Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2013, 20:01   #34
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Drony uderzyły perfekcyjnie w tym samym czasie. W okół rozległ się ogromny huk. Nawet 8 metrów odstępu nie wystarczyło, gdy odłamki ścian i drzwi zaczęły latać w okół domu. Szybka teleportacja na krótką chwilę załatwiła jednak problem. Gdy kawałki budowli opadły już na ziemię, mogłeś spokojnie z teleportować się z powrotem. Wybuch był silniejszy niż można było się spodziewać. Ściany oddzielające wejścia były w tak opłakanym stanie, że jeszcze jeden, dwa wybuchy i z pewnością by się zawaliły. Z zewnątrz widać było wyraźnie hol za drzwiami frontowymi, a raczej to co z niego pozostało. Ściany były upstrzone dziurami po odłamkach granatów i szczelinami pęknięć.

Przez chwilę nastała kompletna cisza. Nagle wnętrze domu wypełnił czarny niczym smoła, nieprzenikniony dym. Jedyne co było przez niego widać to parę gorejących czerwienią oczu.

-Wejdźcie, zapraszam! Hahahahaha!-

Głos zapewne nie przypominał ludzkiego. Był niezwykle głośny, głęboki i roznoszący się echem po całej okolicy. Słyszeliście go tak w swoich uszach jak i głowach. Wasz cel już na was czekał.





Od razu jak pojawiły się oczy w ich stronę poleciały cztery pociski.
- Tym razem zagramy na naszych warunkach - powiedział chicho, choć sądził, że jest słyszany. - Czemu sam nie wyjdziesz? Boisz się że w świetle nikogo nie poderwiesz? - Zawołał, licząc na to, że głos lub objawienie pokarze mu cel. Sam tymczasem, co chwila skakał losowo w lewo i w prawo, aby nie być łatwym celem.



Willy przeskanowała wnętrze willi w poszukiwaniu znajdujących się tam umysłów. Niestety mimo usilnych starań nie mogła nikogo wykryć. Ktoś jednak musiał tam być. Skąd inaczej dochodził by ten głos.

Gdy Tomas wystrzelił swoje pociski chmura zaczęła się scalać, a okół rozległ się głośny śmiech.

-Hahaha naprawdę sądzicie, że rozpędzone kulki metalu mogą zrobić mi krzywdę?-

Kilka chwil później chmura przeobraziła się w znaną wam już postać Mefistofero. W tym samym momencie w powietrzu dał się słyszeć dźwięk wystrzału, po czym w kierunku mężczyzny popędził rozpędzony pocisk, wystrzelony z karabinu sniperskiego. Nie dał rady jednak sięgnąć celu gdyż nagle zwolnił tuż przed głową Mefisto. Wyglądało to tak jakby chroniło go jakieś pole. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i wyjął nabój z pola, jak zwykły, unoszący się w powietrzu kawałek metalu.

-Dostawa do domu? I to jeszcze ciepła? Macie jeszcze coś dla mnie, czy mam wam już zapłacić?
-Mefistofero nadal wyraźnie lekceważył wasze możliwości.




- Jeszcze napoje - powiedział, po czym upuścił pistolety, teleportował się na lewą stronę Mefistofero i zaatakował mieczem, który pojawił się w jego prawej ręce. Proste cięcie na wysokości ciała. Lewą ręką natomiast sięgnął po granat, odbezpieczył go upuścił, skoczył na prawą, aby wykonać drugie cięcie. Po tych akcjach, odskoczył najdalej jak mógł.



Tomasowi ledwo udało się uskoczyć na czas, na tyle daleko by nie dosięgły go odłamki wybuchającego granatu. Wybuch przez chwilę przysłonił wasz cel. Gdy pył opadł znów zobaczyliście Mefistofero. Był cały skąpany w ranach. Dziury po odłamkach granatu, jak i głębokie rany po laserowych ostrzach były widoczne z daleka. Mężczyzna jednak nadal stał niewzruszony, wciąż się uśmiechając, chodź w tej chwili dość silnie zmasakrowaną twarzą. Nagle jego postać zaczęła się zmieniać. Metalowe odłamki powoli zaczęły wypadać z jego ciała jeden po drugim. Rany na bokch również zaczęły zasklepiać się w niezwykłym tempie.

-Cóż nie ukrywam, że jestem zaszczycony, że użyliście tak wymyślnych sposobów by mnie pokonać. Wielu przed wami próbowało w dużo bardziej prostacki sposób. Z racji iż zaimponowała mi wasza pomysłowość, oraz z powodu, że wasze umiejętności będą dla mnie niezwykle przydatne, nie zabiję was tym razem. Następnym razem znajdźcie większy kaliber jeśli chcecie mi zagrozić. Nie jestem z tych którzy stronią od walki, ale nie mam całego dnia na zabawy.

Gdy po chwili rany Mefistofero zregenerowały się w pełni w ułamku sekundy zniknął. Chwile potem każde z was poczuło na sobie jego dotyk, by zaraz potem znaleźć się w środku miasta, na jednej z ulic. Nie mieliście zbyt dużo czasu do namysłu gdy nagle z teleportowało się nad was wasze auto, opadając pędem prosto na was.





Tomas dotknął Willy i wraz z nią się teleportował poza zasięg zagrożenia.

Gdy już byli bezpieczni, kilka metrów od wraku samochodu zaklną cholernie.
- Jakim cudem ten skurwysyn, to przeżył. Może zasypać go granatami, albo pociąć na plasterki, ale dopóki nie zablokujemy jego mocy regeneracji nie mamy co próbować. jakieś pomysły? Tajny projekt rządowy, albo coś w tym stylu było mile widziane. - Wydawał się wyczerpany. O wiele bardziej niż po walce w metrze, ale w miarę kolenych słów zdawał się odzyskiwać siły. Najwyraźniej łączny skok, wymagał więcej wysiłku. - Spadajmy stąd. Zanim jakiś policjant zapyta, czy masz na to pozwolenie. - powiedział wskazując na jej broń. Ruszył, przed siebie wyjmując telefon, tym razem wybrał numer ręcznie.
- Mike kup mi nowego Freemonta, zgłoś kradzież, powiedzmy wczoraj w nocy. - po czym się rozłączył.

Kiedy oddalili się na kawałek powiedział.
- Widzę tylko jedno rozwiązanie. Zwracamy się do boga. - wyjął telefon i powiedział - Hi galaxy. Szukaj egzorcysta st.Louis. -
 
deMaus jest offline