynie zapytać, czy medytacja jest Twym prowiantem i doda Ci sił do dalszej podróży? Bo jeśli nie..
Dłonią, niby to bezwolnie, pogładziła leniwie tuż obok siebie korę drzewa, na którego powalonej kłodzie siedziała wraz z Niedźwiedziem -Mamy jedno wolne miejsce, ne Kuma-san? Idealne, aby posilić się w towarzystwie i wzajemnie się poznać. Szczególnie, żeś jedynym nowym nabytkiem w naszej grupie łowców.
-Iye. Medytacja nie jest posiłkiem, ale hartuje i ciało i ducha.
- odparł Akado podchodząc do nich i przy okazji spoglądając na Kumę.- Można Kunashi-san?
-Tak, tak...
-machnął ręką Marasaki zgadzając się szybko. Po czym uśmiechnął się ironicznie do Leiko mówiąc.- Łowy już się rozpoczęły, ne?
I zaśmiał się głośno. Na szczęście zdumiona mina Yoru, świadczyła o tym, że młodzian nie zrozumiał aluzji.
-Wszak życie samymi łowami na Oni byłoby nużące, ne? - odparła wesoło postawnemu mężczyźnie, ani trochę przed Akado nie unosząc tej enigmatycznej kurtyny ich rozmowy.

Przechyliła lekko głowę, by móc spojrzeć na młodziana zza pasma włosów zwyczajowo zasłaniających jedno z jej oczu -Zatem, Akado-san, kim Ty jesteś na polowaniu? Potężnym niedźwiedziem, sprytnym lisem, czy gorliwym sokołem ?
- Wilkiem. Nieustępliwym, szybkim wilkiem.
- rzekł po zastanawianiu młodzik, pewnym siebie tonem głosu.-Tak... Myślę, że wilk najbardziej by pasował.
-Wilk, wilczek raczej, okami-kun.
- zażartował Kuma, a Yoru wzruszył ramionami wyraźnie nie przejmując się docinkami starego łowcy Oni.
-Może Okami-kun rzeczywiście ma urok młodego wilczka, ale kły i pazury ma niczym najstraszliwszy drapieżnik, ne? - mruknęła kobieto ugodowo, a jej spojrzenie zsunęło się powoli z twarzy Akado -Ciekawą broń ze sobą nosisz. Ale nie tylko na pokaz, prawda?
-Hai. Otrzymałem ją wraz z misją od mojego sensei. To niebiańskie ostrze, służy do niszczenia Oni.
- stwierdził Yoru z całą powagą, pieszczotliwie dotykając palcami rękojeści.
-Kto by pomyślał.- zadumał się Kuma również przyglądając się broni.-Taki zaklęty oręż nie trafia się często. Choć oczywiście różnie to z tymi magicznymi broniami bywa.
Podrapał się po głowie mówiąc.- Kiedyś oferowano mi sprzedaż takiej broni, ale... cóż, staruszek śmierdział za bardzo bimbrem, a i owe nagamaki wyglądało mało wiarygodnie. Ostrze wydawało się źle wykute… więc nie zakupiłem.
Wypowiedź o magicznej broni pochwycił uchem i Kohen, który zerknął w stronę rozmawiającej trójki. Na szczęście mnich był pogrążony w medytacjach, Sogetsu w treningu... więc ci nie zauważyli tej wzmianki. A Kasan nie interesował się bronią, co najwyżej dekoltem Leiko na który od czasu do czasu zerkał.

-Też już napotkałam kiedyś na magiczną broń. Siła w nich drzemiąca jednak nie pochodziła z kwiecistego Takama-ga-hara, a z najgorszych głębin piekielnych wyrzucających na nasz świat Oni. W ich ostrzach były zaklęte demony żerujące na bushi złaknionych potęgi.. - powiedziała łowczyni, a w jej głosie zabrzmiała pewna gorzka, może nawet wzgardliwa nuta. Ale równie dobrze mogło to być mylne wrażenie, rozwiane pośpiesznie przez pełen czaru ciepły uśmiech jakim go obdarowała -Ale Ty, Okami-kun, nie byłbyś tak niemądry, by pozwolić wygrać pokusie jakiejś przebrzydłej kreatury, ne?
-Iye. Zostałem urodzony po to by walczyć z Oni. Przy zamku mego pana mieszkał mędrzec czytający ludzkie losy z gwiazd. Tak jak moja katana była przeznaczona mnie.
- odparł z niezachwianą pewnością Yoru, co świadczyło o jego młodzieńczej naiwności. Ta odpowiedź zaintrygowała Kohena, który się przybliżył odrobinę do rozmawiającej trójki.
-Ah.. sprawiasz, że nasze powody, dla których polujemy na demony, wydają się błahe i wielce samolubne – mruknęła Leiko, po uprzednim wysłuchaniu Akado z wyraźnym zafascynowaniem. Chociaż tak po prawdzie, to wspominała słowa swej siostrzyczki i Setsuko. Jakże trafne.

Miły chłopiec, fanatyczny nieco. Niesiony na skrzydłach swej niebiańskiej misji. Na domiar złego naiwny, zupełnie nieobeznany ze złem tego świata czającym się nie tylko w paskudnych postaciach demonów, ale też jak najbardziej ludzkich, niepozornych. Biedny, rzucony prosto w siedlisko intryg i knowań jakim były ziemie Hachisuka. Zdecydowanie potrzebował kogoś doświadczonego, kto przeprowadzi go za rączkę po tych pajęczych sieciach..

Przechyliła się lekko ku młodzianowi, owiewając go przy tym ruchu zapachem swych perfum. Następnie głos zniżyła, aby jedynie on i może Kuma mogli dosłyszeć jej miękko wypowiadane słowa -Ale jako dobra przyjaciółka życząca Ci tylko dobrze, Okami-kun, zalecałabym nie rozgłaszać tego zbytnio. Ktoś mógłby zacząć zazdrościć Twego przeznaczenia i niezwykłego oręża. A tak płomienne uczucie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego, szczególnie w tak małej grupce jak nasza, gdzie nadal wszyscy jesteśmy dla siebie rywalami w łowach..
-Hai. Sensei mówił mi, bym był pokorny. Żebym pamiętał, że to nie zaszczyt, a przede wszystkim obowiązek.
- rzekł w odpowiedzi Akado równie cicho.
-Mam nadzieję, że nie zbyt pokorny, Okami-kun. Z chęcią posłuchałabym opowieści o Tobie i Twym niezwykłym orężu. Nie każdego dnia i nie na każdych łowach spotykam wybrańca samych Kami -odparła pocieszająco Leiko. Nie było w jej planach zamknięcie się młodziana w sobie. Nie za bardzo przynajmniej. Miał milczeć o swych sekretach, a i owszem. Ale jedynie w rozmowach z innymi, do których ona sama nie zamierzała przynależeć. Iye. Kobieta miała być jego przyjaciółką, jedyną osobą godną zaufania, powierzenia swych tajemnic i lęków. Istną bratnią duszą w tym świecie pełnym zagrożeń.

-Hai. Choć i pewnie twoje opowieści o wyczynach są interesujące.- odparł z uśmiechem Yoru, a Kuma ze śmiechem wtrącił.- Zwłaszcza podboje drogiej Maruiken-san, zwłaszcza te podboje powinny cię zainteresować, Okami-kun.
-Podboje? Nie rozumiem. Czyżbyś walczyła w jakiejś armii? To coś... nie do pomyślenia.
- Yoru nie zrozumiał tej niezbyt subtelnej aluzji Kumy, którą nawet zmieszany jej znaczeniem Kohen wychwycił.

Zdziwiona mina Akado sprawiła, że Kunashi pękając ze śmiechu wychylił się za bardzo do tyłu i... przewrócił na plecy zsuwając się z kłody.
I wywołując tym samym śmiech u pozostałej dwójki łowców, choć zarówno Kohen jak Yoru starali nie śmiać się zbyt ostentacyjnie. Leiko zaś jedynie uśmiechnęła się na ten widok. Delikatnie, by zaznaczyć swe rozbawienie sytuacją, chociaż na języku czuła smak goryczy. Kuma, pomimo całej sympatii jaką żywiła wobec niego, mówił nieco zbyt dużo jak na jej gust. Nie potrzebowała by straszył jej, już i tak zapewne niezmiernie płochliwego przy kobietach młodzika. Być może będzie musiała mu o tym szepnąć słówko. Być może za każdym razem będzie ratować sytuację jego niezdarność. Tak jak choćby teraz.

Te hałasy oderwały od medytacji mnicha, oraz Sogetsu od ćwiczeń. Ale najważniejsza była reakcja ich przywódcy i przewodnika w jednym, Kasana. On wstał powoli i spojrzał po reszcie grupy.- Zakładam, że posiłek już skończony, ne? W takim razie ruszamy dalej. Wieczorem powinniśmy odpocząć wygodnie w Nageiki.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem