Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2013, 11:45   #29
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Czekała ich droga, nie do końca taka, jąką sam by wybrał, bo wymuszoną trasą oraz w pośpiechu, którego brak mógł spowodować śmierć ludzi wziętych w niewolę. Szlak którym za nimi podążali powoli zaczynał przypominać Mroczną Puszczę. Lasy, w pobliżu których dorastał nosiły jednak nieco inne znamiona. Puszcza była ciemna, jedynie z rzadka poprzetykana złotymi pasmami światla, gdzieniegdzie można było dostrzec sieci pająków próbujacych przypuścić inwazję i za każdym razem odpieranych przez leśnych ludzi. To samo działo się z orkami, za każdym razem byli odpierani. Wszystko jednak miało swoją cenę, wdowy i sieroty wsród ziomków Ogara były smutną codziennością, potrafili sobie jednak z tym radzić, wspierając się nawzajem tak jak umieli, czy to silnym ramieniem, wspólnymi polowaniami czy w czym kto był nieco lepszy. Zwyczajnie nie mógł podjąć innej decyzji niż pościg za orkami, nie wiedząc, co robią z pojmanymi, którzy nie są im potrzebni , lub tymi, którzy stawiająją opór. Uśmiechnął się jedynie smutno do swoich bliskich, którzy już nigdy nie udadzą się na łowy w ostępach Mrocznej Puszczy i sprawdził cięciwy. Zawsze miał czas na wyrównanie rachunków z orczym pomiotem.



Przypadła mu w udziale jego ulubiona rola, mógł oddalić się nieco od grupy i spokojnie ruszyć na łowy, chociaż nie było to aż tak konieczne, to jednak nie mógł odmówić sobie tej przyjemności. Problemem było jednak co innego, idąc tropem brańców, szli przez tereny, gdzie utrzymywał się zapach wargów, orków i przerażonych ludzi. Zwierzęta doskonale to wyczuwały, nie były tak głupie jak ludzie, nie pchały się z własnej woli w niebezpieczeństwo. Oznaczało to nadrabianie drogi i problemy ze znalezieniem większej zwierzyny. Więcej szczęścia miał już zastawiając wnyki w pobliżu obozowiska, gdy udawali sie na spoczynek. Dopiero teraz stawali się powoli kompanią, wiadome było dla niego, że ważne są czyny, nie deklaracje, czego doskonały przykład zademonstrował im pykający fajkę hobbit, po którym już śladu nie było.



Całe to dodatkowe bieganie za zwierzyną umęczyło go niemiłosiernie, okazało się że był w o wiele gorszej formie niż przewidywał po tygodniach spędzonych na jeziorze. Czuł nocne postoje w kościach jeszcze długo po wymarszu, mógł jedynie mieć nadzieję że orki będa równie zmęczone co on. Co prawda obecność dwóch elfich dam napawała optymizmem i wprowadzała odrobinę lekkości ducha, mimo ich całkiem odmiennego postrzegania świata, to jednak miał nadzieję że wkrótce dopadną stwory. Słowa Branna były więc niczym balsam na jego uszy.
- Masz rację, to jedna z niewielu szans, przyznam że lepiej to załatwić teraz, nasza droga nie była może do tej pory zbyt długa, ale tempo mnie wykańcza. – Ogar uznał że szczerość w tym wypadku będzie o wiele lepsza niż pójście w zaparte i udawanie pełnego wigoru.
- Proponuję przygotować kilka zapalnych strzał, z goblinami i orkami możemy sobie poradzić, ale jeśli faktycznie mają przy sobie wargi, ogień powinien je załatwić odpowiednio. Zajście ich od tyłu to najlepszy sposób, ale nie mogą nabrać zbytnich podejrzeń . Proponuję by mniej obeznani z łukami, zaszli gobliny normalnie ścieżką, z bezpiecznej odległości, kiedy damy znak mogą dobiec do tych przeklętych stworów, kiedy będa zbyt zajęte rozglądaniem sie za tym, skąd leca na nich strzały. Jeśli będzie trzeba, złapę za topór, żeby łucznicy mogli spokojnie prowadzić ostrzał nie związani wręcz. W ten sposób będą wzięci w dwa ognie i jest szansa że żaden nie ucieknie. To z kolei pozwoliłoby nam nadrobić drogę do grupy z brańcami i zaskoczenie ich dodatkowo w już zmniejszonej bandzie. Jednym szybkim zrywem, dwie pieczenie na jednym ogniu. – Nie wspominał już o fakcie, że gdyby to się udało, móglby szybciej zzuć buty i pomoczyć stopy w jakimś spokojnym strumieniu czy sadzawce.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline